Widzisz odpowiedzi znalezione dla zapytania: Piesek prierowy
Temat: MARZEC 2004 część III
uwaga: dość dlugie :) + zaproszenie
Cześć Dziewczyny!!!
Bardzo dużo jedzą Wasze dzieci
Moj maly codziennie zjada caly sloiczek obiadku, czasem deserka pol (jak
wcisne), kaszka be (moze powinnam dawac gesta i lyzeczka??) soczek max 50 ml a
tak to cyc jest the best no i to co znajdzie na podlodze
Wczoraj skorke od kielbaski, ktora wyplul po zastanowieniu .
I oczywiscie cyc no limits.
Poniewaz maly wyglada jak zywa reklama soku marchwiowego (ktorego NIE PIJA tylko
od zupek, a swoja droga jak to jest ze wiekszosc z nas daje te marchewkowe
obiadki a tylko czesc dzieci ma zolte noski???) kupilam wczoraj kurczaka i
indyka gerbera, dynie z ziemniakami hippa i pietruszke w eko. Bede pitrasic bo
ma ostatnio okropne zatwardzenia i winie marchewke dodawana bez ladu i umiaru do
wszelkich zupek/obiadkow i danek. Pewnie dlatego, ze tania...
Edytka - gdzie idziesz na disco? Ja tez chce! Chyba sie wybiore za tydzien jak
mi sie uda zgrac wszystko
Nicole - wg mnie to mala je duzo, no ale moze sie myle
Iwo - gdyby to tylko od mnie zalezalo to tez by byly ciche dni, no ale nie
zalezy raczej szybka pilka jest a poza tym - widzimy sie od 20-24 w ciagu
doby plus z pol godzinki rankiem, wiec nawet moj maly jak widzi tate to usmiech
jak banan Az mi sie buziak cieszy jak ich obu widze jak do siebie robia miny
Kj74 - tia, ja wiem wiecej dawac... tylko jak potem boli go brzuszek/nie spi w
nocy/ma zatwardzenia to zas odstawiam i szukam czegos nowego i tak w kolko...
I przyznaje sie bez bicia - ja bardzo lubie karmic. Po prostu.
Ale chyba oboje jestesmy za szczupli 8,3 kg i 47 kg
Pochwale sie za to ze dzis spal od 24-8 rano
A rano usmiechnietego buziaka przyniosl do karmienia tato
Jej jak ja uwielbiam jak on sie budzi! Nawet jak jest zla nocka to rano usmiech
od ucha do ucha i zebole szczerzy do mamy
Kurcze, jakie pogodne dziecko mi sie "trafilo"
Oby drugie tez takie bylo, tylko nie mialo kolek i zadnej alergii
I mam pytanie: czy Wasze dzieci tez zachowuja sie jak piesek preriowy? Tzn
chodza krok w krok, oplataja wam kapcie i nogi, a jak cos je zainteresuje to
buzka w ciup i patrza oczkami kwadratowymi ze zdziwienia???
Ja mam czasem wrazenie, ze mam malego pieska: chodzi na czworaka, co sie da to
gryzie lub do buzi i glosny jest
Mam plan powrotu do ppacy w marcu, wiec zaczynam celebrowac te chwile.
I chcialabym zaprosic do siebie w jakis mrozny dzien, albo bez slonca w
przyszlym tygodniu. Moze byc wtorek lub piatek np.
Renia
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: MARZEC 2004 część III
Witam Was serdecznie
Ja też szukam na naszym forum relaksu, dobrego słowa, śmiechu i miłej
atmosfery.Gdy dzieje się coś złego to myślę co napisać żeby choć trochę dodać
otuchy, bo naprawdę bardzo się z Wami zżyłam.Dlatego również uważam, że lepiej
byłoby darować sobie kąśliwe uwagi.
Cloud - ale się uśmiałam z tych wróżb! Tym bardziej, że jestem wielką
przeciwniczką wszelkich takich zabobonów.
Renia - ale ty masz fajnie z tym wylegiwaniem się do 10.00, też bym chciała. U
nas dzisiaj powitanie dnia o 5.00. No i zaczęła się akcja - Mikołaj. Później
żałowałam, że nie zrobiłam tak jak Ty Gosiu, tzn.zaproszenie Mikołaja w
niedzielę.Przez ten poranny galimatjas prawie spóźniłam się do pracy.
Martynia dostała zyrafę z klockami, ale hitem dzisiejszego dnia była znaleziona
na podłodze moja stara bransoleta, którą świetnie dało się turlikać po podłodze
i łazić za nią po całym mieszkaniu.Czyli Mikołaj mógł sobie darować prezent
Aniu - dzisiaj przez przypadek zajrzałam do swojej skrzynki gazetowej i
zobaczyłam, że przysyłałaś mi zdjęcia Zuzi, bardzo Ci dziękuję, że o mnie
pamiętałaś.Ja ciągle zapominam tam zaglądać. U nas też noc bez (.) i nawet nie
było tak strasznie, myślę że gdyby nie katar, który jeszcze męczy Martynkę,
byłoby całkiem znośnie.
Magda - mam nadzieję, że Oleńka upora się z tym katarem!
Gochagocha - aleś mnie wystraszyła! A gdzie Ty się chcesz przenosić? Co Ty
chcesz żebyśmy się w płaczki przemieniły z tęsknoty za Tobą czy co? A Agatce
opowiadaj, że wszystkie "ciotki jak jeden mąż" kciuki za nią trzymają i niech
ma to na uwadze
Martynia mówi ciągle bababababa, brrrrrrrrr, dadadadadada; nauczyła się
wreszcie robić pa,pa no i wstaje przy wszystkich możliwych sprzętach. Z reguły
zaczyna od klęku i później się podnosi, ale czasami jakoś tak śmiesznie się
wspina na sztywnych nogach.
A ja się męczę ze zdjęciami i już mi samoocena spadła na pysk, bo "śturmok" ze
mnie przeokropny.Na dodatek uparta jestem jak diabli to i nie wiem czy będzie
co ze mnie zbierać.I tym optymistycznym akcentem żegnam Was do jutra.
Piesek preriowy - rewelacja! Ja też takiego mam! Aneta. Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: MARZEC 2004 część III
Mój Boże!!!!
Aaniu- czytałam z przerażeniem! Ale miałaś dużo szczęścia, dobrze, że nic sie
nie stalo. Na pieski preriowe trzeba bardzo uważać.
Zmykam, bo jakiś glosy z łóżeczka dobiegają.
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: MARZEC 2004 część III
cześć Dziewczyny!
U nas już po katarku, tylko od czasu do czasu wyciągamy jakiegoś śpikulca.
Zdjęcia ze spotkania super, śliczne są te nasze marcowe dzieciaczki!
Ania, aż mi się gorąco zrobilo jak czytałam o tych nieszczęsnych 10 groszach.
Dobrze, że umiałaś się odpowiednio w takiej sytuacji zachować i tak się
skończyło. Ach te nasze Pieski Preriowe...
Ola, studniówka.... kiedy to było pozdrów siostrę i życz jej dobrej zabawy.
Iwona, gratulacje kolejnego ząbka i mam nadzieję, że się teraz poprawi. I nic
się nie martw moja Ola też cały czas mówi tylko tatatata i totototo, a na mame
nie mam co liczyć.
