Widzisz odpowiedzi znalezione dla zapytania: Pies Pluto
Temat: co was wkurza w waszych domownikach??
Sama nie wiem od czego zacząć ;)...
Teściowa:
Moczenie wszelkich możliwych warzyw czy surowego mięsa godzinami-potrafi obrać
warzywa na sobotni obiad o 7 rano i do 15 moczyć je w wodzie...Nie wiem w jakim
celu to robi, ale obawiam się że jest to według niej niezbędny element
przygotowywyania posiłków.
-ciągle czegoś brakuje w domu-robimy w niedziele wieczorem herbate, a gdy
przychodzi do słodzenia okazuje się ze nie ma ani odrobinki cukru w zadnej z
pięciu cukiernic ani w szafce...Oczywiście robiliśmy zakupy w ciągu dnia, ale
jakoś jej nie przyszło do głowy że czegos brakuje:/ I tak ze wszystkim
-chowanie brudnej patelni do kuchenki, nigdy nie może jej namoczyć i zostawić do
umycia. Jak ktos chce rano zjeść jajecznice to najpierw musi taką brudną i
zaschniętą patelnie moczyć 15 minut żeby dało się ją umyć
-używanie zamiast zmywaków ścierek z jakiejś starej bluzki grrrr
-wstawianie do lodówki piątego garnka z jakąś potrawą-jakby nie mozna było
przełożyć tego do innego pojemnika-po czterech dnich juz nie ma w czym gotować
Mój luby:
-zawsze zastanawia mnie jego dar, nawet nazwałabym to talentem do niezauważania
brudnych garnków-jeżeli zaofiaruje się łaskawie że to on pozmywa naczynia umyje
tylko to co wstawiłam do zlewu i dwa talerze po obiedzie, nawet jeżeli jest
jeszcze cała sterta garnków i patelni np na kuchence.Efekt-i tak musze zmywać;)
-kładzie się wieczorem na nierozłożonym łóżku i nie mogę go przekonać żeby
pościelił i sie położył spać bo przecież on "nie śpi, tylko ma zamknięte oczy";)
-ma obsesje na punkcie zamykania drzwi-potrafi wrócić się z parteru zeby
sprawdzić do raz dziesiaty czy na pewno są zamknięte i robi to tak namiętnie że
czasem mam wrażenie ze wyrwie klamkę...
-włącza tv, do tego zapuszcza jakąś muze na cd i bierze do łapki gitare i
gra...AAAAAAA...Mam ochote go zabic za to ;)
-z niczym się nie potrafi rozstać-wspomniany tu pies Pluto to pikuś-u nas każdy
najmniejszy śmieć "przyda się", albo ma wartość sentymentalną-w swoich zbiorach
ma nawet ksiażeczki "Poczytaj mi mamo" z czasów swojego dzieciństwa a nie muszę
chyba mówić że już blisko 30 lat za nim..."Będzie je czytał swoim dzieciom"...
Mąż mojej mamy:
-za każdym razem gdy wchodzi do kuchni a coś się gotuje: po pierwsze poprawia
garnek bo "Stoi nierówno na gazie" i zmiejsza gaz pod każdą potrawą niezal;eżnie
od tego czy jest to konieczne czy nie("bo trzeba oszczędzać")
-pierze przez zamoczenie-wrzuca koszulke, skarpetki etc. do miski z wodą
wszystko jedno do czego ta woda ma służyć lub służyła(ostatnio mama zostawiła
wodę z wybielaczem hehe)wyjmuje i wiesza;))))
-nie może ścierpieć gdy on wstał a ktoś jeszcze śpi, wszystko jedno czy jest 6
czy 10 rano, chodzi po mieszkaniu, tupie, podśpiewuje itd aż śpiacy da za
wygraną;))))))
-gdy rozmawiam z mamą najpierw mówi że "gdaczemy";))) i on nie słyszy
telewizora, a jak idziemy do kuchni to przychodzi za nami i pyta o czym
rozmawiamy..lol...
-Gdy gdzies idziemy razem na pół godziny przed wyjściem jest juz gotowy i tupie
w przedpokoju , najgorzej jest zimą gdy stoi w kurtce i czapce a ja mam np jedno
umalowane oko;)))))
Więcej grzechów nie pamiętam...Hehe...Mogłabym tak w nieskończoność, również o
sobie, ale to juz nie jest takie zabawne :PPPPP
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: Humor w Nauce i Sztuce
3bezatu napisała:
> Walter Elias Disney (o_s takze, a jakze)
===============
Tak brawo !!!
