pierwszy rejs

Widzisz odpowiedzi znalezione dla zapytania: pierwszy rejs





Temat: Rejsy-jak i gdzie kupowac

my w tym roku poplynelismy z royal caribbean na 7 dniowe zachodnie karaiby. było
super. polecam tę linię w 100%. po drodze widzieliśmy też statki carnivala, ale
ten nasz wydawał się nowszy i większy ;)

rezerwowałam przez stronę cruises.com - przez telefon. bez żadnych problemów,
profesjonalnie zajęli się też nami, gdy z powodu błędu w adresie bilety przyszły
nieco później.

co zauważyłam, to po wejściu na stronę royal caribbean automatycznie ceny
wyskakiwały mi w euro, dopiero jak zmieniłam państwo na USA pojawiły się ceny w
dolarach. to dość istotny szczegół, bo jeżeli dobrze pamiętam cena najpierw
wynosiła dajmy na to 500 euro, a po zmianie - 500 dolarów. Czyli biorąc pod
uwagę kurs walut: nieco taniej :) nie wiem czy nadal tak jest, kupowałam rejs
jakieś pół roku temu. aha - pamiętaj, że do podstawowej ceny doliczą pewnie
jakieś opłaty paliwowe, co w zależności od długości rejsu może być znaczącym
dodatkiem.

i jeszcze jedno: my wszystkie wycieczki kupiliśmy dopiero na statku. cena nie
różniła się absolutnie niczym od tej podawanej w necie przed rejsem. czyli
niekoniecznie musi być drożej.
i również polecam wzięcie kabiny z balkonem: to był nasz pierwszy rejs, element
dłuższych wakacji w stanach, i nie byliśmy pewni czy zmieścimy się w budżecie,
dlatego wzięliśmy najtańszą, wewnętrzną kabinę. Pokój był ładny, ale już
pierwszego wieczora pozazdrościliśmy tym, którzy mieli balkony - jednak
zasypianie przy szumie fal jest dużo przyjemniejsze niż w egipskich ciemnościach
:) warto dołożyć do balkonu. Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: kto bedzie latal latem na linii Polska-Chorwacja?
"Tanie linie lotnicze Norwegian już w poniedziałek (14.01) ogłoszą uruchomienie
połączenia z Warszawy nad chorwackie wybrzeże.
Samoloty skandynawskiej linii będą latały do Splitu raz w tygodniu w soboty.
Pierwszy rejs zaplanowano na 28 czerwca" Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: a co na froncie Podrózy TV/Pes i Dominikany?
A co miałem wyjaśnić?
1. PTV S.A. zakontraktował rejsy na Dominikanę w FAP - TAK
2. Pierwszy rejs będzie 3.11 - TAK
3. Organizatorem tych wyjazdów w/g FAP jest PTV S.A. - TAK
4. Właścicielem PTV S.A. jest CCP Sp. z o.o. - TAK
Co jeszcze? Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: kto był na Sri Lance z Ecco Holiday?
nikt jeszcze z tamtad nie wrocil bo pierwszy rejs dopiero polecial 16 stycznia
na 2 tygodnie:-), przekladany od listopada:-) Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Exim i Fischer znowu a akcji!
bo Fischer odpowiada za mgłę i za indolencję pracowników biur podróży.... A tak
a propos słonia: pierwszy rejs LOT do Brazylii dla Itaki opóźnił się bagatela o
prawie 9 godzin... bo silnik się zepsuł i co? I g...no nikt nie krzyczy.

VV Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Tratwa

Tratwa
            http://www.heniu.com/tratwa.chm

czyli pierwszy w historii listy wodewil wirtualny!!!

Wiem, ze łamię zasady ale chciałbym wprowadzić nową wartość w literaturze:
podczas czytania erotyków czytelniczka może zajść w ciążę, albo czytelnik
podglądający lot "Sroczki" zostaje upaćkany jak samochód po majowej jeździe
przez wyłuskany reflektorami las. Od teraz wszystko możliwe!
Śledząc rycerskie poematy Luca dostajemy wpierdol od Litwinów pod
Grunwaldem a rozkoszując się winnymi sonetami Eli i Jarka, zalewamy się w trupa dosłownego.

Dlaczego tratwa? Bo dryfujemy na niej, jak rozbitkowie z różnych powodów.
Jedni już odnaleźli przyjazny ląd, inni właśnie wdrapują się na nią bębniąc palcami o klawisze
klawiatury. Tak naprawdę załogę p.h.p dzieli Każde słowo, jakby od każDego miało zależeć przetrwanie każdegO z
rozbitków.
I wszystko jest przypadkowe, tratwa dryfuje po oceanach prawdopodobieństwa, gdzie wszystko zdarzyć się może, unosi się
na falach
naszych podświadomości pozostając w gestii  tylko Morfeusza, syna Hypnosa
i mojej siostry Maryli z Marysina Wawerskiego.

Bo co? Bo 23 maja 1965 roku w Malawi prom przewożący kobiety i dzieci przez rzekę Shire przewrócił się niespodziewanie i
ludzie wracający z państwowego wiecu powpadali do wody.
Uratowało się ledwie pięćdziesiąt osób, prawia dwieście długo pożerały krokodyle.
Krokodyle, by podzielić duże kawałki mięsa, okręcają się szybko dookoła własnej osi,
aż ciało ofiary zostanie rozerwane na strzępy.
Byłem tam! Widziałem jak olbrzymie gady  w czerwonej od krwi wodzie tańczą śmiertelne piruety z krzyczącymi dziećmi i
ich matkami.
Nic nie można było zrobić, tak jak, czytając o tym teraz, nie możecie już nic na to poradzić.
A potem przyszedł rok 1898 i Morgan Robertson napisał katastroficzną powieść o olbrzymim, nowoczesnym i rzekomo
niezatapialnym statku "TITAN", który zatonął na Atlantyku podczas swojego pierwszego rejsu zderzywszy się z lodową górą.
Ostrzegałem Morgana! Na próżno. I co się dzieje? Oto za niecałe
14 lat wyrusza w swój dziewiczy rejs "Titanic". Jak skończyła się ta podróż - wiemy wszyscy.
Uczestniczyliśmy przecież w katastrofie oglądając film lub czytając liczne artykuły.

Dlatego, apeluję dziś do uczestników tratwy p.h.p :
Powściągnijmy fantazje! Nie popuszczajmy więcej cugli chorych wyobraźni!
Dość!!!

Ktoś podsłuchuje i wykorzystuje potem nasze pomysły dla własnej, sobie tylko znanej przyjemności.
Piszmy od teraz tylko to, co zostało już napisane: w kółko, w kółko to samo!
Aż Ktosiu znudzi się i pozostawi nas w spokoju, pójdzie w pizdu albo jeszcze dalej.

Tak, popierdoliło mnie.
Ale mamy dziś dzień, w którym właśnie po raz pierwszy wszczepiają
ośmiu ochotnikom komputerowe chipy. Jak będzie dalej - czytałem w wielu książkach SF.
Sami napisaliśmy sobie Przyszłość, zapominając powstawiać dokładne daty.

                                           Autor:
                                                    10 maja 2002

Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: od kogo uczyc sie "wspolczesnej" wojny maja w WSO ? USA czy Rosji ?
Użytkownik "Don Peppone" <don_pepp@poczta.onet.plnapisał:


Sporo już wyszło, pisałem.


    A czy ja temu zaprzeczyłem, że sporo już wyszło? :oP


Przecież to jest przykład planu, którego realizacja dobiega końca...


    Czyli - wypisz wymaluj to co napisałem w pierwszym liście, do którego
się przyczepiłeś. Zobaczę to uwierzę. Proste?


To już zrobili.


    Don, a po co Ty mi to piszesz?


Czekaj, Izrael zwodował dwa nuklearne okręty podwodne?


    "Jak Ty pięknie umiesz wyrywać z kontekstu.... podałem 11 przykładów
planów". A może generalnie nakładów na armię znacznie większych niż ma
Rosja - państw z poza RB ONZ?


Indie, czekaj, czekaj, co ostatnio robiły we flocie?


    Na pewno więcej niż Rosja. Pomimo, że na rzecz ich MW Rosjanie
pracowali.


Pakistan? [...]  i kontraktem na 10x mniej czołgów niż Rosjanie
chcą zmodernizować?


    Mam wrażenie, że sam się gubisz w swojej argumentacji. Pakistan te
czołgi MA, Rosjanie MAJĄ, ale plany. I tutaj nagle nie czepiasz się
atomowych OP? A można zapytać dlaczego?


Japonia - tu przyznaję rację, oni mają drugie na świecie
po USA wydatki zbrojeniowe.


    "Czekaj, Izrael zwodował dwa nuklearne okręty podwodne?". Czyli nagle
nie rozmawiamy o samych AOP? Aha, Don, gratuluję konsekwencji w
przedstawianej argumentacji.

    A teraz powiedz mi, bo za cholerę nie rozumiem - o co Ci chodzi? O to,
że Rosjanie coś modernizują? Nie zaprzeczam. O to, że nie każdy plan się
realizuje? O coś innego?


Jak Ty pięknie umiesz wyrywać z kontekstu....


    Nie gorzej niż Ty. Patrz powyżej. Zdecyduj się o co Ci chodzi.


podałem 11 przykładów planów, co w sumie daje większy
sukces niż jeden, prawda?


    Prawda.
    To teraz wytłumaczę JAŚNIEJ.

    Ja uznałem 25 zmodernizowanych Mi-8 za wartość cokolwiek małą,
świadczącą o braku pieniędzy na większe zmiany. Ty podałeś mi przykład 30
zestawów modernizacyjnych jako sukces rosyjskiej zbrojeniówki. Ja nabijam
się z tego jak mogę, bo nie rozumiem, jak jedno może być sukcesem, a drugie
porażką - biorąc pod uwagę doprawdy symboliczne ilości (albo to sukcesy,
albo porażki), Ty mi zarzucasz wyrywanie z kontekstu. No, Don, czego Ty się
tak naprawdę czepiasz? Tego, że podałem w wątpliwość realizację planów
Rosjan? Czy czegoś zupełnie innego? Bo nadal nie rozumiem.

    Nawiasem mówiąc KIEDY miał być planowo wprowadzony do służby
Sierwodińsk? W 1995 bodaj, w 1996 na czas nieokreślony zawieszono
produkcję. W 2001 chyba wypłynął na pierwszy rejs. W 2003 jeśli dobrze Cię
rozumiem wprowadzono go do służby. To ile lat później wobec planów - osiem?
I to generalnie jest szach i mat z mojej strony dotyczący planów i ich
realizacji. Pomijam już 2 dalsze "planowane" OP typu 885, których budowy
rozpoczęto.


Jakoś mnie nie przekonałeś. Jak porównujemy państwa?
PKB Rosji jest ca 3x większe od polskiego.