Ja na Świeta wyjeżdżam i może dlatego nie będę robiła jakiś wielkich porządków.
A choinke macie już ubraną? Ja chyba ubiorę dzisiaj jak moja Olka Fasolka
pójdzie spać.
Gratulacje również dla Gosi i Agatki nowych ząbków, ale przede wszystkim
rewelacyjnych postępów! Mam nadzieję, że jak już będziesz miała swojego
upragionego Pieska Preriowego, to nie będziesz miała z nią takich problemów jak
Ania.
Magda, mam nadzieję że Jagódka nie będzie miała ospy.
Moja Ola od kiku dni dostaje kawalek ciemnej bułki do przegryzania albo kawałek
marchewki surowej, bo wierzcie mi to taki żatłoczek, że jak my coś jemy albo
przygotowujemy do jedzenia to po prostu się nie da. Wybausza na wierzch swoje
piękne wielkie oczy, wyciąga swoją śliczną tłustą rączkę i nie daje nam spokoju
dopóki czegoś nie dostanie. Zastanawiałam się nad biszkoptami, ale mają w sobie
cukier i chyba czarna bułka jest zdrowsza. A Wy jakie dajecie przegryzki swoim
dzieciaczkom?
pozdrowionka
Magda i Olusia
Olusia sprząta - nowe zdjęcia
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: MARZEC 2004 część III
Witajcie,
znowu jak zwykle nadrobiłam zaległości w czytaniu, strasznię żałuję że nie
udaje mi się na bierząco z Wami pisać. Czasu brak jak wszystkim chyba, doba dla
mnie powinna mieć dodatkowe 4 godziny.
Zazdroszczę bardzo spotkania warszawskiego - fotki super, oglądałam parę razy.
Bardzo mi się też podoba określenie piesek preriowy ), sama ma takiego w
domu. Ostatnio Zuzia nauczyła się już ładnie siadać z pozycji stojącej, nie
leci już na tyłek jak popadnie tylko delikatnie kombinuje jak tu sobie usiąść
powoli przesuwając rączki. Najbardziej uwielbia jak ja udaję że ją gonię i
podszczypuję w pampersiaka ), pisku przy tym i radości wiele .
Witam też wszystkie nowe mamusie - naliczyłam aż cztery . Olu, Twoja Maja
urodziła się w tym samym dniu co moja Zuzia .
Wszystkim chorutkim życzymy szybkiego powrotu do zdrowia: Zuzi, Piotrusiowi i
Albercikowi (mam nadzieję że nkogo nie ominęłam).
Aniu (aania79) - domek fisher price jest superowy, też bym taki chciała ),
może kiedyś... )))
W miniony weekend pomyłam wszystkie okna, ubrałam już choinkę (Zuzia
zachwycona - najchętniej by na nią wlazła )), firanki poprane. Prezentów
jeszcze nie mam wszystkich, no ale u nas w tym roku skromniej niż zwykle - te
nieszczęsne finanse - może kiedyś będzie lepiej.
Pozatym wychodze z anginy i do tego mam jedno ucho zapchane - jak mnie to
denerwuje, no a do lekarza jakos się wybrac nie mogę.
Oki, kończę tę pisaninę, idę spać, ostatnią nockę zarwałam do 3-ciej (dodatkowa
robótka wzięta do domu z pracy) - więc muszę ją odespać.
Buziaki dla wszystkich
Ania i Zuzia
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: MARZEC 2004 część IV
zyczenia, do Majjola i nie tylko
hej,
Dziekuje za wszystkie zyczenia ktore dostalam i tez Was`serdecznie pozdrawiam w
tym Nowym 2005 Roku! Oby Wam sie darzylo jak najbardziej!
Ciesze sie, ze sie nie obrazilas Majjola, ja tez kiedys pytalam o cos i byl
ignor, ale potem w koncu sie doczekalam odzewu Teraz pisze w naglowkach albo
molestuje via GG. Jesli masz pod reka dane dotyczace morfologii - to poprosze,
jelsi to klopot to bede w domu w poniedzialek i sprawdze sama.
Jak widac nadal jestem poza Warszawa - wczoraj swietowalismy Sylwestra a dzis
Nowy Rok w klubie w Olsztynie - bylo bardzo milo: swietna muzyka, jedzenie i
atmosfera.To moj pierwszy sylwester "profesjonalnie" zorganizowany i ciesze
sie, ze wyszlismy potanczyc. Koniec koncow kupilam mala czarna - i dobrze, bo
sie dobrze czulam w swojej skorze
Apropos skory - to mam postanowienie powolnego zakonczenia karmienia do marca
2005 (wracam do pracy), na razie podczas tych swiat udalo mi sie mocno
zmniejszyc ilosc karmien. Mam nadzieje, ze gdy nie bede juz prawie karmic
zacznie Piotrus przesypiac noce, bo niewyspana nie bede miala sily pracowac.
Podziwiam te z Nas, ktore procz dzieci pracuja zawodowo.
Przyznam, ze troche sie boje powrotu ale i tez bardzo sie ciesze: mam nadzieje,
ze bedzie dobrze i znajde w koncu odpowiednia nianie.Tylko to jest moja obawa,
reszta nie
Moj maluch dostal na swieta kzreselko do karmienia i uzywa go do wspinania sie -
mysle ze czas nazwac go "wspinaczem krzeselkowym" a nie pieskiem preriowym
Potrafi wspiac sie np na lozko i stac trzymajac sie tylko jedna raczka.
Oprocz tego od swiat kleczy bez podporki podskakujac i kiwajac sie w przod i w
tyl co czasem konczy sie ostrym huknieciem potylica w glowke. Mam nadzieje, ze
juz za dwa dni mu sie to znudzi i bedzie sie tylko wspinal bo wtedy WIE ze nie
moze sie puscic bo hucznie w podloge a jak podskakuje wesolo to nie Taka
ciekawostka.
Ide w poniedzialek do pediatry i pamietam ze co tam ejstem to przypominaja mi o
mozliwosci DODATKOWEGO szczepienia chyba na jakies pzreziebienia, to ma byc cos
do roku zycia podane chyba. Czy szczepilyscie dodatkowo dziecko w tym okresie?
Moze cos polecicie?
Slysze, ze Piotrus spiewa na gorze, wiec koncze jeszcze`raz zyczac Wam Udanego
Nowego Roku!
enia
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: MARZEC 2004 część IV
Cześć
Bardzo dziękuję Wam za informacje o ciemiączku, pewnie że dobrze byłoby spytać
lekarza, ale po pierwsze teraz nie mam w planach wizyty a po drugie jakoś
ostatnio nie bardzo mogłam dogadać się z panią doktor (może miała zły
dzień).Ola dziękuję za link.
Karina jeśli się czegoś dowiesz to proszę napisz jeszcze.Trzymam za Was kciuki.
Wiesz na co Karolinka jest uczulona? Moja Martyna też ciągle z jakimś
uczuleniem ale ja nie mogę jednoznacznie powiedzieć na co.
Magda (magdawe)ja też śrdnio przytomna dzisiaj pojechałam do pracy, współczuję
bo wiem jak to jest z tym naszym niespaniem. Jak byłam w domu to udawało się
małą jakoś przetrzymać w łóżku do 7, a dzisiaj wstała razem ze mną o 6.00 i
musiałam się szykować do pracy z "pieskiem preriowym" przy nodze - koszmar.
