pierwszy rower

Widzisz odpowiedzi znalezione dla zapytania: pierwszy rower





Temat: Problem,poradzcie!!!
Moj maz wychowywal sie w takiej rodzinie, bardzo oschlej i nieprzyjemnej. Jest
najmlodszy z 3 braci, najstarszy byl mocno faworyzowany, pozostali dwaj
zostawieni sami sobie, wiecznie krytykowani, wysmiewani, popychani z kata w
kat. Nigdy nie obchodzili zadnych urodzin czy innych swiat, nigdy nigdzie nie
jezdzili na wakacje, nie chodzili nawet do kina czy na basen. Uprzykrzali synom
zycie jak tylko mogli, np. pierwszy rower moj maz sobie kupil za wlasne
zarobione pieniadze w wieku 12 lat i rodzice mu ten rower wyrzucili na
smietnik - za kare, bo na glupstwo wydal. Zawsze wysmiewali jego
zainteresowania, mowili mu ze niczego nie osiagnie, do niczego sie nie nadaje,
itd. Dodam, ze rodzice sa zamozni, wyksztalceni, zawsze mieli piekny dom,
samochod, itd. Tzn. ojciec (tesc) bardzo dobrze zarabial, ale bardzo tez na
wszystko skapil - procz rzeczy na ktorych mu zalezalo.

Kiedy poznalam meza, byl bardzo niesmialy i malomowny, niezbyt dobrze radzil
sobie w kontaktach z nowymi ludzmi, bardzo latwo sie wycofywal, zamykal w
sobie. Zawsze uciekal w prace, tak na marginesie bardzo dobra (czyli costam
osiagnal). Nie utrzymywal z rodzicami i bracmi prawie zadnych kontaktow. Dobra
chwile trwalo zanim nabral do mnie zaufania i zaczal sie troche otwierac.
Jestesmy ze soba 6 lat, mamy niespelna dwuletnia corke - maz jest fantastycznym
ojcem i na prawde wspanialym partnerem. Wiele rzeczy przychodzi mu z trudem,
wielu rzeczy dopiero teraz sie uczy, ale sie nie poddaje, bardzo sie stara
przeskoczyc to co mu wmawiano w dziecinstwie. Nigdy nie jest niemily do mnie
czy do corki, wrecz przeciwnie, ma bardzo duzo cierpliwosci, zawsze usmiech i
dobre slowo. Ma na prawde wspanialy kontakt z corka, ktora go uwielbia.
Tesciow widzialam 4 razy w zyciu. Sytuacja jest absurdalna, bo oni go krytykuja
do mnie! Brat i rodzice, narzekaja na niego, jaki jest okropny, jak ja z nim
moge wytrzymac, przeciez on sie nie nadaje na meza i na ojca, itd. Ostatnim
razem powiedzialam im zeby sobie darowali, bo ja nim jestem zachwycona.
Darowali sbie rzeczywiscie, przestali sie zpelnie do nas odzywac, olewaja tez
kompletnie wnuczke. No coz, takie zycie, nie bedziemy z tego powodu plakac.

Pisze to wszystko po to, zeby Ci pokazac ze to jak bylas wychowywana nie
decyduje u tym jaka bedziesz matka i jak wychowasz swoje dzieci! Ale musisz sie
oderwac od swojej rodziny. Ja widze jak moj maz cichnie przy swojej. Im
rzadziej ich widzimy tym lepiej dla nas.

Pozdrawiam i trzymam kciuki! Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Grupaphp (23.01.04) !


Więc również w Twojej gestii, Poloniko, nigdy nie będzie leżeć to czy Mariusz
dostanie Pulitzera.


Tu bym nie byla taka pewna, Kano. Moze nie bede decydowac o Pulitzerze dla
kogokolwiek, ale z cala pewnoscia mam wiecej mozliwosci decydowania o roznych
literackich sprawach (i na innym poziomie) niz kolezanka Melisa, czy jak jej
tam.


To powiatowe miasteczko leży natomiast 100 km od Warszawy. Możesz mi wierzyć,
że okolice Warszawy nie są takim "zapadłym zakątkiem", mamy w Polsce większe
dziury.


Akurat nie mialam tu na mysli 'tego powiatowego miasteczka', mialam na
mysli 'kazde' powiatowe miasteczko. Czytajze to, co jest napisane, a nie to, co
wyplywa z kompleksow Twoich czy innych.


| d. Twoje przekonania dotyczace jakiegokolwiek aspektu mojej osoby maja dla
mnie
| znaczenie mniej niz zerowe. Sugeruje, zebys sprawdzila czy moze w
Kozienicach
| ocalal jeszcze jakis magiel.

Udało Ci się obrazić również mnie. Zapewniam Cię, że Kozienice to bardzo
ładne
miasto i wcale nie takie zapadłe.


Obrazaja sie kucharki. Czyzbys byl kucharka, Kano? Co do Kozienic, to dla
Twojej informacji akurat znam Kozienice prawdopodobnie lepiej niz Ty, spedzalam
tam wiekszosc czesc wakacji mojego dziecinstwa i mlodosci, znam tam kazdy
kamien, mam znajomych, przyjaciol. Kozienice byly swiadkiem roznych waznych,
czasami bardzo tragicznych momentow w moim zyciu. W Kozienicach dostalam
pierwszy rower w zyciu itd itp. Napisalam kiedys szkic o kozienickich Zydach i
opowiadanie o pewnych ludziach tam zyjacych.
Aluzja do Kozienic byla aluzja do magla, nie do Kozienic, jeszcze raz sugeruje
schowanie do kieszeni malomiasteczkowych kompleksow. Gdyby Halina mieszkala na
Marsie poslalabym ja do magla na Marsie. Is that clear?


| I na koniec: jezeli nie masz nic konstruktywnego do powiedzenia, to zmilcz,
bo
| sie osmieszasz.

Niestety, tym razem to ty, Poloniko, się ośmieszyłaś. Aluzja do Kozienic nie
jest przymiotem konstruktywnej dyskuji, tylko - powiedzmy to sobie w oczy -
zwykłym chamstwem.


Patrz wyzej. Na przyszlosc czytaj uwazniej, mysl wiecej, pisz mniej. I nie
probuj mnie pouczac na temat tego, co jest czym.  Co do prawdziwego chamstwa
mamy rozne opinie. Zwyklym chamstwem jest 'Poloniczka' - wlasnie rodem z magla,
nawet jesli ten magiel bylby zlokalizowany w Tokio.

Polonika


Pozdrawiam,
kan.

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl


--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Grupaphp (23.01.04) !
 | Więc również w Twojej gestii, Poloniko, nigdy nie będzie leżeć to czy
Mariusz


| dostanie Pulitzera.

Tu bym nie byla taka pewna, Kano. Moze nie bede decydowac o Pulitzerze dla
kogokolwiek, ale z cala pewnoscia mam wiecej mozliwosci decydowania o
roznych
literackich sprawach (i na innym poziomie) niz kolezanka Melisa, czy jak jej
tam.