    A co ma PKB w tym przypadku do dokończenia projektów rozpoczętych w
innej epoce, przy zupełnie innych realiach? Porównujemy państwa bynajmniej
nie ze względu na jeden, jedyny czynnik. Od ilu lat ten kadłub OP tkwił w
stoczni? Bo tak się dziwnie składa, że przez ten szmat czasu, gdyby Polska
dysponowała zapleczem do ich produkcji też by sobie go mogła wystawić w
hmm... 10 lat (zakładając, że ten OP jest w pełni sprawny)?


Wizje? Z całym szacunkiem, ale portfel podpisanych kontraktów
to nie wizja, to papier.


    Opóźnienia w budowie fregaty dla Indii to pieniądze. Ale na
odszkodowania. Poza tym - nadal nie wiem, jak rozłożyłeś ten pakiet
zamówień. I skąd jesteś tak pewny tych 12 mld USD?

    Ty tak generalnie pokazujesz mi argumenty, że Rosjanie coś tam planują
zmieniać, gdyż poprawia się ich sytuacja gospodarcza? Bo jeśli o to
chodziło w wymienianiu wszelkich projektów, to odpowiadam, że wiem o tym.
Ale nie na ten temat pisałem.

    REMOV

Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Kuzniecow


No poszło..
A mnie, kuźwa, nie chciało... "|


U mnie też nie, wlazłem w skrzynkie nadawczą, otworzyłem maila, kliknąłem
jeszcze raz "wyślij" i poszło. Wot, M$.


Taa... Chciałbyś... ;))


Dobra dziczyzna nie jest zła :)


Ależ skąd. Jeśłi twoim zdaniem z "krązownika rakietowego" krążownik
rakietowy tworzą pociski woda-powietrze dalekiego zasięgu... :)


Na Baku nie ma też chyba SUW-N-1. Zdjęli dwa z trzech komponentów dalekiego
zasięgu a trzeci obcięli o połowę.


No czytasz ty czy nie... :)


No właśnie czytam i nie jest to jasne. System dowodzenia to nie radary.


Czy "lotnictwo" jest nieodzownym elementem skłądowym lotniskowca :)? Jest.
Czy jakikolwiek system użytkowany obecnie liniowo jest zdolny zdjąć
samolot
z więcej niż tych 150-200 km? Nie.


SM-2ER - zasięg 80NM.


Czy bez lotniskowca są nad grupą samoloty
na środku Atlantyku? Nie. To do czego jest lotniskowiec :)? Do tego, by
nic
nie podleciało bliżej. Dopiero tym, co podleci zajmuje się osłona. Tak :)?


Aha. Podleci. Teraz kapuję. Wcześniej było bardziej ogólnie - zbliży. To
obejmuje też obiekty nawodne i podwodne.


Powtórz za mną :) - _DOŚ_WIAD_CZE_NIE_. Tak :)?


Tak, ale w budowie, nie tylko w eksploatacji.


Ta cecha to akurat wskazuje na funkcje ZOP. Ale nie wskazywała na to
reszta
:)...


Czyli znowu okręt do wszystkiego. Chociaż akurat podgrzewany pokład startowy
nie jest głupi.


A powiedziałeś coś, czego ja bym nie powiedział :)?


Oczywiście, że nie. Ale czytając dalej zauważyłeś zapewne, że starałem się
odtworzyć jak doszli do tej koncepcji - chodzi mi o zrozumienie toku
myślenia.


Tu jest zagwozdka. Do realizacji zadań pełnoskalowej wojny morskiej w
rozumieniu Pacyfiku i IIWŚ ich flota się nie nadawała. Bardziej
przypominała
flotę niemiecką. Ale wszytko wskazuje na to, że docelowo też nie mieli
zamiaru robić tego, co Amerykanie - zgrai kostzownych, wielkich
lotniskowców, które trzeba chronić we wszystkich aspektach.


Chcieli mieć 3-4 kuzniecowopodobne i 2-3 Ulianowski. To daje 5-7
lotniskowców na 11-15 amerykańskich. To zaczyna być zgodne z koncepcją fleet
in being - owszem. Może chodziło o odciągnięcie US lotniskowców od ochrony
linii zaopatrzeniowych do Europy?


W detalach skisili.


A to norma.


A skąd wiesz, czy taka kompania nie stacjonuje standardowo jako szturmowa
:?


A czym ją przerzucają?


O baku mowa była w tym punkcie.


Racja.


Porównaj sobie koszty, jakie sama ich obecność generowała :|


Zwłaszcza Zeppelina :) Akurat Grafa Spee załatwili chyba podczas pierwszego
rejsu, a na pewno Bismarcka (nie liczę rejsów próbnych tylko bojowe na
Atlantyk). To chyba kosztowało mniej niż budowa tych dwóch okrętów.


Tyle to oni już mieli...
Mało brakowało, by mieli 6, w tym 2 przyzwoite, i 4 pomocnicze...


Ja typu Kijów nie liczę. Dla mnie to nie lotniskowce. No może od biedy Baku
z "141". Ale Kijowem by Falklandów nie wygrali.

Pozdrowienia, Don Peppone

Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Kuzniecow

Użytkownik Don Peppone <pepp@poczta.onet.plw wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:9n549t$c9@sunsite.icm.edu.pl...


Dobra dziczyzna nie jest zła :)


A nie przeczę. Szyna z dzika ze śliwkami... :)


Na Baku nie ma też chyba SUW-N-1. Zdjęli dwa z trzech komponentów
dalekiego
zasięgu a trzeci obcięli o połowę.


CZyli, przypomnę, zdjęli system do ataków nuklearnych na okręty podwodne
:)... Po kiego im to by było w latach '80, to ja nie wiem :))


No właśnie czytam i nie jest to jasne. System dowodzenia to nie radary.


Ale radary ma też całkiem fajne. NAwet nie wiem, czy nie takie same. CZekaj,
poszukam.


SM-2ER - zasięg 80NM.


A to jest... :)? Ponad 200 km :)?


Aha. Podleci. Teraz kapuję. Wcześniej było bardziej ogólnie - zbliży. To
obejmuje też obiekty nawodne i podwodne.


No tak.


Tak, ale w budowie, nie tylko w eksploatacji.


Powiedz ze mną :)... _DO_ŚWIAD_CZE_NIE_ :)...


Czyli znowu okręt do wszystkiego. Chociaż akurat podgrzewany pokład
startowy
nie jest głupi.


Podobno nie mieli z tym najmniejszych problemów. Tylko ile to energii żre...


Oczywiście, że nie. Ale czytając dalej zauważyłeś zapewne, że starałem się
odtworzyć jak doszli do tej koncepcji - chodzi mi o zrozumienie toku
myślenia.


A co ty, mojego toku nie da się odtworzyć, bo on jest dopalany samogonem ;)


Chcieli mieć 3-4 kuzniecowopodobne i 2-3 Ulianowski. To daje 5-7
lotniskowców na 11-15 amerykańskich. To zaczyna być zgodne z koncepcją
fleet
in being - owszem. Może chodziło o odciągnięcie US lotniskowców od ochrony
linii zaopatrzeniowych do Europy?


Pamiętaj też o "kijowach". 4 sztuki [a nie wiem, czy niemiało być 6].
Pamiętaj o krązownikach takich jak Kirow [docelowo 8 sztuk], które mogły
tworzyć samodzielną, "korsarską" grupę bojową, bo rosyjskie krążowniki
lotnicze nie wymagały aż takiej ochrony [projektowane Slawy-12 sztuk
minimum, a może i 20], i wystarczyłoby im po Sławie.


A to norma.


Bo po kiego trzy razy przekręcać nakrętkę, jak po 1,5 też trzyma... ;<


A czym ją przerzucają?


A Ka-29 na primier :)...


Zwłaszcza Zeppelina :) Akurat Grafa Spee załatwili chyba podczas
pierwszego
rejsu, a na pewno Bismarcka (nie liczę rejsów próbnych tylko bojowe na
Atlantyk). To chyba kosztowało mniej niż budowa tych dwóch okrętów.


Ale przez Tirpitza robili w spodnie długo i kosztownie. Trzymali kupę sił do
jego "blokowania". Wystarczyło tylko odbrze użyć...


Ja typu Kijów nie liczę. Dla mnie to nie lotniskowce. No może od biedy
Baku
z "141". Ale Kijowem by Falklandów nie wygrali.


Wygraliby :).
Tu-95 :))
ALAMO

Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: pytanie do scepow ... chyba
*Zilch* w news:ecpml5$3j7$1@inews.gazeta.pl napisał(a) był(a):


| Masz jakieś "twarde dowody" że telepatia to ściema ?
Juz pare razy przerabialismy takie cos - zeby mowic o zjawisku jako
rzeczywistosci, trzeba udowodnic jego istnienie. Nikt nie udowodni ze
telepatii nie ma tak zeby wszystkich przekonac.


Czy w XV wieku istnialy "twarde dowody" na istnienie szerokiego
spektrum promieniowania elektromagnetycznego. ?
1. Wyladowania elektryczne w czasie burzy z piorunami.
2. Poczerwień generowana przez ogniska i pochodnie
3. Światlo biale pochodzenia slonecznego.
4. Ultrafiolet pobudzający skórę do produkcji melaniny.
5. Promieniowanie jonizujące w "naturalnym" reaktorze w Afryce.
A co zrobić z ludźmi fantazjującymi o "niewidzialnych promieniach" to
najlepiej wiedzieli "obrońcy prawdy objawionej" pod wodzą Torquemady
Jeżeli nie widzisz analogii do czasów dzisiejszych to trudno.  :-(


Ja nie wierze, uwazam ze "telepatia" to przejaw jakichs dysfunkcji mozgu -
slyszenie glosow itp, dobrze znane psychiatrom rzeczy. Na szczescie
"telepatie" sie leczy. Jesli chcesz, poszukaj w sieci wypowiedzi
schizofrenikow n/t ich choroby. Moim zdaniem rzucaja swiatlo na pochodzenie
fenomenu, choc sam nie doswiadczylem, wiec dla odmiany nie jestem w tej
sytuacji 'niewiernym Tomaszem' (i nie mam ochoty na empirie;) ).
Znalazlem cos takiego (po wrzuceniu 'telepatia' w wyszukiwarke forum):
http://www.psychiatria.info.pl/phpBB2/viewtopic.php?t=1350&highlight=...


Trafileś jak kulą w plot ponieważ do tej pory nie ustalono etiologii schizofrenii,
a porównywanie telepatii do choroby psychicznej degraduje cię jako poważnego
dyskutanta.