Kali ale Was rozłożyło! Oby już teraz była poprawa!
Cloud - za taką akcję w wykonaniu mojego męża byłaby wojna domowa. Albo jesteś
uodporniona albo masz złote serce.Podziwiam.
Aagnieszka 12 widać mocno "leży Ci na wątrobie" postawa chrzestnego. Trochę się
zastanawiałam nad tym co pisałaś i miałam kilka "filozoficznych" przemyśleń.
Pozwolę sobie podzielić się nimi. Każdy pewnie inaczej podchodzi do roli
chrzestnego. Dla nas, a szczególnie dla mnie, ważne jest aby była to osoba,
która może być wzorem dla mojego dziecka, w razie nieszczęścia mogłaby zająć
się moim dzieckiem, będzie towarzyszyć nam w jego wychowaniu, będzie miała
pozytywny wpływ. Wiem, to dość idealistyczny obraz, ale tak właśnie widzę rolę
ojca lub matki chrzestnej. Często jest tak że prosimy kogoś z rodziny, bo tak
wypada, bo jest presja rodziny.
Może ten kuzyn faktycznie nie wie co można kupić dziecku i miał całkiem dobre
intencje. Te prezenty to przecież nie jest najważniejsza sprawa i może warto
byłoby mu powiedzieć, że zależy Ci na tym żeby częściej Was odwiedzał, miał
kontakt z Oliwką.Gdy lepiej pozna małą to go "oświeci" w kwestii prezentów.
U nas też nie ma zwyczaju obdarowywania dzieciaków, jedyną okazją są urodziny i
tzw. duże uroczystości, czyli chrzciny, komunie itd., ale to wynika z
odległości i bardzo przeciętnej zamożności. Jeśli zależy Ci żeby coś z tą
relacją zrobić to myślę, że warto z chłopakiem szczerze porozmawiać.Sorry, że
się tak rozpisałam , mam nadzieję że nie masz mi tego za złe.
niestety muszę uciekać bo Martynia się obudziła, spała "całe" 35 minut.
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: MARZEC 2004 część IV
Cześc
Przeczytałam, ale nie robiłam notatek bo mam mało czasu.....i po co ja Wam to
pisze, przecież wiecie jak to jest.
Edyta gratulacje dla siostry!
Gosia(balbina) STO LAT!
Kasiu(kj74) pisz co powiedział ortopeda, mam nadzieję, że to nic poważnego.
Gosia(gochagocha)powodzenia w pracy.
Reniu jak przeczytałam o tych 10 godzinach poza domem to mnie trochę ścisnęło.
Chyba za mało doceniam, że jestem tylko 5 godzin bez mojej wiewióreczki.
Aniu (zuziowa mama)smutne to co piszesz, ale z drugiej strony, macie siebe i to
jest najważniejsze, a ja zgadzam się, z tym, że dzieci potrafią zrozumieć
więcej niż nam się wydaje. Tak naprawdę lęk tkwi w nas i obawa przed
powiedzeniem dziecku prawdy to obawa o samych siebie. Gdybyś chciała kiedyś
pogadać to jestem do Twojej dyspozycji - kiepsko to zabrzmiało, ale mam
nadzieję, że wiesz o co mi chodzi. Pozdrawiam Cię serdecznie.
A my wróciłyśmyt właśnie z Martynką od lekarza. Wczoraj wieczorem pojawił się
katar, brzydki kaszel i temperatura. Noc była kiepska jak diabli.
Kolejka w przychodni - lata świetlne. Przyszła przesympatyczna kobieta i
poprosiła wszystkich w kolejce żeby nas przepuścili. Weszłam po godzinie
noszenia dziecka na rękach. Mam podawać Eurespal, wapno, cebion, drosetux,
krople do nosa. Jeśli nie będzie poprawy to niestety antybiotyk, bo kaszel jest
brzydki, szczekający. Co do ciemiączka to pani doktor mnie uspokoiła, ale
uczulenie jej się nie podoba no i mamy poeksperymentować z Nutramigenem (chyba
mi się nie pomyliło?)No cóż, zobaczymy. Przesądził wygląd Martynkowych kupek -
zwykle, niestety ,zielonkawe.
Kończę bo piesek preriowy zajada chusteczki
Zdrowia wszystkim chorującym i gratulacje wszystkim dzieciaczkom z powodu
wszelkich postępów - ząbkowych, kroczkowych, raczkowych itd.
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: Inicjatywa EMPATIA
Witamy,
Nowo powstale stowarzyszenie Inicjatywa "Empatia" rozpoczyna dzialania
zmierzajace do wymuszenia na sklepie Anna Zoo i wszystkich podobnych
sklepach zaprzestania handlu zwierzetami egzotycznymi, a takze
towarzyszacymi, takimi jak psy i koty. Bedziemy starac sie ponownie
naglosnic sprawe poprzez media, akcje protestacyjne, doprowadzenie do
kolejnych kontroli inspektorow, zbieranie podpisow pod petycja, a takze,
jesli zajdzie taka koniecznosc, skierowanie sprawy do prokuratury.
Szukamy osob chetnych do pomocy i wspolorganizowania naszych dzialan.
Ponizej tekst listu, ktory wysylamy do mediow.
__
Drodzy Panstwo.
Stosunek do innych zwierzat jest dla czlowieka rodzajem sprawdzianu
moralnego. Niestety, sa wsród nas tacy ludzie, którzy stali sie
zawodowcami w oblewaniu tego egzaminu. Niektórzy z nich sa rzeznikami,
inni hodowcami "zwierzat futerkowych", a jeszcze inni handluja zywymi
zwierzetami jako towarem - rzecza, która widzi sie wylacznie przez
pryzmat wlasnego zysku. Dluga i znamienna lista wydarzen, zwiazanych ze
sklepem zoologicznym Anna Zoo w Galerii Mokotów, swiadczy o tym, ze
jedna z takich osób jest wlascicielka tego sklepu. Prawie trzyletnia
historia dzialalnosci Anna Zoo pelna jest bulwersujacych wydarzen, o
których wielokrotnie wspominaly media: sprzedaz psów (w tym szczeniat),
kotów i zwierzat egzotycznych w warunkach narazajacych je na stres i
cierpienie, skargi klientów, kupujacych tam chore zwierzeta, sprawy
skierowane do prokuratury, protesty inspektorów TOZ, petycja do
Prezydenta Warszawy, pikiety pod sklepem, protesty organizacji obrony
zwierzat, studentów i lekarzy weterynarii...
W artykule z dnia 26 czerwca 2003 r. Gazeta Stoleczna przytacza
kuriozalna, zwazywszy na kontekst, wypowiedz wlascicielki sklepu - zada
ona mianowicie uregulowania przepisów dotyczacych handlu zwierzetami!
Wedlug niej, to ich brak zmusza sklep do "wypracowywania wlasnych
standardów dotyczacych handlu zwierzetami". Blizsze prawdzie byloby
chyba stwierdzenie, ze luki w istniejacych przepisach demoralizuja
obywateli podatnych na uleganie okazjom do czynienia zla bezkarnie.