Na tapecie jest Pulitzer. "Różne literackie sprawy" - dobrze, ale nie na temat.


| To powiatowe miasteczko leży natomiast 100 km od Warszawy. Możesz mi
wierzyć,
| że okolice Warszawy nie są takim "zapadłym zakątkiem", mamy w Polsce
większe
| dziury.

Akurat nie mialam tu na mysli 'tego powiatowego miasteczka', mialam na
mysli 'kazde' powiatowe miasteczko. Czytajze to, co jest napisane, a nie to,
co
wyplywa z kompleksow Twoich czy innych.


:) Dzięki, całe życie mieszkam w Warszawie. Nie mam kompleksów. Gdybym
mieszkał w Kozienicach też bym nie miał.


| d. Twoje przekonania dotyczace jakiegokolwiek aspektu mojej osoby maja
dla
| mnie
| znaczenie mniej niz zerowe. Sugeruje, zebys sprawdzila czy moze w
| Kozienicach
| ocalal jeszcze jakis magiel.

| Udało Ci się obrazić również mnie. Zapewniam Cię, że Kozienice to bardzo
ładne
| miasto i wcale nie takie zapadłe.

Obrazaja sie kucharki. Czyzbys byl kucharka, Kano? Co do Kozienic, to dla
Twojej informacji akurat znam Kozienice prawdopodobnie lepiej niz Ty,
spedzalam
tam wiekszosc czesc wakacji mojego dziecinstwa i mlodosci, znam tam kazdy
kamien, mam znajomych, przyjaciol. Kozienice byly swiadkiem roznych waznych,
czasami bardzo tragicznych momentow w moim zyciu. W Kozienicach dostalam
pierwszy rower w zyciu itd itp. Napisalam kiedys szkic o kozienickich Zydach
i
opowiadanie o pewnych ludziach tam zyjacych.
Aluzja do Kozienic byla aluzja do magla, nie do Kozienic, jeszcze raz
sugeruje
schowanie do kieszeni malomiasteczkowych kompleksow. Gdyby Halina mieszkala
na
Marsie poslalabym ja do magla na Marsie. Is that clear?


Nie.


| I na koniec: jezeli nie masz nic konstruktywnego do powiedzenia, to
zmilcz,
| bo
| sie osmieszasz.

| Niestety, tym razem to ty, Poloniko, się ośmieszyłaś. Aluzja do Kozienic
nie
| jest przymiotem konstruktywnej dyskuji, tylko - powiedzmy to sobie w oczy -
| zwykłym chamstwem.

Patrz wyzej. Na przyszlosc czytaj uwazniej, mysl wiecej, pisz mniej. I nie
probuj mnie pouczac na temat tego, co jest czym.  Co do prawdziwego chamstwa
mamy rozne opinie. Zwyklym chamstwem jest 'Poloniczka' - wlasnie rodem z
magla,
nawet jesli ten magiel bylby zlokalizowany w Tokio.


Przepraszam za to chamstwo, przesadziłem. Lepiej byłoby powiedzieć po
prostu: "Aluzja do Kozienic jest niegrzeczna". Mówię wciąż aluzja, bo -
wybacz - twoje wytłumaczenie w żaden sposób mnie nie przekonuje. Czytam to
jednoznacznie. Czy "Poloniczka" jest chamstwem? - Nie. Czy "Poloniczka" jest
niegrzeczne - Tak. A mimo to reakcja naprawdę niewspółmierna do winy.

Pozdrawiam,
kan.

Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Krewki rowerzysta
Użytkownik RoMan Mandziejewicz napisał:
(...)


Nie chcesz czytać opowieści o zachowaniach rowerzystów...


Wiem jak się niektórzy zachowują.


Jeśli mnie spotkasz na drodze, to będziesz miał okazję wykorzystać to
miejsce... Ale zostaniesz o tym wcześniej uprzedzony. Jeśli
zlekceważysz - może mi wyskoczyć pies pod koła i będę zmuszony do
gwałtownego hamowania... ukosem. Rów masz pewny.


Myślałem mimo wszystko, że jesteś człowiekiem bardziej
odpowiedzialnym.


Jedna z najbardziej znienawidzonych przeze mnie kategorii rowerzystów,
to własnie tacy, jadący środkiem pasa i olewający wszystko. W
szczególności olewający _obowiazek_ ułatwienia wyprzedzania.


Mówimy o zupełnie dwóch różnych kwestiach. Czym innym jest jazda
środkiem i olewanie wszystkiego, czym innym zapewnienie sobie
bezpieczeństwa.


Zgoda. I trzeba pamiętać, że nie jest się samemu na drodze i
wyprzedzający samochód nie przeskoczy nad pojazdem z naprzeciwka. Art.
24. ust. 6 obowiązuje rowerzystę tak samo jak kierowcę samochodu
obowiązuje ust. 2 tego samego artykułu.


Zaraz się zacznie, co to jest maksymalnie w prawo i kiedy może mam się
zatrzymać.

 Wybacz - jeśli uważasz, że dzieci nie panują nad rowerem na tyle,
 żeby


sobie poradzić, to po prostu nie zabieraj ich na drogi publiczne.
Jazda z dziećmi nie jest żadnym usprawiedliwieniem do zajmowania
połowy jezdni.


Nie połowy jezdni, a ewentualnie do połowy pasa i nie zajmowania, a
poruszania się.

Ja już zostałem wielokrotnie zepchniety/wypchnięty z jezdni podmuchem
powietrza od jakiegoś artysty, który zasuwał ponad 100km/h na
zabudowanym. Ja wiem co to znaczy. Z kolei jadąc tuz przy krawędzi
mogę zostać trafiony lusterkiem, ponieważ ktoś uzna, że zmieści się
pomiędzy mna, a mijanym samochodem - troche mało miejsca.

To w szczególności występuje, gdy jakiś lepszy stwierdzi, że jednak
zdąży i pierwszy rower jeszcze wyprzedzi względnie poprawnie, ale
późnej zjeżdża właśne ukosem i prawie zaczepia ostatni rower.
Jezeli mnie minie na lusterko, to resztę minie w odległości opisanej
przepisami.

Odległości podałem na oko, wiem również dokładnie, jak się zachowuję
niektórzy rowerzyści.

Rowerzystę obowiązuję te same zasady, które obowiązuja kierowcę.
Jesli rowerzysta wg. Ciebie przekracza uprawnienia, to nadal nie masz
prawa go tresować. Masz nadal obowiązek przestrzegania prawa, nawet
jeśli taki rowerzysta go nie przestrzega. Nigdzie w PoRD nie jest
napisane, że musi dać Ci tyle miejsca, byś się z nim zmieścił
na jednym pasie. Nie Tobie oceniać, czy ma zjechać bliżej prawej
krawędzi jedni, czy w ogóle salwować się ucieczką do rowu.