Co do poważnych badań nad telepatią to Amerykanie już pod koniec lat 50-tych
wykorzystali pierwszy rejs okrętu podwodnego pod lodami bieguna pólnocnego.
http://www.ussnautilus.org/history.html  Czy badania te zostaly uwieńczone
sukcesem, a potem ich wyniki utajnione, czy też byl to hoax obliczony na
odslonięcie się Rosjan ze swoimi wynikami, być może nie dowiemy się nigdy.
http://www.mindcontrolforums.com/hambone/nauti.html  Natomiast sam fakt
uruchomienia takiej operacji przez amerykańską marynarkę pozwala wyciągnąć
następujące wnioski:   1.Amerykanie coś wiedzieli, ale chcieli się upewnić.
Po eksperymencie wyniki utajniono ponieważ byly bardziej niż obiecujące.
2.  Amerykanie dowiedzieli się że Rosjanie prowadzą jakieś badania w tej materii.
Po udanej prowokacji Amerykanie poznali poziom zaawansowania Rosjan.
Wyniki utajniono ponieważ .... itd, itp.  Ale jest to dowód pośredni na istnienie
badań nad telepatią po obydwu stronach żelaznej kurtyny.

A teraz sam sobie odpowiedz na pytanie. Czy komukolwiek zależalo by na
UJAWNIENIU posiadania wiedzy pozwalającej na przenikanie poza linię frontu
i prowadzenie dzialań wywiadowczych bez jakichkolwiek konsekwencji
politycznych bądź zdrowotnych.

Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: największy wycieczkowiec w tym roku w Gdyni zbliża się - zobacz w web-kamerce...

największy w tym sezonie statek wycieczkowy właśnie zbliża się do
Gdyni...  (piszę to parę minut po 7:00)

zobaczcie sobie wejście do naszego portu "z jego punktu widzenia"... -
web kamera nad mostkiem lub na mostku:

http://webcam.princess.com/webcam/crown_bridge.jpg

jeśli ktoś nie zdąży na wejście do Gdyni, a jest zainteresowany
obejrzeniem, to jeszcze pozostaje wyjście z portu...
- prawdopodobnie o 18:00

 - - - - -

W numerze marcowym "Naszego MORZA" opublikowany został przegląd
najciekawszych wycieczkowców spodziewanych w nadchodzącym sezonie w
portach polskich. Ciekawostki o tych statkach, zaczerpnięte z artykułu
"Wielkie odwiedziny", cytowane były przez służby public relations
niektórych zarządów portów oraz przez gazety lokalne i ogólnopolskie.

Numerowi 3/2008 miesięcznika towarzyszył też segregator, do którego
zbierać można, publikowane wraz z kolejnymi wydaniami "Naszego MORZA",
zeszyty z serii "Parada statków pasażerskich". Zawierają one obszerne,
szczegółowe, bogato ilustrowane monografie pojedynczych jednostek i
serii bliźniaczych statków pasażerskich (czasem także ciekawe
informacje o statkach, nie ujawniane w kolorowych folderach biur
podróży i linii żeglugowych).
Do lata tego roku publikowane będą głównie opisy tych wycieczkowców,
których zawinięć spodziewają się w tym roku polskie porty. W pierwszych
zeszytach "Parady" przedstawiono takie jednostki, jak Crystal Symphony,
AIDAdiva, AIDAbella, Queen Victoria i Europa.

W numerze majowym "Naszego MORZA" (dostępnym jeszcze w salonach
prasowych) ukazał się, w dziale "Morze gospodarki" przegląd aktualnego
stanu rynku wycieczkowców.

W wydaniu czerwcowym miesięcznika "Nasze MORZE" (w salonach prasowych
od ok. połowy czerwca), znajdzie się m.in. artykuł o światowym rynku
budowy i stoczniowych zamówieniach na wycieczkowce. Ostatnio w
stoczniowych portfelach zamówień znajdowało się niemal 50 statków
wycieczkowych o łącznym tonażu pojemnościowym ok. 4,23 mln jednostek i
z prawie 100 tysiącami miejsc dla pasażerów. Wartość kontraktowa tych
jednostek to prawie 26 mld USD.

Nowoczesny przemysł cruising'owy, w znanej obecnie postaci, powstał 40
lat temu. Mimo dynamicznego wzrostu w ostatnich latach, wydaje się, że
długo jeszcze nie wyczerpie możliwości rozwoju. W zależności od źródła
i przyjętych kryteriów wielkość rynku szacuje się obecnie na poziomie
od ok. 13 do 16 mln pasażerów korzystających w ciągu jednego roku z
rejsów wycieczkowych.

www.naszemorze.com.pl

 - - - - -

Trzecia księżniczka w Gdyni

www.port.gdynia.pl (ZMPG SA) 2008-05-27

27 maja (wtorek) o godzinie 8.00 (*) do Gdyni zawinie jeden z
największych w tym roku statków wycieczkowych Crown Princess. Ta
pływająca pod banderą Bermudów jednostka mierzy 288 metrów długości i
może zabrać na pokład 3070 pasażerów oraz 1200 członków załogi.

Crown Princess jest najmłodszym ze statków pasażerskich "Grand Class"
pływających we flocie Princess Cruises. Swój pierwszy rejs odbył w 2006
roku.

19 pokładów wycieczkowca oferuje szereg atrakcji. Rejs uprzyjemniają
turystom restauracje, kawiarnie, kluby nocne, teatr, kino, kasyno,
sklepy, baseny I centra rozrywkowe dla dzieci.

------------------
(*) wg ZMPG - wejście statku na redę Portu Gdynia przewidziane jest na
godz. 7.30. Godzinę przycumowania do nabrzeża Francuskiego podano w
przybliżeniu. Wypłynięcie jednostki z Gdyni zaplanowano na godzinę
18.00.

Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Rozmowa z Katarzyną Niemczycką, pasażerką Queen...
Bzdur jest w tym wywiadzie znacznie wiecej !
Normalny czlowieku jezeli juz mamy naprawde patrzyc
przez lupe to jest w tym pseudo wywiadzie wiele
wiecej bzdur:

- rejs ktorym ona ma plynac NIE BEDZIE WCALE PIERWSZYM
REJSEM QUEEN MARY 2

> dziennikarz pyta:
> Podobno w pierwszym rejsie "Queen Mary 2" popłynie tylko dwoje Polaków
> Katarzyna i Zbigniew Niemczyccy.

Pierwszy rejs prawdziwie inauguralny jest wlasnie w trakcie od 12-go do 26-go
stycznia z Southampton na Floryde ze stopem wlasnie na wyspach Kanaryjskich
a nie Karaibskich !
Zobacz sobie program na stronie:
www.cunard.co.uk/CruiseItinerary.asp?cruiseid=2330&LeftNav=Planner&Active=&Sub=&OB=&Region=

Na ten jedyny pierwszy rejs bylo faktycznie trudno dostac bilety
bo moj znajomy probowal na poczatku grudnia i bylo to juz niemozliwe.

Natomiast na rejs na Karaibach (i nie ma tu zadnej pomylki i nikt sie nie
przejezyczyl tylko byl wcisniety kit o Kanarach bo gdzies uslyszala
ze 1-szy rejs sie faktycznie na Kanarach zatrzymuje)
JESZCZE DZISIAJ MOZNA REZERWOWAC MIEJSCA NA TEN REJS:

content.onlineagency.com/c/6/6386/1656211_6386.htm
Proponowana cena promocyjna jest 1599 dolarow na osobe oczywiscie na pewno
za mala kabine bez bezposredniego widoku na morze.

Wiec jakby jakis szpaner z Polski sie chcial zalapac to niech probuje
moze sie spotkaja na statku.

Musisz wiedziec o tym ze dla rejsow tego typu zima to bardzo plytki
sezon i dlatego armator proponuje promocyjne ceny az do konca marca
prawdziwy sezon zaczyna sie na wiosne; zobacz sobie kalendarz rejsow:

www.cunard.co.uk/CruiseCalendar.asp
Tutaj nie chodzi wcale o tych ludzi Niemczyckich ktorych nigdy nie widzialem
na oczy nawet na zdjeciu, sa pewno na ty z Jola i z Olkiem albo moze nawet graja
w kregle z Michnikiem ?

Tutaj chodzi o to ze wiarygodnosc prasy i konkretnej gazety ocenia sie na
takich malych i duzych niescislosciach i nieraz sie czlowiekowi wlosy na
glowie jeza jak sie to czyta !

Jakiez to bylo pretensjonalne i malomiasteczkowe zeby na samym poczatku
sie pochelpic ze bedziemy prawdopodobnie jedyni Polacy na "pierwszym" rejsie.
Podczas gdy na prawdziwym pierwszym rejsie ktory wlasnie trwa jest na
pewno wiele osob w Polsce urodzonych chociaz moze nie wszyscy chrzest w Polsce
mieli i paszport polski posiadaja.

A na koniec tylko jedno; ci ludzie ktorzy faktycznie maja pieniadze i zawsze je
mieli to nigdy sie w takiej gazecie nie chwala na sile ile dlugosci ma ich plot
i ile zaplacili za wakacje bo 100m plotu to nie az tak wiele.
I to jest wlasnie cecha nowobogackich na calym swiecie nie tylko w POlsce.

A jesli juz o szpanerach mowa to ci najwieksi szpanerzy z prawdziwej 1-szej
ligi szpanerow to nie szpanuja wogole i to jest dla nich szczyt szpanerstwa.


Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Czarna księga militarnego budownictwa okrętowego
Gość portalu: Peron napisał(a):
> Sam w sobie "Prince of Wales" nie byl zly. Ale w porownaniu z pancernikami
> budowanymi w tym samym czasie w innych krajach byl stosunkowo maly,
> niedozbrojony i ubogo wyposazony w artylerie p-lot (zewscilo sie na Dalekim
> Wschodzie). Angielskie armaty 381mm uchodza za jedne z najbardziej udanych
> ciezkich armat okretowych. Wobec tego rozwijanie nieuzywanego wczesniej w RN
> kalibru 14" i to w dwoch roznych wierzach wydaje sie bez sensu. Przypominam
> chroniczne problemy z napedem wierz podczas starcia z "Bismarc'iem".

W czasie walki z Bismarckiem "PoW" nie był jescze całkowicie gotowy do akcji.
Awarie były na porządku dziennym.

> Niby tak. Ale pamietac trzeba, ze oba okrety powstawaly de facto za zgoda
> Anglii. Ci by chyba jajo zniesli na wiesc o budowie okretow z armatami
mogacymi
>
> powaznie zagrozic pancernikom Jej Krolewskiej Mosci. Zreszat takie calkiem do
> dupy nie byly - "Scharnhorst" calkiem niezle sobie radzil pod Przyladkiem
> Polnocnym. Ulegl, fakt, ale bitwa tak do konca rowna nie byla...

O losie Scharnhorsta zadecydowało 1 szczęśliwe trafienie. A i ostrożna taktyka
Niemców nie pozwoliła mu na wykorzystanie swoich walorów.
Gneisenau "wykończyła" natomiast decyzja generalnej przebudowy.

