Widzisz odpowiedzi znalezione dla zapytania: pieski koty
Temat: Warsztat 106 - co się wydarzyło...
Moja interpretacja
Temat bardzo mi się spodobal, bo ostatnio narzekałam, ze moje karty
nie mówią o wydarzeniach ... a tu pytasz się co się wydarzyło.
Czego dotyczy wydarzenie - 8 denarów
Reakcja kuzynki - Rycerz Mieczy
Co się wydarzyło - Rudwan, Rucerz Kielichów, Koło fortuny
Hm. Rzeczywiście wydarzenie to miało konsekwencje, bo 8 denarów każe
wytrwale pracować. Zmiany są powolne ale trwałe i nieodwracalne.
Karta ta opisuje też zwykłą codzienną krzątaninę, sprzątanie.
Skromne początki długiej i żmudnej kariery.
Reakcja kuzynki - Była zaangażowana. Ale bardziej koncepcyjnie.
Zachowała zimną krew. Mogła byc dawcą pomysłu - typu ok nie ma
problemu, teraz trzeba zrobić to i to. Ryc.Mieczy może też oznaczać
wędrowców i podrózników. Może to kuzynka przyniosła rewelacyjne
wiadomości, albo wróciła z podrózy.
Przed 9.30 czas płynął spokojnie a każdy był zajęty swoimi sprawami -
codzienną krzątaniną i sprzątaniem.
O 9.30 przyjechał ktoś, osoba zakochana i przyniósl wiadomość (albo
o tym, że ktoś przyjedzie z podrózy albo o ciąży (Rydwan).
Może poprostu o 9.30 pojawił się niespodziewany gość. Albo
przyjechał zakochany facet się oświadczyć.
Codzienna krzątanina i początki długiego żmudnego dochodzenia do
celu jako odpowiedz na pytanie czego dotyczyło wydarzenie - pasuje
odealnie do ciąży i posiadania dziecka lub do oswiadczyn i
małżeństwa.
A może pojawil się ktoś i przyniósł informację nieoczekiwaną, o
możliwości wyjechania w podróż.
Dziś rano spojrzałam jeszcze raz na karty i mam dodatkowe
skojarzenie: na rydwanie przy drodze jest mały kotek/piesek, może
ktoś z domowników poprostu był na zakupach i zauważył przy drodze
bezpańskiego kotka/pieska, przyniósł go do domu, bo on taki biedny i
samotny, a święta idą (rycerz kielichów), i co prawda nie planowano
mieć zwierzątka, ale zdali się na los (koło fortuny) i zwierzę
zostało. Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: Wegetarianizm, stylem życia godnym Człowieka
vege_vege napisała:
> Co sądzicie o wyborze postawy niekrzywdzenia i szacunku dla życia zwierząt?
> Czy podoba Wam się nieuchronnie wynikający z tego wegatariański styl życia?
Szczerze mówiąc wydaje mi się, że styl życia to coś więcej, niż sam styl
żywienia, nie można tego utożsamiać. Z faktu wyboru wegetariańskiej kuchni
wcale nie wynika fakt niekrzywdzenia innych (czy to zwierząt, czy ludzi),
ani automatycznie nie wynika szacunek dla życia. W końcu ludzie (w znakomitej
większości) nie są kannibalami, co wcale nie przeszkadza im krzywdzić się
wzajemnie na mnóstwo sposobów.
Poza tym rozróżnienie świata na zwierzęcy (zasługujący na nasz szacunek ) i
roślinny (już na ten szacunek nie zasługujący z racji "braku czegośtam w
roślinach" jest mało precyzyjny. Bo czy naprawdę chodzi o wszystkie zwierzęta?
A może tylko o ssaki?(i to wybrane, takie jak krówki, świnki )i ptaki
(kurczaczki?) A co z gryzoniami (szczury, myszy) Czy okazywać im szacunek i
pozwolić im żyć sobie spokojnie w naszych domach/szpitalach/zakładach pracy? A
co z owadami? (i nie chodzi mi o pracowite pszczółki ani o śliczne motylki, ale
na przykład o prusaki albo karaluchy?) Czy one też (według człowieka, który
wybrał "postawę niekrzywdzenia i szacunku dla życia zwierząt") powinny "mieć
prawo" do życia gdzie chcą?
Że już nie wspomnę o tych wszystkich "robaczkach" które zostawione (z
szacunkiem oczywiście) w spokoju tylko czekają, aby zeżreć nam wszystkie
jadalne roślinki, przy okazji podżerając naszego ślicznego kotka, pieska
czy jakiegoś innego chomika .
I tak sobie jeszcze pomyślałam, że wegetarianizm nie jest "godny człowieka".
Bo albo można przyjąć, że człowiek jest zwierzęciem (pod pewnymi względami
lepiej rozwiniętym niż inne ssaki) - a wtedy godne człowieka jest zachowanie
zgodne z naturą, czyli zjadanie innych gatunków, w celu zapewnienia rozwoju
swojemu
albo przyjmiemy, że człowiek jest ponad światem zwierzęcym - a wtedy "godne
człowieka" jest traktowanie świata zwierzęcego tak jak roślinnego : jako
potencjalnego pożywienia (lub np. materiału na ubranie).
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: co pipczy w kuchni?
a ja mam czipmanki na strychu!
i tak przypomnialo mi sie, jak moja siostra, gdy chodzila do szkoly(pierwsza,
druga klasa), miala lekcje o zwierzatkach
dzieci chwalily sie, co maja : kotka, pieska...itd
a ona :
- a ja mam szczura w komorce!
) Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: Konkurs foto - III edycja
Mam nadzieję, że IV edycja będzie.
W końcu na każdy spacer zabieram aparat, żeby sfotografować jakiegoś
rozjechanego kotka, pieska czy chociaż jeżyka.
Następnym tematem mają być przecież zwierzątka. Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: ..Prezenty,prezenty ...
A moze cos z mojej profesji np. portret ulubionego kotka , pieska jako prezent
pod choinke ? . Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: GAWIARENKA LIPIEC 2005
• Re: Ognisko ???
axsa 22.07.2005 18:30
Nie znam tej piosenki...
...ale, ale - na jakie zakończenie??? ))
Przecież najpierw trzeba wpisać tu ze 100 takich, któremożna śpiewać
niezależnie od tego na jakim etapie są ogniskowe harce.
np:
**************************************
W piwnicznej izbie
W piwnicznej izbie siedze sam nad kuflem pelnym piwa,
Oczyma wodze tu i tam, a glowa mi sie kiwa
Ja nie dbam o czerwony nos, ni o to, ze wciaz tyje
Lecz biore kufel w rece swe i pije i pije i pije...
