pies imie

Widzisz odpowiedzi znalezione dla zapytania: pies imie





Temat: Dwa rekordy...


Witam,
przeszukalem grupe ale nie natknalem sie na potrzebna mi odpowiedz.
Mianowicie mam dwa rekordy niestandardowego typu [zdefiniowane
przezemnie],
musze sprawdzic czy sa one takie same [identyczne] czy rozne. Tylko tyle.
Czy jest to do zrobienia i jak? Zwyklym IFem nie da rady [ponoc
niekompatybilne typy?!].


Mozesz sie dobrac do "cialka" tych rekordow. Np:

Krowa= record
             Imie: string;
            costam1: jakistyp1;
           end;
Pies= record
              Imie: string;
             costam2: jakistyp2;
               end;

var Krowa: TKrowa;
      Pies: TPies;
begin
if Krowa.Imie=Pies.Imie then Showmessage("hau muu");

Pozdrawiam,
Talthen

Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Co dzięcioł robi z czereśniami?
Ot i rozterki...
Człek cieszyć się powinien, że las w okolicy zdrowy, ale z drugiej strony te
ptaszęta...

Faktycznie po tym, co Pan Panie Jerzy napisał wszystko układa mi się w logiczną
całość.
Otóż drzew chorych w okolicy jak na lekarstwo, ponieważ systematycznie i na
bieżąco są usuwane.
Nie dziwi mnie też zachowanie kowalików, które pożywienie zdobywają w psiej
misce!
Pan kowalik odżywiał w ten sposób swą wybrankę podczas wysiadywania a potem
oboje tak właśnie dokarmiali i dokarmiają swe potomstwo, które już pałęta się
po okolicznych drzewach.
Na szczęście pies marki pies imieniem Junior jest niespotykanie pokojowo
usposobiony do stworzeń żywych (oprócz owadów latających)
Psia jadalnia znajduje się w budynku gospodarczym i bez trudu drogę do niej
znalazły właśnie kowaliki i sikory, ale dzięcioł „po chałupach” szwędać się nie
zamierza... Pewnie nie przystoi? Pewnie jeszcze tak nisko nie upadł by z psiej
miski...?

Ponawiam więc pytanie!
Czy dokarmiać dzięcioły?

Najniższe ukłony!
Zaniepokojony M.J. Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Lista utworów Emilii Byrd Starr
Raczej tak ;) Przynajmniej nie ma problemu ze "Sprzedawcą snów". Bo
może był "Sprzedawca Snów"? Jeden mały chłopiec sprzedany jako
niewolnik, a że niewolnik, to nadawano im robocze imię - Sen. Bo kto
będzie się zwracał do niewolnika "Archibaldzie"?
(A propos imienia Sen - nie znam hiszpańskiego, ale w "Szkatułce z
kości słoniowej" Somozy pojawia się pies imieniem Sen. Tłumaczenie to
ili niet?) Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Xiega Wchodkow i Wychodkow XIII
nad wyraz jasno. Chodzace zewnetrzne wyrzuty sumienia. Znam to z autopsji. Stan
obecny w liczbie 1 kot potrafi to rownie dobrze jak uprzednio 2 koty i jeden
pies imieniem Buci w Budzie.
Za zaopatrzeniam to dzis zaraz 50 km na poludnie, bo tam mam m.in. najlepsza i
najblizsza Ikee.
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Przyjście na świat dziecka a pies
Mamy prawie trzyletniego sznaucerka miniaturkę i prawie trzymiesięcznego synka.
Jeśli chodzi o przyzyczajenie pieska do dzidzi to nasz od połowy ciąży słyszał
"Tu jest Kubuś" (pokazując jednocześnie na brzuch) bądź mówiliśmy mu że "Kiedy
urodzi sę Kubuś to...", tak więc pies imię znał, chociaż może nie potrafił
dopasować do "obiektu". W dniu powrotu ze szpitala my z synkiem byliśmy pierwsi,
a potem wrócił pies (podczas mojego pobytu w szitalu w ni powszedni przebywał u
teściów). Pies synka może nie tyle co ignoruje, bo np. kiedy babcia chce wnuczka
pocałować to pies go broni, ale zazwyczaj nie zwraca na niego uwagi, czasem
tylko go powącha. Ot poprostu nowy "ludź" w domu.
Wychodzenie na spacery natomiast rozwiązaliśmy tak: wyjście poranne, wieczorne i
na noc - mąż, wczesnopopołudniowe teść bądź teściowa. Tak było do momentu dopóki
nie poczułam się na tyle dobrze że mogłam chodzić w miarę dużo bez bólu czyli
jakiś tydzień - półtora. Potem starałam się wychodzić z psem z rana i wieczorami
w dzień powszedni oraz w weekendy tak jak mogłam, tzn. wtedy kiedy synek był
najedzony i przeważnie spał. Wyjścia popołudniowe odbywamy razem. Zazyczaj nie
ma problemu i pies mnie nie ciągnie. Ma smycz taką chowaną w rącze (jeśli
rozumiecie co mam na myśli) i taka obróżke w stylu kolczatki, tyle że bez tych
wpustek wewnątrz, która przy mocniejszym pociągnięciu trochę się zaciska.