Jeżdżę normalną drogą z przymusu - nie z przyjemności. W miarę
możliwości pomagam równiez kierowcom, by spokojnie i bezpiecznie
minęli kolumnę kilkuosobową - macham ręką itd. Często jest to
zupełnia zrozumiała forma współpracy, niemniej nie mozna o niej
mówic, jesli ktos wychodzi założenia, że rower w krzaki, ponieważ
ja nie mam zamiaru przekraczać osi jezdni przy wyprzedzaniu.

Przyznam się szczerze, że jestem zaskoczony Twoim stanowiskiem w
tej sprawie :(

Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: motocykliÂści
RoMan Mandziejewicz napisał:

Hello Artur,
| | Rowerzyści to watahy pijanych batmanów,


     ^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

| Dokładnie. Ponad 90% rowerów, które spotykam na drodze jeździ bez


    ^^^^^^^^^  ^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^


| świateł.

| Serio? Każdy bez świateł to pijany?

Znowu próbujesz wcisnąć mi w klawisze coś, czego nie napisałem?


Sam sie zastanów.


| Przejazd wieczorową porą przez jakąkolwiek większą wioskę
| daje niemal 100% pewności spotkania pijanego rowerzysty na rowerze bez
| świateł.

| Nie tylko rowerzysty. Kierowców też dostatek.

I?


I taka jest prawda. Bez problemu spotkasz przytutego Heńka, jadącego
kwadratem bez świateł.


| | motocykliści to banda dawców, którzy ze wzrostem rozwoju
| | technologicznego są coraz to rzadszymi dawcami organów,

| Może skłamałem? To jest prosty fakt.

| Bynajmniej. Zapominasz o fakcie, że wiekszość żyjących
| motocyklistów to ludzie świadomi i naprawdę dobrzy kierowcy.
| Daleko Ci do Nich.

Żyjących. Dobrze napisane. Tylko ja piszę o tych już nieżyjących lub
takich, którzy długo nie pożyją.


Uogólniasz i piszesz o wszystkich. Rzeczywistość jest trochę inna.
Ktoś tu już napisał - debile się wybiją sami w czerwcu. Tak też się
stało. Ilość akrobacji motocyklowych gwałtownie zmalała.


Spróbuj osobówką. Rowerem po A4 nie wolno, choć są tacy rowerzyści,
którzy o tym nie wiedzą.


Jeżdżę po różnych trasach i jakos cięzko mi uwierzyć, że akurat A4
jest mekką chamów i morderców w swych 18-to kołowcach.


| Użyłem w tekście 'osobowych'? W porównaniu z motocyklistami kierowcy
| samochodów zachowują się względnie odpowiedzialnie.

| Zdecydowanie. 80% do odstrzału. Odpowiedzialność...

80% motocyklistów, rzecz jasna ;-P


Piękne, zaprawdę.


Jak żałośnie? Wyprzedził i pojechał - tyle mnie widzi. Ja mu drogi
przed nosem nie zajadę. Spotkałeś mnie na drodze, że wypisujesz takie
rzeczy?


Nie traktuj tego tak emocjonalnie i personalnie. Wsiądź sobie w inny
pojazd i popatrz jak ta rzeczywistość wygląda z innej strony.


No i? Już kiedyś się kłóciliśmy o przestrzeganie przepisów przez
Ciebie w takiej sytuacji... Dystans od roweru jadącego obok?


O przepraszam - pisałem wyraźnie, że dzieciaki jadą przy krawędzi,
ja jadę za mini szerzej, by zabezpiecznych je, przed działaniami
debilnych kierowców, którzy pierwszy rower mijają na grubość kurzu na
lakierze, a nastepne niech rwą do rowu, ponieważ ich kierowca nie
zauważył i zjeżdża na siłę. Ty uparłeś sie dodatkowo, że rower ma
tak jechać, bys przy wyprzedzaniu nie musiał przekraczac osi jezdni,
a jak nie, to niech sie salwuje ucieczką. Nie bedę przytaczał Twych
butnych wypowiedzi, jak to bedziesz szkolił rowerzystów.


| Po pijaku nie jeździmy, mamy wredne migające światełka, które w końcu
| są dopuszczone prze polskie PoRD.

My Polacy? ;-


Doprecyzuj, poniewaz nie do końca wiem, czego się ta ironia ma
odnosić.


Czyżbyś, Arturze drogi zapomniał, że jesteśmy w zbliżonym wieku?


Niczego nie zapomniałem, ale ORMO pamiętam dość dokładnie i nie sądze,
by nawet w formie żartu miało to związek z interpretacją przepisów,
bądź bezpieczeństwem na drodze.

Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: W piątek - Masa Krytyczna
Szuwaks pisze:


| 2)   odbycie zgromadzenia może zagrażać życiu lub zdrowiu ludzi albo
| mieniu w znacznych rozmiarach.
| No właśnie, zagrażać może taka masa.
| Gdyż albowiem? Życiu, zdrowiu czy mieniu? Znasz przypadek żeby
| masowicze kogoś pobili, zgwałcili, zabili albo coś ukradli lub
| zniszczyli?

Shrek, jeśli starszy pan, taki jak ja, wpadnie w korek spowodowany masą,
spiesząc się do kogoś kto potrzebuje jego pomocy, i mając podniesione
ciśnienie zostanie stuknięty samochodem przez młodego chłopaka, który ma
podniesione ciśnienie, bo spieszy się na randkę swego życia, a w wyniku
tego stuknięcia dozna zawału i zejdzie, to nie jest zagrożenie życia? :)
Mało tego, spóźnen ie sie na randkę tegoż młodzieńca może również być
zagrożeniem życia.
Przez to zdarzenie - niezaczętego. :)))


Mniej więcej takie same jak, że zatrzymasz się żeby przepuścić masę a
wtedy pieprznie w ciebie meteoryt. Jakby nie masa, to byłbyś 300 metrów
dalej i by nie pieprznął - ergo masa jest śmiertelnie niebezpieczna;)


| Wtedy to jeszcze nie jeżdziłem na rowerze. A przecież teraz nie będę
| na masę jeżdził dlatego, że ich 10 lat temu spałowali.

Shrek, to ile Ty masz lat?


30 i poł. Mowię o poważniejszym jeżdzeniu, takim, żeby się trochę z
rowerowaniem identyfikować.


Ja nuczyłem sie jeździć na rowerze w okolicach 5 roku życia.


Ja nie pamiętam, ale też wcześnie pierwszy rower to był "Slalom", więc
pewnie coś koło 7 lat.


| Przeczytaj co napisał ten zwilennik masy.
| Który? (poważnie pytam co napisał).

Przejrzyj wątek.


Ale czego szukać?


| Prace badawcze, rozpoznawcze, e.t.c.
| Że co?

No właśnie to napisał ten User.