A gdyby ktos mi wybor dal: dziewczyne, konia, trunek
I rzekl: i zwybieraj co chcesz ja place za rachunek
Na prozno dziewcze wdzieczy sie i kon wyciaga szyje,
Ja biore kufel w rece swe i pije i pije i pije...
A kiedy przyjdzie na mnie czas i stane u stop tronu
Poklonie ja sie Panu w pas i powiem bez pardonu:
I z rozkoszy rajskich nie chce znac, ni wiedziec, gdzie sie kryja,
Tylko mnie, Panie Boze wsadz, gdzie swieci piwo piją.
• Re: Ognisko ???
axsa 22.07.2005 18:33
albo to:
**********************
Przepijemy naszej babci
Przepijemy naszej babci domek caly,
Domek caly, domek caly,
I kalosze, i bambosze, i sandaly
Jeszcze dzis, jeszcze dzis, jeszcze dzis.
Przepijemy naszej babci majty w krate,
Majty w krate, majty w krate,
Takie duze flanelowe i wlochate
Jeszcze dzis, jeszcze dzis, jeszcze dzis.
Przepijemy naszej babci pieska, kotka,
Pieska, kotka, pieska, kotka.
Pozostanie naszej babci tylko cnotka
Jeszcze dzis, jeszcze dzis, jeszcze dzis.
Przepijemy naszej babci zlote zeby,
Zlote zeby, zlote zeby
I zrobimy naszej babci dupe z geby
Jeszcze dzis, jeszcze dzis, jeszcze dzis.
Przepijemy naszej babci wszystko w domu,
Wszystko w domu, wszystko w domu.
Przepijemy nasza babcie po kryjomu
Jeszcze dzis, jeszcze dzis, jeszcze dzis.
Przepijemy naszej babci domek sliczny,
Domek sliczny, domek sliczny
I zrobimy z tego domku dom publiczny
Jeszcze dzis, jeszcze dzis, jeszcze dzis.
• Re: Ognisko ???
axsa 22.07.2005 18:39
Tofiko - piosenki nadal nie znam, ale Ci "wygooglowałam" słowa.
Czar ogniska
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: 1000 zł za kundla? Wolę dać na coś innego
1000 zł za kundla? Wolę dać na coś innego
Wszyscy, którzy napisali, że tyle jest biednych dzieci, a jacyś debile pomagają psom - oczywiście pomagają tym biednym dzieciom, tak? Co konkretnie robicie?
Wszystkie psy i koty powinny być czipowane i sterylizowane, do tego powinny być nakładane wysokie kary za porzucenie zwierzaka + dożywotni zakaz posiadania zwierząt (gdy będą zaczipowane będzie można sprawdzić błyskawicznie kto jest właścicielem) - i problem schronisk by się po paru latach sam rozwiązał (gdy śmiercią naturalną umarłyby dotychczas zamieszkujące je zwierzęta). Wystarczyłaby MASOWA akcja sterylizacji. Po niej zwierzęta rozmnażałyby się tylko u hodowców w sposób kontrolowany.
Ale co z tego, że taka akcja by wystarczyła - jeśli ludzie biorą kotka/pieska, bo "słodki", potem zamiast wysterylizować - rozmnażają, pozwalają niekastrowanemu zwierzęciu wychodzić poza własny teren - dzięki takiemu postępowaniu SAMI JESTEŚMY ODPOWIEDZIALNI za to, co mamy, a tym samym - skoro zwierzęta rozmnożyły się dzięki nam, trafiły na ulicę dzięki nam - powinniśmy zapewnić im jakiś byt. Nawet w tym durnym schronisku.
Człowiek często trafia na ulicę w wyniku własnej głupoty, a i tak są miejsca, w których się mu pomaga. Zwierzęta trafiają na ulicę w wyniku głupoty człowieka. Ale niektórzy chyba jeszcze nie dorośli do takiego postrzegania sprawy i zamiast rozwiązać problem u podstaw - najchętniej zrobiliby jedno wielkie BUM co jakiś czas, gdy problem staje się widoczny. Myśląc analogicznie powinno się zrzucić bombę atomową na wszystkie kraje, w których panuje bieda, a jak od nowa ktoś się tam osiedli i znowu będzie bieda - zrzucić następną bombę, i tak do skutku. Powodzenia.
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: Pies wskoczył na kierownicę i spowodował wypadek
zaopiekuję się niechcianym kundelkiem lub kotkiem
j.w.
Przygarnę małego kotka/pieska. 100% dobre ręce.
Ja i koledzy. Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: Powstrzymajmy masowy mord
Jedno pytanko
Jeśli wegetarianin trzyma w swoim domu kota [lub psa] to nie chrzańcie że karmi
go kaszą i soją :)))))
I tu wyłazi cała hipokryzja :))) Sama nie jem mięska, ale czymś kotka/pieska
karmić muszę :)))) Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: Zaatakowała mnie wena!!!!!
Aniołeczku Kochaneczku!
Stój przy moim łóżeczku.
Strzeż mamusię i tatusia
i babunię i dziadziusia,
kotka, pieska i świat cały,
aby dzieci smacznie spały.
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: piatek:)
Gabi skreśliła mi kilka słów
Pisze, że tyra i tyra jak wół.
Tygryska pieska pewnie szczotkuje
A jak to kotka - pieska miłuje. Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: Truciciel zwierząt - jak go powstrzymać?
Jeśli wiadomo, kto to zrobił – a zdaje się, że tak - jest pewien sposób,
tylko...hm... trudny. Potrzebna jest osoba wzbudzająca u ludzi zaufanie, mająca
zdolności dyplomatyczne i będąca doskonałym psychologiem. I oczywiście panująca
nad emocjami. Potrzebna jest też bombonierka, kwiaty, może alkohol (ale jakiś
lepszy).
Osoba ta powinna się udać do tego psychopaty z prośbą, by tego nie robił – ale
powinna udawać, że w gruncie rzeczy stoi po jego stronie, nie potępiać, tylko
prosić ze względu na... i tu można podać różne przyczyny – dzieci
(niebezpieczeństwo zatrucia, szok doznany na widok męczącego się kotka,
pieska), obawa o własne zwierzę (tu zależnie od tego, czy szaleniec w ogóle
toleruje jakieś zwierzęta).