Pozdrawiam Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Hugo
Dziwne troszkę, poza tym kojarzy się jednoznacznie z Kołłątajem.
A czy znam jakiegoś Hugonka - tak.
Ma długie czarne futro, puszysty ogon, miły pyszczek i cztery łapki
w kolorze "przypalanym". Hugonek to mój pies...
Imię nie podoba mi się dla człowieka.
Może lepiej Bruno albo Hubert (z podobnych)? Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: mężatka
PP napisał parę śmiesznych rzeczy (oj, coś koledzy słusznie mają cię za
dziwadło jakieś):

Taka np. przypowieść wychowacza :) komiczna, brawo PP:


Kiedyś na warsztatach dziennikarskich mój kolega zwrócił się do starszej
stażem koleżanki w te słowa: "Kreska, genialny tekst napisałem. [...]
to, czy wychodzi na twoje, ocenimy na końcu.


Mój pies, imieniem Kropka, nomen omen, czasem warczy. Jak czytam Twoje posty,
to on nie może się powstrzymać jakoś. Pewnie dlatego, że też po kursie, sobaka
jedna.

Może ciężko Ci PP znieść powagę innych słowników niż te, które dawali Ci do
czytania. Tymczasem, na zdrowy rozum, że jak jest jak byk napisane że chodzi
o "potoczną, kategoryczną formę twierdzącą", to chodzi o coś w rodzaju TAK,
tylko mocniejszego.
Dla mnie "jak najbardziej" odpowiada takim wymaganiom, a "bardzo" -- mniej, bo
nie widzę w nim nic "potocznego", lecz formę JAK NAJBARDZIEJ neutralną.


| Przynajmniej jeśli szanujesz NSJP, moje źródło
| podaje, że wyd. '67 (albo '68, nie pamiętam, bom nie zapisał od razu)

A z którego wieku?


Ubiegłego, ale jakoś nie tak dawno. Jeszcze go pamiętamy ;)


Czy wszystko poszło dobrze? - Jak najbardziej! (Bardzo [dobrze]!)
(poprawnie)

Czy wszystko poszło dobrze? - Jak najbardziej! (Oczywiście!) (niepoprawnie)
Veto!

No i jednak nie wychodzi na twoje.


Poczekam na opinie innych polonistów, mogą być dziennikarze.


Drugi raz przyznajesz sobie rację. Może Ty pracujesz w Amwayu? Zdaje się, że
tam też dodają sobie okrzykami otuchy.


A Ty co? Może jesteś jakaś sztuczna inteligencja? Bo ludzkich cech za wiele nie
widać.


| A co do stryjka, to coś mi się wydało, na szczęscie opatrznie.

Znaczy się opatrzność nad stryjkiem czuwała?


Nie czuwała, wyjaśniło się, że jednak padł. Żałuję, (a już szczególnie, że moja
sugestia na ten temat była słuszna) ale choć parę niezłych obrazów po sobie
zostawił. Nie każdemu takie zasługi da się przypisać. Aluzju poniał?



A tyle miejsca zostawiłeś po co? Miało być więcej sympatycznej gadki?
jaum

Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: mężatka


PP napisał parę śmiesznych rzeczy (oj, coś koledzy słusznie mają cię za
dziwadło jakieś):
Mój pies, imieniem Kropka, nomen omen, czasem warczy. Jak czytam Twoje
posty,
to on nie może się powstrzymać jakoś. Pewnie dlatego, że też po kursie,
sobaka
jedna.