> Mnie sie raczej kojarzy z rozwinietym krazownikiem liniowym "Mackensen". I
nie
> nalezy zapominac, ze zatonal podczas swojego pierwszego rejsu i Niemcy nie
> zdazyli zebrac prawie zadnych doswiadczen niezbednych przy doprowadzaniu
nowego
>
> typu do pelni technicznej sprawnosci. Mozna dyskutowac nad zasadnoscia
> stosowania nieuniwersalnej artylerii sredniej, niedoskonaloscia
stabilizowanych
>
> trojosiowo wierz 105mm plot czy zawodnoscia napedu. Koniec "Bismarck'a"
stanowi
>
> pierwszy dowod na bezbronnosc samotnego pancernika w konfrontacji z samolotem
> pokladowym.

No właśnie. Na ostrzał artyleryjski Bismarck okazał się bardzo odporny. Niemcy
projektując go nie docenili roli, jaką mogą odegrać samoloty- pancernik miał
zbyt słabą artylerię p-lot, dzięki czemu jego los został przypieczętowany przez
1, w dodatku beznadziejnie przestarzały, samolot.
Decyzja o użyciu "pelnowymiarowago" pancernika w operacji zarezerwowanej raczej
dla krążowników pomocniczych również zbyt szczęśliwa nie była.

> Wydaje mi sie, ze alianci mieliby duzo wiecej problemow, gdyby
> zamiast "Bismarck'a" i "Tirpitz'a" powstaly choc dwa lotniskowce typu "Graf
> Zeppelin" albo troche wiecej U-bootow.

Tirpitz stojąc na kotwicy w Norwegii dość skutecznie wiązał dużo silniejsze
siły brytyjskie.

> A po co krazownikowi 16 rur torpedowych? Chyba nawet Japonczycy nie wierzyli,
> ze krazownik moze bezkarnie podejsc do pancernika na odleglosc strzalu
> torpedowego.

Bismarck został dobity salwą torpedową wystrzeloną przez ciężki krążownik.
Swoją drogą jednak 16 wyrzutni torpedowych to trochę za dużo do takiego celu :)
Ciekawe, czy kiedyś doszło do skutecznego storpedowania w miarę sprawnego
okrętu przez pancernik bądź ciężki krążownik.

pozdrawiam Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Centralwings może wyciągnąć nogi tego lata
Co za barany - o rany!!!
I nie mam na myśli Centralwings tylko dyskutantów (na szczęście nie wszystkich)
ale niestety wielu.
Ubiorę moją opinię w punkty:
1) Skąd eMKa ma dane o LF? Wątpię że od pracowników C0, bo jeśliby faktycznie
tak było to pracownicy byliby idiotami podkopującymi miejsca pracy. Raczej jest
to magiel "jedna pani drugiej oowiedziała jak to pusto było". Ja leciałem z C0
kilkakrotnie i mimo, że samoloty nie są pełne to jest trend wzrostowy i obecnie
przekraczają (na LGW) 60%.
2) Porównywanie C0 do Wizz i innych linii działających dosyć długo na rynku
jest bezsensu. Zobaczcie jakie były LF w Wizz jak zaczynał i to porównujcie.
3) Odwoływanie i kasowanie rejsów. Zobaczcie ile destynacji skasował w swej
krótkiej historii np. Wizz. Zobaczcie ile rejsów odwołał - szczególnie jak
zaczynał.
4) Narzekacie na ceny C0. No cóż o ile znam strukturę taryf low costów to
wysokie ceny świadczą o dużej ilości sprzedanych biletów zatem sami sobie
przeczycie. Ale grunt to kogoś opluć.
5) Zobaczcie kiedy C0 zaczął sprzedawać bilety (przed Bożym Narodzeniem) zatem
miał miesiąc i parę dni do pierwszego rejsu. Jeśli ktos spodziewał się LF ponad
90% przy tak krótkim terminie to jest idiotą! Linie i połacenia potrzebują
minimum pół roku, żeby je oceniać.
6) Jak na razie C0 jest na rynku bardzo krótko. Pewnie z jakichś destynacji się
wycofają, bo nikt nie trafia na 100% dobrze - i to jest normalne. Jak na razie
za wcześnie oceniać politykę linii - sezon letni będzie testem, a nie "martwy"
luty.
7) Przytyki do lokalizacji znacznej części C0 w Łodzi. No cóż taki Philips,
Gillette, General Electric itp też umieściły wiele jednostek w Łodzi - tam jest
po prostu taniej. Zatem widać, że C0 oszczędnie gospodaruje pieniędzmi.
8) Nie rozumie zwiści jaka przebija z wielu postów przeciko C0 i widzę tu tylko
następując powody:
- pracownik konkurencji, która się boi
- związkowiec z LOT, który boi się, że jak model C0 się sprawdzi to będą
zwolnienia w LOT
- starający się o pracę w C0 i odrzucony
- człowiek zawistny z natury
9) Leciałem róznymi low costami i żadne Wizzy, Easy czy Ryany nie umywają się
do miłej, usmiechniętej i życzliwej obsługi na pokładzie C0. I nikt nie ma
problemó z językiem polskim - dosyć mam gadania po angielsku słuzbowo w
samolocie wolę po polsku.
10) Pracuję i żyję w Polsce i trzymam kciuki za C0. Poza wszystkim innym to
miejsca pracy w polsce, w samej linii i firmach współpracujących.
Widać "życzliwy" tego nie rozumieją i kupują wszystko co "zachodnnie" i obce
dziwiac się skąd u nas 19% bezrobocia.

Zatem propnuję przemysleć to co piszecie i z czego się cieszycie... pracownicy
Sky, Wizz itp...

Wasz Wojtek Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: nie wiem co robić....
nie wiem co robić....
Zdecydowałam się napisać na forum, bo naprawdę potrzebuję
obiektywnego spojrzenia na moją sytuację...Bardzo się
pogubiłam...Mam 23 lata i jestem na ostatnim roku studiów. Od trzech
lat jestem z mężczyzną, a od 2 lat jesteśmy zaręczeni. Kiedy
zaczęłam sie spotykać z moim narzeczonym, po dość krótkim czasie
wiedziałam, że to jest "to". Była dla mnie cudowny, bez problemu
moglismy się dogadać, mamy podobne marzenia, cele, pogląd jak ma
wyglądac nasze życie. Jednak teraz, kiedy zostało już kilka miesięcy
do ślubu, nie wiem co robić. Mam wielką huśtawkę nastrojów, kilka
razy zmieniałam decyzję, czy dojdzie do ślubu, czy nie. Być może
istotne znaczenie ma fakt, że przez ostatni rok prawie cały czas
byliśmy osobno, ze znikomą możliwością kontaktu (narzeczony był w
dwóch kilkumiesięcznych rejsach z trzytygodniową przerwą). W czasie
pierwszego rejsu było mi tak strasznie ciężko, że myślałam że tego
nie przetrwam. Dodatkowo dowiedziałam się o kilku
nieodpowiedzialnych rzeczach jakie zrobił, długach i związanych z
tym oszustwach wobec mnie. Jednak wszystko mu wybaczyłam, bo on też
strasznie to przeżył i dostał dużą nauczkę, po której się zmienił.
Po jego powrocie byłam bardzo szczesliwa i ustaliliśmy datę slubu.
Jednak kiedy narzeczony wyjechał drugi raz wszystko się zmieniło.
Zostałam z myślą o ślubie i nie tęskniłam już tak bardzo, bo
wiedziałam ze dam radę wytrzymać bez niego. Zajęłam się swoimi
sprawami i wstępnymi przygotowaniami do slubu. Zaczęłam też
rozmawiac na gg z pewnym znajomym...i niestety coraz bardziej
zaczęłam się nim interesować. Doszło do tego, że gdy narzeczony miał
wrócić, wcale już tego nie chciałam. Przyzwyczaiłam się do
mojego "samotnego życia", a poza tym miałam ochote poznać tego
drugiego...Teraz minęło kilka miesięcy i żyję jak w potrzasku...Nie
wiem co robić...Mój narzeczony jest dla mnie "aż za dobry"(właśnie
tak o tym myślę) - strasznie mnie kocha, zrobiłby dla mnie wszystko,
bez problemu możemy się dogadać we wszystkich sprawach, mamy wspólne
plany. Poza tym obsypuje mnie prezentami, jest całkowicie
bezkrytyczny wobec mnie i wydaje mi się, że cały czas zapatrzony we
mnie (co paradoksalnie zaczęło być dla mnie irytujące). Jednak ja
nie mogę się przemóc, by było pięknie jak dawniej...Widzę w nim
pewne cechy, które mnie drażnią, problemem stała się dla mnie
różnica w naszym wykształceniu. Nie czuję do niego pociągu ani mnie
nie fascynuje...Łapię się na tym że ciągle porównuję go z innymi
mężczyznami i wyobrażam sobie jakby było z kimś innym...Ten drugi
facet o którym pisałam strasznie mnie zafascynował, ale nie mam
pojęcia czy coś by z tego było. Nie wiem, czy odrzucić najlepszego
człowieka jakiego znam, który kocha mnie nad życie i zrobiłby dla
mnie wszystko, z którym czuję sie bezpiecznie i wiem, że nasze życie
mogłoby byc szcześliwe...Jednak kiedy jestem przy nim nie mogę go
nawet przytulić i pocałowac, bo mam w sobie jakąś blokadę...Cały
czas biję się z myślami...Nie wiem już co robić.... Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Polak zaprojektuje największy żaglowiec świata
Polak zaprojektuje największy żaglowiec świata
Sława!

Polak zaprojektuje największy żaglowiec świata
wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,53600,3385622.html



Zygmunt Choreń zaprojektował m.in. "Dar Młodzieży"
fot. Roman Jocher / AG




Sławomir Sowula 31-05-2006, ostatnia aktualizacja 01-06-2006 12:57

Gdański inżynier Zygmunt Choreń projektuje największy żaglowiec świata.
Miliarder z Syberii chce, aby jednostka była bazą dla ogólnoświatowej
organizacji ekologicznej Neo


Wstępny projekt i model żaglowca Zygmunt Choreń zaprezentował Sergiejowi
Zyrianowowi 31 maja.

Tylko w tym celu miliarder przyleciał do Gdańska. Chorenia polecili mu
rosyjscy marynarze, którzy pływali na projektowanych przez niego
żaglowcach "Mir", "Nadieżda" , "Pallada", "Drużba" i "Chersones". Inżynier -
w latach 80. główny konstruktor żaglowców budowanych w Stoczni Gdańskiej -
projektował m.in. "Pogorię" i "Dar Młodzieży". Jego najnowszy żaglowiec ma
się nazywać "Mały Książę".

- Zyrianow chce jednostki, która będzie skrzyżowaniem żaglowca i
wycieczkowca - opowiada inżynier. - Dlatego zażyczył sobie, żeby był na nim
basen, ogród zimowy i lądowisko dla śmigłowca. Z takim wyzwaniem jeszcze nie
miałem do czynienia.