Przedstawiciele naszego stowarzyszenia byli kilka dni temu w sklepie
Anna Zoo. Jest to miejsce, które nie nadaje sie do kilkunastogodzinnego
eksponowania zwierzat, dzien w dzien, posród przelewajacych sie tlumów
ludzi, w nienaturalnym swietle, halasie i ciasnocie. Jednym ze zwierzat,
które teraz stanowia "atrakcje", jest piesek preriowy - nieswiszczuk.
Zwierze to w naturze zyje w koloniach, zamieszkujac tereny stepowe
(prerie), kopiac rozlegle nory. Kolonia zajmowac moze nawet kilka
kilometrów kwadratowych terenu, liczyc kilka tysiecy osobników, a
niektóre nory moga znajdowac sie nawet metr pod ziemia! Prosze sobie
wyobrazic jak nienaturalne jest dla tego zwierzecia przebywanie w
niewielkim akwarium, w samotnosci i bez mozliwosci skutecznego ukrycia
sie. Prosze sobie takze spróbowac wyobrazic klienta, który stara sie
zapewnic u siebie w domu godne warunki zycia dla swojej nowej zabawki.
Handel takimi zwierzetami jest bezdusznym kreowaniem mody na posiadanie
zwierzat egzotycznych, z pelna wiedza o tym, ze prawo zwierzecia do
zycia w zgodzie ze swoja natura bedzie lamane!
W Polsce od 1997 roku obowiazuje Ustawa o ochronie zwierzat, która
dereifikuje zwierzeta, mówiac:
"Zwierze, jako istota zyjaca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest
rzecza. Czlowiek jest mu winien poszanowanie, ochrone i opieke."
Odrobina dobrej woli moglaby sprawic, aby powyzsze zdania, wyrazajace
obowiazujace w Polsce prawo, wystarczyly jako zacheta do humanitarnego
traktowania zwierzat. Byc humanitarnym wobec zwierzat znaczy uwzgledniac
jego potrzeby, i to niezaleznie od wielkosci fortuny, która sie na
handlu nimi zbija.
Stowarzyszenie Inicjatywa "EMPATIA" zastrzega sobie prawo do dalszych
protestów w sprawie sklepu Anna Zoo, nie ukrywamy, ze liczymy na Panstwa
przychylnosc.
Inicjatywa "EMPATIA"
empa@vege.pl
502.358.462
507.286.643
Katarzyna Sornat
Temat: Wyposażenie polskiego żołnierza DŁUGIE
Użytkownik "Q" <bal@priv2.onet.plnapisał:
To drugie jest mniej przewidywalne.
Aha. Ale i łatwiejsze. Testy to prawdziwe katowanie broni.
Zależy co rozumiesz przez "masowo" - przy partii 50 sztuk zrobienie
1000 tobędzie masówka.
Mamy robić 3oo. Masowo czy nie?
Trudno powiedzieć, po prostu od kiedy brakło Zimnej Wojny jakoś
tak jest mniej kasy na zbrojenia.
Mniej? Powiedziałeś to Amerykanom? A Niemcy też zdaje się G36 całkiem
niedawno wprowadzili, prawda? :o))
Bo był za drogi ?
W masowej produkcji?
5.7 jest konwencjonalną amunicją łuskową, przestawienie na
bezłuskową to jednak spory krok. I kosztowny.
Know-how już jest.
Prawie zwykły.
Kluczem jest "prawie", nie? ;oP
| No i po czym oceniali tą niezawodność, co?
Brak zacięć ?
Straszna mi ocena.
| A wiemy jakie są jego ograniczenia?
Przy takiej jego skali ?
USA. O tym pisałem.
| Po co mnożyć byty bez potrzeby?
Wierzący czy ateista ?
Hmm?
Ciekawe po jaką cholerę ?
Bo to amunicja wojskowa? I nie tak do końca do zabijania służy?
Zdaje się w łowiectwie przyjmuje się, że na dużego zwierza kula większa i
cięższa, a na małego lżejsza i szybsza.
I ten, tego... taki przeskok na człowieka? A jakie to zwierzę uznasz za
odpowiadające kryterium porównawczym, co?
Z której to przyczyny 5.56 bywa określany (w odróżnieniu od jedynie
słusznych 30-30 i 7.62x51) jako "poodle shooter" bądź "varmint shooter".
A co działa na zwierzaki i na dwunożne drapieżniki podziała.
Zrobimy eksperyment? Z 2oom metrów będę w Ciebie z M4A1 strzelał (14,5'
lufy). Przecież skutecznej mocy obalającej nie ma, to czego się boisz,
pudelkiem czy innym pieskiem preriowym nie jesteś :o))
A przy strzelaniu z jakiej lufy te 200 metrów wychodzi.
Zerknij na zasięgi. Podejrzewam, że z M16A1 i M193. Czyli lufa nic do
rzeczy nie ma.
Z prędkością wylotową pocisku która przekłada się na...
Prędkość tak, koziołkowanie - nie.
Teraz to już muszę poszukać
Poczekam.
REMOV
Temat: nie jest mi wstyd ze nie kocham pasierbicy
nie jest mi wstyd ze nie kocham pasierbicy
naprawde nie jest mi wstyd ani nie czuje sie winna ze nie kocham pasierbicy.
Nie zamierzam zaprzeczac ewolucyjnie wypracowanym od tysiecy lat mechanizmom
polegajacym nie nie-opiekowaniu sie i nie-zywieniu "cudzych genow" jaki
istnieje w swiecie zwierzat/ludzi [nawet u zwierzat zyjacych w stadach]. To
ze nie zabijamy "cudzych genow" [jak to czynia np. lwy czy pieski preriowe]
zawdzieczamy naszej korze mozgowej i ustalonych przez jej posiadaczy prawach
jakie rzadza spolecznoscia ludzka. Dziewczyny! czemu na mnie napadacie?