Jak pouczałeś kolegę Dankowskiego, że się nie wchodzi do klatki z lwami, to
chyba miałeś uszy zatkane. Nic dziwnego, że teraz machasz na oślep rękami i
nogami.


Może ciężko Ci PP znieść powagę innych słowników niż te, które dawali Ci
do
czytania.


No, zwłaszcza powagę tych słowników, które są sprzed trzydziestu paru lat i
cytowane z trzeciej ręki.


Veto!


Zniesiono.


A Ty co? Może jesteś jakaś sztuczna inteligencja? Bo ludzkich cech za
wiele nie
widać.


Cyborg model 257 z planety Zentrix.


| A co do stryjka, to coś mi się wydało, na szczęscie opatrznie.

| Znaczy się opatrzność nad stryjkiem czuwała?

Nie czuwała, wyjaśniło się, że jednak padł. Żałuję, (a już szczególnie, że
moja
sugestia na ten temat była słuszna)


Eh, nie sądziłem, że tak szybko zabraknie mi dyskusji z kolegą Lisowskim.
Ten to przynajmniej łapał, co się do niego pisze. Opacznie, sieroto
ortograficzna, opacznie.


ale choć parę niezłych obrazów po sobie
zostawił.


Stryjek był malarzem?! O w morde.


Nie każdemu takie zasługi da się przypisać. Aluzju poniał?


Ni w ząb. Opcję rozumienia aluzji zamontowano dopiero w modelach 260+.
Mógłbyś kawę na ławę?


A tyle miejsca zostawiłeś po co?


Jak to po co? Żebyś miał się do czego przyczepić.

Paweł

Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Wrażenia pospotkaniowe
Wrażenia pospotkaniowe
Myślałam, że już znajdę na forum wpisy od tych, którzy zaszczycili mnie swoją
obecnością w moim ogrodzie, a tu widzę, żem pierwsza! No, Janeta jeszcze nie
dotarła do domu, więc usprawiedliwiona, ale reszta?

Byli (w kolejności alfabetycznej):
Amadyn z rodziną (razem 4 szt.)
Antares777
Ekspert
Janeta
Kropka
Piasia.

I Mjotctwo dzwoniące na komórki.

Aha, i pies imieniem Kłopot.

Było - mam nadzieję - super.
Zaczęło się od tego, że o 10.30 zadzwonił do mnie Amadyn ( z rodziną) i
zapodał, że jest na miejscu. Ja tez byłam na miejscu, czyli jeszcze w
Częstochowie, czekając na mającą mnie zabrac Kropkę, która stała w korku w
Tuszynie. W tym mniej więcej czasie Antares czekał na dworcu w Katowicach na
Janetę, której pociąg spóźnił się pół godziny.
Gdy gospodyni dotarła na miejsce, goście juz bawili się w najlepsze ;)))
Dobrze że mieli ze sobą własne krzesła.

Potem doszło do radosnych powitań, pisków i uścisków.

Potem wyszło na jaw, że gospodyni nie bardzo wie, gdzie wyłącza sie alarm w
domku, więc goście czekali, aż skontaktuje się ona z gospodarzem.

Potem wszyscy rzucili się z przywiezioną przez siebie wałówą i prezentami
więc domek okazał się nieco przyciasny (zwłaszcza kuchnia).

Potem dojechał Antares z Janetą, więc powitania zaczęły się od początku
(jeśli dobrze usłyszałam, ktoś komuś groził rękoczynem za używanie
formy "pan, pani")

Potem towarzystwo przeszło do stołu ustawionego pod drzewem, a śląskie
gospodynie w ilości 3 sztuk zajęły się szykowaniem spyży.

Potem gospodyni poszła do pokoju po talerz na ciasto i tu dopadł ją Antares
ze swym prezentem, co sprawiło, że jedna z gospodyń musiała iść przywołac
gospodynię do porządku, bo w euforii zapomniała ona o talerzu (na marginesie
dodam, że prezentem który wywołał moją radość była msza żałobna na CD -
najlepszy dowód na to, że jestem pomylona).


Potem Kropka została poproszona o oprawienie prezentu dla Eksperta.

Potem Jurek rozpoczął akcję sadzenia pamiątkowego krzaka kaliny - chyba
największego okazu, jaki można dostać w podwarszawskich szkółkach).