NIe chce mi się;P


| Ja wtedy zacznę brać w niej udział. Jednak pamiętasz masę powstańczą?
| Nawet chyba ją wspierałeś. Wyszło jak zwykle - znalazła się
| (większość) ludzi, którym masa i w sobote przeszkadzała.

Owszem, popierałem.
Tak jak dziś (w niedzielę) stałem w korku bo biegli biegacze.
I nie mam pretensji do organizatrów.
Jest niedziela, spokojnie, mało kto się spieszy.


No to fajnie - przynajmniej jeden noramalny;) Ale jednak sporej części
będzie przeszkadzać cokolwiek i kiedykolwiek znajdzie się na drodze ich
samochodów. Dlatego mimo, że widziałbym masę w sobotę, to z punktu
widzenia odbioru społeczniego nie mato tak naprawdę znaczenia. Masa
sobotnia również została zwyzywana od terrorystów.


| Zamiast po katolicku spędzić rodzinnie weekend w centrum handlowym, to
| kretyni rowerami po mieście jeżdzą jakby na wsi byli;)

Przeginasz :))


Ja? No co ty piszę jak jest;)


| Chcesz powiedzieć, że np sraczka trzech  funkcjonariszy narusza
| bezpieczeństwo miasta w tym samym stopniu jak masa krytyczna;)

Zależy jakiego funkcjonariusza :))))


No takiego co masę prowadzi;)

Pozdr Shrek.

Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Pamiętacie z podstawówki....?
gregkor napisał:

> Takie zeszyty nazywały się Złote Myśli i każdy się do nich
> wpisywał...proponuję w ramach sentymentów odtworzyc taki forumowy
> zeszyt...:)))....odpowiadając na pytania..:))))))...miłej zabawy
>

> 1) Twoja największa obawa?
że nie skończę studiów
> 2) Której z twoich cech najbardziej nie lubisz?
ponuractwa, zmienności nastrojów oraz nieumiejętności podejmowania decyzji
> 3) Czego najbardziej nie lubisz u innych?
szpanerstwa, pozerstwa i zarozumiałości
> 4) Co jest szczytem ekstrawagancji wg ciebie?
kupić rower za 20 tys. zł (znam takiego osobnika), hamulce za 700 zł sprowadza
z USA
> 5) Twoja ulubiona podróż?
przede mną, ale będzie egzoticzna
> 6) Najbardziej przeceniana cecha, cnota?
zdolność :-) (to znaczy że mówi się o mnie że jestem "zdolny")
> 7) Ulubiony zespół piłkarski?
na szczęście brak
> 8) Którą żyjącą osobą gardzisz?
może jakiś psychopatyczny morderca?
> 9) Których słów lub wyrażeń nadużywasz?
ostatnio "czy ja wiem?"
> 10) Inicjały sympatii?
dane zastrzeżone
> 11) Ulubiony bohater?
egipcjanin shinue
> 12) Twoje największe osiagnięcie?
czwarte miejsce w województwie w olimpiadzie biologicznej w podstawówce
> 13) Najcenniejsza rzecz jaką posiadasz?
jeden z pierwszych rowerów górskich w łodzi (ostatnio po remoncie :-))
> 14) Gdzie chciałbyś mieszkać, gdybyś mógł to zmienić?
nie chcę zmieniać, ale fajnie byłoby pomieszkać jakiś czas w bieszczadach
> 15) Ulubiony pisarz?
może stanisław lem?
> 16) Jak chciałbyś umrzeć?
bezboleśnie i nieświadomie
> 17) Twoje motto?
there's a long way to the promised land
> 18) Czego najbardziej nie znosisz?
dwulicowości
> 19) Czego najbardziej żałujesz?
wyboru studiów (ale może jak się obronię to zmienię zdanie :-))
> 20) Gdybyś miał umrzeć i jeszcze raz żyć kim lub czym chciałby¶ być?
atrakcyjną brunetką
> 21) Twoje ulubione forum?
forum na audiogalaxy, niestety teraz to już nie to co kiedyś, no i ewentualnie
forum muzyka na wybiórczej :-)
> 22) Na czym byłeś ostatnio w kinie?
catch me if you can? tak się to nazywało z dikapriem ?
> 23) Ulubiony aktor i aktorka?
schwarzenegger, do aktorek nie mam pamięci
> 24) Twój ulubiony zespół?
nigdy więcej wiary
> 25) Ulubiony piosenkarz piosenkarka?
michał jackowski
> 26) Ty słyszał slejera?
da
> 27) Twój ulubiony trunek?
sok wiśniowy
> 28) Twój ulubiony wątek?
ulubione kawałki w detalu
> 29) Z kim pojechałbyś na bezludną wyspę?
z kimś mądrzejszym i pogodniejszym ode mnie
> 30) Ulubione danie?
ostatnio skrzydełka kurczaka za 0.99 w maku :-)
> 31) Ulubiony przedmiot (szkolny)?
przerwa



Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Emeryci na szosówkach
pisze powoli zebys zrozumial drogi Mikolaju :)
nie jestem trollem ani prowokantem tylko takim sobie czlowieczkiem po 40-ce jak
juz pisalem ,ktory stosunkowo niedawno zarazil sie na cykloze ,zeszta nie bez
winy mojego lekarza domowego ktory mi te cykloze zaaplikowal (notabene sam tez
cyklista tyle ze 15 lat ode mnie mlodszy).I jak widzisz z mojegi IP pisze zza
Laby, gwoli wyjasnienia skad ten rower za 15 kzlp.Otoz taki w miare dobry rower
jak to sie mowi u was ze srodka gornej polki zaczyna sie tutaj od 2k Euro ,i jak
sie nie chce vbrejkow tylko "tarczufki" ,i zamiast cyngli sramy krecone do
biegow ,a do tego da sie jeszcze jako poczatkujacy "z kasa" namowic na kompletna
grupe XTR ,wymiane kiery ,jakies tam forki skareby,z jakimis tam mavicami to
szybko wchodzi sie na 3,5 k Euro ,a ze czlowiek po 40(wiem powtarzam sie) kupuje
rower pierwszy raz i chyba ostatni ? i dysponuje tzw.hajcem zeby to kupic to
traci sie szybko kontakt z "rzeczywistoscia" i kupuje na wyrost.Ze sila rzeczy
ludzie w naszym wieku ,pracujac i zarabiajac i nie majac juz tak wielkich innych
wydatkow,kupuja sobie "wypasne "gorale wzbudza i moze zazdrosc mlodszych
cyklistow.Nie chodzi jednak nam "starszym" o efekt "rower przed lodziarnia
stojacy" ,bo i lasek nie musimy wyrywac ,bo nasze wiernie od 20 lat piora nam
nasze rowerowe ciuchy.Wiem ze moze i wystarczyl by taki za 1500 Euro ale my
mezczyzni w sumie jestesmy jak male dzieci ?nieprawdaz?Uderz sie w piersi ,czy
majac w kieszeni kase i bedac w salonie rowerowym ,ktory bys wybral Kelly czy
Corratec albo Ghost?
A co do slownictwa rowerowego,no coz jako ze zawodowo mam do czynienia z
inetem,to i posurfuje sie troche ,a i slownictwo sie z "precla" albo inszych
forum "sciagnie"(he he "wapniaki" sie maskuja)