Za Wikipedia:
Walter Elias Disney (ur. 5 grudnia 1901 w Chicago, zm. 15 grudnia 1966) -
producent filmów animowanych, twórca amerykańskiego Disneylandu i wartej miliard
dolarów korporacji The Walt Disney Company.
Walter i jego brat – O. Disney - założyli wspólnie Walt Disney Productions,
korporację znaną dziś jako The Walt Disney Company, osiągającą roczny obrót w
wysokości ok. 32 miliardów dolarów.
Walter Elias Disney urodził się w Chicago, jako syn Eliasa Disneya i Flory Call.
Imiona otrzymał po ojcu i jego bliskim przyjacielu (Walter Parr - kaznodzieja
kościoła świętego Pawła). W roku 1906 rodzina Walta Disneya przeniosła się na
farmę w pobliżu miasta Marceline w stanie Missouri. Farmę sprzedali w roku 1909
i zamieszkali w wynajętym domu aż do 1910 roku, kiedy to przeprowadzili się do
Kansas City. Walt ukończył Benton School 18 czerwca 1917 roku. Podjął naukę w
Kansas City Art School, lecz opuścił szkołę w wieku szesnastu lat, aby zostać
ochotniczym kierowcą ambulansu w pierwszej wojnie światowej. W tym celu podał
rok 1900 jako rok urodzenia. Był członkiem American Red Cross Ambulance Force do
roku 1919.
W 1931 roku Walt Disney uzyskał honorowego Oskara za stworzenie postaci Myszki
Miki. Następnymi postaciami stworzonymi przez samego Walta Disneya były Kaczor
Donald i pies Pluto. W 1938 Walt Disney uzyskał kolejnego honorowego Oskara za
osiągnięcia przy tworzeniu filmu "Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków". W
1941 uzyskał honorowego Oskara Walt Disney, technicy dźwięku, wraz z RCA
Manufacturing Company za realizację pełnometrażowego filmu animowanego "Fantazja".
Otrzymał również Oskary w roku 1953:
* za pełnometrażowy film dokumentalny "The Living Desert"
* za krótkometrażowy film dokumentalny "The Alaskan Eskimo"
* za krótki film animowany "Toot, Whistle, Plunk and Boom"
* za krótki film przyrodniczy (na dwóch rolkach) "Water Birds"
Walt Disney otrzymał łącznie 22 nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej!
Pełnometrażowe filmy animowane wytwórni Disney'a za zycia Walta Disney'a:
1. Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków (Snow White and the Seven Dwarfs)
21 grudnia 1937
2. Pinokio (Pinocchio) 7 lutego 1940
3. Fantazja (Fantasia) 13 listopada 1940
4. Dumbo 23 października 1941
5. Bambi 13 sierpnia 1942
6. Saludos Amigos 6 lutego 1943
7. Trzej Caballeros (The Three Caballeros) 3 lutego 1945
8. Make Mine Music 15 sierpnia 1946
9. Fun and Fancy Free 27 września 1947
10. Melody Time 27 maja 1948
11. The Adventures of Ichabod and Mr. Toad 5 października 1949
12. Kopciuszek (Cinderella) 15 lutego 1950
13. Alicja w Krainie Czarów (Alice in Wonderland) 26 lipca 1951
14. Piotruś Pan (Peter Pan) 5 lutego 1953
15. Zakochany kundel (Lady and the Tramp) 22 czerwca 1955
16. Śpiąca Królewna (Sleeping Beauty) 29 stycznia 1959
17. 101 Dalmatyńczyków (One Hundred and One Dalmatians) 25 stycznia 1961
18. Miecz w kamieniu (The Sword in the Stone) 25 grudnia 1965
===============
Pamietam bylem kiedys zaproszony na kolacje przez (zagranicznego) kolege
do jego domu. Jego zona okazala sie byc znakomita dokumentalistka filmowa.
Po kolacji pokazala nam kilka swoich fimow dokumentalnych. Po tym pokazie,
widzac, ze gospodarze maja w domu spora filmoteke, poprosilem ja by pokazala
nam jej najbardziej ulubiony film. I wiecie co nam puscila? -
"101 Dalamatynczykow" Walta Disney'a
:-)))
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: When the shit hit the fan.
"THE EMPEROR'S CLUB" 2002 LET IT BE
Nie bede ukrywal,ze lubie ogladac Kevina Kline jak chyba zadnego innego
amerykanskiego aktora.
Zaczynal od komedii,dawno,dawno temu i byl w tych komicznych rolach nie z tej
ziemi,bo ma w sobie cos takiego jak ja,ze w samym srodku niezwykle zabawnej
sytuacji podnosi brwi do gory w ogromnym zdziwieniu i tak jakby sie z wolna i z
wielka niewinnoscia rozgladal dookola co to sie wokol niego nawyprawialo.
Gdy zrobi to samo z lekkim usmiechem,wtedy juz wyglada na
intelektualiste ,ktory sprawdza efekt opowiedzianego wlasnie przez siebie
dowcipu.Nie to zeby to byl jakis wulgarny smiech begerowski lub takiez
spojrzenie.Nie mylic prosze z bergmanowskim,bo tam oczywiscie smiechu nie
bylo,no wiec i sprawdzania reakcji rowniez.
Rzecz cala jest o szkole sredniej i to nie jakims tuzinkowym hi-schoolu,ale
elitarnej szkolej prywatnej,do ktorej uczeszczaja wybrancy.
I w szkole tej najlepszym nauczycielem jest William Hundert,popularnie zwany
przez dziatwe szkolna Mr Hundert i tego wlasnie nauczyciela gra sam Kevin Kline
(K.K. z czym mnie sie to kojarzy? Klaudia Kardinale? Kit Kat? cos slodkiego)
Tak,tak,to ten sam Kevin Kline ktory gral w "Life as a House" .
No wiec Mr Hundert byl nauczycielem historii i to nie byle jakiej,bo
starozytnej i wpajal mlodzianom osiagniecia Juliusa Ceasara i innych.
Akcja skupia sie wokol trzech studentow,ktorzy przukuwali uwage reszty.
Sedgewick Bell byl synem senatora,ktory wynikow nie mial najlepszych ,ale jego
glowna rola bylo zdobywanie popularnosci by w niedalekiej zreszta przyszlosci
pojsc w slady ojca.
Pewny siebie i zarozumialy Sedgewick braki w klasie nadrabial na boisku
footbolowym i sporym powodzeniem u dziewczyn.
Mlody Bell wystartowal w zycie ostro przy sporym poparciu tatusia i byl juz
wlascicielem dosc duzej firmy ,gdy przyszlo mu do glowy pogrzebac w przeszlosci.
W szkole byly rozgrywane konkursy wiedzy z historii starozytnej i ten kto taki
konkurs wygral nazywany byl Juliusem Ceasarem!
Oczywiscie Sedgewick takiego konkursu nigdy nie wygral,ale teraz bedac niezle
przy wladzy,chcial sie odegrac na dawnych kolegach.
25 lat od tamtego czasu minelo i w miedzyczasie szkola wypycha Mr Hundert'a na
zasluzona emeryture,a tu niespodzianka przychodzi do nowego dyrektora szkoly w
postaci donacji dla tej szkoly pod warunkiem ,ze Mr Hundert przeprowadzi
jeszcze raz ten sam konkurs,ktory mial miejsce lata temu.
Donacja byla wielka i to od samego Sedgewick'a Bella,wiec nowy dyrcio w te pedy
do Kevina by zechcial zawiesic swoja emeryture,bo obowiazki wzywaja.
Z wielkim szpanem,helikopterem zostal Mr Hundert przywieziony do HQ firmy
mlodego Bella i do konkursu staje ta sama trojka co przed laty.
Pierwszy facet odpadl szybko i z usmiechem,pozostal wiec Bell i Mehta i konkurs
przedluza sie w nieskonczonosc ,bo obaj daja bezbledne odpowiedzi,z tym ze
Sedgewick jakby sie dluzej zastanawial.
Mr Hundert w lot polapal o co bryka,ze z konca sali mlodemu Bellowi podpowiada
student historii,ktory dostal od szefa 2 stowy za posluge.
Zadaje mu wiec pytanie akie,ktore bylo mottem zycia profesora i napisane bylo
nad drzwiami wejsciowymi do jego sali wykladowej.
Sedgewick padl jak pies Pluto i lepszy zwyciezyl,ale to nie bylo gwozdziem
programu.
Okazalo sie ,ze cale zgromadzenie tych geniuszy z wielkimi osiagnieciami mialo
na celu rozleklamowanie kampanii wyborczej mlodego Bell'a na stanowisko senatora
US Congress.
No i spotyka sie teoria z zyciem.
Nieskazitelnie uczciwy Mr Hundert rozpacza,ze nie potrafil wpoic w mlodego Bella
cech charakteru,ktore sam posiada.
Sedgewick go pociesza,ze to przeciez zycie a nie szkola,a w zyciu ludzie
oszukuja i to dodaje smaku codziennosci.
Jest w tym filmie rowniez Martin,cos tak jak ja.Czy wszystkie pozytywne
charaktery musza sie na M nazywac?
Martina miejsce bylo w oryginalnej trojce zwyciescow,ale Mr Hundert usunal go z
tej trojki,by zrobic miejsce dla Bella.Juz nie bede wspominal,ze niemal
dokladnie to samo mnie sie w zyciu przytrafilo.
Hundert zwierza sie z tego Martinowi po latach,a ten mowi ,ze nic sie nie stalo
bo on nigdy nie czul sie zawiedziony.Cos tak jak Pan Bog nie rychliwy ale
sporawiedliwy.Co sie odwlecze,to nie uciecze lub inne panta rej.
Albo moze nawet jak to co Beatlesi spiewali,"In times of trouble Mother Mary
comes to me,speaking words of wisdom,let it be,let it be."
Zakonczenie filmu jest na tyle pouczajace,ze syn Sedgewicka slyszal jak ojciec
przyznal sie do oszukiwania i wyraznie mu sie to nie podobalo.
Mr Hundert wraca do swoich ulubionych wykladow w prestizowej szkole i na
pierwsza lekcje w nowym roku szkolnym spoznia sie nieznacznie uczen i na
pytanie o nazwisko ,przedstawia sie Martin (Blythe),identycznie jak jego
tatus,ktory zza okna pomachal jeszcze swojemu dawnemu nauczycielowi.
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: Tad,mam pytanie...Sprawa gwałtu.
I znów się nie zgadzam całkowicie. Ludzie, o których piszę pamięci nie mają, bo
nigdy nie nie mieli. Urodzili się tacy jacy są teraz. Układ nerwowy mają taki
jak krewetka, czy jakieś inne stworzenie. Żadne EEG itp. nic ni wykazuje. Jakaś
aktywnośc jest, ale może taka jak byśmy zrobili EEG jaszczurce.
Ale to są ludzie, a nie humanoidalne jaszczurki.
Co do Twoich bytów/niebytów czy też bytów wirtalnych, to Twoje rozważania nic
nie wnoszą. Podobnie jak przykłady istnienia fikcyjnych praw i bytów. Sam mogę
dać kilka przykładów - tak jak twój barman, tak i pies Pluto.
Twoje rozumowanie prowadzi znów do nierozwiązywalnych sprzeczności.
Wyobraź sobie, że inwestujesz na giełdzie i masz rachunek internetowy.
Wszystkich operacji dokonujesz przez internet i np. kupujesz akcje. Akcje nie
istnieją - nie ma ich, nie da się ich obejrzeć, dotknąć itd. To tylko zapis.
Sprytny złodziej włamał się na Twoje konto i ukradł Ci akcje warte w dniu X 100
tys zł (Mniejsza o to czy to możliwe - chodzi o wywód). jak rozumiem złodziej
nie mógł ukraść Ci akcji bo one wg. Ciebie nie istnieją. Ale Ty straciłeś 100
tys.
Tylko nie pisz, że przecież wcześniej zapłaciłeś za te akcje realnymi
pieniędzmi, więc ukradł Ci pieniądze itd. bo zaraz dam Ci przykład, że akcje
kupiłeś za 20 tys, a są warte 100 tys, więc wzruszony Twym rozumowaniem
złodziej oddaje Ci 20 a resztę zostawia sobie.
Prawa, które nabywa byt w brzuchu matki nie są fikcją. One są realne a byt jest
podmiotem. Jeśli ten byt jest częścią brzucha matki, to po co mu przyznawać
prawo do renty, odszkodowania itd. Nie przyznajemy rent brzuchom.
To jak zadysponujesz swoim majątkiem nie ma nic do rzeczy. To jest akt Twej
woli. Możesz cały majątek przezanczyć na koty, albo ratowanie populacji
jesoitra. beneficjentem będą jesiotry. Istota sprawy i tych praw polega na
czymś innym. uznajemy pewną wartość i tą wartość chronimy (tak jak akcje - są
wartością, chociaż ich nie ma).
Przedstaw to sobie jeszcze inaczej. Ten przykład już dawałem. Bandzior pobił
kobietę w II miesiącu ciąży. W wyniku pobicia trwale został uszkodzony byt,
który był wewnątrz kobiety. jeśli przyjmować Twoje rozumowanie to gdy się
narodzi, ten byt nie miałby prawa do odszkodowania itd. Bandzior powie zawsze -
niczego trwale nie uszkodziłem, bo niczego nie było, albo uszkodziłem jabłko,
krewetkę itd
Nie ma też znaczenia, to, że z tego bytu może być później dziecko. Chronimy
byt - tą wartość, a nie tylko późniejsze dziecko. Ochronie nie podlega
potencjał, tylko realny byt. Bo np. mamy dwóch panów (całkowicie abstarkcyjna
sytuacja, ale chodzi o model, rozumowanie)- jeden to Hitler - za zabicie go
jest nagroda (a jeśłi kara to malutka), a drugi to Gagarin - za zabicie go jest
kara. Zanim dorośli byli dziećmi - dziecko Hitler i dziecko gagarin. Jeśli
chronilibyśmy potencjał to ktoś kto przeniósł by się w czasie i zabiłby dziecko
Hitler powinien oczekiwać nagrody.
reasumując - nawet najdłuższe i najbardziej wysublimowane wywody nie mogą
sprawić, żeby ktoś kto realnie istnieje, przestał istnieć Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: Libia - mogę wyjechać ale nie wiem czy chcieć:)
Libijczycy z ktorymi pracuje tutaj we Wloszech sa bardzo powsciagliwi w
wypowiedzach na tematy drazliwe. Jednak “wyrwalo im sie”, ze rozrube w Benghazi
zainspirowali emigranci, glownie z krajow sasiednich. Libijczycy nie za bardzo
przepadaja za swoimi sasiadami, szczegolnie tych zza ich wschodniej granicy.
Sprawe z Benghazi nalezy traktowac tak jak napisales; incident i tyle. Libia
jest bezpiecznym krajem dla Europejczykow przyjezdzajacych legalnie do pracy.
Jezeli miejscem Twojej pracy bedzie pas wybrzeza w Cyrenejce (okolice Benghazi,
a wiec gdzies od Adjdabiya po Bayeda) to te 6 najblizszych miesiecy da sie
spokojnie popracowac i przezyc. Gdzies od polowy maja moze byc gorzej, jezeli
trafisz na Sahare.
Jesli chodzi o jezyk angielski, to musisz sobie sam uczciwie odpowiedziec czy
posiadana znajomosc jest na tyle wystarczajaca, ze samodzielnie podolasz
rozczytywaniu dokumentacji wykonawczej oraz napiszesz Daily Progress Report,
czy Weekly Report – zaleznie co jest zapisane w kontrakcie z libijskim
Inwestorem i o ile to nalezy do Twoich obowiazkow. Czy Twoje stanowisko wymaga
udzialu w Weekly Site Meetings, Coordination Meetings. Interface Meetings,
Queries Clarifications itd. i czy mozesz w trakcie ich trwania aktywnie sie
udzielac.
Jezeli Twoja firma nie ma stalego zaplecza w Libii, to warto sie upewnic
odnosnie wszystkich warunkow pobytu, zakwaterowania, transportu na miejscu,
spraw organizacyjno-administracyjnych, kwestii wizowych, podatkow lokalnych
itp. Upewnij sie rowniez (najlepiej aby Twoja polska firma dala Tobie to na
papierze), ze BEDZIESZ OTRZYMYWAL na swoje konto REGULARNIE I BEZ OPOZNIEN
nalezne wynagrodzenie za prace w Libii. I jesli w zlotowkach to po jakims
uczciwym kursie a nie "srednim-zanizanym", co polscy ksiegowi lubia
praktykowac. Posrod polskich firm ciagle, pokutuje “zasada samowystarczalnosci
finansowej kontraktu(ow)”, czego w warunkach libijskich nie da sie realizowac.
Chodzi o to, zebys nie uslyszal od swoich szefowczegos takiego: "Klient
libijski nie zapalcil w terminie, wiec my tez nie mamy z czego Tobie zaplacic.
Zapalcimy natychmioast jak wplyna pieniadze" Na sprawach rozliczen finansowych
z Libijczykami juz padlo na cztery lapy jak pies Pluto bardzo wielu dzielnych,
przebojowych i ambitnych polskich menadzerow.
Jezeli bedziesz mial pelne zabezpieczenie swoich spraw i interesow, to powiem
Tobie uczciwie. WARTO. Oczywiscie, ze pierwsze kroki sa zawsze najtrudniejsze.
Ale musle, ze doswiadczenie jakie zdobedzies na pewno zaowocuje w przyszlosci.
Powodzenia. Do odwaznych swiat nalezy.
Ps. Radze jeszcze odwiedzic strone Ministerstwa Spraw Zagranicznych gdzie
znajdziesz rowniez szereg interesujacych Ciebie informacji.
San Donato Milanese; 24-02-2006
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Strona 3 z 3 • Zostało wyszukane 239 wypowiedzi • 1, 2, 3