Potem......

i tak bym mogła długo.... chcecie jeszcze? To ja będę pisac dalej, a może
ktos się odezwie i dopisze co swojego?
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Najglupsze imiona dla psa...
Kiedys u mnie w bloku mieszkał pies imieniem PIRAT. Wcale nie głupia nazwa. Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Golicie sobie tyłki?
Jak to nic?
A naddatek lipidowy to co? Pies imieniem Pikuś?

Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Skąd biorą się koncepcje ateistyczne?
"Wielka trojka" Sokrates, Platon i Arystoteles posiadala cala wiedze "naukowa"
swoich czasow. Pomimo znikomosci tej wiedzy ich filozofia zawiera prawdy ,ktore
sa aktualne 2.5 tysiaca lat pozniej. Czy Filozofowie wiekiej trojki
mieliby drastycznie inne poglady filozoficzne gdyby mieli dostep do wiedzy
XXI wieku? Moim zdaniem nie. Nasza wiedza jest relatywnie wieksza ale czy
jest "wielka" (wszechogarniajaca)? Nie . Wiedza naukowa jest jak uciekajacy
horyzont i stopien naszej ignorancji zmienil sie niewiele.
Smieszy mnie , ze kazde pokolenie z pozycji prawie niezmiennego stopnia
ignorancji (i tylko relatywnie wiekszej wiedzy) zamyka i ogranicza swoje
intelekty tylko do ciasnego wiezienia nauki. Pewnych pytan sie nie zadaje,
pewnych odpowiedzi sie nie szuka poniewaz nauka "nie potrafi na nie
odpowiedziec". Jakaz to ohydna autocenzura i ohydna inkwizycja uprawiana
przez slepcow intelektualnych.
Czy pytania rodzaju "jaki jest sens ludzkiej egzystencji? zasluguja na odpowiedz
aroganta naukowo-bezmyslnego - "sensem zycia jest zycie" ?
I tak , zeby odpowiedziec uczciwie na pytanie o "multifactorial reasons"
dla altruistycznych zachowan Homo Sapiens musielibysmy przeprowadzic dlugi
wywod wlaczajac w to Kosmologie i Fizyke.
Na razie moge panu powiedziec , ze zachowania altrustyczne sa na drodze do
ekstynkcji. I jest taka mozliwosc , ze zanikna w ewolucji kulturalnej
pod presja zachowan egoistycznych.
Ma Pan milego pieska Panie Petruchio ,ale to jest tylko piesek ,ktory pod
pana opieka moze sie nie bawic z pieskiem niegrzecznym.
W spoleczenstwie ludzkim bardzo zly pies imieniem "Stoklosa", ktory gryzl
kazdego swoim wylacznie egoistycznym zachowaniem zmusil wiekszosc ludzi
w czesci woj. Wielkopolskiego zeby sie z nim "bawili" ( pracowali niewolniczo,
glosowali na niego i calowali go w d*pe) Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: wrzuciłam swój nick do wyszukiwarki google
u mnie wystarczyło np wrzucić ciągi trzech wyrazów: dziecko, pies, imię psa,
lub ślubny, pierworodny, dupsko - by znaleźć mojego starego bloga
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Jubileuszowa seria XXX
podpowiedź
Do odpowiedzi na to pytanie sprowokował Poirota pies imieniem Bob...

Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: przybłęda
„Drogi Mjocie z całego serca w imieniu psa dziękuję że pomimo "pogryzek" nadal
z wami jest”.
Ależ Droga Venus przecie to oczywiste :-)
Po prostu mam warunki by takiego psiaka gościć u siebie. Ot mieszkając z dala
od ludzi nie powoduję ewentualnych a niepotrzebnych spięć pomiędzy tymi dwoma
zantagonizowanymi przecie gatunkami.
Niestety nie stać mnie by dać schronienie większej ilości psich nieszczęść i
zdając sobie z tego sprawę nie jestem gwiazdą typu niejakiej „Violetty”.
Cóż... uważam, że przedłużanie cierpień czy wręcz agonii nie jest odruchem
humanitarnym, lecz czymś zgoła odwrotnym i już.