Jestem niejako "przesadnym perfekcjonista" ,jesli cos kupuje to najpierw czytam
mnostwo testow i opinii.I stad sie tez wziela moja przygoda z rowerem.Najpierw
moj lekarz przestrzegl mnie przed pierwsza"smuga cienia",potem chyba z pol roku
kupowalem wszystkie tutaj dostepne czasopisma rowerowe,czytajac tez
polskie,amerykanskie i niemieckie grupy dyskusyjne.Rower kupowalem w sumie 3
miesiace ,majac na "sprobowanie" pare bicykli.I wiem jak to jest,apetyt rosnie w
miare jedzenia.Idac za ciosem kupuj sie jeszcze pare niepotrzebnych gadzetow ;)
i wjezdza na pierwsza wycieczke takim "wypasionym "co w moim przypadku skonczylo
sie po 10 km bolami krzyza z powodu zle ustawionego siodelka,bolem czterech
liter z powodu wiadomego,dwoma zaliczeniami pelnej gleby z powodu SPD, i
wstretem do roweru.Po dwoch dniach jednak ,a juz bylo dobrze zimno i pozno
wyjalem moja maszynke z garazu i za jednym zamachem zrobilem w nocy przy
temperaturze okolo 0 55 km.No i sie zaczelo he he


Zycze wam wszystkim tyle kasy abyscie mogli sobie kupic taki rower jaki wam sie
podoba a nie taki na jaki was stac.
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Tanie rowery
Tanie rowery
Powiem tak - swój pierwszy rower złożyłem w wieku 11 lat. By go złozyć
musiałem znaleźć części, trochę na złomie, trochę z rozebranego roweru ojca
(choć przyznam że jak się ojciec dowiedział o tym fakcie to było gorąco).
Przez całe życie interesowałem się mechaniką, dziś jestem inżynierem
mechanikiem i konstruktorem. Powiem tak z najtańszego roweru możecie zrobić
najlepszy - choć jednego nie przeskoczycie - jego wagi (chyba że zmienicie
rame a to tanie nie jest i to jedyny argument by zastanowić się nad kupnem
tego droższego). Sami trochę ważycie i i im lżejszy rower tym po prostu
lepiej się jedzie. Poza tym dzisiejsze rowery sa składane tak jak domek z
kart - więc jeżeli się znacie to kupujcie tani aczkolwiek musicie się liczyć
z tym że bedziecie do niego dokładać co jakiś czas. Co warto kupić dobre, ano
to co się zużywa - podstawa to łańcuch - jak sie wyciągnie to niszczy zębatki
więc trzeba go zmieniać przy tanim dość często będziecie go zmieniać - lepiej
kupić droższy i lepszy - przy zmianie łańcucha warto sprawdzić zębatki jeżeli
są w złym stanie należy je wymienić bo będą niszczyć nam ów nowy łańcuch.
Sprawa hamulców jest oczywista - TO PODSTAWA - HAMOWAĆ NALEŻY JEDNOCZEŚNIE
OBYDWOMA A NIE JEDNYM PRZY CZYM "MOCNIEJ" MA HAMOWAĆ TYLNY, JEDYNIE PRZY
MAŁEJ PRĘDKOŚCI MOZNA UŻYWAĆ TYLKO TYLNEGO. ZAZNACZAM ŻE PISZE O NORMALNYM
UŻYTKOWANIU ROWERU T.J. WYCIECZKACH ROWEROWYCH RODZINNYCH. tEN TANI ROWER W
TYM ZKARESIE SPRAWDZI SIĘ DOSKONALE - CHOĆ WYMAGA NADZORU - LECZ GDY TROCHĘ
POZNACIE JEGO BUDOWĘ TO NIE MUSICIE W NIM GRZEBAĆ BO KRÓTKA PRZEJAŻDŻKA OD
RAZU POKAŻE CO Z NIM JEST NIE TAK i co należy w nim poprawić. Odradzam
dokręcania poluzowanych szprych - jeżeli już to z wyczuciem!!! Dużo wody
upłynie nim nauczcycie się centrować koła, choc to praca żmudna ale nie taka
znów straszna i trochę uporu i CIERPLIWOŚCI!!!!! sprawi że i z tym poradzice
sobie bez problemu - choć przyznam (bez przesady) początki będa trudne oj
trudne - ale dla uczących się tych rzeczy najważniejsze jest przygotowanie
toeretyczne (jeżeli nie mają od kogo nauczyć się praktycznie tych czynności -
i nie radzę smarować gwintu szprych - co by nie rzec zmniesza to tarcie na
gwincie i potem szybciej mam się odkręcają). Szprychy nie tylko się odkręcaja
ale co gorsze wydłużają się i tu leży że tak powiem pies pogrzebany bo jak
wydłuży się za bardzo to trzeba ją zmienić. Uginanie się obręczy o którym
ktoś pisał wcześniej jest wynikiem nieprawidłowego napiecia szprych -
wszystkie szprychy muszą być naprężone gdy tak nie jest pojaiwa się owo
wyginanie. Na koniec trochę o łańcuchu to część bardzo wązna - konserwacja
jego polega na myciu i smarowaniu smarem stałym tzw grafitowym ale
rozpusczonym a mówiąc porściej z dodatkiem grafitu - czy warto to robic tak
zaręczam że warto dbać o niego to podstawa przeniesienia napędu. I cóż dodać
na początku sezonu warto sprawdzić: nakrętki mocujące koła, posmarować osie
(a właściwie łożyska), wyregulować hamulce, sprawdzić stan zębatek i łańcucha
(wyciągnięty łańcuch lub uszkodzone zębatki powdują głośną prace przekładni),
sprawdzić pedała (luzy na korbie gdy są należy natychmiast zlikwidować gdy
tego nie zrobimy to zniszczymy wałek do którego je mocujemy), kierownicę -
łożyska i dokręcenie a potem to już tylko w trasę. Jeżeli będziecie tego
przestrzegali to nawet ten najtańaszy rower was nigdy nie
zawiedzie. Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Wspomnień czar...
To i moje...
U mnie zaczęło się od małego. Pierwszy był trójkołowy TURBO, oczywiście zielony,
bo z tego co pamiętam, wtedy tylko takie były... rowerek był półpoziomem z
wygodnym siodełkiem, nieco bardziej wysuniętym w przód suportem i (co ciekawe)
miał ostre koło, a właściwie to dwa, bo napęd był na tył, na sztywną oś. Kółka
rowerek miał plastykowe. Z tego okresu jednak nie pamiętam wiele, więc przejdźmy
dalej ;-)