Podczas rozmowy, między wierszami, z troską o jego los można też napomknąć o
konsekwencjach, jakie mu grożą, gdyby zatruło się dziecko lub został przyłapany
na dosypywaniu trutki. Z tą samą troską można też przeboknąć o tym, że po
osiedlu chodzą słuchy, że kilku młodych i silnych fanatycznych miłośników
zwierząt, w tym jeden właściciel psa obronnego, który też się przypadkowo otruł
(widział go pan? taki wygolony mięśniak, pakujący na siłowni, a ci jego
kumple...), zmawia się, by się nim rozprawić raz na zawsze. Zapytać z podziwem
w głosie, czy się nie boi? Trochę schlebiać, trochę podziwiać, trochę grozić,
uświadamiając konsekwencje. Ogólnie trzeba czuć rozmówcę i tak sterować
rozmową, żeby go zmiękczyć. Np. w pewnym momencie można zmienić ton na
twardszy, przypominając sobie własne zwierzę (uwielbiane przez dzieciaki i
tylko dlatego trzymane) i powiedzieć, że jeśli jemu coś się stanie, to z
przykrością będzie się musiało dołączyć do jego wrogów. A jeśli facet jest
bezczelny i rzeczywiście się nie boi, to raczej uderzać w tony błagalne i w
ostateczności prosić, żeby przynajmniej dał znać, kiedy znów wystawi trutkę,
aby móc uchronić od niej swoje zwierzę.
Jeśli nie jest to kompletny szaleniec, powinien poczuć się dowartościowany i
zaprzestać swojej działalności, choć wskazane są prewencyjne wizyty co jakiś
czas. Wtedy wystarczy już kwiatuszek, czekolada i podziękowania za
wspaniałomyślną rezygnację z genialnych planów.
—
Jola
Aha, to ważne - przebieg negocjacji dobrze jest udokumentować na dyktafonie
(ukrytym oczywiście)... Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: Kot zawiesza się na firankach
rybka_tecza napisała:
> no cuż jesli ktos bierze zwierze zeby mu dom demolowal a nie do kochania to
> twoja uwaga jak najbardziej na miejscu.
moja uwaga: jakiego kochania? bo z tego co tu widze, to po to zeby zwierze
kochalo wlasciciela a jak nie to podly dran...
jak sie bierzez zwierze do kochania przez siebie to znaczy ze sie ma problemy
emocjonalne z ludzmi i tu raczej trezba pomoc.
niestety niektorzy ludzie troche biora do domu zwierzeta nieodpowiedizlanie. bo
chca kotka pieska kiedy jest sliczny, malutki i ma takie sliczne oczka. a jak
juz nasra, nasika to won. jeszcze co nieci zniszczy... no potwor...
> Tylko życze powodzenia w w ychowaniu dzieci jesli nie znas takiego pojecia jak
> kara,
moja uwagga: znam. ale kary trzeba stosowac adekwetnie do tego kto ma byc
ukarany. inaczej sie karze psa inaczej kota a inaczej dziecko. to chyba nie
wymaga studiow. ani sciera ani klapsy ani lanie nie pomagaja ani psom ani kotom
ani dzieciom. to taka uwaga na przyszlosc.
no chyba ze ali32 uwazasz ze lepiej kotkowi dac w tylek takz zeby nie mial
> sily zawisnac na fierankach.
> Mam cztery koty w domu i zaden nigdy nie byly bite a odpowiednie wychowanie
> spowodowalo ze kotki uwazane sa na najgrzeczniejsze.
moja uwaga: tez mialam kota. nigdy nie dostal lania. nie jestem sadystka i nie
sadze ze z mojego postu mozna to gdziekolwiek wyczytac. a twoje domysly sa
bezpodstawne bo raczej wyssane z palca.
> Przykład: ide do weta a kotek nie siedzi jak wszystkie inne w klatce (bo
inacze
> j
> ucieknie, albo zadrapie wszystkie stworzenia w poczekalni) tylko grzeczne na
> kolanach i czeka na swoja kolej.
moja uwaga; gratuluje. to bardzo rozsadne trzymac kota na kolanach w poczekalni
u weterynarza. szczegolnie gdy wchodzi blond lala z piskliwym glosem, ktora nie
panuje nad swoim duzym psem - nie wymieniam ras zeby nikogo nie obrazac.
oczywiscie kotu mozna wtedy wytlumaczyc, zeby se darowal instynkt i nie
uciekal.
moja kotka zawsze siedziala w transporterze i nie dlatego zeby mnie nie
podrapala ale dla obrony przed nieodpowiedzialnymi wlascicielami psow, ktorzyze
swoimi pupilami przychodza do weterynarza. czasami - ale podkreslam - czasami
to nie zwierze wymaga leczenia.
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: Mordercza karma dla zwierząt
Zupełnie Ciebie nie rozumiem. Jak możesz zamrażać jedzenie dla kotka/pieska!
Powinnaś mu codziennie gotować posiłki nie później niż 15 minut przed
podaniem! Wielka miłośniczka zwierzątek a nie dba o ich ptrawidlową dietę. Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: imiona elfickie
imiona elfickie
Zgodnie z zamówieniem - imiona elfów u Tolkiena (innych autorów na razie nie
ruszam, bo to inna bajka)
Zaznaczam, że te imiona w odróżnieniu od hobbickich (przynajmniej niektórych)
nie nadają się raczej na imię dla jakiegokolwiek ludzkiego dziecka, prędzej
dla kotka, pieska, złotej rybki albo na nick.
Niestety nie dysponuję czcionką która uwzględniałaby wszystkie subtelności
ortograficzne Tolkienowskich imion, te kropeczki, kreseczki itp.
Ujmuję na razie tylko imiona elfów, imionami półelfów zajmę się później, będą
też imiona ludzi w języku quenya (królowie numenorejscy, władcy Gondoru).
Brzmienie podstawowe podaję w quenya, sindarin tylko jeśli jest popularniejszy.
A zatem, kończę te zbędne wstępy.
Finwe
Olwe
Elwe Singollo, w sindarinie Elu Thingol (Szary Płaszcz)
Curufinwe (curu=zdolność, umiejętność), zwany Feanorem, czyli Duchem Ognia
Maedhros
Maglor
Celegorm
Caranthir
Curufin
Amrod
Amras
Fingolfin (cząstka fin- oznacza "włosy", pojawia się w imionach kilku osób z rodu)
Finarfin
Fingon - końcówka -gon pochodzi od słowa kano oznaczającego "przywódca"
Turgon
Finrod zwany Felagundem (Władcą Jaskiń)
Orodreth
Angrod
Aegnor
Ereinion zwany Gil-galad (Lśniąca Gwiazda)
Maeglin (imię sind.) maeg- oznacza "ostry", całe imię - Bystrooki, inne jego
imię to Lomion - Dziecko Zmierzchu
imiona żeńskie:
Miriel (od mir - klejnot)
Indis
Aredhel (Aredhela) - przedrostek ar- oznacza "wysoki, szlachetny, królewski"
Earwen (Earwena) - zawiera cząstkę ea, oznaczającą ziemię
Galadriel (Galadriela) - cząstka gal oznacza "błysk, blask"
Idril zwana w sind. Celebrindal (Srebrnostopa)
Finduilas
cdn mam nadzieję niedługo Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: Nienawidze dzieci!!!!