A wracając do „naszej” znajdy.
Okazało się, że psisko jest nastawione do świata niezwykle pokojowo. Czy to
ptak, czy kot, czy mysz wszystkie stworzenia traktuje z niezwykłym jak na
drapieżcę szacunkiem, wręcz ustępując im z drogi. Ot czasem chciałby się
jedynie pobawić stary koń. Lecz czyni to z niezwykłą delikatnością i z wyraźnym
zażenowaniem na swej psiej „twarzy”.
Ma jedną „wadę”. Boi się.
Na początku bał się dosłownie wszystkiego. Nietrudno sobie wyobrazić, co
przeszedł w swym około czteroletnim życiu (jak ocenił wet.) zanim trafił do
nas.
Teraz już przynajmniej nie ma klaustrofobii i nie wieje z przerażeniem w oczach
na dźwięk samolotu.
Dlaczegóż to strach uważam za wadę?
Przecie każda istota pod wpływem strachu jest nieprzewidywalna i nieobliczalna
a cóż dopiero pies potomek owczarka niemieckiego z domieszką dobermana?
Pisałem, że „dziabnął” Moją Zdecydowanie Lepszą Połowę.
I to jest określenie właściwe. On ją uderzył czy chwycił zębami, lecz nie
pogryzł. To było starcie do pierwszej krwi. Na szczęście to już minęło. No i na
szczęście Moja Zdecydowanie Lepsza Połowa psów się nie boi. Ona zna wszystkie
kundle w okolicy i wszystkie one znają Ją.
To ona jest praktykiem a ja jedynie teoretyzuję.
Ja -ujmując to delikatnie- darzę obce psy należnym im szacunkiem i podchodzę do
nich z respektem. Hmmm... Ja pewnie mógłbym nawet zostać korespondencyjnym
mistrzem judo czy innych sportów walki?
Oj chyba starczy tych bazgrołów!

PS Za tytuł dzięki serdeczne! Niechybnie znajdzie się on niebawem w naszej
chałupince.
Lecz nadmienić tu muszę, że MZLP potrafi rozmawiać ze zwierzakami nie gorzej
niż ze mną. Ba! Ona potrafi prowadzić długie dialogi z bukiem królem naszej
polanki jak i z wieloma innymi drzewami.

Najniższe ukłony!
Zakochany w dogach (czarnych), lecz z powodu psa marki pies imieniem Junior
czasowo „bezdogowy” M.J. Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: eutanazja lekiem na bezdomność na Paluchu!
eutanazja lekiem na bezdomność na Paluchu!
I taraz mam poważne wątpliwości, czy to przypadek, czy zamierzony efekt?
A mowa o wierszu zachęcającym do eutanacji, który znajduje się na stronie
schroniska "Na Paluchu"!!!!!! (www.paluch.org.pl/ w dziale "my i
zwierzęta", "wiersze o psach")

PIES ZBĘDNY/JUŻ NIECHCIANY

weź mnie
zabierz do schroniska
jestem głodny
boli mnie oko...
chyba ktoś mnie kopnął
a może to był ten samochód?
nie wiem...
zabierz mnie stąd
do ciepłego domu
oddaj potworom
niech mnie położą na stole
przywiążą
i
zrobią zastrzyk który nie boli tak jak życie

bezdomny pies
imię nieznane
wiek nieznany
zmarł śmiercią tragiczną

Paweł Kozakiewicz (Vitone)

Przecież to jest jawna propozycja usypiania niechcianych schroniskowych
zwierzą!!! Zachęca do oddania do schroniska, zamiast do podjęcia się opieki
nad nim, żeby właśnie nie trafił tam i znalazł szybciej dom, opiekę i
leczenie. A gdy już się znajdzie w schronisku, to do wzięcia go stamtąd i
uśpienia!! A może samo schronisko "Na Paluchu" wykonuje te praktyki???? Kto
wie? Przecież w ostatnich miesiącach coraz głośniej mówi się o przepełnieniu,
a teraz ta propozycja ukryta w "wierszu"!!!

"Eutanazja lekiem na bezdomność" - ciekawe, kto wpadł na taki fantastyczny
pomysł?! Może w taki sposób nowa pani dyrektor chce zredukować wydatki (mniej
zwierząt, to mniej pieniędzy wydawanych na jedzenie, leki i... pracowników)?
Może w taki właśnie sposób mają się poprawiś warunki, w jakich trzymane są
zwierzęta (nie będzie takiego zagęszczenia)? Może własnie tak wygląda
to "nowoczesne zarządzanie schroniskiem"?????

