Widzisz odpowiedzi znalezione dla zapytania: pierwszy raz u ginekologa
Temat: Jak Wy do tego podchodzicie?
Populek- ja Cie doprawdy nie rozumiem- masz dylemat czy nie?
Piszesz:
"W klinice czeka 9 zarodków-wrócę na pewno ale jeśli wszystko
będzie szło super i uda się znowu za pierwszym razem, to na pewno w
przyszłości nie wykorzystam wszystkich czekających zarodków."
Zatem postanowilas juz o losie tych zarodkow. Dlaczego postanowilas?
Bo wiesz, ze niemozliwe jest wykorzystac wszystkie.
A ja nie rozumiem, dlaczego zarodkow nie mozna komus oddac, kto by
je potrzebowal. I na to niestety nie umiesz mi odpowiedziec, czyli
podejrzewam jestes zdania: lepiej je zniszczyc niz komus oddac, bo
TO MOJE GENY. Zauwaz, ze Twoje jajo ( a masz ich od wlasnego okresu
plodowego jakies 3mln w sobie) to tez polowa czlowieka. I Twoj
partner tez produkujac przez cale zycie kilka owych milionow-
produkuje owe polowy. Pomysl ile tych polowek idzie na marne?
Szalalas z tego powodu?
A bylabys w stanie byc dawczynia swojego jajeczka? Dlaczego nie?
Ciekawi mnie to, doprawdy. Wytlumacz mi, bo ja zwyczajnie tego nie
rozumiem i tyle. Moze dzieki Tobie zrozumiem- po to jest forum!
Wiesz doskonale, ze fizyczna niemozliwoscia jest wziac na siebie
caly pakiet zarodkow, ale zachowujesz sie, niestety, jak typowy pies
ogrodnika, co sam nie zje i drugiemu nie da. Przez taka postawe sama
sobie podkladasz klody pod nogi. Czyli dla Ciebie lepiej jest zabic
zarodki, bo nie pojmuje o co Ci chodzi?
A co w sytuacji, gdy rzeczywiscie nikt naszych zarodkow nie
zechcialby, choc prawo pozwoliloby na to, czy bedziesz je wtedy
ratowac? Ja Ci powiem za siebie: nie. Nie zrobie tego.
Jestem zdania, ze zawsze malezy wybrac mozliwie najmniejsze zlo, a
ta decyzja obraca sie tylko w kwestii sumienia. Ja np. nie umialabym
ryzykowac swojego zycia i zdrowia + jakosci zycia dla istniejacej
juz rodziny dla ratowania zarodkow. Mam kilka znajomych, ktorzy
planowali wiele dzieci. Po czworce powiedzieli jednak STOP.
Nasz problem tkwi w tym, ze my dokladnie wiemy o kazdym najmniejszym
kroku. Pary koncypujace naturalnie nie zdaja sobie sprawy czasem
nawet w drugim miesiacu ciazy, bo fakt faktem- wiele zarodkow zegna
sie ze swoja szansa zanim pojdzie sie pierwszy raz do ginekologa.
Nie wiem, w czym problem z ta hipotetyczna sytuacja, ze ewentualnie
spotka sie brat z siostra i zaloza zwiazek. Po pierwsze: oni tego
nie wiedza. Pod drugie tylu ludzie swiadomie pielegnuje patologie
miedzy czlonkami rodzin i dramatu z tego nikt nie robi, niestety.
Po trzecie- w czasach, gdy bada sie nawet embriony zanim sie je
zaaplikuje, bedzie pewnie standardem kiedys badac kariotypy, zanim
zacznie sie planowac potomstwo. W krajach muzulmanskich, gdzie mozna
zawierac zwiazek np. z kuzynostwem, tez robi sie przynajmniej
badania krwi. I mozna zawsze zadecydowac, czy chce sie byc razem czy
tez ze wzgledu na niebezpieczenstwo chorob genetycznych potomstwa
lepiej nie...Populek- tyle bedzie rzeczy, ktorych nie przewidzisz u
swojego dziecka: ani jego zdrowia ani inteligencji, talentow czy
orientacji seksualnej. Nie ma co gdybac na zapas.
Strach wobec in vitro ma zwlaszcza KK. Organizacja, ktora sama boi
sie podjac najprostszego i najnaturalniejszego ryzyka: zalozenia
rodziny.
Pozdrawiam Cie i nie daj sie zwariowac! Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: Toksyczni ludzie, toksyczna matka .... :((((((((((
Mylisz się,że mam niewłaściwego człowieka za partnera, ja miałam partnera
z "niewłaściwą" matką a to różnica. Też podobało mi się, że jest dobrze
wychowany, ułożony i słucha dobrych rad matki. Tylko to,że on w stosunku do
szantażującej go emocjonalnie matki jest taki nie oznacza,że taki jest naprawdę
i wszędzie, taki człowiek uczy się prezentować mamusi tak jak chciałaby go
widzieć. Poza zasięgiem mamusi wcale nie musi taki być. Okres "młodzieńczego
buntu" też miewa daleko przesunięty.