czemu dajecie mi rady ze powinnam byc dobra dla pasierbicy ktora nie dosc ze
jest dzieckiem innej kobiety - [ktora nie ma juz zadnych praw do
czegokolwiek co nalezy do mojego meza, sama z tego zrezygnowala a miala
absolutnie wszystko podobnie jak jej przychowek!!!]- to w dodatku jest
niesamowicie zazdrosna i mnie nienawidzi od pierwszego wejrzenia. Naprawde
negatywne uczucia wcale nie sa zle, nie mam zadnego powodu aby wstydzic sie
o nich mowic. Posadzalyscie mnie o podwojna moralnosc, o to ze jestem zla
czy falszywa. Otoz nie! ja po prostu jestem szczera! Pisze to co mowie. I
nie musialam niczego na sile nikomu zabraniac: maz ma kontakty z corka jesli
tego chce , tak samo dziadkowie. Problem w tym ze oni tego najzwyczajniej w
swiecie nie chca!!! czy to jest zle? nie. nikt nikomu w takim ukladzie nie
robi krzywdy. kazdy ma prawo robic to co chce a najgorsza na swiecie rzecza
jest palanie wiecznie zywa choc czesto skrywana niechcecia lub wrecz
nienawiscia. nienawisc niszczy. jesli wiec niszczy was fakt ze musicie lubic
lub na sile znosic cudze dzieci w waszych domach a poprzez nie znosic eks'y
ktore poprzez dzieci nadal maja wladze czy jak to tam zwac nad waszymi
mezami to odwazcie sie wreszcie postawic!!!!! naprawde tym dzieciom nic sie
zlego nie stanie tylko dlatego ze uswiadomia sobie ze cos sie skonczylo bo
nastapil rozwod! bo tak powinno byc. rozwod jest rozpadem rodziny a rozpad
zaczyna sie juz w momencie gdy mezem i zona zaczynaja wladac zle emocje a z
powodu nich niedomowienia, ciche chwile etc etc etc. Nie uwierze ze bardziej
was obchodzi los cudzych dzieci niz wlasnych, bo jesli faktycznie tak jest
to zastanowcie sie czy aby napewno jestescie dobrymi matkami.....kobiety,
naprawde nie przeskoczycie ewlucji ani wlasnych genow dazacych do zachowania
gatunku. To sa bardzo egoistyczne geny . nie robcie z siebie na sile
altruistek bo to falszywe i rodzi nastepne falszywe emocje i zagrania. Dla
mnie najwazniejsze jest dobro moich dzieci i mojej rodziny a to ze kosztem
innych? no i co w tym zlego? zawsze cos jest kosztem czegos nie
zauwazylyscie? dlaczego wiec moje dzieci maja miec gorzej kosztem "cudzych
genow"? Dlugo dlugo moznaby jeszcze dywagowac, a to o tym kim jest
wspolczesna kobieta, jaka musi byc , czy musi czy nie musi byc lubiana i
akceptowana , robic to co karza czy to co chce sama etc etc etc .pozostawiam
do osobistego przemyslenia. Pozdrawiam Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: SZPROTOKÓŁ (I) Z DN.13.11.2003 W PABIANICACH
SZPROHUANN OPERUJE
Całą tę kilkuosobową gawiedź, która z zapartym tchem klika F5 na otwartych
szprotokołach z nadzieją na pojawienie się nowego wpisu zamierzam dziś uraczyć
mocno wybiórczym zapisem z wydarzeń, które zaszły w OdHuani.
Nakreślmy sytuację.
Wyobraźmy sobie sobotni wieczór. SzproHuann część z onegoż spędził na szeroko
pojmowanym mieście, już to zużywając odYaviniakowe kupony do Sfinxa (Huann:
czarny stek, Szprota: penne spinacchi), już to podejmując próby nabycia kurtki i
innych utensylii chemiczno-gospodarczo-spożywczych, drogą kupna, naturalnie.
Następnie zaś zaległ był w OdHuani z pełnymi brzuchami do góry na żółtym pledzie
i plecie.
Katalizatorem plecenia początkowo była praktykowana już od jakiegoś czasu przez
Huann zabawa puszczania w odsłuch Janerkę, a wijące się gwiazdki popkultury na
wizję (serdecznie polecamy piosenkę o wynaturzającym się balonie z Beyonce i
Shakirą na teledysku). Tym razem jednak na Mezzo odbywała się opera Verdiego, z
francuskimi podpisami, które aż się chciało przekładać. No i Huann zaczął...
Jestem przykładem wybiórczości piękna.
Dworzec jest moją tuszą. Załóż spiralę fajtającą legendarną fasonę. Akceptuję
salwy i tuszę się.
Królowo Forda, jest nieposiadłością.
Mam Elle w formie instant i konfidenta anonsującego palto.
Diabeł importuje nasze dzieci!
Silę się na tarabustę. Mój Ford jest całkiem wołowy. Duperele są wokół. Mars
jest twardy, uwaga na niego!
Piosenka realistyczna. Jestem branżami nienormalnymi od frontu.
Chomik został zdeponowany w prodiżu i się grzeje.
Dupa jest dildo!
Jestem delfinem, mariażem, kobietą, demonem. Benefit konfidencji jest
feministyczny. Konfidencja mnie bierze i Niemców. Tablica jest holenderskim glutem.
Wołowina! Wołowina! Straszliwe rogi!
Aborcja jest imponująca. Eksploduje.
To jest węgierski afront. Funduję moje serce z żalu się.
Moje głosy. Jestem prętem. Mój akompaniament jest koniem, natomiast metki są
podróżą. To jest passe jak pieski preriowe. Mieszkam w namiocie, randez-vous please.
Mam gracę. Ech, hieno, przepraszam za pracę.
Proponuję parlament do importu. Frapujące są te grosze. Sombrera tańczą w piegach.
Mój foksterier ma demencję i administruje potrzebami konia na audiencji u sir Johna.
Plenią się fortepiany. Inklinacje są dewiacyjne, zwłaszcza u Filipa, który nas
obserwuje zza trzech drzew.
Deja vu pręta aportuje wielkie paniery.
Piękni bandyci nie na kranie. Doktor jest Gajuszem, który mnie nie opuszcza
ponizej pasa.
Przynieśli szambulans i preparaty do dekoracji.
To są alfonsi plus jeden w kuwecie.
Komedia komentuje sosy.
Trupy koni są gejami na wizji. To jest incydent w powietrzu. Ryzyko wielkiego
komputera jest gettem syfilików w garze.
Specjalne puree są dla kobiet, a nietuczące dla świętych.
dla wytrwalszych: omal całość do posłuchania
aspazja.pikczers.wrzuta.pl/audio/RT6qDSmozI/ cz.1
aspazja.pikczers.wrzuta.pl/audio/42IZoCtyCY/ cz.2
aspazja.pikczers.wrzuta.pl/audio/2BqcJoXbuU/ cz.3
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: Egzotyczne zwierzęta na Allegro
Ostrzeżenie przed nieuczciwymi sprzedawcami
Kiedyś udało mi się zakupić Pieski Preriowe u "SEBA 105"
okrzykniętego tu jako sprzedawcę gryzoni. Zostałem przez tego
człowieka oszukany gdyż zaproponował mi że jak przywiozą mi
wcześniej zamówione zwierzęta to zapłacę przy odbiorze. Nie wystawił
ich na ALLEGRO tylko zmusił mnie bym dokonał zapłaty jak już je będę
odbierał i widział za co płacę. Zamówiłem parkę - Samiczkę i
samczyka za sumę 1600 złotych. Przywiózł jednak same samczyki licząc
że mu się jakoś uda wykiwać kupującego. Odebrałem więc samczyka i
miał mi dosłać samiczkę. Oczywiście że dosłał tylko że w takim
stanie że powinno się go postawić w stan oskarżenia za znęcanie się
nad zwierzętami. Jest to po prostu człowiek bez skrupułów wysyłający
w upalne lato zwierzęta bez niczego do zjedzenia ani też chociażby
kawałeczka jabłka- by się zwierzątko mogło podczas dalekiej drogi ze
Śląska aż na Mazowsze pożywić. W bardzo ciasnym kartoniku prawie
bez żadnej wentylacji. Zwierzę dotarło do mnie w stanie agonalnym i
od razu trafiło do naszej Weterynarii . Niestety- nie udało się
uratować gryzonia gdyż był tak schorowany i odwodniony że nie było
żadnych szans by go utrzymać przy życiu. Mam na to potwierdzenie na
piśmie wydane przez prowadzącego weterynarza. Na dodatek okazało się
że w ramach Pieska Preriowego sprzedał mi Susły Richardsona które są
warte maksymalnie 350 złotych za sztukę. Czyż to nie czysty zysk dla
oszusta- sprzedawcy? Jak mu napisałem i opisałem jakim stanie go
dostałem i kiedy zwierzątko mi padło to dostałem odpowiedź bym mu
odesłał. Przez cały czas trzymałem go w zamrażalniku. Wysyłałem
ekspresem w specjalnym pojemniku styropianowym. Po pewnym czasie
otrzymałem odpowiedź że zwierzątko się po drodze rozmroziło i on nie
może stwierdzić co było przyczyną padnięcia gryzonia. Po prostu umył
ręce. Ja zaś miałem w plecy tylko 800 złotych nie licząc kosztu jego
odesłania. Wiem że często robi takie numery gdyż odkupiłem też z
Allegro LOTOPAŁANKĄ i mój sprzedawca przyznał się że kupił ją także
od „SEBA 105”. Zwierzątko także wymagało natychmiastowej interwencji
Weterynaryjnej. Udało się jednak go uratować- gdyż mojemu sprzedawcy
samiczka padła. Prawdopodobnie w taki sam jak i mnie sposób mu
dostarczona.