Skąd ten luksus? "Mały Książę" - w rzeczywistości nie taki mały, bo ma liczyć
200 metrów długości - będzie siedzibą rady ekologicznego ruchu Neo. Na jego
pokładzie mają jednak podróżować nie tylko ekolodzy, ale też goście
Zyrianowa. A to elita biznesu, nauki, polityki.

Kim jest Sergiej Zyrianow? Czterdziestokilkuletni miliarder z syberyjskiego
Krasnojarska pojawił się w polityce i biznesie na początku lat 90. Urósł w
siłę, gdy gubernatorem Krasnojarskiego Kraju był generał Aleksander Lebiedź,
weteran walk w Afganistanie. Gdy brakowało pieniędzy na wypłaty dla
wojskowych inwalidów - płacił Zyrianow. Pierwsze miliony biznesmen miał
zarobić na handlu materiałami budowlanymi. Obecnie jest właścicielem kilku
syberyjskich złóż węgla, wielkich tartaków i zakładów przetwórstwa
spożywczego. Należy do niego również firma Life, która zajmuje się handlem,
poszukiwaniami geologicznymi i turystyką.

- Bajecznie bogaty, a jednak różni się od innych miliarderów - zapewniają
dziennikarze z Krasnojarska, z którymi rozmawialiśmy. - Ludzie do dziś są mu
wdzięczni za to, że w latach 90. w sklepach należących do Zyrianowa emeryci
mogli za pół ceny kupić chleb i mleko.

W 2002 roku, gdy Lebiedź zginął w wypadku lotniczym, Zyrianow odsunął się od
polityki. Od tej pory kojarzony jest wyłącznie z biznesem. Jego najnowszy
pomysł to stworzenie ogólnoświatowej organizacji ekologicznej Neo.

- Byłem już w Krasnojarsku. Sergiej Zyrianow zaprosił mnie, żebym ocenił,
czy "Mały Książę" może być budowany w tamtejszych stoczniach rzecznych -
opowiada Zygmunt Choreń. - Nie ma przeszkód. Gotowy kadłub spławimy Jenisejem
do Morza Arktycznego. Wyposażony zostanie w jednej z europejskich stoczni.

Koszt budowy żaglowca to 80 mln dolarów. Choreń ocenia, że to nie kaprys
miliardera, a sposób na zrealizowanie jego ekologicznych pasji. Tworząca się
organizacja Neo w założeniach Zyrianowa ma być przedsięwzięciem
międzynarodowym. Rosjanin chce wyemitować akcje, których sprzedaż będzie
finansowała działalność organizacji.

Miliarder chciałby, żeby podczas pierwszego rejsu żaglowca wokół globu
ukonstytuowała się Ekologiczna Rada Planety. W jej skład miałyby wchodzić
autorytety z maksymalnie wielu państw, bo Neo ma "szukać nowych form
osiągnięcia równowagi ekologicznej". Na początek Neo ma wydać elementarz we
wszystkich językach "zapoznających przyszłe generacje z pięknem Ziemi". - Nie
słyszałem o tym panu, ale życzymy mu jak najlepiej - mówi Jacek Winiarski z
polskiego oddziału Greenpeace. - My też zaczynaliśmy naszą działalność od
statku. Choć nie tak dużego, jak jego jednostka.


Forum Słowiańskie
gg 1728585 Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Też tak macie? Czyli marynarzowa Bob Budowniczy
Też tak macie? Czyli marynarzowa Bob Budowniczy
Na forum ruch jakiś mniejszy, może tematów brak. Ze wszystkich, w tym moich,
to głównie tęsknota za ukochanym "matrosem", a ja ma pytanie trochę z innej
beczki. Czy tez tak macie?
Żonką, "zakontraktowaną" jestem od lat prawie pięciu, i nie wiem jak to się
dzieje, ale za każdym razem kiedy mąż wyjeżdża w rejs to w domu coś mi się,
za przeproszeniem, musi spieprzyć. A, żeby było weselej najbliższa rodzina
mieszka ok. 100 km od nas.
Pierwszy rejs, jeszcze za narzeczeństwa - oj, przeżywałam strasznie,
codziennie rano, jak wariatka z drżeniem serca wysłuchiwałam i przeglądałam
wszystkie serwisy informacyjne, czy aby, gdzieś na pewno nie było jakiegoś
wypadku na morzu. CNN moja miłość.
Poszła mi kanalizacja - trzeba było siły fachowej z przepychadłem w postaci
sprężyny długiej na pięć metrów, mieszkanie było nowe i panowie budowlańcy
gruz spuszczali kanalizą.
Kolejne rejsy to wywalające korki, prztyczki światła nie włączając, albo dla
odmiany wyłączające światła, a to dziecię wyrwało gniazdko ze ściany
z "korzeniami, a to na dworze - 10, a oczywiście w sobotę wieczorem, wysiada
ogrzewanie, itp., itd.,
Obecny rejs - oczywiście ogrzewanie, jakoś jak mąż jest na lądzie to się
zepsuło tylko RAZ. Mnie pan magik od pieca poznaje po głosie przez telefon i
kłania mi się na ulicy.
Do tego, własnokominerkoręczna wymiana takiego durnowatego metalowego wężyka
przy kibelku. No i doszczelnienie okien.
O psujących się jak na komendę zabawkach mechanicznych nie wspomnę.
Efekt, jak ja dobrze władam śrubokrętem, kombinerkami (młotek i wiertarkę
jeszcze doskonalę), znam większość fachowców dziedzin różnych, którzy
kłaniają mi się na ulicy, i z którymi potrafię przeprowadzać prawie, że
rozmowy fachowe - efekt pośredni, mąż po powrocie łypie na mnie podejrzliwie.
Ja, z wykształcenia humanista poznałam zasadę działania większości urządzeń
domowych, bardziej i mniej zmechanizowanych. Ostanie osiągnięcie -
własnośrubokrętnie wymieniłam zamek w drzwiach, bo mi się stary zepsuł i
przykręciłam wyprute gniazdko. A czasem, tak by się chciało zatrzepotać
rzęsami, i wyszczebiotać "Misiu, jaki ty mądry jesteś, sam to
zrobiłeś/naprawiłeś?."
W ciągu lat 5 małżonek z napraw wykonał, o ile pamięć mnie nie myli, kolanko
pod zlewem i kurek przy prysznicu, i kibelek - pan ze sprężynką przepchał na
tyle, że do powrotu małżonka jeszcze działało. Skęcania mebli nie liczę.
Jednym słowem jestem prawie Bob Budowniczy, i też sobie pokrzykuję: "Damy
radę? Tak damy radę" (a jak nie damy, to kogoś wrobimy w naprawę).
Małżonek wraca około lutego, co tu zepsuć,żeby miał okazję się wykazać?
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: klopoty ryanair
Proszę bardzo
Największy z tanich przewoźników lotniczych Ryanair, nie dostanie na czas
samolotów. Część swoich lotów będzie musiał odwołać

Irlandzka linia zamówiła siedem Boeingów 737-800 w USA. Miała odebrać je we
wrześniu i październiku. Tymczasem Boeing
zapowiedział, że nie przygotuje maszyn wcześniej niż w listopadzie, a nawet
grudniu. Powód, to strajk pracowników w
amerykańskich zakładach koncernu.

Problem w tym, że przewoźnik uwzględnił nowe maszyny w rozkładzie lotów, który
zacznie obowiązywać za kilka tygodni. Właśnie
nowymi maszynami na przełomie października i listopada Ryanair miał rozpocząć
loty z czterech lotnisk w Polsce. Co teraz zrobi?
Na razie zamierza ratować się samolotami ze swej floty. Postanowił przesunąć
termin wycofania trzech Boeingów 737-200, które
miały przejść na emeryturę pod koniec września. Po zmianie planów te samoloty
będą eksploatowane do końca października. Ale to i
tak za mało - Ryanair w samym tylko październiku musi zmodyfikować aż 200 lotów.

Czy właśnie starymi maszynami polecą pierwsi pasażerowie z Łodzi, Szczecina,
Rzeszowa i Bydgoszczy? Kłopot w tym, że Boeingi
737-200 są mniejsze i zabierają na pokład 130, a nie 189 pasażerów (jak 737-
800). A bilety na polskie trasy sprzedają się bardzo
dobrze. Na pierwsze rejsy z Łodzi do Londynu wykupionych jest ich 80 proc.,
czyli ok. 150 miejsc. - Ryanair potwierdził, że z
Łodzi wystartuje zgodnie z planem, czyli 30 października - mówi Michał Marzec,
dyrektor łódzkiego portu Lublinek.

Co do zmiany samolotu na mniejszy, przewoźnik ma takie prawo. Ale - zgodnie z
nowym prawem Unii Europejskiej - gdyby zdarzyło
się, że nie poleci ktoś, kto wykupił bilet, przewoźnik musi zapłacić bardzo
wysokie odszkodowanie. - Nie sądzę, by to mu się
podobało - zastanawia się Marzec.

Tomasz Kułakowski, odpowiedzialny w Ryanair za marketing w krajach Europy
Środkowo-Wschodniej, uspokaja: - Część zmian w
rozkładach już została dokonana i zapewniam, że nie dotyczą one żadnej z
polskich tras. Wszystkie połączenia wystartują zgodnie
z planem. Nie zmienią się też samoloty, które będą je obsługiwać.


I inny artykul na ten temat:
Dwusetki nie dla Polaków

Uspokajamy klientów Ryanair. Irlandzki przewoźnik nie wyśle nad Wisłę „starych
dwusetek”. Co więcej, rozkład lotów z i do Polski nie ulegnie zmianie –
zapewniają przedstawiciele Ryanair.

Kilka dni temu jeden z portali internetowych wyraził przypuszczenie, że „polskie
trasy” irlandzkiego przewoźnika są zagrożone. Miałoby to wynikać z fali
strajków, jakie nawiedziły firmę Boieng.

Ryanair miał już wycofać B737-200. Jednak opóźnienia w dostawach nowych
samolotów sprawiły, że przejście „dwusetek” do historii odwlecze się.
Kilkunastolenie samoloty będą dalej pracować – jednak nie na nowych trasach do
Polski. Tutaj możemy być pewni, że przylecą B737-800 NG. - Cześć zmian w
rozkładach już została dokonana i zapewniam, że nie dotyczą one żadnej z
polskich tras. Wszystkie połączenia wystartują zgodnie z planem. Nie zmienią się
też samoloty, które będą je obsługiwać – powiedział Gazecie Wyborczej Tomasz
Kułakowski z Ryanair.

Z pewnością wysłanie do Polski „dwusetek” byłoby dla firmy marketingowym błędem.
Dlatego można być pewnym, że Ryanair nie zdecyduje się na ten krok w naszym
kraju oraz w innych państwach, które debiutują na mapie połączeń tej firmy.

Pracownicy Ryanair, z którymi rozmawialiśmy kilka dni temu powiedzieli nam, że
B737-200 pojawią się w rozkładach lotów ale na innych, niż „polskie”, trasach.
Jednocześnie zostaliśmy zapewnieni, że wiek tych maszyn nie oznacza, że są w
złym stanie technicznym. - Samoloty są pod dobrą kontrolą – powiedzieli nam
ludzie z Ryanair, którzy poprosili o zachowanie ich imion i nazwisk do
wiadomości redakcji.

Dzierżbór!!!!
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Oda na czesc katamarana
Oda na czesc katamarana
Pierwszy kontakt z zeglarstwem mialem jeszcze za czasow studenckich w Polsce
w latach 70-ych. Pierwsze rejsy na omegach i mazury.. Juz wtedy wiedzialem ze
to jest to czego szukam i szybko odkrylem, ze To TAK jest nie dla mnie..
Dlaczego: starzy, wielcy kapitanowie w niebieskich mundurkach szczycacy sie
patentami kapitanskimi zrobionymi jeszcze w niemieckich obozach dla polskich
oficerow, wymagane "doktoraty" i stopnie zeglarskie dla uprawiania czegos co
daje czlowiekowi zamknietemu w biurze lub w fabryce maaksymalna radosc,
wolnosc i kontakt z natura a jest mozliwe do nauczenia w 2 popoludnia..
Potem pierwsze rejsy morskie z pozwoleniami, klauzulami na plywania morskie,
drylem na pokladzie i kapitanami ktorzy kochali sie widziec jako "pierwszym
po bogu". Nie, to przeciez nie moze byc wszystko ! Ale niestety bylo..
Potem znalazlem sie na zachodzie z jego wolnoscia i mozliwosciami - bez
obowiazku posiadania mundurkow, pieczatek i patentow.. Zeglowalem glownie po
morzu, w tym 4 razy przaz atlantyk (3 x ost-west i 1 x odwrotnie) i tez
zrozumialem ze to nie dla mnie. Po nocnym zderzeniu z plywajacym kontenerze
na morzu polnocnym, gdy jacht w ciagu 2 minut poszedl na dno jak kamien,
otworzyly mis oczy ponownie. Nie pasowalo do mojego charakteru "oranie
morza" - bylo po prostu zbyt nudne, zrutynizowane i do tego niebezpieczne.
Przyszedl czas na cos innego.. i wowczas po raz pierwszy w Portugalii gdzie
pracowalem sprobowalem w jakas niedziele na plazy zeglarstwa na malym
katamaranie Hobie Cat. Juz po pierwszych 30 minutach wiedzialem, ze to jest
TO !. Ta "lodka" szla jak rakieta po wodzie.. Zostalem przy tym..
Dlaczego ? Otoz ja jestem indywidualista i niechetnie poddaje sie przymusowi
z zewnatrz. Maly katamaran ma w zasadzie tylko zalety: jest niezatapialny
(bezpieczenstwo !), jest bardzo szybki (adrenalina !), Juz z racji
konstrukcji (zanurzenie, waga i szybkosc) odkrywa przed zeglarzem zupelnie
nieznane mu dotychczas nowe horyzonty, pozwala ci zawinac do miejsc o
ktorych "normalny" zeglarz ze swoim jachtem morskim nawet nie moze pomarzyc
(ladowanie bezposrednio na plazy, zatoczki o glebokosci 40 cm, ujscia rzek
itp.) Maly katamaran robi z ciebie z czasem innego czlowieka.. Czlowieka
ktory spontaniczniej, ciekawiej i bez ograniczen w glowie idzie przez zycie.
Wyobrazcie sobie taki scenariusz: caly miesiac bez radia, TV, gazety, muzyki,
zegarka, terminow, siedzenia przed komputerem. Zamiast tego: wstawanie o
swicie aby wykorzystac swieza bryze morska, slonce, ruch, mniej jedzenia,
poznanie swoich granic, dyscyplina, wytrzymalosc, bycie czescia
natury ,odkrywanie w sobie respektu i pokory przed nia,ciagla improwizacja,
survival, samopoznanie itp. Sa to sprawy, ktore w dzisiejszych czasach i w
naszych "cywilizowanych" spoleczenstwach prawie juz zaniknely, a w kazdym
razie nie odgrywaja zadnej roli. Prawdopodobnie tylko wspinacze po gorach
znaja te odczucia..
W moim przypadku dochodzi do tego jeszcze zasada: "mniej jest wiecej" ! , a
wiec: zadnej techniki, tylko kompas, maly namiocik na trampolinie, spiwor,
latherman, latarka, apteczka, kamizelka ratunkowa, 2 wiosla na flaute,
minimum ciuchow - w sumie moj bagaz nie przekracza 25-30 kg. Zegluje sam,
najczesciej po morzu, staram sie tak planowac etapy, aby zeglowac nie dluzej
niz 6-8 godzin, co pozwala mi na odkrywanie nowych "ladow". Zeglowalem juz
tak prawie wszedzie w europie (glownie naa poludniu ze wzgledu na pogode).
Obecnie posiadam kaatamaran Dart 18, ale mam zamiar go wlasnie sprzedac i
kupic sobie Hobie Cat 14 - a wiec jeszcze mniejszy, jeszcze szybszy i jeszcze
latwiejszy w uzytkowaniu dla samotnego zeglaza. No i co nie mniej wazne przy
takim sposobie zeglarstwa: nikt od ciebie nic nie chce, nie musisz miec
zadnych swiatel, certyfikatow, papierkow, ubezpeczen i patentow. Wielu
ludziom sie podoba taki tryb zycia i latwo sie nawiazuje ciekawe znajomosci.
A wiec panie i panowie, jak macie okazje do wyprobowania to dajcie sie
skusic.. Ale ostrzegam: to moze byc doswiadczenie ktore radykalnie zmieni
wasze zycie !
pozdrawiam
zeglarskie dziecko Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Nowe samoloty lecą do Polski.
Nowe samoloty lecą do Polski.
gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,3614207.html

Trzy nowe linie chcą wozić polskich pasażerów. A kilkanaście nowych tras
uruchomią obecni już w Polsce tani przewoźnicy.


W sobotę z podkrakowskich Balic wystartuje w pierwszy rejs do Kopenhagi duński
przewoźnik Sterling. Firma istnieje od 1962 roku, rocznie przewozi 12
samolotami ponad 1,3 mln pasażerów, głównie na trasach skandynawskich. To 20.
linia lotnicza, która zdecydowała się na loty z tamtejszego lotniska. Ale nie
ostatnia, bo z końcem października loty z Krakowa rozpocznie brytyjska
niskokosztowa linia Jet2. Będzie latać do Newcastle i do Leeds Bradford. Jet2
dysponuje flotą boeingów 737 i 757. Linie należą do Dart Group PLC obecnej na
rynku od ponad 25 lat. Mają bazy w Leeds, Belfaście, Newcastle, Manchesterze,
Edynburgu i Blackpool. Wczoraj wejście do Polski zapowiedziała też jedna z
najszybciej rozwijających się na świecie linii - Emirates Airlines. Linia
dysponuje 130 samolotami i ze swojej bazy w Dubaju obsługuje 85 lotnisk w 57
krajach. Od wczoraj sprzedaje bilety w swoim warszawskim biurze
przedstawicielskim Aviareps przy ul. Siennej oraz 400 biurach podróży na
terenie całego kraju. - Dubaj leży w znakomitym miejscu i wkrótce będzie można
stamtąd dolecieć w każdy zakątek świata - wyjaśniał wczoraj w Warszawie Henry
Hasselbarth, wiceprezes Emirates Airlines na Europę Północną i Środkową. -
Polscy pasażerowie mogą dolecieć dziś do Emiratów z 20 europejskich lotnisk,
m.in. z Frankfurtu i Monachium, przesiadając się z samolotów np. LOT-u. To
rozwiązanie przejściowe, bo w ciągu trzech lat chcemy uruchomić bezpośrednie
połączenie z Polski.

To nie koniec zainteresowania zagranicznych linii lotami z Polski. Artur
Burak, rzecznik Polskich Portów Lotniczych, podaje, że obecnie toczą się
negocjacje z kolejnymi 10 przewoźnikami gotowymi do wejścia na warszawskie Okęcie.

Tymczasem obecne już u nas tanie linie błyskawicznie rozwijają siatkę połączeń
z Polski. Jeszcze w tym roku dziewięć nowych połączeń uruchomi Centralwings,
dwie Wizzair. Ale niekwestionowanym tegorocznym liderem rozwoju połączeń z
Polski jest linia Norwegian. W ub. roku weszła z ledwie dwoma połączeniami - z
Krakowa i Warszawy do Oslo. Wiosną zdecydowała o otwarciu swojej pierwszej
bazy poza Norwegią właśnie w Warszawie. Uruchomiła ją dwa miesiące temu,
otwierając połączenia z Okęcia do Alicante, Malagi, Barcelony/Girony i Nicei.
W czwartek Norwegian dokłada kolejne trasy: do Sztokholmu, Rzymu, Mediolanu,
Dublina i Aten oraz z Krakowa do Sztokholmu. Linia planuje dalszy rozwój bazy
na stołecznym lotnisku i prowadzi już rekrutację polskich pracowników. Bjorn
Kjos, dyrektor generalny linii, zapowiada, że pracę znajdzie 100 osób. Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Nowe połączenia
Coraz więcej lotów z Łodzi

Trzy nowe połączenia: do Wiednia, Kopenhagi i Berlina planuje uruchomić łódzkie
lotnisko im. Reymonta. Rejsy mają ruszyć od 31 marca. Nie wiadomo jeszcze, jak
często będą latać samoloty. To nie koniec. Od 23 września Ryanair będzie woził
pasażerów z Łodzi do Edynburga. To już piąte połączenie irlandzkiej taniej linii
z portu im. Reymonta.

Oficjalne ogłoszenie lotów do Wiednia, Kopenhagi i Berlina zaplanowano na dziś.
Wczoraj lotnisko nie chciało jeszcze ujawnić szczegółów, czyli godzin odlotów
oraz częstotliwości rejsów. Wiadomo natomiast, że rejsy ma obsługiwać Jet Air.
Przewoźnik do ubiegłego roku, na podstawie umowy z PLL LOT, obsługiwał z Łodzi
rejsy z Warszawą. Połączenie zostało zlikwidowane, bo LOT uznał je za nierentowne.

Jet Air lata z Bydgoszczy i Katowic do Berlina i Kopenhagi, obsługuje także
połączenie lokalne: Kraków - Poznań, Warszawa - Zielona Góra oraz Katowice -
Bydgoszcz.
Na początek z Łodzi do Wiednia, Berlina i Kopenhagi będą latać małe samoloty
jetstream 32, zabierające na podkład 18 pasażerów. Przewoźnik chce się
zorientować, jakie jest zainteresowanie rejsami. Jeśli okaże się, że duże - na
trasie pojawią się większe samoloty. Nie jest wykluczone, że do Wiednia,
Kopenhagi i Berlina będziemy latać z Łodzi z międzylądowaniem we Wrocławiu. Ma
to zapewnić przewoźnikowi komplet pasażerów na pokładzie, czyli opłacalność rejsów.