Hej!
Że ktoś nie lubi dzieci? Nic dziwnego. Owszem człowiek ma wbudowany instynkt
chronienia i rozczulania się nad maluszkami (jak widzimy małego kotka, pieska,
albo inne stworzonko o proporcjach ciała niemowlaczka to nas wzrusza... taki
mechanizm, abyśmy w spokoju zostawili - jak podrośnie będzie na co
polować ), ale to nie znaczy, że każdy z gruntu musi pasjami lubić coś, co
jest dla niego obce.
Ja sama czułam tak - długo dzieci były dla mniej tematem obojętnym. No takim
elementem krajobrazu. A jeśli były hałaśliwe, natarczywe, albo agresywne, to
oczywiście - irytowały mnie. Zaczęło się to zmieniać, gdy weszłam w bliskie
relacje w związkach. Miłość oraz seks - oraz poczucie, że mogłabym nosić w
sobie nowego człowieka, stworzonego ze mnie i z mojego ukochanego, tylko
dlatego że jesteśmy razem.
Mimo wszystko, nawet po urodzeniu córeczki nie widzę - mówię o sobie - sensu w
ograniczaniu świata (dyskusji, zainteresowań, planu dnia) wyłącznie do dziecka.
A już na pewno bardzo się staram )) choć czasami nie wychodzi ("mamunia" ze
mnie wyłazi...) nie zagadywać znajomych bezdzietnych rozmowami "o kupkach".
Dziecko to element życia, ale nie całe życie.
Ktoś kto sam nie ma dziecka, może na sprawę patrzeć z całkowitym
niezrozumieniem. Np. ja długo karmiłam i to była moja pasja ))), ale osoby
patrzące na to z zewnątrz (mamy "butelkowe", starsze pokolenie -
też "butelkowe", albo dziewczyny bezdzietne) żałowały mnie, że ja taka biedna,
dzieciak u cyca, ja uwiązana i te de. Tu nie pomogą argumenty.
.....................................
Aha, znam dziewczynę, zadeklarowanego singla. Przez wiele, wiele lat
powtarzała, że nigdy nie planuje dzieci. A niedawno - coś tak koło 30-tki -
wyszło w jakiejś rozmowie, że owszem nie boleje nad swoim życiem, ale czemu nie
spróbować mieć stałego partnera, zdążyć jeszcze urodzić dziecko... tylko że nie
składa się tak w jej życiu, i ot co. Sama nie mogłam uwierzyć, że ona to mówi.
(Uwaga, nie twierdzę, że każda dziewczyna "single" albo w związku typu
DINK /znacie to? "double income no kids"/ podświadomie pragnie macierzyństwa.
To była taka moja refleksja. Znam także inne osoby, które racjonalizują swoje
życie, a tak naprawdę dały się porwać nurtom i mały mają na własne życie
wpływ.) Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: syna wychowujesz dla innej kobiety - tak czy nie?
Dzieci sie wychowuje dla nich samych
albo, jak to ładnie napisała Hexella - dla świata.
Na pewno nie dla siebie - bo "dla siebie" to można kotka / pieska kupić. Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: rozwalony wózek - prosze o poradę (długie)
to nie jest tak, że moje dzieci są grzeczne. Są grzeczni kiedy trzeba. Fakt, że
dość szybko uświadomili sobie, że może im cokolwiek grozić choć jeszcze nie
wiedzą/nie rozumieją co, stąd moje nakazy "stój/uważaj". Stają przerażeni
najczęściej i rozglądają się. Bartuś na spacerkach jest posłuszniejszy i stosuje
się do moich poleceń. Bez mojego pozwolenia nie podejdzie do kotka/pieska
(chyba, że idzie nietrzymany za rękę), Krzyś natomiast zawsze najpierw oznajmia,
że widzi kotka/pieska, pokazując mi go i najczęściej też czeka na moje
pozwolenie. Do psa natomiast nie podejdzie bo się boi (nawet małego). Ponad
miesiąc czasu uczyłam ich chodzenia w jedną stronę, to było makabrycznie długie
i mozolne. Trenowałam z nimi na placu, z brzegu stał gdzieś wózek i puszczałam
ich a potem nawoływałam jak za bardzo się oddalali. Jednego łapała szłam za
drugim i powtarzałam, dlaczego nie wolno za bardzo się rozbiegać. Jak nie
słuchali to pod pachę i do wózka na parę minut. I tak wielokrotnie. Buntowali
się strasznie, a jak za bardzo szaleli to skracałam spacer. Jakiś facet kiedyś
wręcz oburzył się tym, że to jak męczenie kota i kazał mi ich pozapinać w
wózku.. Wybrałam sobie najlepszy moment, bo zimę, kiedy na dworze za długo być
nie można i nie żal nikomu aż tak jak w lecie. Poza tym mieli półtora roku, więc
przed buntem dwulatka, dlatego teraz mi łatwiej..
W sklepie pozwalałam im dotykać, jak ściągali to odkładałam, jak rozwalili to
zbierałam, jak uciekali to biegłam, jak przesadzali ze wszystkim, wracali do
wózka. Czasem obaj na raz, czasem pojedynczo, zależy od miejsca, czasu i naszych
nastrojów. Jednocześnie np. pokazuję im co potrzebuję i proszę aby mi podali,
czasem pozwalam aby sami coś wybrali, ale tylko po jednej rzeczy poza planowo. I
z jednej strony dziecko jest nasycone, a z drugiej uczy się dyscypliny.. i tak
ze wszystkim. Daj dziecku poznawać świat a dziecko będzie lepiej współpracować..
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: gra dla maluszka
Ja tez ma córkę uwielbiam się z nią bawić. Obseruje ten watek myąślałam, że się
czegoś dowiem ale nic dla maluszków u nas na rynku chyba nie ma. Ja mam 2 gry
dla mojej niespełna 20m córki. Jedną zrobiłam ja drugą niania. To nic
wyjatkowego, ale mała to lubi.
Moja gra:
1. kostka zmodyfikowana taki , że zamiast 6 jest słoneczko a zamiast 5
usmiech . na słoneczko nic się nie robi na usmiechamy.
2. moja gra na planszy jest droga i wyrzuca się oczka na kostce i tyle pól
idziemy do domku po drodze spotykamy krowę, konika, owieczki, koze,
kotka ,pieska . Nie ma lisa kazdy dojdzie do celu gra polega na tym, zeby mała
uczyła się o zwierzatkach przy krówce muczymyprzy psie szczekamy i tak
dalej...żwierzatak sa co 2 pole więc nie zawsze się coś spotyka poza tym nie
zawsze spotyka się takie same zwierzatka. A zwirzaki powycinałam z gazet i np.
krowę mamy jedą ale kotki trzy... (mała je komicznie liczy : jeden jału, tu
jału, trzy jału)
Gra niani:
powstała po tym jak mała nie chciała zejść z ulicy.
Pionki to samochodiki wadera( takie za 3 zł) plansza zajmuje 1/2 pokoju.
samochody jadą na spacer i spotykają dół w jezdnzni i jadą do warsztatu brrum
brum, brum a potem na ulicy sa dzieci i robią tiiit,( ludziki z klocków mega
bloks) dzieci uciekają, mają prosta drogę wiec jest ziuuuuuuuuu i nagle tory i
przejazd kojejowy na drodze . jedzie pociąg i robi ciuchu ciuch i uuuuuuuuuuu.
Na ulice wybiegły dzieci i jest bummmmmmmmmmmmm dzieci płaczą ojoojooooooooo a
kareka zabiera dzieci do szpiala. Gra w formie teatrzyku, ale mała coraz więcej
pokazuje sama no i nie bawi sie na ulicy. Miłej zabawy jeśli znajdziecie jakąś
grę to powiedzcie gdzie. Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: modlitwy do anioła stroza na dobranoc
anioleczku kochaneczku
stój przy moim lózeczku
strzez mamusie i tatusia
i babunie i dziadziusia
kotka, pieska i swiat caly
zeby dzieci smacznie spaly Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: Zespół Aspergera
Bartus nie jest schematyczny absolutnie.raczej lubi zróznicowane zabawy.faktem
jest ,że woli autka, pociagi, samoloty od innych zabawek ale też układanie
klocków(choc na krótka metę)Ogladanie, czytanie bajek tez go długo nie
zajmuje.Ale rozumie wszystkie polecenia.Nie musze nawet pokazywac palcem,że leci
samolot czy ptaszek.wystarczy ,ze powiem -o popatrz samolot leci i patrzy do
góry.Albo -odnies kubeczek do kuchni,czy papierek do kosz i robi to.Z układaniem
zabawek jest osobna historia,bo w ogole niechetnie sprzata po sobie.Lubi sie
wygłupiać, udawac ze mną lewka, kotka, pieska itp.
Nie jestem az tak głupia żeby nie zauwazyc,że w stosunku do rówiesników jest
(użyje brzydkiego słowa) do tyłu.
Psychiatra oprócz problemów z mową a na podstawie rozmowy z nami(rodzicami) i
godzinnej obserwacji synka,zauważyła trudność w nawiązywaniu kontaktów.
Kiedy powiedziałam, że Bartek lubi towarzystwo rówiesników ale nie bawi sie z
nimi często, wystarczy mu i ch obecność, to tez wg pani doktor było na jego
niekorzysc.Natomiast syn lubi towarzystwo starszych od siebie dzieci i wtedy
jest bardzo aktywny i radosny podczas zabawy.
bartek ma świetna pamięć, wie gdzie co położył, schował.
ja jestem z okolic Stalowej woli.dziecko diagnozowałam w Rzeszowie.jesli mam byc
szczera to moja sytuacja finansowa jest b.zła .wielka pomysłowością i
'sztuczkami" róznymi musze sie wykazywać,żeby miec na wizyty prywatne.
Nie wiem jak w innych przychodniach ale u nas teraz na NFZ nie mozna sie w ogóle
nigdzie dostać.Do laryngologa chodze prywatnie + leki i... u mnie koszmar.No ale
na to musi byc niewazne jakim kosztem.
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: co potrafią wasze 9 cio miesięczniaki?
co potrafią wasze 9 cio miesięczniaki?
Drogie mamy, pochwalcie sie co potrafia wasze 9 miesięczniaki. Mój malec ma
już 9 i pół miesiąca i potrafi dużo nowych rzeczy:
- stoi już sam nawet do pół minutki
- raczkuje w niesamowitym tempie po całym mieszkaniu
- chodzi przy meblach
- czasem jak złapie równowagę to przebiegnie nawet i cztery kroczki
- potrafi robić kosi kosi, papa, daje cześć, potrafi pokazać lampę, kotka,
pieska i ksiązkę
- lubi oglądać ksiązeczki, raczkuje z nimi trzymając je pod pachą
- jest strasznie ciekawski, wszędzie wetchnie swoje łapki i znajdzie na
podłodze nawet najmniejszy okruszek, który natychmiast wkłada do buzi
- uwielbia buszowac przy klawiaturze od komputera i myszce, telefon komórkowy
przykłada do ucha i pilota od telewizora kieruje w strone telewizora i czasem
nawet potrafi go uruchomic. generalnie telefon, pilot , klawiatura i myszka to
jego najlepsze zabawki - acha i uwielbia majstrować przy listwach przypodłogowych
- wchodzi na czworakach po schodach w niesamowitym tempie
- strasznie dużo gada ale raczej w swoim języku bo od jakiegoś czasu zapomniał
ze potrafi mówic mama, tata, dada, baba itd
- piszczy, cieszy się, śmieje głośno i jest niesamowitym wesołkiem
- z jedzeniem tez coś ostatnio zrobiło się gorzej bo wszytko dookoła go tak
interesuje, ze nie bardzo ma ochote na pyszniutki obiadek, który mu upichcę
albo deserek. rano i wieczorem butle z kaszką wypija bez problemu, gorzej z
jedzeniem w ciągu dnia
A jak to jest u waszych pociech? czy dopisuje im apetyt taki jak mialy
wczesniej czy tez jest z tym różnie. Bardzo jestem ciekawa jak to jest u
innych maluszków.
pozdrawiam i dziekuję za wypowiedzi Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: Styczeń 2003 :) cz.2
Hejka
Olu bardzo mi przykro z powodu mamy. Ale to, ze tak szybko udało się zareagować
to znak, że ktoś czuwa tam u góry. Bądź dzielna, bo z pewnością Twoja mam
będzie Ciebie potrzebowała.
Aniu super, że taką masz linię, pewnie chciałabyś, żeby było widać brzuszekJ
Jola Wy z Anią pomimo swego stanu wyglądacie bosko.
Co do słownictwa Dawcia to nawet nieźle sobie radzi. Oto jego słownictwo to co
pamiętam: mama, mamu – mam, mamusiu, tata, tatu – tata tatuś, baba – babcia,
dadu – dziadzius, jujcio – wujcio, niem – nie ma, bach – spadło, upadło, pesek –
piesek, ato – auto, koło – koło, kuki – kulki, am – jesć, siu – nalać picie,
moj – mój, pasiek – ptaszek, Dacio – Dawcio, pa – patrz, daleko, dam – daj, nie
cie – nie chcę, si – siku, nie, ne – nie, tak – tak, Oja – Ola, Gesiu –
Grzesiu, bam bam – bębenek, tiu, tu – tu, tam – tam, niu niu – nie wolno, ce,
cie – chce, pam – pan, bobty – buty, ten – ten, ał – boli, ma – masz, to – to,
la – śpiewanie muzyka, tsi – trzy, ka – piłka, Tete – Czika, Dada – Wiktoria,
tój – stój, bum bum jechać autem, be – brzydkie, ba – bajka, ide – idzie,
ciacia – ciastko, tu tu - trąbka, bam - zegar. Pokazuje czesci ciała i jak
wujek pali papierosy śmiesznie wydmuchując powietrze, pokazuje jak małe dzieci
płaczą, naśladuje krówkę, kotka, pieska (najlepiej) konika, kaczkę, gęś. Robi
idzie kominiarz i idzie rak. Ale koniec chwalenia się. Ostatnio napisałam coś w
rodzaju pamiętnika Dawcia kiedy wyszedł mu pierwszy ząbek, kiedy wstał i
postawił pierwszy ząbek. Na razie to jest brudnopis, trzeba wprowadzić parę
poprawek, ale to potem, zarys już jest.
Jutro wracam do pracy po urlopie aż mi się nie chce. Najgorzej boję się powrotu
Dawcia do przedszkola. Przez to, że siedział ze mną bardzo się do mnie
przyzwyczaił i wszystko co chcę, żeby zrobił ze ślubnym to jest „tatu nie”. W
piątek chciałam małemu zrobić parę fotek, ale oczywiście jak tylko widział, że
pstrykam to się odwracal do obiektywu i uśmiechał się i z powagi i zaskoczenia
nici. Oki uciekam szykować powolutku obiadek. Ciekawe jak Skrzyneczka. Kasiu
zdaj relacje z wyjazdu. Już nie mogę się doczekać opowieści.
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: Co Wasze dzieci chciałyby znaleźć pod choinką?
Z innych życzeń to prosili o : model samolotu, ale taki duuży, samochód na
pilota, szachy, laptop (pomarańczowy koniecznie), żywego kotka/pieska najlepiej
oba
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: Jeszcze jedna mama rozczepka. miluolka
Jeszcze jedna mama rozczepka. miluolka
Cześć! W końcu mam internet w domu, właśnie wszystko przeczytałam, bo do tej
pory mąż mi przynosił wydrukowane w pracy wiadomości z forum, które w danej
chwili były mi potrzebne. Ja z góry może przeprosze, że trochę się rozpiszę,
ale minął już rok i jeden miesiąc, a ja tak naprawdę nie miałam z kim
porozmawiać, wyżalić się, podzielić się radami( bo my mamy dzieci rozczepków
w miarę jak nasze dzieci rosną mamy coraz więcej doświadczenia), no i napewno
już po kolejnych zabiegach osiągnięciami i radościami naszych szkrabów.
A tak wogóle mam na imie Kasia, a mój rozczepek Ola i niedawno tzn. 30
sierpnia skończyła rok. Ola urodziła się z rozczepem podniebienia miękkiego,
a jak się później okazało również miała rozczep podniebienia twardego tyle,
że podśluzówkowy. Mała była opperowana w 5 miesiącu przez prof Dudkiewicz
prywatnie na Koziej( dzięki pracodawcy mojego męża, który zapłacił za
zabieg). Podniebienie zoperowane jest pięknie, choć tydzień po zabiegu
zrobiła się przetoka, która będzie zamykana w grudniu( trzeba otczekać rok od
ostatniego zabiegu).
Ola miała również zakładane dreny w czerwcu, bo również ma problemy z
uszkami. Jej przygoda z uszkami zaczęła się po urodzeniu gdy nie wyszło
badanie przesiewowe nowarodków. Po pierwszym badaniu w IFPS na Pstrowsiego
wyszedł jej po badaniu ABR niedosłuch na obu uszkach około 40 decybeli, a
nawet na jednym uszku deko więcej. Potem po zszyciu podniebienia było
zapalenie ucha, potem zaczęło się wysięgowe zapalenie w obu uszkach i dr
Melasińska zdecydowała o założeniu drenów. Po dwóch miesiącach od założenia
drenów byliśmy na kolejnym badaniu ABR no i ku naszemu szczęściu wyniki
oscylują w granicach normy( prawe uszko 20 decybeli, lewe około 30 decybeli).
Z Olą chodzimy również do logopedy do IMiDz, narazie byliśmy na dwóch
wizytach, kolejną mamy dopiero wyznaczoną po zszyciu przetoki. Jak narazie ku
mojej radości Ola mówi bardzo ładnie, nie nosuje( nagraliśmy ją na dyktafon,
aby mogła odsłuchać ją mgr Radkowska Oli logopeda) Oli pierwsze słowo to ku
mojej radości mama, potem było rewelacyjne gdakum-gdakum , potem jaka-jaka,
kaja, teraz zaczęła baba no i wreście ku rodaści mojego męża tata. Naśladuje
świetnie również zwierzątka - kotka, pieska, krówkę, owieczkę, konika no i
ostatni hit Oli to gołąbek - grrrr... Według naszej logopedy mowa Oli rozwija
się prawidłowo i na razie nie budzi żadnych zastrzeżeń - aby takich radości
więcej bo wtedy ładuje mi się akumulator do dalszej pracy z Olą. A jeszcze
tak niedawno nie chciało mi się wogóle rano wstać.............
Kasia Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: Warsztat 106 - co się wydarzyło...
Karty MamyiJulci
Temat bardzo mi się spodobal, bo ostatnio narzekałam, ze moje karty
nie mówią o wydarzeniach ... a tu pytasz się co się wydarzyło.
Czego dotyczy wydarzenie - 8 denarów
Reakcja kuzynki - Rycerz Mieczy
Co się wydarzyło - Rudwan, Rucerz Kielichów, Koło fortuny
Hm. Rzeczywiście wydarzenie to miało konsekwencje, bo 8 denarów każe
wytrwale pracować. Zmiany są powolne ale trwałe i nieodwracalne.
... Konsekwencje są do dzisiaj. Niestety.
Karta ta opisuje też zwykłą codzienną krzątaninę, sprzątanie.
Skromne początki długiej i żmudnej kariery.
... długiego i żmudnego dnia. Krzątanina, akcja, wyjaśnianie, zeznania,
protokoły, rozmowy z psychologiem etc.
[b] Reakcja kuzynki - Była zaangażowana. Ale bardziej koncepcyjnie.
Zachowała zimną krew. Mogła byc dawcą pomysłu - typu ok nie ma
problemu, teraz trzeba zrobić to i to. Ryc.Mieczy może też oznaczać
wędrowców i podrózników. Może to kuzynka przyniosła rewelacyjne
wiadomości, albo wróciła z podrózy.[b]
... Wszystko się zgadza z wyjątkiem tego, że to kuzynki mąż wrócił z podróży..
[b] Przed 9.30 czas płynął spokojnie a każdy był zajęty swoimi sprawami -
codzienną krzątaniną i sprzątaniem.
O 9.30 przyjechał ktoś,[b]
... Dokładnie tak!
osoba zakochana i przyniósl wiadomość (albo
o tym, że [b] ktoś przyjedzie z podrózy[b] albo o ciąży (Rydwan).
Może poprostu [b] o 9.30 pojawił się niespodziewany gość [b]. Albo
przyjechał zakochany facet się oświadczyć.
... Raczej w tym momencie nie był zakochany. Przyniósł swoją frustrację i
awanturę. Rzeczywiście nie było wiadomo kiedy dokładnie wróci.
Codzienna krzątanina i początki długiego żmudnego dochodzenia do
celu jako odpowiedz na pytanie czego dotyczyło wydarzenie - pasuje
odealnie do ciąży i posiadania dziecka lub do oswiadczyn i
małżeństwa.
A może pojawil się ktoś i przyniósł informację nieoczekiwaną, o
możliwości wyjechania w podróż.
... Te jego frustracje pewnie narastały od jakiegoś czasu, tylko nikt z
domowników tego nie zauważył. Mogło też być tak, że na delegacji, która trwała
miesiąc powoli lęgły mu się w głowie różne pomysły i przemyślenia i znalazły
ujście po powrocie. Kuzynka do dzisiaj nie wie, co spowodowało taki zachowanie.
Może się tylko domyślać, że jego pierwsza żona wraz z trójka dorosłych dzieci
robiły systematycznie krecia robotę.
Dziś rano spojrzałam jeszcze raz na karty i mam dodatkowe
skojarzenie: na rydwanie przy drodze jest mały kotek/piesek, może
ktoś z domowników poprostu był na zakupach i zauważył przy drodze
bezpańskiego kotka/pieska, przyniósł go do domu, bo on taki biedny i
samotny, a święta idą (rycerz kielichów), i co prawda nie planowano
mieć zwierzątka, ale zdali się na los (koło fortuny) i zwierzę
zostało.
... No nie. Choć faktem jest, że wydarzenie nie było zaplanowane.
Mamojulci, bardzo dociekliwe drążyłaś sprawcę wydarzenia i doskonale
wyczułaś, że to coś przyszło z zewnątrz. Świetnie!
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: SiDzej w podrozy
Paryz 1
Europa, odkad tu nie mieszkam, czyni ze mnie chorobliwego chciwca.
Nie wystarcza mi jakis gotycki kosciol, lecz wszystkie gotyckie
koscioly. Nie zadawala mnie mnie zachwyt nad jednym skwerem, czy
placem, lecz -jak narkotyku- chce calej serii zachwytow, jednego za
drugim, nad kolejnym skwerem, fasada, palacem, pomnikiem.
Wyczytalem niedawno o syndromie japonskiego turysty, ktory polega na
depresji wyniklej z rozczarowania np. Paryzem po stanie podwyzszonej
ekscytacji towarzyszacej oczekiwaniu na ten Paryz. najwyrazniej
cierpie na syndrom odwrotny, bo ja zachwyty otrzymuje bez pudla.
Ciagle wpadam w Europie na kafejke-pieknosci, na boczna uliczke-
cudo, na slicznie po zmierzchu oswietlony zaulek, na pomniczek,
latarnie, laweczke, drzewko, schodki, kotka, pieska, golabka.
Ten permanentny stan glodu, poszukiwania jego zaspokojenia i ciagly
niemal stan upojenia wreszcie jest jednak fizycznie wyczerpujacy. W
Europie wiec jestem nieustannie przechodzony, przezachwycony,
niedospany. A gdy, jak tym razem, podrozuje sam, takze dziwaczeje.
Zaczyna sie to od glosnego okazjonalnego zachwytu, a konczy na
gadaniu, komentowaniu, wydawaniu sobie polecen, gdzie isc;
targowaniu sie na glos z samym soba, czy skrecic tu, czy jeszcze
dalej; wybuchaniu smichow-chichow.
Jestem wiec fizycznie wyczerpanym dziwadlem.
Montreal w dniu wylotu byl paskudny- zimowy i rozwiany,
przedzimowy. Podle chmury przykryly tez caly Atlantyk i dopiero nad
Londynem trafilem na dziure w chmurach. W trakcie kilkugodzinnego
postoju na Heathrow wypuscilem sie wczesnym ranem do pobliskiego
miasteczka na sniadanie. Zlazilem caly Hounslow do podszewki, nim
otwarte zostaly pierwsze sklepy i knajpy. Bylo zimno, ale
slonecznie. Angielski dookolny brzmial czesto obcym akcentem,
czesto slyszane slowa to kurwa, jebany, pierdole. Pozniej, juz w
Dublinie, siedzaca obok mnie przy piwie holenderska para dla zabawy
powtarzala w trakcie rozmowy "kurwa, kurwa, kurwa" przy czym
strzelala salwe smiechu.
Londynska dziura w chmurze ciagnela sie po polnocna Francje,
obejmowala wiec caly kanal La Manche. Z samolotu za jednym zamachem
widac oba wybrzeza i, jak za kazdym razem gdy lece nad tym wodnym
przesmykiem, tak i teraz nie moglem sie uwolnic od
parahistoriozoficznych, banalnych myslowych natrectw zwiazanych z
dniem D.
Blogoslawiona jednak niech bedzie historyczna wiedza tylko z
grubsza. Czy historyk detaliczny i zawodowy np. Europy moze
podrozowac po np. Europie bez maniakalnych odchylen i aberracji?
Przysiasc na skwerze i po prostu zjesc ciasteczko do kawy?
Ignoramus, jak ja, padnie tylko ofiara kanalu La manche z okna
samolotu, spacerem przez Brame Brandenburska, wizyta na Majdanku.
Para niemieckich staruszkow w brytyjskim pubie na Teneryfie pelnym
brytyjskich staruszkow. Ale tak na okraglo?!
Paryz przywital mnie zimnym deszczem i wiatrem. Wpol skulony i
zaopatrzony w nowa parasolke (20 Eu!) ruszylem do La Defence, ktora
ominalem za poprzednim, debiutanckim pobytem w Paryzu. La Defence
lezaca daleko na tylach Luku Triumfalnego, na przedluzeniu Champs
Elysees i Grande Armee, to Paryz nowy, biurowy, z nowoczesnym
rozmachem. Zamyka ja wyolbrzymione echo Luku Triumfalnego- gmach
Grande Arche. Rozmach i przestrzen dostarczyly mi, owszem,
poszukiwanego haju, narkotyk jednak byl syntetykiem geneyycznie
zmodyfikowanym, odurzenie zas powierzchowne i szybko przemijajace.
Przestrzen, ktora otaczaja wiezowce jest zbyt duza, nadto otwarta,
znow- jak przestrzen przed Les Invalides- zbyt przytlaczajaca, jak
warszawski Plac Defilad, czy berlinski Alexander Platz, zbyt
wyrezyserowana, zainscenizowana.
Ultranowoczesny Potsdamer Platz w Berlinie w swym hurtowym zamysle
dostarcza takze sprefabrykowanych zakatkow i zaulkow, klasyczny
Manhattan zas poczucie nieladu i spontanicznosci swymi naturalnie
wydrazonymi kanionami; La Defence brakuje i zaulkow i nieladu.
Czlowiek ma tu przestrzen zapelniac i dostarczac iluzje ozywienia,
ma byc statysta w zamarlym dramacie bez akcji.
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: co powinien umieć dwulatek?
Zapisuję się do klubu dwulatków. Mój synek Michałek właśnie dziś 10.01 kończy 2 latka!!! Mój synek jest cudownym dzieckiem, pogodnym ciągle uśmiechniętym, wesolutkim. A oto jego osiągnięcia: MOWA - mało mówi. Wychodzi mu tylko parę słów: mama, tata, papa, to tu, tam, co to, ku ku (a raczej "tutu"), to nie, tak , nie, tania (babcia), da. I to wszystko. Z ludzkich słów - wspaniale naśladuje zwierzęta: kotka, pieska, krowę, owieczkę, kozę, sowę, kruka czy wronę (gardłowe "rrrrrrr"), węża (śśśś), kurkę (tutu), koguta (bardzo głośno), lwa i tygrysa, słonia i wiele innych których nie zliczę. PAMIĘĆ -umie pokazywać wszystkie zwierzątka w książeczkach, nawet takie których ja nie znam, pamięć ma doskonałą, potrafi wyszperać zwierzątko, które widział na obrazku z zabawek (mamy takie zoo, plastikowe zabawki zwierzączki- notabene jest to cała kolekcja zbierana wiele lat temu przez mamę jako dziecko) - umie pokazywać wszystkie części ciała (no może za wyjątkiem organów wewnętrznych), również takie trudne np: paznokcie, łokieć czy brwi. - powtarza czynności wykonywane przez innych, np: psykanie się dezodorantem, czy golenie brody ZAJĘCIA UMYSŁOWE I ROZRYWKI - uwielbia książki, nie ma lepszych zabawek nad albumy o zwierzętach. Gdy idziemy go babci, pierwszą rzeczą (przed rozebraniem się u babcii) jest bieg do pokoju i pokazanie paluszkiem opasłego tomiska na górnej półce(naturalnie o zwierzętach), oczywiście żeby mu zdjąć i pokazać, a potem nie ma dziecka, potrafi oglądać bez przerwy, czasem tylko chce żeby mu nazywać te zwierzątka, albo jego pytać gdzie jest jakieś zwierzątko - karmi zwierzątka, daje im pić, sprząta, zmywa podłogę, podlewa kwiatki, pomaga robić pranie (czasem sam robi też), rozwiesza mokre rzeczy na suszarkę i grzejnik, zanosi brudną pieluszkę do wiaderka w łazience, wyrzuca śmieci do kosza, gdy tylko znajdzie jakiś paproszek - czynnością która pozwala na zajęcie dziecja jest obieranie cebuli, gdy dobierze się do szafki z cebulą, to potrafi z pół godziny obierać cebulę z łusek do czysta, a jaka dokładność SPRAWNOŚĆ RUCHOWA Misek uwielbia gimnastyczkę. Codziennie wieczorem razem z tatusiem , a czasem i mamusią uskuteczniają wygibasy. Wymachy rączek i nóżek prZysiady i skłony, zajączki na nóżkach i czworaczkach, bieganie i skakanie, stanie na jednej nodze, leżenie na brzuszku i plecach i wymachiwanie rączkani nóżkami i głową, kręcenie pupą i cała masa innych wygłupów. Chdzi po schodach za rączkę, zdaża mu się też czasem samodzielnie, ale przechodzi do czworaczków. Trochę boję się go puszczac samego bo mamy kęte schody SPANIE Śpi przeciętnie 10-11 godzin w nocy, czasem kończy spać u mamy w łóżeczku. Jakimś dziwnym sposobem migruje do mnie (przynosi go tata, kiedy Misiek w nocy trochę marudzi). W dzień przeciętnie śpi jakieś dwie godziny. Usypia prawie sam, od czasu kiedy mama odstawiła go od cycusia (jakieś 3 tygodnie temu) SIUSIANIE Z tym jest gorzej, bo korzystamy jeszcze z pieluszek, zwłaszcza z tetrowych. Misiek niestety nie reaguje na mokrą pieluszkę. Jakiś pół roku temu siadał na nocniczku i pięknie siusiał, teraz nocnik to wróg nr 1(może nie dosłownie), ale po posadzeniu, nawet sam siada, nie chce usiedzieć dłużej niż 5 sekund. EMOCJE Michałek to taki mały wesołek i przytulanka. NIe krzyczy nie płacze, nie dokucza, jest cichym dzieckiem i pogodnym, lubi się przytulać, casować mamę i tatę, obejmować za szyję. Przez cały czas jest uśmiechnięty, budzi się jak szczygiełek, aż chce się żyć i wstawać rano. Rozpisałam się bardzo, ale chyba każda z Was wie, że o swoich dzieciach cudownych dwulatkach to można pisać i pisać. Jeszcze się odezwę. Ewa mama Michała PS. A kto się zapisuje do Fan-Clubu Mysi? W Klubiku są już dwie osoby mój synek Michałek (2 latka) i bratanek Przemuś (3,5roku). Mysia jest cudowna, od jakiegoś czasu nawet próbujemy nagrywać na video. Tylko jakoś nam ucieka. Może ktoś wie dokładnie kiedy teraz dają MYSIĘ!!! Nie ogladamy codziennie bajeczki, ale Mysię to byśmy bardzo chcieli!!! Hej buziaczki dla maluszków!!! Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Strona 2 z 2 • Zostało wyszukane 132 wypowiedzi • 1, 2