Powodzenia. Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: burze
Burza
taki cytacik:
”Jakoś znoszę starając się rozsiewać wokół siebie dyskretną mgiełkę optymizmu.
A to z powodu Mojej Zdecydowanie Lepszej Połowy, która burzy boi się panicznie
tak jak i nasz pies marki pies imieniem Junior. Ona Połowa, jeśli gdzieś
zadudni natychmiast łapie krzyżówkę i gwałtownie ją rozwiązuje. A jak
przedziwne i nowatorskie słowa wpisuje wówczas w kratki? Coś fantastycznego!

Inna rzecz, że burza tu w „krzakach” jest zupełnie inną niż w skupisku ludzkim.
Tu odbierasz ją początkowo jedynie zmysłem słuchu. Słyszysz, że nadciąga nie
bardzo wiedząc skąd i jak jest rozległa i potężna... wyobraźnia zaczyna
pracować... Tu jesteś sam na sam z żywiołem. Zmysły Ci się wyostrzają i
zaczynasz odbierać ją całym sobą. Powoli się zbliża... jej groźne pomruki rosną
i potężnieją dodatkowo potęgowane zwielokrotnionym echem... zaczyna się
ściemniać... powoli zaczynają milknąć ptaszęta... i wokół zalega złowroga cisza
przerywana jedynie tą potworną złowrogą kanonadą. W pewnym momencie zrywa się
wiatr i w miejsce ciszy wciska się potężniejący z każdą chwilą huk lasu. Drzewa
zaczynają tańczyć lub przygięte trwają w wytężonej walce z nawałnicą. I nagle
oślepiający błysk! i trzask! tak przeraźliwy, że dostajesz gęsiej skórki na
plecach i aż cię wciska w fotel. Nie wiesz gdzie uderzył nie wiesz gdzie uderzy
za chwilę. To jest właśnie ta chwila, w której człowiek zdaje sobie sprawę jak
jest mały i słaby...
To nic, że logika mówi, że przecie nie ma sensu by ta potęga celowała w naszą
malusieńką chałupinkę mając wokół tyle wyniosłych drzew.
To widowisko audiowizualne jest tak potężne tak wyolbrzymione przez naszą
samotność w środku żywiołu, że chyba nie znalazłby się nikt taki, kto nie
skurczyłby się w sobie
pod nawałą potężnej kakofonii i potwornie oślepiających błysków.
No i nadmienić tu muszę, że przez te kilkanaście lat usmażyło nam trzy aparaty
telefoniczne i telewizor zanim nauczyliśmy się wyłączać wszystko co możliwe.
Ot przy wtórze potwornego trzasku i jaskrawego spawalniczego światła roznosił
po chwili po chałupie smród spalonego plastiku...
Ale jak z wszystkim i z tym da się żyć. Trzeba brać przykład z pyszczydlaków
które jak na kota przystało znoszą te wszystkie iluminacje ze stoickim spokojem
śpiąc w najlepsze...

Najniższe ukłony!
Spoglądający w niebo na pędzące chmurki M.J.” Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Dziwactwa i złośliwości naszych zwierząt
Witek (pies, imie takie, bo sie z kazdym wylewnie wita) kiedys podczas imprezy
na dzialce dorwal czyjs kubek z drinkiem i wychleptal polowe. A potem tarzal
sie po tarasie, szczekal, piszczal, lezal na plecach i dziwne dzwieki
wydawal...a rano duuuuzo wody pil
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Jesień... Już?
Twardy orzech do zgryzienia
Już za chwilkę. Za momencik rozpocznie się coroczna rozgrywka.
Zawody te odbywają się prawie wszędzie, lecz są jakoś jakby nieznane... Wielu
bierze w owych rozgrywkach udział bezwiednie, w błogiej nieświadomości.