Normalnym jest to,że dorosły człowiek odcina dziecku pępowinę, robi to
sukcesywnie dając mu coraz więcej swobody i ucząc go samodzielności, pozwalając
mu na jego własne wybory. Jeśli robi coś wręcz przeciwnego - im dziecko starsze
tym uzależnia bardziej (np. szantażem emocjonalnym) to odcinanie pępowiny
zostawia dziecku. Jest to proces bardzo bolesny i długotrwały.
Co to znaczy "puszczasz dziecko na noc"? Toż to pracujący facet!!! Chyba
dorosły i samodzielny. A mamusia nie śpi jak synek poza domem... w jakim wieku
uważasz będzie mógł wychodzić pozostawać poza domem bez "nerwicy" mamy? Za 2
lata, 10? On do kina nie może wyjść z dziewczyną bo mamusia się zdenerwuje!!!
Mam taką sąsiadkę (wprawdzie syn jedynak ale to pełne małżeństwo)która tak
steruje swoim 23-letnim synem. Jak ma "zapotrzebowanie" na to by syn miał
dziewczynę (rodzina pyta) syn kogoś przyprowadza, jak uważa, ze synek powinien
się jednak więcej uczyć to chłopak nie przyprowadza (ukrywa - szczerze móiwąc).
Moja 24-letnia koleżanka nie mogła z pracy jechać na kurs tygodniowy bo
matka "nie przespałaby jedenj nocy" - codzinnnie z Katowic jeździła ekspresem
do Warszawy i wracała do domu. Odcinanie pępowiny było bardzo bolesne i gdyby
nie to,że w końcu wyszła za mąż (wbrew rodzicom) i mąż odmówił latania do
mamusi przez całe miasto na codzinne obiady i zagroził,że jeśli będzie
codzinnie u matki to odwiezie jej tam rzeczy. Ona ma 40 lat i histerie matki do
dziś gdy np. gdy codzinnie nie zatelefonuje. Mój kumpel ma taką matkę z którą 3
razy dzinnie kontaktuje się telefonicznie (12, 17, 21) przesyłając sobie
sygnały z "komórki na komórkę" żeby było wiadomo,że wszystko ok. Co robił gdy
nie mieli "komórek"? Nawet nie pamięta. Co niedzielę on z żoną i dziećmi od 18
lat (tyle są małżeństwem) musi być u matki na obiedzie, usprawiedliwieni byli
tylko raz gdy żona jedno z dwójki dzieci urodziła w piątek. Gdy raz wyjechali
na wczasy to matka wezwała pogotowie i rodzina ściągnęła ich z tych wczasów.
Teraz jego dzieci nie chcą jeżdzić do babci, wyjeżdżają na obozy, kolonie o co
ma stałe awantury ze strony matki. Ma on siostrę która zerwał z matką kontakty
gdy dzięki jej "interwencjom" rozbiło się jej małżeństwo. Jego matka uważa,że
ona ma z nimi normalne rodzinne stosunki.A on wie,ze to nie jest normalne ale
już nie umie tego przerwać i czasem pyta nas jak to zrobić.
Ja mam 21-letnią córkę. Studentkę 3 (już 4) roku, właśnie od kilku miesięcy
znalazła fajną pracę (w jej studiowanym zawodzie) więc pożyczam jej często mój
samochód by godziłą jedno z drugim. Ponieważ podpisano z nią właśnie umowę na
czas nieokreślony chyba skończy te studia zaocznie. Chciałam by na ostatni rok
studiów pojechała do Kanady (była tam kilkakrotnie u mojej rodziny i zawsze
mówiła,że mógłby być to jej drugi kraj), tam skończyła studia mając amerykański
dyplom i tu w Polsce skończyła rok później. Jeśli jednak bęzie miała pracę to
pewnie nie będzie chciała jechać - jest to jednak jej wybór, my z mężem możemy
ją tylko wesprzeć finansowo. Jest instruktorką narciarstwa i żeglarzem. Muszę
powiedzieć,że córkę wychowuję ja, mój mąż sam przyznaje,że nie potrafiłby dać
jej swobody i "oddechu", nie potrafiłby układać sobie z nią partnerskich
stosunków. U niego w domu rację musiał mieć matka i nawet gdy jej nie miała nie
można było tego głośno powiedzieć. Mój mąz mimo tego,że wie,że był szantażowany
emocjonalnie i z trudem z tego się uwolnił idealnie potrafiłby powielić to na
swoim dziecku więc wolał zawsze mówić,że wychowywanie dziecka to moja rola i on
się nie miesza. Cóka wyjeżdża na swoje obozy, czasem z nimi na narty, na
żaglach byliśmy razem z 5 lat temu, na wczasy np. do Egiptu chętnie załapuje
się z nami by ponurkować. Odkąd studiuje gdy wyjeżdżamy zostaje sama (wcześniej
przyjeżdżała moja mama), pichci albo je na stołówce studenkiej, robi imperzy
(domu jeszcze nie zdewastowali). Od roku ma chłopaka - wygląda na trochę
poważniajszą sprawę niż poprzednie sympatie (na temat antykoncepcji odbyłyśmy
już wiele rozmów dużo wcześniej, do ginekologa pierwszy raz zabrałąm ją ja -
nawet po to by zrobiła badania i wiedziała jak to jest), oceniamy go na trochę
dziecinnego ale to nie nasz chłopak tylko córki. Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Strona 4 z 4 • Zostało wyszukane 326 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4