Łódzkie lotnisko od dawna zabiegało o połączenie z tzw. hubem, czyli dużym
portem przesiadkowym w Europie, z którego można latać w świat. Miał to
zagwarantować uznany niemiecki przewoźnik Lufthansa, ale negocjacje trwają od
dwóch lat i nie wiadomo kiedy i jakim efektem się zakończą. Dlatego zdecydowano
się na współpracę z Jet Air i loty do Wiednia, Berlina i Kopenhagi. Te porty
gwarantują połączenia do innych krajów Europy i świata.

Piąte połączenie Ryanair z Łodzi - do Edynburga - jest odpowiedzią na duże
zainteresowanie pasażerów rejsami na Wyspy Brytyjskie.

Samoloty zaczną latać od 23 września, ale bilety można rezerwować od dziś.
Wyloty z Łodzi we wtorki i soboty o godz. 10.25.

Informowaliśmy już, że od kwietnia Ryanair zdecydował się zwiększyć liczbę
rejsów z Łodzi do Londynu. To bodaj najbardziej obłożony boeing Irlandczyków
odlatujący z Łodzi. Dlatego od 5 kwietnia samoloty do Londynu będą odlatywać z
Łodzi we wtorki i czwartki dwa razy dziennie: o godz. 15.25 i 22.35.

29 marca ruszają loty do Tel Awiwu. Umowa z izraelską tanią linią lotniczą Sun
d"Or została podpisana do końca października (z przerwą na lipiec). Samoloty
będą latać raz w tygodniu, w soboty.

Bilety w obie strony kosztują 1,5 tys. zł, a pakiet: przelot, tygodniowy pobyt w
hotelach 3-gwiazdkowych, dwa posiłki, przewodnik oraz bilety wstępu do
zwiedzanych obiektów - 2,4 tys. zł.

Pakiety oferuje Konsorcjum Polskich Biur Podróży, na dwa pierwsze rejsy nie ma
już wolnych miejsc.

Informowaliśmy już, że latem z Łodzi można polecieć na wakacje. Wycieczki do
Egiptu, Tunezji, Bugarii i Turcji oferuje już 10 biur podróży.

Łódzkie lotnisko zapowiadało także uruchomienie regularnych rejsów do Brukseli z
międzylądowaniem w Poznaniu. Rejsy miały ruszyć z końcem marca, samoloty latać
codziennie, a obsługiwać je miał LOT. Na razie nie wiadomo, czy w ogóle dojdą do
skutku, bo negocjacje z PLL LOT utknęły.


lodz.naszemiasto.pl/wydarzenia/823999.html Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Strategia Kielc do 2020 roku
Wreszcie samolot na miarę strategii
Wczoraj (31.03) odbył się pierwszy rejs próbny samolotu ATR 42-541 AGV. Jest to
zmodyfikowana wersja popularnej maszyny komunikacji regionalnej, wyposażona w
dodatkowy trzeci silnik, który ma służyć do rozruchu silników głównych na
lotniskach ubogo wyposażonych w sprzęt obsługi naziemnej oraz wspomagania
startu w warunkach "hot and high". Pierwszym odbiorcą zmodernizowanego ATR42 ma
być krajowy przewoźnik EuroLOT.

Francuska wytwórnia ATR od dawna planowała wyposażenie produkowanych przez
siebie samolotów w dodatkową jednostkę napędową (tzw. APU - Auxiliary Power
Unit). Pierwotnie rolę tę miał spełniać silnik nr 2 pracujący w trybie "Hotel
Mode", zaś rozwiązanie to zostało wykorzystane w większości zbudowanych
płatowców. Ponieważ jednak jego eksploatacja wiąże się ze znacznym zużyciem
podzespołów napędu, ATR nie porzucił pierwotnej koncepcji.

W 2005 roku, w ramach międzynarodowej współpracy na rynku konstrukcji
lotniczych i w związku z przekształceniami własnościowymi polskich wytwórni
samolotów, ATR swoim projektem zainteresował koncern EADS, który zdecydował o
rozpoczęciu prac studyjnych w zakładach EADS PZL na Okęciu. Polscy
inżynierowie, we współpracy ze specjalistami z krakowskiej AGH, uzyskawszy
wsparcie finansowe i materiałowe potentata w produkcji węgla drzewnego z
Bieszczad, opracowali nowatorską konstrukcję: trzeci silnik samolotu ATR42
będzie silnikiem... parowym!

"Powrót do korzeni techniki stosowanej w transporcie dał nam zupełnie nowe
spojrzenie na możliwości współczesnej technologii" twierdzi przewodniczący
zespołowi projektowemu mgr inż. Zajączkowski w wywiadzie udzielonym naszej
redakcji. Zwraca on uwagę , to gratuna zainteresowanie koncernu EADS wdrożeniem
nowego rozwiązania również w innych konstrukcjach - m.in. możliwością
wykorzystania jej w samolocie transportowym CASA C-295M używanym przez Siły
Powietrzne. "Należy również zwrócić uwagę na społeczno-ekonomiczny aspekt
projektu w świetle problemów, z którymi boryka się krajowa gospodarka w
zakresie produkcji materiałów opałowych" podkreśla Zajączkowski, jednocześnie
dystansując się od możliwości wykorzystania jako paliwa zastępczego oleju
opałowego.

Zmodernizowana konstrukcja otrzymała oznaczenie AGV - skrót od francuskiego "a
grande vitesse" ("pełną parą"). Jako pierwszy został zmodernizowany ATR42-500 o
numerze fabrycznym 559, który po udanych próbach na ziemi i w locie, trafił do
EuroLOTu.
W polskim rejestrze statków powietrznych maszyna otrzymała znaki SP-EDF.

Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Samolot dla prezydenta Kielc
Samolot dla prezydenta Kielc
Wreszcie ktoś w Polsce pomyślał o potrzebach KLielc i jego Rady Miejskiej i
dokonał istotnego usprawnienia samolotu na miarę potrzeb Międzynarodowego
Portu Lotniczego EDGAR INTERNATIONAL AIRPORT BBABA JAGA Kielce -Obice.M<am
nadzieję, że inauguracyjny lot zabrany zostanie marszałek Jarubas i poseł
Pałys, wszyscy byli i obecni prezesi Spółki Lotnisko Kielce, niepocieszony
wójt Masłowa Korona/ za zniszczenie dwóch lotnisk/Jacek Nowak za odkrycie
przyczyn społecznych dla których Masłów nie mógł zostać zmodernizowany- jego
posiadłość/ oraz radni miasta Kielce za długoletnie świadome dawanie się
robienia się w trąbę/ choćby w ramach strtegii rozwoju Kielc na lata 20o7-
2020. Zasługi ministra z Komitetu satałego zostały docenione poprze nadanie
jego imienia niepotrzebnemu regionowi lotnisku, które za jedyny milion
wymalowali brytyjczycy.Resztę czytaj poniżej;

Wczoraj (31.03) odbył się pierwszy rejs próbny samolotu ATR 42-541 AGV. Jest
to zmodyfikowana wersja popularnej maszyny komunikacji regionalnej,
wyposażona w dodatkowy trzeci silnik, który ma służyć do rozruchu silników
głównych na lotniskach ubogo wyposażonych w sprzęt obsługi naziemnej oraz
wspomagania startu w warunkach "hot and high". Pierwszym odbiorcą
zmodernizowanego ATR42 ma być krajowy przewoźnik EuroLOT.

Francuska wytwórnia ATR od dawna planowała wyposażenie produkowanych przez
siebie samolotów w dodatkową jednostkę napędową (tzw. APU - Auxiliary Power
Unit). Pierwotnie rolę tę miał spełniać silnik nr 2 pracujący w trybie "Hotel
Mode", zaś rozwiązanie to zostało wykorzystane w większości zbudowanych
płatowców. Ponieważ jednak jego eksploatacja wiąże się ze znacznym zużyciem
podzespołów napędu, ATR nie porzucił pierwotnej koncepcji.

W 2005 roku, w ramach międzynarodowej współpracy na rynku konstrukcji
lotniczych i w związku z przekształceniami własnościowymi polskich wytwórni
samolotów, ATR swoim projektem zainteresował koncern EADS, który zdecydował o
rozpoczęciu prac studyjnych w zakładach EADS PZL na Okęciu. Polscy
inżynierowie, we współpracy ze specjalistami z krakowskiej AGH, uzyskawszy
wsparcie finansowe i materiałowe potentata w produkcji węgla drzewnego z
Bieszczad, opracowali nowatorską konstrukcję: trzeci silnik samolotu ATR42
będzie silnikiem... parowym!

"Powrót do korzeni techniki stosowanej w transporcie dał nam zupełnie nowe
spojrzenie na możliwości współczesnej technologii" twierdzi przewodniczący
zespołowi projektowemu mgr inż. Zajączkowski w wywiadzie udzielonym naszej
redakcji. Zwraca on uwagę , to gratuna zainteresowanie koncernu EADS
wdrożeniem nowego rozwiązania również w innych konstrukcjach - m.in.
możliwością wykorzystania jej w samolocie transportowym CASA C-295M używanym
przez Siły Powietrzne. "Należy również zwrócić uwagę na społeczno-ekonomiczny
aspekt projektu w świetle problemów, z którymi boryka się krajowa gospodarka
w zakresie produkcji materiałów opałowych" podkreśla Zajączkowski,
jednocześnie dystansując się od możliwości wykorzystania jako paliwa
zastępczego oleju opałowego.

Zmodernizowana konstrukcja otrzymała oznaczenie AGV - skrót od
francuskiego "a grande vitesse" ("pełną parą"). Jako pierwszy został
zmodernizowany ATR42-500 o numerze fabrycznym 559, który po udanych próbach
na ziemi i w locie, trafił do EuroLOTu.
W polskim rejestrze statków powietrznych maszyna otrzymała znaki SP-EDF.

Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: sojowe...
marcin.brzezinski napisał:

> Odpowiedź prosta jak drut - Mazury na łódce to nie Ocean Spokojny
> na kajaku, więc sklep spożywczy jest w każdej wsi. A przez długie
> tygodnie nie psują się konserwy których na łódkę możesz zabrać
> nawet tonę ;-)

Tiaaaa, tyle że ja wiem jak to wygląda w praktyce - na przykładzie
tych co w odróznieniu ode mnie lubią pływać w wielkiej qpie.
Wioskowe sklepy na Mazurach cieniutko przędą - bo przyjezdni
przywożą całe zapasy żarcia z warszawskich, poznańskich czy
krakowskich hipermarketów - busem tranzitem. A to co przywożą, dla
mnie byłoby niejadalne kompletnie, nawet gdybym ponownie się zmięsił
(bez względu na to że ryby jadam). Są to obowiązkowo: mielonka
śniadaniowa ale nie jedzona z chlebem do czego była przewidziana
lecz gotowana wraz z makaronem w charakterze gulaszu (w odóznieniu
od bezwonnych sojowych "psich chrupków" zaczyna przeraźliwie
śmierdzieć podczas gotowania, więc obowiązkowym dodatkiem staje się
cebula która podczas rejsu gnije wskutek czego śmierdzi już cały
jacht, choć oczywiście inaczej), słoiki pulpetów w sosie pomidorowym
(ujednolicone danie na czas całego rejsu - jak pulpety to już nic
innego) z konserw rybnych zaś - w żadnym wypadku jakieś tam
fanaberie typu filety śledziowe czy z makreli tylko Paprykarz
Szczeciński lub Sałatka Rybna Neptun. Do tego chleb przechowywany
wraz ze wspomnianą wcześniej zgniłą cebulą przez dlugie tygodnie (to
na rejsach morskich znamiennych tym że jedzie się busem tranzitem
przez pół Europy aby potem szlajać się między portami odległymi o
kilkanaście, z górą kilkadziesiąt km - za gramanicą w ogóle nie
znają chleba a jedynie tosty), sztuczny miód (oszczędzać trzeba na
każdym kroku, bo kazy obowiązkowo musi starczyć... wiadomo na co.
Gorzałę oraz PIWO, PIWO, PIWOOO....

A teraz zupełnie na poważnie (bo to co powyżej opisałem - to moje
osobiste spostrzeżenia z wielu dawno minionych rejsów, do których
wracać bym już nie chciał): naprawdę ciepły posiłek to coś więcej
niż tylko kanapki z najlepszymi nawet konserwami. A cóż łatwiej,
szybciej i praktyczniej (brudzi się tylko jeden gar w kórym gotuje
się wszystko razem, nie trzeba nic przysmażać i podduszać) można
przyrządzić niż taki gulasz sojewy z makaronem, olejem i przyprawami
wszelakimi? Oczywiście, parę grzybków też można dorzucić jak się uda
je znaleźć. Gdyby "psie chrupki" zostały wycofane, pozostałyby mi
tylko racuchy (czasem smażę je i na jachcie ale zmywania więcej), a
może... pierogi sojowe (i one smakują jak pierogi z mięsem). Na swój
pierwszy rejs przygotowałem pasteryzowany farsz i zrobiłem z niego
użytek na Mazurach. Ale lepienie pieogów okazało się w tych
warunkach strasznym hardcorem - odtąd jadam je tylko w domu...
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Dyktatura autostrad
Gość portalu: komagane napisał(a):

> Dziękuję, Nel.
> Nic dodac, nic ująć.
> Pani Igras, podobnie zreszta jak internetowa jaaga (moze to ta sama osoba?)
> mieni sie byc wyrocznią i autorytetem w kwestii: kto jest ekologiem, kto
> pseudoekologiem, a kto ekoterrorystą. To tego uczą na kursach piosenkarskich?

kim jesteś z zawodu (mam nadzieję wyuczonego ?)
a teraz sama sobie poczytaj:
- polskie piekiełko czyli na polityce i ekologii znają się wszyscy :-)
roztocze.net/newsroom.php/17106
motoryzacja.interia.pl/premiery/news?inf=483326
i kawałek"

"...Gdy w 1707 r. na rzece Fuldzie, a potem na Łabie pojawił się pierwszy parowy
stateczek Papina, został uznany przez miejscową ludność za maszynę diabelską.
Mieszkańcy wioski Losh, wezwani przez przewoźników obawiających się utraty
pracy, wdarli się na pokład i zniszczyli statek tak, że nie pozostały po nim
najmniejsze szczątki. Przez następne 100 lat nikt nie odważył się powtórzyć
podobnego eksperymentu. Kolejny parostatek pojawił się dopiero w 1807 r. na
rzece Hudson. Podczas pierwszego rejsu na brzeg rzeki wylegli okoliczni
mieszkańcy i miejscowi traperzy. Większość milczała w nabożnej trwodze, a
niektórzy uciekali do lasu krzycząc, że diabeł płynie w górę Hudsonu. Tym razem
nie doszło jednak do rękoczynów i statek szczęśliwie dopłynął do celu.
Na niespodziewany opór natrafił piorunochron. Nawet zasłużony na polu badań nad
elektrycznością francuski uczony, ksiądz Jean Nollet twierdził, że urządzenia te
„raczej mogą ściągać na nas pioruny niż chronić nas przed nimi”. Zdarzało się,
że usuwano zainstalowane już piorunochrony. Pierwsze woskowe świece przysłaniano
specjalnymi ekranikami, lekarze uznali je za zbyt jasne, mogące oślepić na
zawsze. Zalecano używanie starych, śmierdzących i słabiej świecących świec łojowych.

Batalia wokół środków transportu lądowego trwała wiele lat. Pojazdy parowe
uznano za strasznie hałaśliwe, buchające kłębami czarnego dymu, płoszące
zwierzęta, budząc postrach i siejąc grozę. Pierwsze sukcesy wynalazców kolei
żelaznej, zaniepokoiły właścicieli towarzystw przewozowych dyliżansowych i
kanałowych. Rozpoczęła się bezpardonowa wojna. Sowicie opłacani lub tylko
umysłowo ograniczeni publicyści rozpętali na łamach prasy kampanię wymierzoną
przeciwko parowozom. Wmawiano opinii publicznej, że owe dudniące i sapiące
wehikuły będą przeszkadzać w wypasie bydła, że przerażone kury nie będą niosły,
a krowy stracą mleko, że dym z kominów zatruje powietrze i wygubi ptactwo, że
podróżnym grozić będzie stale eksplozja kotła, a lokomotywa nie sprosta silnemu
wiatrowi. Nic dziwnego, że budowie pierwszej linii kolejowej towarzyszyły groźne
rozruchy.
Lista zarzutów stawianych wynalazkom technicznym jest długa i pewnie nigdy się
nie skończy. Samochody miały rozstrajać ciało i kości, a maszyna do szycia
wstrząsać systemem nerwowym i źle oddziaływać na cały organizm szyjącej. Gdy
otwierano pierwsze kina ich przeciwnicy straszyli rozstrojeniem umysłu i duszy.
Dziś grożą nam „choroby komputerowe”, zanik mięśni w dłoni operującej myszką i
osłabienie wzroku. Szkodliwa dla wzroku jest też telewizja, a linie energetyczne
stanowią zagrożenie zdrowia i życia. Mieszkańcy Konstantynowa skutecznie
oprotestowali antenę nadawczą Polskiego Radia, a ludność Żarnowca odniosła
spektakularne zwycięstwo w bojach z elektrownią atomową, odsuwając na wiele lat
możliwość ratowania atmosfery przed wyziewami dwutlenku węgla, związków siarki i
azotu oraz tonami pyłu...."

całośc tu: www.sprawynauki.waw.pl/?section=article&art_id=655 Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Kronos - tragedia sprzed lat
zima , stary frachtowiec przebudowany w Niemczech na cementowca
Kapitan Niemiec, Chief Mech i Chief Off rowniez
pieciu Polakow , czterech Hindusow
wyplynal z Bilbao wieczorem , w nocy odebrano satelitarny sygnal wzywania pomocy
(za sprawa automatycznej boi EPRB)
nikt nie przezyl , znaleziono jedynie pusta tratwe ratunkowa

sprobujmy odtworzyc fakty
statek wozil cement luzem , ladowany sprezonym powietrzem
ten ladunek jest skrajnie niebezpieczny , dopoki powietrze nie wyjdzie z cementu
zachowuje sie jak plyn , przelewa sie z burty na burte
statek nie ma wzdluznych grodzi przeciwprzesypowych
powinien stac przy kei co najmniej 6 godzin , zeby cement osiadl
ale wyszedl w morze juz po dwoch godzinach i to pomimo ostrzezen o silnym
sztormie na zatoce biskajskiej
statek mial uszkodzone poszycie kadluba na prawej burcie , nie przeszkadzalo to
w rejsach pod balastem , ale kiedy szedl z ladunkiem co dwie godziny trzeba
bylo pompowac prawe balasty bo lapal kilkustopniowy przechyl
Pierwszym oficerem jest Niemiec , ktory sprawia wrazenie wypuszczonego z domu
wariatow , poza tym nie zna statku - to jego pierwszy rejs
I to na jego wachcie dochodzi do nieszczescia
Statek idzie w ciezkim sztormie , biorac fale od baksztagu lewej burty
kiwa dosc mocno wiec pierwszy nie zauwaza poglebiajacego sie przechylu na prawa
burte (spowodowanego przeciekiem wody do balstow)
zaklinowal sie w fotelu i probuje przetrwac do konca wachty , reszta zalogi spi
przychodzi wieksza fala , statek kladzie sie na burte i juz nie wstaje
spadaja ksiazkiz polek , tlucze sie zastawa w messie , marynarze spiacy na
lewej burcie wypadaja z koi
nastepna fala poglebia jeszcze przechyl , gasna swiatla
teraz juz wszyscy zdaja sobie sprawe ,ze jest zle
tylko gdzieniegdzie slabo zarza sie swiatla awaryjne , silnik staje
w tym momencie pierwszy oficer juz nie zyje, wyrzucony z fotela uderzyl glowa w
szot i zmarl na miejscu
Kapiatan ma kabine na lewj burcie , zeby sie z niej wydostac skacze przez drzwi
(ktore sa teraz podloga) na korytarz
leci pietnascie metrow w dol i z polamanymi nogami laduje nieprzytomny
rowniez na lewj burcie mieszka Drugi Mechanik - on ma najwieksze szanse
wydostac sie z nadbudowki , jego kabina lezy w waskim korytarzu prowadzacym
wprost na poklad rufowy - ale rowniez nie dal rady
Chief Mechanik , wielki , spasiony Niemiec nawet nie probowal wydostac sie z
kabiny
zaloga mieszkajaca poklad nizej pozbawiona jest jakichkolwiek szans na ratunek
nie ma bezposredniego wyjscia na poklad a sciany przy schodach sa gladkie
nie ma zadnych poreczy , nie ma sie po czym wspiac gdy schody wisza nad glowa
przez wszystkie otwory wentylacyjne , wybite okna i swietliki wlewa sie woda
lodowata woda , ma okolo 8 stopni - w takiej temperaturze mozna wytrzymac
kilkanascie minut
czy utoneli czy zmarli z wychlodzenia? czy widzieli jak woda zalewa coraz
bardziej ich kabiny i nie maja gdzie uciec?
a moze zamknieci w uwiezionym pod pokladem bablu powietrza zyli jeszcze pare
godzin bez nadziei na ratunek? Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl



  • Strona 3 z 4 • Zostało wyszukane 247 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4