Ja – kiedy okazało się że będę musiał siąść na wózek inwalidzki,
także po konsultacji z lekarzami postanowiłem zająć się ratowaniem
szczególnie wiewiórek i wiewiórkowatych sprzedawanych młodym i
niedoświadczonym uczestnikom Allegro przez takich właśnie
nieuczciwych sprzedawców jak „SEBA 105” Często się zdarza że ludzie
opisują mi sposób w jaki ten człowiek pozbywa się zwierząt
szczególnie tych z zagrożeniem życia. Nikt takiemu młodemu
kupującemu nie wyjaśni czym karmić na przykład LOTOPAŁANKI. W Polsce
przyjęło się że jak zwierzak nazywa się Wiewiórka to musi gryźć
orzechy by ścierać ząbki i koniec instrukcji żywienia. Czasem młodzi
piszą że ich Wiewiórka lubi biszkopty. Kochani- jak zwierzak nie ma
tego co mu do życia jest niezbędne to wtrząchnie także i Biszkopta.
Ja może miałem swoje początki w lepszym świetle gdyż od samego
początku miałem i mam do dzisiaj- bardzo bliskie, wręcz teraz już
przyjacielskie stosunki z naszymi Weterynarzami. Pomagają mi bardzo
szczerze, gdy dostanę znów z Allegro następnego schorowanego
zwierzaka. Dlatego proszę tu- przez Gazetę..
Młodzi Alegrowicze- opanujcie się. Zanim kupicie następne egzotyczne
stworzenie, gdyż sprzedawcy są podobno od tego by sprzedawać i nie
interesuje ich co się ze zwierzątkiem dalej dzieje. Ważne że dostali
pieniądze za zwierzęta. Reszta ich nie obchodzi. Mnie udało się
uratować dziewiętnaście stworzeń przed całkowitą zagładą. Jakby ktoś
chciał się ze mną podzielić swoimi spostrzeżeniami ewentualnie
uzyskać pomoc to proszę śmiało pisać na adres
zbigniew_tomaszewski@epf.pl Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: Inicjatywa EMPATIA
Inicjatywa EMPATIA
Witamy,
Nowo powstale stowarzyszenie Inicjatywa "Empatia" rozpoczyna dzialania
zmierzajace do wymuszenia na sklepie Anna Zoo i wszystkich podobnych
sklepach zaprzestania handlu zwierzetami egzotycznymi, a takze
towarzyszacymi, takimi jak psy i koty. Bedziemy starac sie ponownie
naglosnic sprawe poprzez media, akcje protestacyjne, doprowadzenie do
kolejnych kontroli inspektorow, zbieranie podpisow pod petycja, a takze,
jesli zajdzie taka koniecznosc, skierowanie sprawy do prokuratury.
Szukamy osob chetnych do pomocy i wspolorganizowania naszych dzialan.
Ponizej tekst listu, ktory wysylamy do mediow.
__
Drodzy Państwo.
Stosunek do innych zwierząt jest dla człowieka rodzajem sprawdzianu
moralnego. Niestety, są wśród nas tacy ludzie, którzy stali się
zawodowcami w oblewaniu tego egzaminu. Niektórzy z nich są rzeźnikami,
inni hodowcami "zwierząt futerkowych", a jeszcze inni handlują żywymi
zwierzętami jako towarem - rzeczą, którą widzi się wyłącznie przez
pryzmat własnego zysku. Długa i znamienna lista wydarzeń, związanych ze
sklepem zoologicznym Anna Zoo w Galerii Mokotów, świadczy o tym, że
jedną z takich osób jest właścicielka tego sklepu. Prawie trzyletnia
historia działalności Anna Zoo pełna jest bulwersujących wydarzeń, o
których wielokrotnie wspominały media: sprzedaż psów (w tym szczeniąt),
kotów i zwierząt egzotycznych w warunkach narażających je na stres i
cierpienie, skargi klientów, kupujących tam chore zwierzęta, sprawy
skierowane do prokuratury, protesty inspektorów TOZ, petycja do
Prezydenta Warszawy, pikiety pod sklepem, protesty organizacji obrony
zwierząt, studentów i lekarzy weterynarii...
W artykule z dnia 26 czerwca 2003 r. Gazeta Stołeczna przytacza
kuriozalną, zważywszy na kontekst, wypowiedź właścicielki sklepu - żąda
ona mianowicie uregulowania przepisów dotyczących handlu zwierzętami!
Według niej, to ich brak zmusza sklep do "wypracowywania własnych
standardów dotyczących handlu zwierzętami". Bliższe prawdzie byłoby
chyba stwierdzenie, że luki w istniejących przepisach demoralizują
obywateli podatnych na uleganie okazjom do czynienia zła bezkarnie.
Przedstawiciele naszego stowarzyszenia byli kilka dni temu w sklepie
Anna Zoo. Jest to miejsce, które nie nadaje się do kilkunastogodzinnego
eksponowania zwierząt, dzień w dzień, pośród przelewających się tłumów
ludzi, w nienaturalnym świetle, hałasie i ciasnocie. Jednym ze zwierząt,
które teraz stanowią "atrakcję", jest piesek preriowy - nieświszczuk.
Zwierze to w naturze żyje w koloniach, zamieszkując tereny stepowe
(prerie), kopiąc rozległe nory. Kolonia zajmować może nawet kilka
kilometrów kwadratowych terenu, liczyć kilka tysięcy osobników, a
niektóre nory mogą znajdować się nawet metr pod ziemią! Proszę sobie
wyobrazić jak nienaturalne jest dla tego zwierzęcia przebywanie w
niewielkim akwarium, w samotności i bez możliwości skutecznego ukrycia
się. Proszę sobie także spróbować wyobrazić klienta, który stara się
zapewnić u siebie w domu godne warunki życia dla swojej nowej zabawki.
Handel takimi zwierzętami jest bezdusznym kreowaniem mody na posiadanie
zwierząt egzotycznych, z pełną wiedzą o tym, że prawo zwierzęcia do
życia w zgodzie ze swoją naturą będzie łamane!
W Polsce od 1997 roku obowiązuje Ustawa o ochronie zwierząt, która
dereifikuje zwierzęta, mówiąc:
"Zwierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest
rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę."
Odrobina dobrej woli mogłaby sprawić, aby powyższe zdania, wyrażające
obowiązujące w Polsce prawo, wystarczyły jako zachęta do humanitarnego
traktowania zwierząt. Być humanitarnym wobec zwierząt znaczy uwzględniać
jego potrzeby, i to niezależnie od wielkości fortuny, którą się na
handlu nimi zbija.
Stowarzyszenie Inicjatywa "EMPATIA" zastrzega sobie prawo do dalszych
protestów w sprawie sklepu Anna Zoo, nie ukrywamy, że liczymy na Państwa
przychylność.
Inicjatywa "EMPATIA"
empatia@vege.pl
502.358.462
507.286.643
Katarzyna Sornat
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: Sztuczki w Slackware
Hoppke <grzeg@quatrin.pl wypisuje:
Ja bym chciał jakąś książkę fantasy (sci-fi mnie męczą). Może być
w stylu "kamień i żelazo", choć chętnie widział bym to umieszczone
w jakimś alternatywnym do naszego świecie, mniej więcej w odpowiedniku
naszego XX wieku. Ale proszę o realistyczne kreacje bohaterów - nie
znoszę postaci których charaktery wykazują jakieś niekonsekwencje
w kreacji. Proszę też o trójkę głównych bohaterów - ekscentrycznego,
starszego mentora, jego młodą adeptkę (i być może nałożnicę), i drugiego
młodego ucznia - brutalnego, sadystycznego i zarazem szalenie
inteligentnego chłopaka, osieroconego w dzieciństwie i wychowanego przez
pieski preriowe (lub rodzinę rosomaków, to jest nawet bardziej
realistyczne). A, proszę też o głęboki i realistyczny wątek antagonizmu
(a może nawet nienawiści) pomiędzy tą młodą dziewczyną a chłopcem.
Gdzieś w odległej krainie za ścianą lodową i żelazną kurtyną nie spał ktoś
by mugł spać ktoś...
Tocząc pianę z ust ESM nie miał już siły unieść kolejnej kamiennej stągwi
z szampanem. MA otarła mu wąsy i pogładziła kruczoczarną czuprynę.
'Dobrze, że zasnął ten stary cap, znowu naznosił mi jakieś sterty papieru
i ja mam niby mieć czas to czytać!!!.'
MU krzyczał z dołu 'Excentryczny Stary Miszczu, co ja mam tu instalować?!'
'RH pajacu!' MA rzuciła w czerń klatki schodowej.
Oślepiający piorun w kształcie trójzębu przeszył niebo. I kolejny. I jeszcze
jeden. MA zapatrzyła sie w okno, 'coś jakby rogi demona, albo nadęta ryba'.
Nie miała czasu czytać dziełka 'Błyskawice Są Doskonałe', cały tydzień
siedzi i wyciera kurze w Komnacie Serwerów. 'Ale ja słyszałem, żę S jest
najbezpieczniejszy i jest już wersja 9.0*10^32 alfa-beta-omega-stejbul'
wyrwał ją z zamyślenia piskliwy głos MU. Ninawidziła tego jego chrumkania i
smrodu rosomaczego łoju. Do tego zawsze stawał tak blisko jakby chciał aby
za każdym razem chwaliła go za to, że nie jest już pryszczatym nastolatkiem,
i że zyskał poparcie kasty Enterprajs.
MU pod pachą miał grube tomisko. Na grzbiecie fosrorysowały dane
identfikacyjne księgi: RMS-GSM is not ERA. 'Ja bym S zainstalował i tak
różnicy nie ma' ćwierkał. ESM przetoczył sie na wznak wystawiając swoją
owłosioną kltkę piersiową spod przyciasnej wytłuszczonej kraciastej koszuli.
Oboje młodych wytężyło słuch, ESM próbował wyartykułować jakieś dźwięki,
zgłuszjąc bełkot głośnymi pierdnięciami. Oboje młodych wyłuskało coś co
przypominało trzy sylaby: eLeFeS. eLeFeS? 'RH jest dobry bo jest dobry' MA
powiedziała głośno, wyraźnie, tonem nieznoszącym sprzeciwu. Dodała: 'i ma
WM-Cukierek-alfa-alfa-3.0, a nie 2.2'. MU obruszył się: 'Przecież
WM-Landrynka-beta-beta-2.0 jest lepszy'. MA krzyknęła 'Pedale po kiego ch.
Ci w młynku do kawy WM-Landrynka-beta-beta-2.0?' MU nie znosił gdy się tak
do niego zwracała. 'Szkoda, że tyle o babsztylach napisali w Kodekiecie',
najchętniej wlnąłby ją w gębę.
Młodzi zapatrzyli się w okno, zastanawiali się co może wyniknąć z tego,
że znowu jakaś grupka warchołów obrzucała szybujące bociany kartoflami i
kawalkami drewna. Zawsze się znajdą tacy, którzy muszą wszystko zepsuć. Na
szczęście Husaria Obywatelska rozgoniła to towarzystwo. Oboje młodzi
zastanawiali się dlaczego organ państwowy wyposarzony jest w pałki drogie i
nieporęczne, które dodatkowo często zawieszją się w powietrzu. Wymienili
spojrzenia pełne wzajemnego zrozumienia i bólu.
Do rzeczywistości przywołało ich kolejne pierdnięcie ESM. Świtało już. MU
miał zadanie do wykonania, podszedł do zbioru Faktycznie Trudnych
Przedsięwzięć i sięgnął po duże S. 'Debilu, jakem z księżyca Marsa, co potem
zrobisz z tym S' - 'będziesz ręcznie kawę do młynka wsypywał? Nie lepiej
jakieś dobrze zrobione paczki tam wrzucać? Pachnąca Lepiej Dąbrowa miała nam
dostarczać dostosowane do potrzeb opakowania.' MA kipiała ze złości.
'Mejntnens z RH będzie łatwiejszy bo teraz o nim piszą we wszystkich
księgalach'. MA zdawał się nie zwracać na nią uwagi, mruknął 'ja tam S już
montowałem w swoim telewizorze i nie było problemów, nic mi nie brakowało'.
Zagrzmiało. Gdy już burza ustała w wieży panowała cisza dzwoniąca w uszach.
Excentryczny Stary Miszcz radosnym piernięciem powitał pierwsze promienie
słońca. Strasznie bolała go głowa. 'Kaaaaawy' ryknął. Głos echem odbijał sie o
zimne kamienne mury wierzy. Kaaaaaaaaaawy. Cisza. Spojrzał na podłogę w
kałuży krwi leżał MU. 'Hm, szkoda go' pomyślał ESM. Sięgnał po telefon i
wystukał numer korporacji SuperUżytkownicySąEleganccy. 'Nasz zespół
rozpocznie instalację u Pana za 20 minut' kobiecy głos zakończył rozmowę.
Podchdząc do schodów potknął się o zwłoki MA, która zadusiła się w chmurze
kurzu trzepiąc dywan z Komnaty Serwerów. ESM nie mógł złapać równowagi,
przewrócił się i uderzył w pierwszy schodek.
Kolejne pierdnięcia znaczyły drogę martwego już ESM w dół wieży do samego
Jądra Ciemności...
Kurtyna.
Wystąpili:
Excentryczny Stary Miszcz as himself,
Młoda Adeptka as herself,
Młody Uczeń as himself.
Temat: Wątek w blogiej świadomości pisany
PRACA
o poprzedniej pracy jest tu.
A teraz... coś, czyli obecna.
moje miejsce pracy
się zmieniło, co wtak jem nic zonom wiada, wnie biada, od postekwiwalentynek, a
postu jeszcze wtedy nie było, bo wszakże w ostatki jużem służbowy darmofon
użytkowała.
jako że ustrzec chcę się z jednej strony kryptodźwigni handlu, a z drugiej mam
na uwadze, że Trantor vel Yavorius i tak dał do zrozumienia co gramotniejszym,
nazwy operatora powtarzać nie będę - niemniej zostałam zadziwiająco łatwo
zatrudniona na stanowisku (młodszej) konsultantki u tego operatora.
[Lubię czuć się młodszą. W swojej grupie jestem trzecia w kolejności po
starszeństwie. Kierownik grupy jest bodaj czwarty.]
Mój dzień pracy zaczyna się różnie, najwcześniej o 7.00, najpóźniej 0 17.00 i
trwa mać 8h w porywach do 10 gdy kolejka panie na ogólnej a i płatności mają
kocioł, ale tak naprawdę zaczyna się od drogi do pracy. O tyle nie mogę jej
pominąć (racja: w sumie mogę, jak to Mztka, wszak ja wszystko mogę, niemniej
ogromnie nie chcę z powodu), że tę trasę mam we krwi. Mało jest dróg tak
doskonale mi znanych jak marszruta linii XX, którą to linią:
- w latach 1988-89 dojeżdżałam na lessonsy do Domu Kultury
- w latach 1992-1996 dojeżdżałam na lekcje, lessonsy, ypoki i kółka do liceum
ogólnokształcącego imienia poety
- w latach 2001-2003 odjeżdżałam z ówczesnego mieszkania dzielonego z ówczesnym
mężczyzną życia do rodziców, nad którymi aktualnie
-zaś od 2003 dojeżdżałam do ówczesnego mężczyzny
- zaś następnie do miejsca pracy charytatywnej i amatorskiej, przy czym
słowa „amatorska” używam w znaczeniach wszelakich
Łacno obliczyć, że wzdłuż tych ulic poruszam się od lat 16, od 12 natomiast
codziennie.
Jest mi domowniejsza niż szlafrok, którego nigdy nie używam i znajoma jak
Japończykom metro, co to podobno potrafią wycknąć się z drzemki na przystanku
odpowiednim, by wysiąść i zapodać się w kombinat; ja w każdym razie potrafię
więcej, bo mam tryb alertowy na widok niebieskich koszul z identyfikatorem.
Więc jeśli dzień pracy zaczyna się od 7.00, to:
Na przystanku dość często kiwa się z senności wzmiankowany już kierownik grupy,
który mieszka tuż obok. Gdyby nie był żonaty, zwróciłabym mu uwagę, że
przydałby mu się fryzjer od co najmniej dwóch tygodni. W autobusie dość często
kiwa się z senności niewspomniany jeszcze kolega z grupy, który z kolei jest
ostatni po starszeństwie i pewnie dlatego świetnie się z nim rozumiem.
Czy ja już wspomniałam, że wszyscy wówczas jesteśmy senni i po temu małomówni?
Po dokładnie 22 minutach wytaczamy się z autobusu, defaultowo komentując
kierownika grupy, który gestem tak odruchowym jak poprawienie okularów wyciąga
papierosa oraz uzgadniając, gdzie dziś nam przyjdzie siąść, gdyż jest to jeden
z elementów mobilnych w mojej pracy. Samo wejście do budynku jest już dość
egzotyczne, gdyż trzeba skłonić specjalną bramkę do zduszonego piśnięcia za
pomocą straszenia ją swoim zdjęciem. Potem wybór konesera: winda z widokiem na
zieleń okoliczną tudzież schody (oczywista, że schody!), rzut oka na grafik na
II piętrze z informacją, gdzie; azymut na szafkę, a w niej słuchawkę, następnie
z góry upatrzona pozycja.
Pozycja czyli miejsce pracy. Składa się z:
-monitora o przeważnie zbyt niskiej rozdzielczości (Yavor swój ustawia na
wyższą, mnie się nie chce za lażdym razem grzebać w panelu sterowania) w
kolorze czarnym
-jednostki centralnej pod nim w kolorze czarnym
-klawiatury standardowej typu qwerty w kolorze czarnym
-myszy standardowej szeregowej ze scrollem, na podczerwień i z czerwonym
podświetleniem, ale poza tym w kolorze czarnym
- kombajnu telefonicznego z mnóstwem guziczków i diódką, która jak kto dzwoni,
to się świeci na czerwono (więc świeci się stale), ale poza tym w kolorze
czarnym
- konektora zwiniętego w spiralę w kolorze czarnym
- mojej własnej słuchawki z mikrofonikiem; mikrofonik jest szary, ale reszta
jest… w kolorze czarnym
-szybek przezroczystych pleksiglasowych, a na nich dość często kartki formatu
A4 z tajemniczymi cyframi (patrz wątek 520)
- i rzeczy składających się na moje personal settings, czyli woreczka na
słuchawkę, aktualnie ukochaną torebkę, identyfikator i telefon służbowy w
kolorze srebrnym
Dodam jeszcze, że najpierw wykonuję magiczne czynności na kombajnie, by system
wiedział, że wstąpiłam, a dopiero później zanurzam się w odmęty outlooka jak
również aplikacji, za pomocą których doradzam, informuję i zmieniam, i mam na
to 10 minut . Spowiadam się również z każdej przerwy w pracy temu systemu.
Moja praca polega na tym, że wymieniam swoje nazwisko i formułkę „w czym mogę
pomóc” ok. 80-100 razy dziennie i wbrew moim początkowym mniemaniom tłumaczę
ludziom o wiele więcej niż jak się wysyła smsy. Zaś odebranie telefonu nie
polega na podniesieniu słuchawki, tylko wciśnięciu guziczka i wystraszeniu
klienta, że wiemy, spod jakiego numeru dzwoni. Lubię w niej to, że jest bardzo
surregenna i zdarza się mnóstwo zabawnych sytuacji (vide wątek SurERAl lub
mailowanie z konsultantem siedzącym dwa boksy dalej). No i mam często okazję
trenować swoją asertywność ;).
Poza tym, najcudowniej surrealnie jest, gdy wyabstrahuje się dźwięki i tylko na
nas popatrzy: kilka -co najmniej-dziesiąt osób naraz rozmawiających, siedzących
w identycznych boksach, w dość zróżnicowanych pozycjach: na klęczkach,
wpółleżąc pod przykryciem z klawikordu lub kucając pod parapetami albo też
najnudniej przepisowo na obrotowym krześle. W tym mimo wszystko dość
ujednoliconym tłumie od czasu do czasu pojawia się jednak element zaskoczenia:
to ktoś wstaje od kompa, co jakoś natychmiast kojarzy się z sytuacją emergency
tudziez nagłej pomocy, tymczasem nie; ot, wstał konslutnat młode kości
rozprostować, wzrok uwiesił w przestrzeń i nadal ciepłointymnym tonem głosi
chwałę usług operatora.
Przypomina to nieco pieski preriowe stające słupka.
Właściwie nawet bardzo.
Myślę, że nie ma co ściemniać jasnej sytuacji: nie bez znaczenia dla mojej
sympatii do pracy jest fakt, że pracuję z Yavorem ;)
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Strona 2 z 2 • Zostało wyszukane 136 wypowiedzi • 1, 2