Kolejnym moim rowerkiem był, a jakże, nieśmiertelny Reksio. Fabryczny kolor nie
utrzymał się na nim długo, z resztą jeździłem chyba na używanym, bo wtedy o
kupno nowego łatwo nie było. Tatuś dość szybko rowerek pomalował na żółto i
przygoda się zaczęła.
Po pierwsze jestem chyba jedyną osobą na świecie, która zgubiła siodełko jadąc
na rowerze. TAK. ZGUBIŁA SIODEŁKO. Jadąc w terenie wypadło gdzieś, nie wiem
gdzie, gdy stałem na pedałach. Nie udało się go odnaleźć.
Drugą rzecz którą pamiętam to moja pierwsza kolizja z samochodem. Zaparkowanym
na szczęście. Wjechałem w stojącego w niedozwolonym miejscu Malucha, oczywiście
nei czyniąc mu krzywdy. W Reksiu zgiął się błotnik i do domu zza bloku rower
musiałem nieść.
Później zacząłem łapać gumy jedna za drugą, co było wyraźnym sygnałem, że na
rower ten staję się za duży. Nadszedł więc czas na Bociana - rosyjski rower w
pieknym niebieskim, metalicznym kolorze. Rower był fajny, tylko z niewiadomych
przyczyn ciągle gięła się w nim rama, nawet gdy się nie glebiło ani nic. Za to
jak na ruski sprzet przystało, gwoździe czy szkło na asfalcie nie robiło Mu
żadnej róznicy. Z racji wagi świetnie też bawiło się nim w autobus (miałem po
osiedlu kilka tras, którymi jeździłem w kółko, zatrzymujac się niby w celu
brania na pokład pasażerów) i TIRa. Co ciekawe mniej chętnie bawiłem się w
policję i złodziei i tym podobne "ściganckie" zabawy na rowerze.

Później nadszedł czas na komunię i oczywiście nowy rower - BMX. Taka wtedy była
moda ;-) Mój był biało czerwony, ale co ciekawe nie na torpedo, a na
jednobiegowym wolnobiegu i hamulcach uruchamianych rękoma. Na tym rowerze
przejeździłem kilka lat, nauczyłem się naprawiać, psuć, regulować... Z rzeczy,
które pamietam, a które mogą być istotne, warto wymienić pękający ciagle mostek,
który po bodajze 11 spawaniach w serwisie Toyoty nieopodal, został wymieniony na
nowy oraz fakt, że na tym rowerze po raz pierwszy wybrałem się za osiedle po
ulicy. Miałem wtedy może 12-13 lat i 5km do ronda Starzynskiego i spowrotem (w
jedną stronę Jagiellońską, w drugą drogą za FSO) był dla mnie wyczynem...
później przyszły wyjazdy na Tarchomin, Bródno (do Suchej) i... Okęcie ;-)

Kolejny etap rowerowania to Magnum MG-200. Fajny rower, znowu w pięknym,
niebieskim, kolorze, z 18 przełożeniami, hamulcami canti i wszystkim tym, co
"góral" mieć powinien. Na tym rowerze w ciagu pół roku przejechałem zawrotne
440km, po czym pewnej jesienej nocy został mi skradziony.
Następnego roku Tatuś kupił mi więc kolejny - Kowalewo Nordstar Whiiz. Czarny w
zielone pręgi, mozna było schować w trawie i nie było go widać. 3 lata na nim
jeździłem, aż pewnego dnia, na szlaku Wisły, niedaleko ulubionego baru
B-rowerzystów, zostałem z niego "zdjęty". Wtedy już woziłem ze sobą klucze, i
zanim straciłem na chwilę przytomność od uderzenia butelką po piwie, zdołałem
jeszcze ciężkim rosyjskim kluczem 24 złodzieja trafić w zęby. Rezultat to 4
które znalazłem na trawniku, co nie zmiania faktu, że zostałem bez roweru. A
szkoda, bo po ponad 7kkm do Whizza zdołałem się już przyzywczaić ;-)

Kolejny rower to oczywiście nieśmiertelna Zadyma. Zielona, żeby watpliwości nie
było. W 2000 roku zastąpiła skradzionego Whiiza. Miała wypasiony osprzet (acera
z tyłu, obręcze stożkowe, manetki acera, hamulce V), który do 2001 roku
uznawałem za cud :-) Później zgadałem się z moim kuzynek - Konradem - na wspólny
wyjazd dookoła Mazur. Tatuś, jako, że miałem 17,5 roku, puścił mnie bez
problemu. I tak oto w 2 tygodnie przejechaliśmy ponad 1200km, bijąc wszystkie
rekordy życiowe. Ponieważ Konrad był bardziej oblatany w sprzecie niż ja,
wtajemniczył mnie i na koniec 2001 roku rower był już na przerzutkach STX/STX
RC, hamulcach SRAM7.0, korbie ALIVIO, piastach PARALAX i dynamie NEXUSA). I tak
ewoluował aż do 2005.

Owy 2005 rok to praca na Velo, dzięki której zarobiłem na Birię. Pierwszy rower,
który sam złozyłem. Biria była wypasionym sprzetem, na XT, piastach na
maszynówkach itp... niestety przejechałem nią tylko nieco ponad 6000km. Została
skradziona, z kraty. Do łask więc wróciła Zadyma, która złozona ponownie do kupy
z części uzyczonych mi przez Izę, Sebę, Yarosha, Xuna i kilka innych osób,
przejeździła ze mną do lata 2006 roku. Do dziś Zadyma ma na koncie prawie
45000km i jest moim najdłużej trwajacym rowerem. Nawet dziś stoi w kracie i
czeka na awarię pozioma, by pojechać ze mną po części do niego.

Zadyma jeździła w 2005r. m.in. wożąc części na kolejny rower. Tym razem twardym
postanowieniem był to poziom. Własny projekt, własne wykonanie, unikalna
konstrukcja. Gdyby nie pomoc Bartka, pewnie wciąż tkwiłbym w stercie Aluminium,
ale się udało. Poziom jeździ. Pierwszą jazdę wykonał 7 lipca 2006 roku o 22 z
minutami, po ponad 12h poprawek ostatniego dnia. Od tej pory poziom kilkukrotnie
pokazywał różne niedociągnięcia projektu, łamiąc się i rozpadając. Z oryginalnej
konstrukcji ramy bez zmian nie zostało się chyba nic. Ostatnio projekt ewoluuje
w stronę zastąpienia kleju epoksydowego i aluminium - kompozytami. Taki pewnie
będzie mój nastepny rower. Poziomy, zeby była jasność. Bo na normalnym to już
jakoś nie to ;-)

Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: mam nadzieje, ze bedziecie glosowac
"Wyimaginowany patriotyzm". Dziekuje za ocene.
W PiSie synowie komunistycznych dygnitarzy [ Odpowiedz ]
'~Krecik' o 2007-10-07 01:34:18 [ Zgłoś ]

Nie mnie będzie uczył prostego życia, syn peerelowskiego
dygnitarza!