My świadomie toczymy te coroczne boje od dziesięciu lat.
Dotychczasowe efekty to 5:5. Więc tegoroczna rozgrywka jak widać jest bardzo
ważna. Mamy nadzieję, że szala zwycięstwa przechyli się na naszą stronę.
Na początku wygrywaliśmy w cuglach. Co rok to zwycięstwo! Ale też wówczas
dysponowałem wspaniałą drużyną. Zawodników cechowała wola walki i zwycięstwa,
doskonale też rozumieli cel i znali zasady gry.
Wówczas zawodnikami sądzę światowej klasy byli wymieniani już wielokrotnie:
Owczarek imieniem Saba; suczydło zawzięte, zwinne, nieobliczalne, znające i
potrafiące wykorzystać wszystkie metody przynależne jej płci a wypracowane
przez wieki.
Pan Dog imieniem Trol; czujny, nieustępliwy, dumny, honorowy, nie znający
pojęcia strach.
No i pyszczydlak imieniem Puch; zawodnik wybitny! Sam jeden był w stanie
wygrywać zawody. Lecz kocur Puch bardzo często bawił na gościnnych występach,
więc przeważnie musieliśmy radzić sobie sami bez jego genialnych umiejętności.
Niestety zawodników tych już nie ma.
Widać Opatrzność pozazdrościła ich nam... Pewnie gdzieś w krainie wiecznych
łowów nadal współzawodniczą w konkurencjach wielu niechybnie odnosząc liczne
sukcesy.
Obecnie dysponujemy drużyną raczej słabą, świadczą o tym ponoszone ostatnio
porażki. Zespół składa się z:
Znajda pies marki pies imieniem Junior; osobnik nastawiony do świata
pacyfistycznie, choć samolubnie, bez woli walki i charyzmy tak niezbędnej
zawodnikom tej dyscypliny.
Pyszczydlak imieniem Albin; nie wykazujący zbyt wielkiego zapału w tejże
konkurencji, choć dysponujący przecie wspaniałymi cechami i warunkami
psychofizycznymi.
Logistyką; całą tą jakże trudną sztuką (z odnową biologiczną włącznie) w
zespole naszym zajmuje się Moja Zdecydowanie Lepsza Połowa. Przyznać trzeba, że
czyni to wyśmienicie. Widać perfekcję i lata praktyki.
Natomiast ja pełnię ambitną funkcję menedżera i selekcjonera oczywiście
jednocześnie będąc zawodnikiem.
Drużyna przeciwna to sami zawodowcy. Najlepsi z najlepszych! Tak jak nie znamy
dokładnego momentu rozpoczęcia meczu tak też nie znamy nigdy liczby
przeciwników, z którymi przyjdzie się nam zmierzyć. A są to wiewiórki w liczbie
kilku sztuk.

Sama konkurencja jest niezwykle prosta.
Główną i jedyną w sumie zasadą jest to by ubiec konkurencję w pozyskaniu
orzechów laskowych. Rozgrywka trwa chwilkę.
Podejrzewam, że ewentualna gawiedź zgromadzona na trybunach nawet nie
zorientowałaby się, kiedy mecz się rozpoczął i kiedy zakończył.
Początek odgwizduje Matka Natura.
Jest to gwizdek słyszalny tylko przez nielicznych. Wiewióry zawsze usłyszą go
pierwsze (ech te ich predyspozycje poparte latami treningu).
Sam przebieg meczu jest również mało widowiskowy i trwa chwilkę. Otóż, jeśli
nie zostaniemy wyprowadzeni w pole wówczas ja rzucam się w dzikim szale na
krzaczki leszczyny trzęsąc nimi w jakimś malarycznym amoku i zbierając wraz z
Moją Zdecydowanie Lepszą Połową złociutkie orzeszki. I po wszystkim!
Kiedyś trzeba było jeszcze walczyć z Sabą, która raptem z koalicjanta stawała
się przeciwnikiem i pożerała wielkie ilości trofeum.
Najbardziej emocjonujący jest czas tuż przed decydującą rozgrywką, tuż przed
samym gwizdkiem. Ów czas właśnie jest teraz!
Już od ponad tygodnia wiewióry krążą... Czujki zwiadowcze pojawiają się w
najmniej spodziewanych momentach. Już okrążenia zaciskane są coraz węziej i
gęściej...
My jesteśmy w pełnym pogotowiu. Zwarci i gotowi! Mamy (przynajmniej niektórzy)
wolę walki i zwycięstwa. Taktyka i strategia opracowywane latami wdrażane i
realizowane są na bieżąco. Wyniku jednak nie jestem pewien... Wiem, że rok
przyszły na pewno będzie nasz. Liczymy na ostatnio pozyskanego do drużyny
młodocianego Etosa! Młodzieniec ów zapowiada się na wspaniałego zawodnika.
Pomimo bardzo młodego wieku jest genialnym łowcą (owadów natenczas), wspinaczem
i tropicielem. Natychmiast odkrył i zawładnął gniazdem drozdów.

Tymczasem atmosfera gęstnieje...
Już jak ktoś to dosadnie, lecz precyzyjnie określił: „sytuacja jest napięta jak
barania torba!” Gwizdek zabrzmieć może w każdej chwili...