Archipelag Polska. Wiecie co mam na myśli? Nie wiecie? Mam na myśli
100 lat izolacji pod zaborami, mam na myśli 45 izolacji
komunistycznej i obawiam się, że mam na myśli 20 lat izolacji pod
Kaczyńskimi. Co Polskę tłamsiło, ośmieszało i marginalizowało przez
wieki? Nie zabory, nie komunizm, nie inne nie wiadomo co, ale
izolacja właśnie. Ja nie pytam czy my mamy powody, aby prężyć
obciągnięte skórą, kościste bicepsy? Ja pytam po co mamy to robić?
Jesteśmy dumni, wielcy, piękni, fascynujący, stał się cud przez te
dwa lata? Tak uważacie? Zatem wytłumaczcie mi dlaczego tak głośno o
tym mówimy, co ponoć kluje w oczy każdego, czy to nie pycha?
Dlaczego stary kawaler zerka w lusterko po tym jak poczęstuje
zatrutym jabłkiem Rumunię i krzyczy, że teraz tu już nasza IVRP
najpiękniejsza w świecie. Ta sama piękna, co sobie nerki odbija
jadąc z pracy do domu, po polskich rozdrożach. Już jesteśmy wielcy?
A jak to się objawia? Gdyby zły Putin podpisał traktat z Merkel, to
dalibyśmy radę jednym i drugim 4 Panterami i 3 F16 w remoncie? Gdyby
Marsjanie zaatakowali Europę i postawili warunek, pieniądze albo
życie, przebijemy postronne narody? Na czym polega nasza wielkość?
Jest taki co mi wytłumaczy gdzie jej szukać?

Mam rozumieć, że jak stary kawaler mlaskanie trzy razy do 5 tysięcy
dewotek na Górze, o której tylko my wiemy, że jest święta, to ruszy
bryłę z posad świata? Zadrży Europa od `Tu jest Polska'
skierowywanego do tych co przez 75 lat nie zrozumieli czym jest
Polska? Wy w to wierzycie? Zwracam się do was Polacy, którzy
patrzycie i chcecie wierzyć, że ten szaleniec jest mesjaszem?
Wierzycie w to, że żyje się wam lepiej, czy uwierzyliście w to, że
innym jest jeszcze gorzej. Naprawdę uważacie, że wasze dzieci, które
od gminy dostają chochlę ogórkowej, wyrosną na dumnych Polaków,
gardzących Niemcami w Mercedesach i Ruskimi opływającymi w ropę.
Takie są wasze ambicje, żeby Krauze był ścigany, a reszta się ułoży,
oby nasza!? Powiem wam coś, nie zdradzając kim jestem. Nienawidzę o
tym mówić , bo i nie ma o czym. Wychowałem się w takim domu, gdzie
na pierwszy rower trzeba było czekać do I Komunii. Kiedy
przychodziłem ze szkoły do domu, musiałem zdjąć spodnie i ubrać te
na podwórko. Gdy na talerzu pojawił się mielony, wiedziałem, że mama
dostała premię za nadgodziny i brak chorobowego. Gdy wyruszałem do
wielkiego miasta po nauki, w drugim tygodniu pobytu w akademiku
zastała mnie wiadomość, że rodzicom zamknęli zakłady, ale jakoś to
będzie, babcia z dziadkiem oddadzą ostanie pieniądze. Odechciało mi
się szkół, chociaż wiem, że gdybym wtedy bardzo chciał, skończyłbym
to, co ukończyłem po latach już za własny akord.

Znów zwracam się z pytaniem. Nie trafiał by was szlag, kiedy
słyszycie jak syn peerelowskiego dygnitarza, opływający w balerony
przez całe dzieciństwo opowiada wam o życiu prostych ludzi? Gdy
słyszę od niego o mojej pogardzie dla prostych ludzi, mam prawo
wyjść z siebie i splunąć w twarz demagogowi. Ja nie miałem ojca na
kontrakcie, ja enerdowskiego misia z żelu gryzłem tak by starczyło
na pół dnia, kiedy przebiłem chińskiego trampka rzucając pilnikiem w
ziemie, nie płakałem, nad spuchniętą nogą, ale butem, który miał
służyć na lata. Dziś widzę, tych na trybunach, `co w końcu wzięli w
obronę takich jak ja' i powiem wam, że my na ulicy kopaliśmy
szmaciankę w 12 , a ten jeden co wciskał bułkę, z szynka, przełożoną
baleronem tłukł nowym `skórzakiem' o ścianę i nikt z nas nawet nie
spojrzał i do głowy mu nie przyszło, aby skamleć: `daj gryza, daj
kopnąć'. On jeżdżący łunochodem na baterie, będzie mnie, grającemu w
cymbergaja, tłumaczył czym jest proste życie, prostego cżlowieka?
Szacunek dla prostego człowieka, od tych co herbu Pomian i sława w
komunistycznej telewizji? Takich co nie znali smaku chleba z cukrem
i śmietaną, takich co próbowali kupić podwórko za chałwę z NRD,
proste chłopaki traktowały jak dziewczyny. Nie od tego mnie krew
zalewa, że oni będą teraz ścigać nas, którzy z podwórka doszli do
firmy, magistrów i inzynierów, którzy uciekając z akademika, wrócili
po latach już na etacie. Mnie krew zalewa od tego, że oni mówiąc o
moim życiu, nie maja bladego pojęcia co życie znaczy.
Przeczytaliście coś czego nie powinienem pisać, to desperacja, nie
ukrywam tego, więcej, to żałość i bezsilność, ale mnie chleb z
cukrem smakuje i szmacianką trafiam pod ladę. Nie macie pojęcia
potomkowie peerelowskich dygnitarzy jak się zdobywa szacunek
prostych ludzi, na mojej ulicy nie przeżylibyście jednego dnia.

Ps. Posluchaj sobie pana Tuska, ktory walczy o koryto i wtedy
napiszesz o zacietrzewionej pianie. Tak wzialem twoja wypowiedz jako
aluzje do moich wpisow.
Moze prawda jest bardziej zlozona niz sie wszystkim wydaje. Kiedys
z docentem chemikiem poklocilem sie o Lecha Walese. Dzis wiem, ze
mial racje. Czas pokaze czy rzady Kaczynskich nie sa pewna mina, na
ktorej znow oszuka sie Polakow.Sama karta Polaka i projekt
legalnosci podwojnego obywatelstwa moga okazac sie taka pulapka.
Jak sama powiedzialas nie orientujesz sie co dzieje sie w Polsce.
Mam nadzieje, ze Ci obojetni tez sa na ogol normalnymi ludzmi.





Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Nexus - zalety i wady
velomaniak napisał:

> Ty patrzysz z punktu widzenia użytkownika wyczynowego, gdzie z
ukladu 'rower+zawodnik' trzeba wycisnąć maksymalne wyniki. I tu sie
z Toba w pełni zgadzam. Ale to jest naprawdę bardzo mała nisza na
rynku. Potem są ci, co musza mieć taki sam sprzęt, ale już z
wynikami jest dużo gorzej. Tu też nie ma dyskusji.

Nie tylko. Ja nie jestem żadnym wyczynowcem, jeżdżę ze średnią w
granicach 20km/h, więc to zupełnie nie ta liga. I patrzę też z
takiej perspektywy. Dlaczego mam jeździć wolniej skoro mogę
szybciej, przy podobnym komforcie? Dlaczego mam używać cięższego
rozwiązania, skoro mogę lżejszego i jeszcze na dokładkę tańszego? Po
prostu w mojej opinii tradycyjne rozwiązanie jest lepsze, przerzutki
w piaście uważam za domenę roweru miejskiego - bo tam można naprawdę
skorzystać z właściwości, które daje. A za jedyną piastę
porównywalną z klasycznym napędem uważam Rohloffa, bo układ piasta
siedmiobiegowa + 3 tarcze jest bardzo ciężki. I jeśli kogoś nie stać
na taką piastę - to do roweru dość uniwersalnego jednak polecałbym
klasyczne rozwiązanie, ale to tylko moje zdanie, nie każdy musi się
z nim zgadzać.

> no wlaśnie - czyli MTB rekreacyjny, nie do wyczynu a do
usportowionej zabawy

Czyli po prostu rower rekreacyjny do jazdy w terenie, a nie MTB. MTB
to inaczej Mountain-Bike, czyli jak sama nazwa wskazuje rower do
jazdy w górach, a tak roweru z siedmioma biegami zakwalifikować się
nie da.

> www.dynamicbicycles.com/buy/Bikes.php?prodid=59
> oczywiscie nie jest to sportowy model, ale rekreacyjny, dla tych
co sie chca 'pobawic w szose' ale nie wydac 20k zl

Roweru z oponami 28mm i wagą niemal 13kg za "szosę" uznać się nie
da. Mniej to waży mój rower wyprawowy z wszystkimi bagażnikami,
lampkami itd. Nie każdy rower z barankiem to już rower szosowy, ja
też mam baranka w rowerze wyprawowym, a przecież to nie szosówka.
Podstawowy wyznacznik szosówki to opony 23mm i waga przynajmniej
poniżej 10kg, inne rowery z pozoru wyglądające na szosę to raczej
rowery typu touringowego, dość popularne na Zachodzie. Poza tym
rowery szosowe mają inną średnicę tylnej osi (130mm a nie 135mm jak
reszta), więc trzeba by tą oryginalną piastę przerabiać na taką z
węższą osią, a to już kiepskie rozwiązanie.
Ale ten model do którego dałeś linka to bardzo ciekawe i oryginalne
rozwiązanie - po bliższym zlustrowaniu przekonałem się, że rower nie
ma nawet łańcucha, napęd jest rozwiązany w zupełnie nietypowy
sposób, to tzw. "shaft-driven".

> ale po pagorkach Mazowsza czy Pomorza wystarcza...

Dokładnie tak, tylko to na kategorię MTB trochę za mało, ja bym
powiedział że starcza do jazdy w lekkim terenie :)

> dla Ciebie jest ok, a dla mojego dziecka to było problemem - a nie
waga roweru

Ale nie rozmawiamy o kategorii rowerów dziecięcych, bo to zupełnie
inna bajka, w większośći przypadków dzieciom wystarczy żeby biegi
działały a rower fajnie wyglądał, a jest wiele rowerów dziecięcych w
ogóle bez przerzutek. Np. mój młodszy brat gdy był mały nie miał
problemów ze zmianą biegów w klasycznym rozwązaniu

> Mi na wszystkich moich wyprawach pękły słownie CZTERY szprychy
> ale Ty jezdzisz glownie asfaltem i jesteś szczuply. Ja unikam drog
dla samochodow i mialem takich doswiadczen wiecej. Raz patyk scial
mi 5 szprych pod rzad...

A co Ci na patyk pomoże koło zbudowane na piaście z przerzutkami? Na
pewne typy wypadków nie ma mocnych. A co do wytrzymałości kół - to
ja jeżdżę z ciężkim bagażem, którego gros wisi na tylnym kole,
polecam zresztą stronę Baltazara Kajdrowicza:
www.rower.orbit.pl
On to dopiero wozi prawdziwe ciężary (zdarza mu się nawet w
granicach 50kg) a do tego sam waży w granicach 100kg i z pękającymi
szprychami nie ma problemów. Dobry zaplot i dobre szprychy - to jest
podstawa, rodzaj piasty czy rozmiar kół to rzeczy co najwyżej
trzeciorzędne.


> albo rekreacyjna wersja MTB czy szosy. Kryterium mody, czy
przynaleznosci
> grupowej pozostaje zaspokojone, a wygoda wieksza, bo rower
bardziej uniwersalny

Nie powiedziałbym. Przez to, że nie ma wystarczającej liczby biegów
taki uniwersalny wcale nie będzie, choćby w porównaniu z bardziej
sportowym MTB. Będzie natomiast minimalnie bardziej wygodny, choć to
sprawa względna.

> > ale nie do górskiej trasy typu MTB,
> > czy 200km szosowej jazdy.
> oczywiscie, ale to ekstrema, co do której sie zgadzamy :-)

Ale to nie są znowu takie ekstrema. Biegów w piaście zabraknie już
na nachyleniu 7-8% (a takich podjazdów w Polsce nie brakuje), 200km
to dla niemal każdego posiadacza szosówki dystans w zasięgu ręki, bo
właśnie waga i wąskie opony powodują, że wysiłek jest dużo mniejszy
niż gdyby to przejechać na rowerze ważącym 15kg z grubymi oponami. A
u nas niestety ciągle pokutuje myślenie, że to już wyzwania tylko
dla sportowców, dobrze dobrany rower do konkretnego zastosowania
powoduje, że tego typu "wyczyny" są w zasięgu przeciętnego amatora.

> Moze nasza dyskusja przyczyni sie choc odrobine do tego, ze wybory
sprzetu beda
> bardziej swiadome.....

Etam! I tak od dawna wiadomo, że najlepsze są rowery czerwone :)).
Mało komu kupującemu rower chce się robić jakieś dogłębne studia,
kupują po prostu te które im się bardziej podobają. Dopiero gdy się
dłużej jeździ to wybiera się coś dopasowanego do naszego stylu
jazdy, pierwszy rower to z reguły strzał w ciemno. Ja
się "przejechałem" na moim pierwszym bardzo ciężkim pseudo MTB - i
odtąd to niską wagę uważam za najistotniejszy parametr roweru
(oczywiście w pewnych granicach).
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl



  • Strona 3 z 3 • Zostało wyszukane 223 wypowiedzi • 1, 2, 3