Najniższe Ukłony!
Emocji pełen M.J.

PS W moim odczuciu jest to dyscyplina na wskroś jesienna! Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Siedziałem na drzewie!
Dziczęta i ...
Słów kilka jeszcze o dziczętach.
Porozmawiałem z osobą mądrzejszą od siebie i upewniłem się w swych
podejrzeniach. Otóż mam już zupełną pewność, że są to sieroty.
Mama nie zostawiłaby ich samych tak beztrosko. Jest to po prostu niemożliwe.
Mało tego widziałem je w biały dzień ok. godz. 11. A do tej pory każda
szanująca się locha już dawno zagoniłaby rodzinkę gdzieś w niedostępne leże i
tam czuwała by spokojnie przeczekały do wieczora.
Ta „moja” siódemka to są dwa zeszłoroczne warchlaki ze swym młodszym
tegorocznym rodzeństwem. Na szczęście wygląda na to, że są już w miarę
samodzielne, choć głupie w sensie swego bezpieczeństwa.
Piszę o nich tylko Wam nikomu z okolicy nie nadmieniając ni słowem.
Mam nadzieję, że może im się uda? Tam gdzie się pałętają nie ma jagodzin nie ma
też grzybów, więc presja zbieraczy runa leśnego jest niewielka. Może im się
uda... Oby.

Magdo piszesz jak burza? Cóż...?
Jakoś znoszę starając się rozsiewać wokół siebie dyskretną mgiełkę optymizmu. A
to z powodu Mojej Zdecydowanie Lepszej Połowy, która burzy boi się panicznie
tak jak i nasz pies marki pies imieniem Junior.
Ona; Połowa, jeśli gdzieś zadudni natychmiast łapie krzyżówkę i gwałtownie ją
rozwiązuje. A jak przedziwne i nowatorskie słowa wpisuje w kratki? Coś
fantastycznego!
Inna rzecz, że burza w lesie jest zupełnie inną niż w skupisku ludzkim.
Tu odbierasz ją początkowo jedynie zmysłem słuchu. Słyszysz, że nadciąga nie
bardzo wiedząc skąd i jak jest rozległa i potężna... wyobraźnia zaczyna
pracować... Tu jesteś sam na sam z żywiołem. Zmysły Ci się wyostrzają i
zaczynasz odbierać ją całym sobą. Powoli się zbliża... jej groźne pomruki rosną
i potężnieją dodatkowo potęgowane zwielokrotnionym echem... zaczyna się
ściemniać... powoli zaczynają milknąć ptaszęta... i wokół zalega złowroga cisza
przerywana jedynie tą potworną złowrogą kanonadą. W pewnym momencie zrywa się
wiatr i w miejsce ciszy wciska się potężniejący z każdą chwilą huk lasu. Drzewa
zaczynają tańczyć lub przygięte trwają w wytężonej walce z nawałnicą. I nagle
oślepiający błysk i trzask! Tak przeraźliwy, że dostajesz gęsiej skórki na
plecach i aż cię wciska w fotel. Nie wiesz gdzie uderzył nie wiesz gdzie uderzy
za chwilę. To jest właśnie ta chwila, w której człowiek zdaje sobie sprawę jak
jest mały i słaby...
To nic, że logika mówi, że przecie nie ma sensu by ta potęga celowała w naszą
malusieńką chałupinkę mając wokół tyle wyniosłych drzew. To widowisko
audiowizualne jest tak potężne tak wyolbrzymione przez naszą samotność w środku
żywiołu, że chyba nie znalazłby się nikt taki, kto nie skurczyłby się w sobie
pod nawałą potężnej kakofonii i potwornie oślepiających błysków.
No i nadmienić tu muszę, że przez te kilkanaście lat usmażyło nam trzy aparaty
telefoniczne i telewizor zanim nauczyliśmy się wyłączać wszystko co możliwe.
Ot przy wtórze potwornego trzasku i jaskrawego spawalniczego światła roznosił
po chwili po chałupie smród spalonego plastiku...
Ale jak z wszystkim i z tym da się żyć. Trzeba brać przykład z pyszczydlaków
które jak na kota przystało znoszą te wszystkie iluminacje ze stoickim spokojem
śpiąc w najlepsze...

Najniższe ukłony!
Spoglądający w niebo na pędzące chmurki M.J. Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl