pierwszy raz w wieku

Widzisz odpowiedzi znalezione dla zapytania: pierwszy raz w wieku





Temat: alalia motoryczna - może nie jestem sama
mam podbny problem . Synek ma 3lata 10mies. O niedokształceniu mowy o typie
afazji motorycznej mówi neurolog. LOgopeda jeszze z diagnozą sie wstrzymuje,
ale pracujey jakby to była alalia. Od 1,5 roku. Postępy sa i owszem, ale
niestety na tyle małe, że dystans pomiędzy Bartkiem a rówieśnikami powiększa
sie :( Jest inteligentny, wg badań psychologicznych powyżej normy - ale to
wzmaga jego frustracje z powodu braku komunkacji z otoczeniem. mowa bierna bez
zastrzeżeń. Troche ruszyło po wprowadzeniu nauki czytania - sylaby na kartach.
mama powiedzial pierwszy raz w wieku 3 lat i 3 iesiecy. Jakieś 2,3 miesiące
temu zacząl wymawiać "k" i "j". Okolo miesiąca temu zacząl łączyć dwie różne
sylaby i mówi: fe-fu (brzydko), ma-mo, nie-ma, nie-ja, mi-chał, ko-cham, nie-
tu, tu-taj. jego slownik sklada sie głównie z wyrazów zawierających dwie takie
same sylaby, np. fa-fa (szafa, żyrafa), ta-ta (tata, samolot - bo lata)oraz
dwie sylaby z których pierwsza zawiera jedynie samogłoske, np. a-ha, o-da
(woda) a-ba (żaba).
jest bardzo żywy, ma problemy z koncentracją (moczy bielizne w czasie zabawy, w
nocy jest ok) jest niecierpliwy. nieprawidlowy zapis eeg, zaburzenia
metaboliczne. Na opóźnienie mowy mialo prawdopodobnie wpływ niedotlenienie
podczas porodu - o ironio - planowana cesarka ;(
Ja sama mam hustawki nastrojów. najtrudniej gdy spotykam równieśników synka,
lub rozgadane młodsze dzieci... rozwalam sie wtedy. Tak mi wtedy smutno. Żal.
Wiem, że ma mi tyle do powiedzenia. Jest wspaniałym mimem. Radosny choc
nerwowy. Ma świetny kontakt pozawerbalny ze starszymi od siebie. Czaruje. Ale z
rówieśnikami jest kiepskao. Nawet jego starszy o 1,5 roku brat inaczej traktuje
go i jego równieśników. Jest tak z boku, wycofany albo agresywny. Serce mi
czasem pęka. Jeśłi chcesz -pisz na dziadu@dziadu.com. Teraz wyjeżdżam i będę
dopiero po 11tym sierpnia dostępna w sieci. Pozdrawiam. Wiem co czujesz :-) Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: W jakim wieku przeczytałeś(aś) WP 1. raz?
Bardzo długo się przed nią broniłam i zarzekałam,że nie przeczytam.Na szczęście
nie udało mi się.Pierwszy raz w wieku 21 lat:)-dwa lata temu
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Henry Miller i reakcje niewytłumaczalne
Pewnie można - to w odpowiedzi na ostatnie pytanie, tylko w przypadku tekstów pisanych flakami, a takie są oba Zwrotniki i duże fragmenty Różoukrzyżowania, może to być bardziej niż trudne. Bo to, co w Heńku jest cudowne, szczególnie, jeśli czytasz go pierwszy raz w wieku dla którego ta lektura jest przeznaczona, czyli mając 18/20 lat, to to, że on cię przygniata takim zmasowanym atakiem emocjonalnym, że po paru minutach przestajesz zwracać uwagę na to, że literki krzywe, zdania koślawe, metafory z dupy i grafomańskie zacięcie do mnożenia przymiotników. Dla mnie Heniek w swoich najlepszych kawałkach jest pisarzem totalnie hipnotyzującym, nie sposób się wyplatać z tej sieci zdań, inwektyw, narzekań, bluzgów i skarg, nbie sposób się nie zaangażować, na prostym empatycznym poziomie, wychodząc z założenia, no tak, miał synek przejebane, ale przynajmniej udało mu się z tego doła ulepić tekst, który idealnie opisuje wszelkie frustracje samotnego ciula o zacięciu artystycznym, który nie trafił w czas, nie przyppasował w środowisko i nie potrafił dać dupy tym, co trzeba, żeby zostać uznanym autorem. Wiesz, piękne w Zwrotnikach jest to, że ponad 40 letni koleś, który to pisał, potrafił przez te wszystkie lata przechować w sobie nastoletni wkurw na rzeczywistość, i tak doskonale opakować go w zdania.
Hell yeah, uwielbiam oba Zwrotniki, to są jedne z tych książek, co mi najbardziej krzywdę w życiu zrobiły i to uwielbiam je głownie za świeżość, za czystość - one są totalnie nie do podważenia w swojej warstwie emocjonalnej, tam nie ma nawet cienia fałszu (a jak pan już wiesz skądinąd wiesz, to fur miś mocno fetyszowa kategoria ocen), tam nie widać nawet przez sekundę przyciśniętego hamulca w sensie takim, że 'nie, tego to nie napiszę, bo wyjdę na pretensjonalnego cepa' - nope - wszystko na wierzchu, wątroba na kartce i pisanie własnym moczem, bez przejmowania się tym, co tam ktoś sobie pomyśli. Tak praktycznie od pierwszych zdań Henio wali cię po pysku swoją wizją świata, swoja histerią i marudzeniem i nie masz wyjścia - albo to odłożyć, spluwając z niesmakiem (bleh, kolejny literacki koniobijca), albo się dać wciągnąc w to bagno i zacząć się z nim identyfikować.
Tłumaczenie, jak masz to wydanie z Biblioteki Amerykańskiej z paskudną brązową papierową okładką, jest zajebiste. Innych nie znam. Z tym, że Heniek, jak ma zagadać, to zagada do czytelnika w każdym możliwym języku. On nie jest stylistą, on jest gościem na maksymalnym wkurwie, a to są emocje rozumiane wszędzie.

P:)

Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Czy w Brazylii jest bezpiecznie ?
sonorsanchez napisał:

> Ja byłem w Rio pierwszy raz w wieku 22 lat i uwierz mi że poznałem to
> miejsce z różnych stron i nie zawsze z najlepszych.

Właśnie było widać:)

Śmieszą mnie opinie
> wszystkich naiwniaczków, któzy myślą że Rio to zajebiście bezpieczne miejsce.

Ej, a kto tu pisał, że jest bezpieczne:))))?

> Gówno prawda. Mam przyjaciela brazylijczyka, który pracował kiedyś w policji
i
> szkolił antyterrorystów w Rio i opowiadał mi przerażające rzeczy. Nie
pamiętam
> wszystkiego co do słowa ale pamiętam że jechałem w nocy po ZONA NORTE i
> oglądałem favele przez ciemne szyby jego auta.


Super historia. Musiał być niezły ziomal z tego antyterorysty. Miałeś na żywo
atrakcje, które większość z nas może oglądać tylko w filmach zza Wielkiej Wody.
A dużo było widać w nocy przez te przyciemniane szyby?

Polecam wszystkim Barra de
> Tijuca o której wcześniej wspominałem. Jest piękna i spokojna

Pytanie, czy żeby oglądać nowe apartamentowce średniej klasy i centra
handlowe, jakich na świecie buduje się tysiące, fakt, bardzo ładnie położone,
warto jechać ponad 10 000 km.

, a wogóle
> przeczytajcie sobie co pisze na ten temat Macaundo1 bo chyba wie o wszytskim
> najlepiej.

No właśnie, warto przeczytać, co pisze Macanudo1. Trochę co innego niż Ty. A
jeśli komuś ciekawskiemu nie wystarcza Macanudo1, to większość z jego rad
przeczyta na każdej stronie typu "Dangers & Annoyances" w przewodniku typu
Lonely Planet, bez którego nie wyobrażam sobie jednak, żeby ktoś jechał
indywidualnie. To na prawdę nie są tajemnice.

Ja Wam tylko opisałem wrażenia z pobytu w Rio ciekawskiego
> dwudziestokilku-latka, a nie starego zjeba.

Dobra, tylko w czym doświadczenia starego zjeba:) miały by być mniej
reprezentatywne??? :) Też człowiek. ROFTL

Pozdr.

Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Ja Was wszystkie przepraszam!
> O rolkach marze .... ale poniewaz jestem realistka odkladam to marzenie do
> nastepnego wcielenia
Marzenia nalezy realizowac. Ja rolki wlozylam pierwszy raz w wieku 33 lat!!!
I nadal sie kochamy )) Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Czy pozwolić zostać na noc?
Dopiero dzisiaj się spotkaliśmy po tym feralnym wieczorze i pierwszy raz
otwarcie ze sobą rozmawialiśmy. Zdaję sobie sprawę, że fatalnie go traktuję,
dosłownie jak psa, tak jak bym chciała się zemścić na całym męskim rodzie.
Wychowałam się w rodzinie alkoholowej, w której były wieczne awantury i związek
kojarzy mi się z walką, poniżeniem.

To nie był mój pierwszy raz, w wieku 23 lat miałam chłopaka, z którym kochaliśmy
się normalnie z prezerwatywą, dobry był w tym, ale mnie zostawił, potem miałam
przez 8 lat partnera, który miał problemy, próbowaliśmy przez pierwszy rok a
potem byliśmy jakby białym małżeństwem, aż w końcu ja go zostawiłam, ale nie z
tego powodu, tylko z tego, że praktycznie ze mną nie rozmawiał, nie kochał mnie,
do czego się przyznał, jak odeszłam. Przez 3 lata byłam sama, aż poznałam
obecnego faceta i mam w związku z tym problemy.

Nie mogę znieść jego obecności dłużej niż 3 godziny, nie chcę się z nim spotykać
codziennie, wystarczyłoby mi raz na tydzień, irytowało mnie jego dzwonienie 3
razy dziennie, ale myślę o nim i ciągnie mnie do niego. Nic od niego nie chcę,
bez przerwy go zbywam, a on ciągle mi coś daje i chce dawać. Dzisiaj jak się
spotkaliśmy, chciał wręczyć mi kwiaty, nie przyjęłam ich, szedł z tymi kwiatami
przez pół miasta i powiedział, że wygląda jak idiota, poszliśmy do niego, widać
było, że powstrzymuje łzy, potem zaczęliśmy rozmawiać i chyba pierwszy raz
powiedziałam mu otwarcie i szczerze, jaka jestem.

Nie wiem, co z tym dalej będzie, szkoda mi go, bo to dobry człowiek, jeśli
będzie ze mną, dam mu popalić, chciałam zerwać, poprosiłam go, aby szukał nowej
dziewczyny, nie chce o tym słyszeć, nie wiem, co dalej. Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Wiek inicjacji a udane życie seksualne
miałem pierwszy raz w wieku lat 19. przesadzasz mówiąc o tych społecznych
kwestiach - ważne żeby wiedzieć jak się zabezpieczyć i nie robić tego z byle kim.


Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Nie mam z kim się kochać
Nie wycofuj sie, pytanie jest zasadne a wrecz zasadnicze.. Mimo mojego
wieku, pierwszy raz jestem konfrontowany z takim postawieniem sprawy i
przynam sie, ze zaciekawilo minie Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Czy ktoś zna tych skur....??
Czytając ten artykuł byłam w ,,szoku''...Pedofile w tym wieku,pierwszy raz
słyszę... Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Boguś też się bawił z bezpieką , no...
Boguś też się bawił z bezpieką , no...
"Rz": Wołoszański agentem o pseudonimie "Ben"


Bogusław Wołoszański, fot. Paweł Kozioł/AG



"Rzeczpospolita": Bogusław Wołoszański, znany dziennikarz telewizyjny, autor
programu "Sensacje XX wieku", w latach 80. był współpracownikiem
peerelowskiego wywiadu.
Historyk Piotr Gontarczyk ujawnia w "Rzeczpospolitej" materiały z Instytutu
Pamięci Narodowej.

Wywiad Służby Bezpieczeństwa zainteresował się Wołoszańskim, gdy w 1985 roku
został kandydatem na korespondenta Polskiego Radia i Telewizji w Londynie. W
październiku 1985 r. autor "Sensacji XX wieku" pierwszy raz spotkał się z
esbekiem w restauracji Budapeszt na ul. Marszałkowskiej w Warszawie. Od
początku nie ukrywał, że gotów jest podjąć współpracę ze służbami
specjalnymi - pisze "Rzeczpospolita".REKLAMA Czytaj dalej

Według materiałów SB zgromadzonych w IPN nowo pozyskany agent wybrał sobie
pseudonim Ben i własnoręcznie sporządził zobowiązanie do współpracy.
Następnie został zarejestrowany w ewidencji jako kontakt operacyjny. Na
własne potrzeby Służba Bezpieczeństwa nadała mu drugi pseudonim Rewo.

Agenta przeszkolono w dziedzinie podstaw sztuki wywiadowczej. Poinformowano o
sposobach działania zachodnich służb specjalnych, przekazano techniki
sporządzania i bezpiecznego przechowywania notatek, a także
wykrywania "ogona" służb kontrwywiadu przeciwnika.

Działalność wywiadowcza "Rewo" w Londynie nie była jednak pasmem sukcesów.
Szybko okazało się, że agent nie potrafi zdobyć zaufania ani Brytyjczyków,
ani środowisk polonijnych. W tej sytuacji Wołoszański dostarczał wywiadowi
jedynie swoje opinie, analizy i drobnej wartości informacje.

Wołoszański do kraju wrócił latem 1988 r. Kilka miesięcy później mjr R.
Taraszkiewicz oficjalnie zamknął dokumentację dotyczącą kontaktu operacyjnego
pseudonim Rewo.


Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Orla Perć tylko dla orłów?
a ja wlasnie na swinice to wchodzilem pierwszy raz w wieku okolo 12 lat

btw , "jak ci jaja tam spadna... /ko. prze./" Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Cy to syćko prowda???
Wołoszański szpiegował dla SB?
Bogusław Wołoszański, znany dziennikarz telewizyjny, autor programu "Sensacje XX
wieku", w latach 80. był współpracownikiem peerelowskiego wywiadu. Historyk
Piotr Gontarczyk ujawnia w "Rzeczpospolitej" materiały z Instytutu Pamięci
Narodowej.

Wywiad Służby Bezpieczeństwa zainteresował się Wołoszańskim, gdy w 1985 roku
został kandydatem na korespondenta Polskiego Radia i Telewizji w Londynie. W
październiku 1985 r. autor "Sensacji XX wieku" pierwszy raz spotkał się z
esbekiem w restauracji Budapeszt na ul. Marszałkowskiej w Warszawie. Od początku
nie ukrywał, że gotów jest podjąć współpracę ze służbami specjalnymi - pisze
"Rzeczpospolita".
Według materiałów SB zgromadzonych w IPN nowo pozyskany agent wybrał sobie
pseudonim Ben i własnoręcznie sporządził zobowiązanie do współpracy. Następnie
został zarejestrowany w ewidencji jako kontakt operacyjny. Na własne potrzeby
Służba Bezpieczeństwa nadała mu drugi pseudonim Rewo.

Działalność wywiadowcza "Rewo" w Londynie nie była jednak pasmem sukcesów.
Szybko okazało się, że agent nie potrafi zdobyć zaufania ani Brytyjczyków, ani
środowisk polonijnych. W tej sytuacji Wołoszański dostarczał wywiadowi jedynie
swoje opinie, analizy i drobnej wartości informacje.

Wołoszański do kraju wrócił latem 1988 r. Kilka miesięcy później mjr R.
Taraszkiewicz oficjalnie zamknął dokumentację dotyczącą kontaktu operacyjnego
pseudonim Rewo. (PAP)


wiadomosci.wp.pl/gid,8687587,img,8687590,kat,32834,galeriazdjecie.html?G%5Bpage%5D=10 Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Czternastolatka zadebiutowała jako pisarka
Ja w tym wieku pierwszy raz się upiłem , a mój brat po kościołach krad. Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: To nie jest forum o miłości i romansach
Powiedz Ala, tylko tak szczerze, co potrafisz oprócz czatowania i doradzania
jak złapać faceta, w jakim wieku pierwszy raz i jak zyc po zdradzie? Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Czy być z tym chłopakiem?
Raczej niemoralne jest calowanie sie pierwszy raz w wieku 20 lat,niz posiadanie
dziewczyny i spotykanie sie z drugą....takie czasy nastały,niestety... Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Czy 23letni facet bez doświadczeń to ciekawostka?
Nietypowe - ale nie znaczy że złe. Mój chłopak kochał się pierwszy raz w wieku
22 lat i to ja byłam tą szczęściarą. Podpisuję się pod moim poprzednikiem!!! Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Kiedy zaczeliscie uprawiac seks??
Kiedy zaczeliscie uprawiac seks??
No własnie w jakim wieku pierwszy raz? :P Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Kiedy zaczeliscie uprawiac seks??
Gość portalu: host bost napisał(a):

> No własnie w jakim wieku pierwszy raz? :P


a masturbacja sie liczy czy nie?? Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Węgry - Balaton
Dzięki za opinie -dardaw ,byłam tam (pierwszy raz) w wieku 14 lat ,pamiętam ten
pobyt jako jedne z najfajniejszych wakacji w życiu. Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Czy rodzina powinna się nad nami litować ?
Mała korekta : nie 5 a 4 razy próbowałem popełnić samobójstwo , z czego
pierwszy raz w wieku ok pięciu lat. Masz rację jeśli człowiek naprawdę mocno
chce się zabić to góra za drugim razem się uda.
Po pierwsze choć jestem chory na wiele chorób to nie jestem masochistą i w tym
wszyskim jest trochę ironii bo chciałem czy chciałbym aby to było bezbolesne.
Natomiast wtedy gdy miałem 5 lat trułem się proszkiem do pieczenia
(wyjadałem galaretki z szuflady i gdy matka to zobaczyła przykazała mi żebym
nigdy nie ruszał takiej torebki ponieważ mogę od tego umrzeć, tzn abym się nie
pomylił)
Ponieważ ojciec lubił zaglądać do kieliszka ciągle w domu były awantury a ja
bardzo to przeżywałem któregoś dnia nie wytrzymałem i uciekłem z torebką
proszku za dom w znanym celu. Pamiętam tylko wymioty i halucynacje.
A jeśli chodzi o następne 3 próby :to pierwsza była w wieku 15 lat była bardzo
poważna w skutkach . Nowa szkoła która na przymus została wybrana przez
rodziców. No i niestety namieszanie rodziny że niby biorę narkotyki ( co było
ewidentną bzdurą )oczywiście następne z kolei lanie od pijanego ojca- ZA NIC .
W końcu dostał białej gorączki i znów czepiał się matki. Nie wytrzymałem
wziołem bardzo silne leki które wcześniej zakombinowałem . Co było dalej pewnie
wiecie. Podobno gdybym nie odzyskał przytomności i nie miał płukania żołądka
pewnie bym tego już nie pisał.
Czy potraficie sobie wyobrazić że ojciec nie odwiedził mnie w szpitalu bo niby
wstydził się że go ktoś znajomy rozpozna ... no i oczywiście jego zdaniem to
była wina narkotyków które niby brałem.
Następne dwie próby to już po ślubie i tu masz rację
> Jesli czlowiek naparwde mocno chce sie zabic to nie jak za pierwszym to za
> drugim razem sie uda.
To były niezdecydowane próby czy też można to nazwać zwrócenie na siebie uwagi,
czy chęć odświerzenia życia , nowego narodzenia w innym świecie , krzyk
rozpaczy , wołanie o pomoc...itp
Wiem napewno - gdyby nie syn to na pewno bym to zrobił tak jak trzeba , czyli
do końca a tak była to tylko ,, rosyjska ruletka,,
>Moze potrzebujesz po prostu czyjejs troski ?
Przede wszystkim zrozumienia choroby przez najbliższych , ale jak ??? Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: [kot] odkłaczanie
Mojej kotce wymioty z powodu zakłaczenia zdarzyły się pierwszy raz w wieku
dziewięciu miesięcy. Od tego czasu tylko raz czy dwa, bo zaczęłam dawać jej
karmę odkłaczającą. Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: pyrosal
córka brała pierwszy raz w wieku 5 miesięcy. I tak skończyło się antybiotykiem
ale Pyrosal nie zaszkodził jej.
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: badania
Ja zdecydowanie bardziej wolę mieć pobieraną krew z żyły, niż palca.
A co do dzieci, to mój syn miał 2-krotnie (pierwszy raz w wieku 2
lat, drugi w wieku 5 lat) pobieraną krew z żyły i nie uronił przy tym
ani jednej łzy

Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: nocowanie u dziadków
nocowanie u dziadków
Mam pytanko jak często zostawiacie swoje kruszynki u dziadków na noc i czy
wogóle zostawiacie???W jakim wieku pierwszy raz same zostały z dziadkami na
noc??

pozdrawiam Justyna Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Wzywanie karetek
Kotula, miałam to samo. Pierwszy raz w wieku 18 lat, drugi raz cztery
lata temu. Też podawali mi relanium , ale do szpitala i tak
zabierali- za każdym razem diagnoza: tężyczka.
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Bezdech - co robić?
CZy zdarzylo sie to ( ten pierwszy raz w wieku 16 m ) po szczepieniu (np. odra/
swinka/rozyczka/ ) ? Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: maluszek spadł z tapczanu
Cześć. Moja starsza córka (bardzo ruchliwe dziecko)spadla z tapczanu w wieku niemowlęcym dwa razy. Pierwszy raz w wieku Tojego synka. Moja młodsza córka (ocean spokoju) spadła razy kilka. Obecnie mają 3 i 1,5 i obie mają się bardzo dobrze. Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: zapalenie pluc i zgon u dziecka
Moja córa miala kilka razy zap. pluc, pierwszy raz w wieku 2,5 r.Wykryte w
przychodni- albo osłuchowo albo rentgenem, leczylismy za kazdym razem
szpitalnie.Lekarze naprawde przykladnie brali sie zawsze do roboty. Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Pierwsza wizyta u dentysty
Pierwsza wizyta u dentysty
W jakim wieku pierwszy raz odwiedziło Wasze dziecko dentystę? I jak było?
pzdr Aga Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: dlaczego dzieciom do roku nie powinno się obcinać?
chyba, ze uzyjesz maszynki. Nasz synek mial juz 3 razy obcinane wlosy, wlasnie maszynka, pierwszy raz w wieku 4 miesiecy
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: kiedy pierwszy usmiech?
kiedy pierwszy usmiech?
mam 4 tygodniowego synka i tak sie zastanawiam w jakim wieku pierwszy raz sie
do mnie usmiechnie,ale tak swiadomie bo juz sie mu zdaza tylko ze on nie ma o
tym pojecia Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: danonek i jabłuszko u 3-miesięcznego niemowlaka?
danonek?w tym wieku?pierwszy raz slysze o czyms takim. Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: od którego miesiąca można syrop z cebuli?
Mojej córeczce lekarka zaleciła pierwszy raz w wieku siedmiu
miesiecy. Ja rozbiłam syrop z cebuli i cukru, ale jezeli twojemu
dziecku miód nie szkodzi, to napewno z miodem byłby zdrowszy. Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: 5 miesięcy kiedy powinno siadać?
Nie wolno sadzać dziecka, które SAMO nie umie usiąść. Moje dzieci siadły
pierwszy raz w wieku 8 i 8,5 m-ca. Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: 27 LUTY 2004
musze mieszkać bardzo daleko od was, bo mojego Kuby żaden wirus, a tym bardziej
gile nie dopadły. W sumie to mój maluch pewnie miał katar z 3 razy. I trzy razy
w sumie byl chory. Pierwszy raz w wieku 5 miesięcy mial zapalenie gardła, co
wg. lekarki było typowe przy wychodzeniue pierwszych ząbków. Następnie poraz
kolejny miał niby zapalenie gardła, ale diagnoza chyba została źle postawiona,
gdyż mału dostał biegunkę, odwodnił się i wylądował w szpitalu, a trzecia
choroba była niedawno, a objawiała się szmerem i kaszelkiem, więc szybko
przeszło. Bardzo bym chciała żeby druga dzidzia też nie miała większych
problemów ze zdrowiem. A tydzień rzeczywiście 10. No tak! Asia jeszcze nie
wie, że nie jestem mężatką. Ojciec dzidzi nie jest zachwycony.. niestety Ale
nie przejmuję się tym. Gdy brałam pod uwagę możliwość "posiadania" dzieci
myślałam zawsze o 2. Jakoś nigdy nie chiałam mieć jednego, a troje to już za
dużo. Tak więc było, albo żadne, albo dwójka. On kiedys też mówił, że chciałby
mieć 2, ale to się totalnie zmieniło po urodzeniue Kuby, odechciało mu się
drugiego (jemu się chyba wydaje, że tylko on jest zmęczony, a ja wcale). No
nic, co ma byc to będzie, jak się kiedyś wkurzę to zabiorę małego i nie będzie
miał tatusia w ogóle, albo od święta
Kuba nauczył się sam wchodzić po schodach, z czego nie do końca jestem
zadowolona, gdyż musze baczniej go pilnować. Wcześniej jak chciał iśc na górę,
albo na dół, czy nawet wejśc do domu (tylko 3 schodki) to czekał, aż ktoś po
niego przyjdzie. Teraz po prostu chwyta sie ściany, albo balustrady i pruje do
przodu, a ja pędem za nim. Poza tym nic nowego. Coraz częściej chce mi się spać
w dzień i te ciągłe mdłości.... mam wrażenie, że nigdy się nie skończą...
miłego weekendu życzę
Gośka Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: dulszczyna na forum?
dulszczyna na forum?
Sorry za prowokacyjny tytuł - i prowokacyjny wątek, ale czytam to forum i
oczom nie wierzę. Chodzi mi o watki z serii "od kiedy pozwalać dziecku na..."
Może czasy się zmieniły oid kiedy ja byłam dzieckiem/ nastolatką, ale w końcu
nie było to aż tak dawno... (mam 26 lat)
- wracałam sama ze szkoły prawie od początku podstawówki. Inna rzecz, że
miałam dość blisko, wracałyśmy razem z koleżankami z bloku i nikt się temu nie
dziwił.
- jako 16-latka nocowałam u koleżanek, chodziłam na koncerty rockowe, imprezy,
piłam alkohol - nie wódkę, ale np. piwo zdarzało mi się wypić Z RODZICAMI do
obiadu. W tym wieku też wyjeżdżałam sama (tzn. ze znajomymi) na wakacje. W tym
wieku pierwszy raz jechałam stopem - co prawda bez wiedzy rodziców, ale nie
byli szczególnie zaskoczeni kiedy się dowiedzieli ))

Nie pochodzę z patologicznej rodziny, nie zostałam alkoholiczką, narkomanką
czy prostytutką, nie zaszłam w nieplanowaną ciążę, skończyłam dobre studia i
rodzice są ze mnie dumni. Rozumiem, że martwicie się o swoje dzieci, ale
zamartwianie się i zakazy są średnio skuteczne. Dziecko trzeba wychować.
Ustalić z nim pewne zasady - partnerskie zasady - ale jednocześnie pozwolić,
by czasem na własnej skórze poznało skutki własnych błędów. No i wyjasnic mu,
na jakie niebezpieczeństwa się naraża. Jeżeli ma się z dzieckiem dobry
kontakt, będzie starało się postępować właściwie nie dlatego, że boi się kary,
tylko dlatego, że umie odróżniać dobro od zła i samo wie, kiedy przegina.
Na moim osiedlu mieszkają rodziny z nastoletnimi dziećmi. Jest moda na nową
formę imprezy, której nie było "za moich czasów". Dzieciaki uciekają z lekcji,
idą do domu któregoś z nich, tam upijają się ale tak, żeby wytrzeźwieć do
popołudnia, i grzecznie idą do domu w porze zakończenia lekcji. Rodzice myślą,
że dzieci są w szkole... To są własnie nastolatki, które mają zakaz
imprezowania i nocowania u kolegów. Może to właśnie wasze dzieci? Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: "Karny jeżyk"
"Karny jeżyk"
Z programu "super niania"-w jakim wieku pierwszy raz to
zastosowałyście? Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Ona albo ja - bitwa adolescencyjna
Musisz przewartościować swoją role z wszechmocnej matki na
przyjaciółkę. Przyjaźnie się ma z kimś, kto akceptuje nas. Czyli -
najpierw akceptujesz wybory i postępowanie córki. Dajesz jej
upragnioną wolność wyboru i doświadczenia pierwszych złych wyborów.
Sprzątanie, prace domowe - to konieczność, współdzielenie obowiazków.
Tak wygląda życie innych. Ona nie może tu dyskutowac, wraz z
samodzielnością przychodzą obowiązki. Relacje z towarzystwem z
podwórka - posluchaj jej, jacy są, kto jej nie lubi, a na kogo może
liczyc. Niech się otworzy przed Tobą, niech Ci powie sama swoimi
słowami, ze nie każdemu mozna ufac, nawet, jak sie na trzepaku razem
piwo popijało. (Dygresja: ja sie schlałem pierwszy raz w wieku 14 lat
na weselu wujka).
Jak na razie, to krecisz wode na młyn dzieciaków z podwórka. Im mniej
jestes atrakcyjna jako partnerka swojej corki, tym bardziej
atrakcyjni sa oni, nawet jesli się nie myją, mają pstro w głowie i
gadają głupoty. Rozumiesz? Dlaczego ona ich woli? Spójrz na siebie,
czy Ty na jej miejscu chciałaby ze sobą być?
Zaproś ich do siebie, albo niech córka sobie wybierze 2-3 osoby,
niech przyjdą do domu, powygłupiają sie w jej pokoju, a Ty tylko
zawołaj ją po ciastka i lody. Niech ona ma się szansę pochwalić przed
nimi swoją matką, bo jak na razie, to musi Cie skrzętnie ukrywac.
Porozmawiaj z nią otwarcie, że towarzystwo chłopaków nie powoduje
ciąży, ale jest się na dobrej drodze . Że oprócz zabawy jest nauka,
ze sama musi zarządzac swoim czasem. Moze ogranicz zajecia dodatkowe,
po prostu zapytaj sie jej czego potrzebuje, wyraź swoje obawy i daj
jej to. Daj jej tez odpowiedzialnosc za siebie, przestań ja karać.
Zacznij nagradzać. Ona chce sie pobawić w dorosłość, pograć w grę
społeczną "jestem duża" (jak bedzie dorosła będzie chciała grać w
"jestem mala" ). Daj jej to, podziel się swoimi autentycznymi
przemysleniami, obawami, przezyciami. Wchodzi w rolę matki i
wyczerpał Ci się wachlarz póz i gestów. To zmień rolę! Zyskasz na
tym, poszerzysz horyzonty. Może zyskasz serdeczną przyjaciółkę, taką
na dobre i złe czasy?
Pozdrawiam Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: dowcipy polityczne 1970-80


TAX (copy/paste ze starego posta z listy, tak wiec stary, spalony,
luzak,
a na stare to bedzie10 000 Ka

    Fragment rubryki "Napisz do Kasi":

Ania: Kochane Bravo! Mam 7 lat i wciąż jestem dziewicą. Czy mój tata
jest
pedałem?


eeeeeetam... moze troche dlugie ale...

Tax :

Moje ukochane "Bravo GIRL!"

Na początku chciałabym podziękować za to, że wydajecie taką gazetę, która
tak dokładnie trafia w moje potrzeby. Mam jednak duży problem i dlatego
piszę ten list. Trzy numery temu pisaliście, że najlepiej jest mieć ten
pierwszy raz w wieku dwunastu lat. Gdzie wy żyjecie? Teraz dziewictwo
najlepiej jest tracić w wieku lat dziesięciu. I tu jest ten problem. Mam
11 lat i jeszcze nie miałam tego pierwszego razu. W naszej klasie to już
chyba tylko ja i Dorota nie kochałyśmy się z chłopakami. Dlatego właśnie
proszę was o pomoc. Jak to zrobić, gdzie, kiedy i z kim? Z cyklu "Mój
pierwszy raz" wynika, że najlepiej w czasie wakacji. Dlatego próbowałam
już to zrobić w sierpniu z Maćkiem ze starszej klasy, ale on chce zostać
trenerem Pokemonów i dziewczyny go zupełnie nie interesują.
Sama już nie wiem, co powinnam zrobić. Tak sobie teraz siedzę, nucę "Shape
of my heart" Backstreet Boys'ów i myślę, że najchętniej to straciłabym
dziewictwo z którymś z tych chłopaków. Jeszcze nie wiem dokładnie z
którym. Zastanawiam się pomiędzy Kevinem, a Nickiem. Mam nadzieję, że
pomożecie mi dokonać właściwego wyboru.
Kasia [11]

PS. Co sądzicie o antykoncepcji? No bo w naszej klasie najpopularniejszy
jest tzw. "kalendarzyk". Musi być bardzo skuteczny, bo tylko trzy
koleżanki są w ciąży. Chyba też będę go stosować.

--------------------------------------------------------------------------
------

Kochane Bravo G!

Cieszę się, że mogę do was nareszcie napisać, bo w moim życiu ostatnio
tyle rzeczy się zdarzyło. Było tego tak dużo, że chyba tego wszystkiego
nie opiszę, chociaż nie twierdzę że nie mam ochoty. Może od początku.
Właśnie jestem na wakacjach z moim chłopakiem, Markiem. Dokładnie nie wiem
gdzie teraz jestem, bo jeszcze nie nauczyłam się dobrze czytać. W każdym
razie moi rodzice nie chcieli mi pozwolić na wyjazd. Twierdzili, że jak
się ma osiem lat to jest się za młodą na wyjazd z facetem pod namiot.
Przecież my nic takiego strasznego tu nie robimy. W nocy walimy browary
albo wódę i bierzemy coś mocniejszego, bo trawka nie kręci mnie już tak
jak dawniej. Potem idziemy spać do namiotów i kochamy się z Markiem. Gdy
Marek nie jest w stanie (strasznie słabą ma głowę), to biorę sobie innego
faceta, w końcu zawsze się jakiś trafi. W dzień odpoczywam po trudach nocy
i oczywiście przeglądam Bravo GIRL! (już wspominałam, że czytać jeszcze
nie potrafię). To dzięki wam jestem taką czadową dziewczyną. Nie
zmieniajcie się. Buziaczki dla całej redakcji.

Agata [8 lat]

Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Olac Ksiezyc - na Marsa!


"ekoplaneta" <ekoplanetaWYTNI@poczta.onet.plwrote:
- znalezienia odpowiedzi na pytanie czy na Marsie istnieje lub istniało życie.


Na poczatku moze stwierdzmy, czy jest woda; a to mozna zrobic taniej
i dzieki automatyce. Nie trzeba od razu osobiscie leciec.


Odpowiedź twierdząca lub negatywna dużo nam może powiedzieć o rozpowszechnieniu
życia we Wszechświecie. Automatom znaleźć życie będzie baaardzo trudno. Wyobraź
sobie czy za pomocą łazika typu MER a nawet MSL znalazłbyś skamieniałość
dinozaura? A my tu mówimy o ewentualnych mikrobach, czy to żywych czy martwych,
do których będzie trzeba się wwiercać w grunt ileś tam metrów w głąb.


Dzisiatki probnikow w roznych miejscach planety da wiecej informacji.
Wyobraz sobie, ze obcy laduja na Ziemi... akurat na Saharze :]
Pytanie brzmi: czy Sahara bedzie reprezentatywna i obiektywna ?
Widzisz analogie do ladowania na Marsie ?
Zycie na Marsie [nawet, jesli istnieje], nie musi byc powrzechne na calej
planecie, moze istniec w koloniach [miejscach, gdzie sa korzystaniejsze warunki]
Nawet jak kosmonauta Aleksiej Koroczkin objezdzi baze 10 kilometrow wokol,
to jego wnioski nie beda reprezentatywne dla calej planety.


- przeprowadzeia gruntownych badań geologicznych w miejscu lądowania, w celu
poznania przeszłości i teraźnieszości Marsa (w tym jego klimatu i zmian jego w
przeszłości). Fakt łaziki już badają geologię Czerwonej Planety, ale zauważ w
jak żółwim tempie. Oba łaziki MER razem nie przejechały wiecej niż 10 km. To
tyle człowiek mógłby przejść w jeden dzień (na Marsie) lub i w krótszym czasie
(na Ziemi). Wykorzystania łazików ciśnieniowych umozliwi ludziom eksplorację
Marsa dziesiątki a nawet setki kilometrów koło lądowiska. Do tego trzeba by było
dziesiątek łazików, działających latami.


Szukamy ciekawych i wartych zbadania miesc z orbity, potem wysylamy
jednym rzutem x probnikow w wyselekcjonowane miejsca. Nawet
kleska paru z nich nie jest w stanie zawiesic czarnych chmur
nad projektem [czego nie mozna powiedziec o locie na Marsa].


- sam lot na Marsa w odróznieniu lotu na Księżyc w dzisiejszych czasach byłby
wydarzeniem historycznym, nawet jeśliby tylko bito flagę, gdyż jasne by sie
stało iż ludzie i zbudowane przez niego statki załogowe są zdolne doitrzeć tak
daleko, a to juz samo w sobie jest wyzwaniem ( niełatwym ale i nie niemożliwym
dla nas, żyjących w 1 dekadzie XXI wieku). Pierwszy raz w historii człowiek
dotarłby tak daleko! Czyż to samo już nie jest medialne? Udany lot na Marsa
zwiększyłby zainteresowanie lotami kosmicznymi, a co za tym by mogło pójść to
kasa na kosmos.


Nie zgadzam sie. Medialnie duzy rzeczy przejdzie, ale nie przy takich
pieniadzach. Po pierwszej euforii i dumie do glosu dojda liczby
i sie skonczy. A jak po drodze beda ofiary [ryzyko duze]
to rozpeta sie szum o sensownosci lotu na Marsa, niebezpieczenstwie,
prymitywnej technice etc. Dalszy rozwoj na czas niekokreslony
bedzie utopiony.


Hm skończę na tym choć inni dopiszą jszcze więcej powodów.
Juz w 1969 roku na przemóieniu Werhner von Braun mówił o locie załogowym na
Marsa. Hm zdziwiłby sie gdyby żył , że jeszcze tam nie dotarlibyśmy! To samo
Korolow i chyba Ciołkowski!!!


Owszem, ale plan lotu na Marsa przegral niestety wtedy z szatlami i stacja orbitalna.
BTW - chcialbym oczywiscie za swojego zycia ogladac ladowanie czlowieka
na Marsie, ale uwazam, ze jeszcze duzo mozna zrobic dzieki automatyce.

Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Olac Ksiezyc - na Marsa!


ekoplaneta wrote:
- znalezienia odpowiedzi na pytanie czy na Marsie istnieje lub istniało
życie. Odpowiedź twierdząca lub negatywna dużo nam może powiedzieć o
rozpowszechnieniu życia we Wszechświecie. Automatom znaleźć życie będzie
baaardzo trudno. Wyobraź sobie czy za pomocą łazika typu MER a nawet MSL


Lepiej to robic bezzalogowo, bo z ludzmi zawsze dowieziemy tam ziemskie
bakterie - musimy zapewnic warunki do przezycia dla czlowieka, bakterie
tez przezyja w takich warunkach. Latwiej wysterylizowac probnik bezzalogowy.


znalazłbyś skamieniałość dinozaura? A my tu mówimy o ewentualnych
mikrobach, czy to żywych czy martwych, do których będzie trzeba się
wwiercać w grunt ileś tam metrów w głąb.


To jest tylko kwestia skali - wysylamy malutkie sondy bo tak jest taniej.
Czlowiek jest bardzo klopotliwym ladunkiem - delikatny, sporo wazy,
a zeby zapewnic mu warunki do zycia trzeba taszczyc tony 'balastu'.
I co gorsza trzeba przywiezc go spowrotem, razem w wiekszoscia
tego balastu. Lepiej zamiast tego zlomu zabrac tam wiecej sprzetu, a
spowrotem wiecej probek. Wyobraz sobie parametry jakiegos jezdzacego
pojazdu o masie rownowaznej masie czlowieka z calym byl bajzlem
(moze odwrotnie - bajzlu z czlowiekiem w srodku).
To pewnie zalapala by sie nawet normalna koparka, tylko trzeba
wymyslec jakies zasilanie.


- przeprowadzeia gruntownych badań geologicznych w miejscu lądowania, w
celu poznania przeszłości i teraźnieszości Marsa (w tym jego klimatu i
zmian jego w przeszłości). Fakt łaziki już badają geologię Czerwonej
Planety, ale zauważ w jak żółwim tempie. Oba łaziki MER razem nie
przejechały wiecej niż 10 km. To tyle człowiek mógłby przejść w jeden
dzień (na Marsie) lub i w krótszym czasie (na Ziemi). Wykorzystania


To jest kwestia skali (masy).


łazików ciśnieniowych umozliwi ludziom eksplorację Marsa dziesiątki a
nawet setki kilometrów koło lądowiska. Do tego trzeba by było dziesiątek
łazików, działających latami.


Automatyczna sonda, wazaca tyle samo co taki 'osobowy' lazik,
jak juz wspomnialem, miala by pewnie mozliwosci ziemskiej koparki,
moglaby przekopac tony materialu.


- sam lot na Marsa w odróznieniu lotu na Księżyc w dzisiejszych czasach
byłby wydarzeniem historycznym, nawet jeśliby tylko bito flagę, gdyż jasne
by sie stało iż ludzie i zbudowane przez niego statki załogowe są zdolne
doitrzeć tak daleko, a to juz samo w sobie jest wyzwaniem ( niełatwym ale
i nie niemożliwym dla nas, żyjących w 1 dekadzie XXI wieku). Pierwszy raz


Owszem, ale tu znowu dostajemy efekt Apolla - poleca wbija i zapomna.
IMHO nie ma gorszej rzeczy dla rozwoju/podboju Kosmosu.
Jesli juz wydawac kase to tylko na cos co rostanie na dluzej,
ulatwiajac przyszle dzialania. A taka role moze odegrac baza ksiezycowa.
Moze niekoniecznie w wersji planowanej aktualnie, ale tutaj
nie znam szczegolow.


w historii człowiek dotarłby tak daleko! Czyż to samo już nie jest


Juz 30 (parawie 40) lat temu dotarl na te 300-400 tys km i teraz
ciagle sie kreci na kilkuset km.


medialne? Udany lot na Marsa zwiększyłby zainteresowanie lotami
kosmicznymi, a co za tym by mogło pójść to kasa na kosmos.


Takie zainteresowanie zanika po roku. Pewnie sam start bylby
interesujacy, ale po miesiacu tylko tu, na grupie dyskutowano
by kolejne newsy z pokladu. A nawet nam tutaj juz sie troche
znudzily MERy. No chyba zeby na pokladzie statku w drodze
na Marsa urzadzic jakiegos Big Brothera :))


Jak mówił Napoleon :
,,Chcąc zdobyć Wiedeń idźmy na Wiedeń"


Zawsze przed ofensywa nalezy sie przygotowac, warto
zdobyc jakies strategiczne wzgorza itp :)).


I jak Zubrin napisał:
,,Czas w droge (na Marsa)"
Pozdrawiam
Adam


Nie ineteresuja mnie czyjes glupie opinie. W historii bylo
takich wiele.

Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Moralizatorstwo w "nowszej" Jeżycjadzie
Ostra polemika, oj ostra!
Gość portalu: katriona napisał(a):

>
> rozumiem umieszczanie akcji w Poznaniu i wszystkie detale z tym zwiazane, ale
> to"zajeżdżanie nowiutkim Fordem/ Oplem" etc
> jest dosyc niesmaczne i potwornie drobnomieszczanskie
> Myśle, że to źle pojęte "urealnianie" powiesci
> dla mnie okropnie rażące
> bo z jednej strony autorka opiewa ojca Borejkę, który nie wie, ile zarabia i
go
>
> to nie obchodzi, a z drugiej taka jest "markowa", tak okropnie podkreśla
> laptopy i samochody
> coś mi się to nie trzyma kupy, jedno przeczy drugiemu
> w każdym razie z autorki wychodzi jakaś przeraźliwa materialistka ????

A moze chce podkreslic, ze rodzince stan materialny sie porawil?
>
> co do Gizeli, to mnie sie tez nie podoba ten caly wkret z odstępowaniem
> mieszkania
> w Kwiecie Kalafiora wyraźnie daje się nam do zrozumienia, że Pani Trak była
> jakąś obrotną, chciwą starszą Pania, ktora się "urządziła" kosztem Borejkow,
a
> tu potem taka zmiana
> i okazuje sie ze Gizela poświęciła Mili pół życia
> no i po co było wymyślać Gizele, skoro dzieci są wychowane zupełnie bez niej,
> nigdy jej nie wspominają nikt jej nigdy nie pomaga itd... psuje to obraz
> naszych drogich Borejkow

Hmmmm...a po co bylo po "Szóstej klepce" wymyslac jakichs Borejkow, no po co,
skoro Julia wychowala sie bez swiadomosci, ze istnieja.A skad wiesz, ze o
Gizeli nikt nie wspomina?Moze akurat zostaloto "przemilczane" albo ukryte
między wierszami...

> a moze to i mało zaskakujące, wobec faktu, że nikt się nie zainteresował małą
> Aurelia, kiedy zmarla jej mama, przez cały rok nikt sie nie zatroszczył
> a oni normalnie tacy słodcy....
>

Bo u Borejków wszyscy sie kochali a Gieniusi ojciec nie kochal.Poza tym musi
byc chyba jakas przeciwstawnosc, ne?

> juz tak na finał: razi mnie potwornie, tak mniej wiecej od po Bebe Bittner,
ta
> cała przesłodzona atmosfera
> znacznie barzdiej mi sie podobało, kiedy te książki Musierowiczowej nie
> próbowały udawać niczego więcej
> tylko były czytadłami, przyjemnymi i na poziomie, dla inteligentnych
nastolatek
>

O, perdon, dla mnie to nigdy nie byly <<czytadla>>
> i ich mam
> teraz tam zatrzesienie katolickiej filozofii (bez podania zrodel nota bene) i
> to wszystko jakos tak drażniąco moralizatorskie.

A tego to ja chyba juz nie rozumiem...Nie dopatrzylam sie zadnej katolickiej
filozofii. :(
> ja nadal czytam, bo bardzo, bardzo lubie ogolną atmosfere (co prawda barzdiej
> starsze ksiazki), a po prostu nieznośne moralizatorstwo omijam, przeskakuję
>
> Ciekawe, czy pani Musierowicz wreszcie wyciagnie wniski z tego, ze
> najpopularniejsza ksiazka serii jest Kwiat Kalafiora
> i zacznie znowu pisac noramlnie zamiast nam wieszczyć i moralizowac
>

Slucham?Slucham?Wieszczyc?Moralizowac?Na litosc boska, kolezanko!Nie przesadzaj
z okresleniami!
Pozatym ksiazki w swoim ogolnym sensie wymyslone sa glownie po to, zeby troszke
wychowywac i "ukulturalniac" czytelnikow.
> aha - jeszcze na marginesie - drazni mnie polityczna agitka pani M. Nietrudno
> wplynac na 12-latki. Uważam, że wykorzystuje swoją pozycję.

Hmm...ja czytalam Jezycjade pierwszy raz w wieku lat 9.Jakos nie czuje sie
zagitowana...

Przykro mi, ale dla mnie te ksiazki sa zupelnie w porzadku.Moze tylko duzo w
nich szczesliwej milosci, dwa przypadki nieszczesliwej zaledwie (Gabrysia i
Nutria, choc zyczylabym im najlepiej), no ale nie czepiuajmyz sie.To ma sie
nam czytac przyjemnie i tyle.Ja jakos widze w dyskusji tutaj cos takiego, jak u
feministek, cztajacych bajki.One wszystko analizuja i uwazaja pozniej, ze wilk
byl zboczencem a babacia nimfomanka.Tak samo tutaj wszyscy dopatruja sie watkow
politycznych i fanatyzmu religijnego.Ludzie!"Bierzcie rzeczy takie, jakimi sa,
nie dziwcie sie niczemu"-polecam te naczelna zasade taoizmu do przeamyslenia.
Pozdrawiam! Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Pożegnanie straconego czasu?
Jeszcze raz pan Żakowski
Polski błąd
Jacek Żakowski,

Dziwny rok za nami. A chyba ważniejszy, niż się z polskiej perspektywy wydaje.

Dla nas był to przede wszystkim rok światowego kryzysu gospodarczego, który
polska gospodarka na razie przejechała półdarmo. Dla świata był to głównie rok
wielkiego przestawiania zwrotnic. Nie tylko z toru szybkiego wzrostu na tor
łagodnej stagnacji. Zmiana jest poważniejsza. Bo głównie mentalna. Zmieniają się
wektory trendów, wpływów i imitacji. Pierwszy raz od wieku to nie nasze rządy,
banki i koncerny ratują załamujące się inne gospodarki. Teraz nasze rządy, banki
i koncerny szukają ratunku w Rosji, Chinach, krajach Bliskiego Wschodu. Pierwszy
raz od wojny to nie Zachód, nie Ameryka, nie obejmująca też Rosję cywilizacja
chrześcijańska decyduje o nowym światowym ładzie, lecz Chiny, które rozegrały
szczyt klimatyczny, jak chciały, i za zamkniętymi drzwiami na przekór Ameryce i
Unii osiągnęły dokładnie to, co zamierzyły. Zmienia się też kierunek wektorów
wewnątrz samego Zachodu. Pierwszy raz od przeszło pół wieku Ameryka naśladuje
"starą" Europę, wprowadzając powszechną opiekę zdrowotną. Pierwszy raz od dekad
to nie lewica naśladuje prawicę (czego kwintesencją była trzecia droga Blaire'a
i Schrödera). Teraz prawica kupuje pomysły lewicy, przyjmując język ekologów,
domagając się silniejszych regulacji, lansując globalne podatki (m.in. podatek
Tobina od międzynarodowych przepływów finansowych), promując misję państwa.

Co dwa lata temu zdawało się przyszłością, teraz zdaje się przeszłością; co
zdawało się być nowoczesne, okazuje się anachroniczne. Dzieje się to szybciej
niż kiedykolwiek. Światowe media, politycy, liderzy biznesu mówią nowym
językiem. Świat w dużym stopniu myśli i działa inaczej.

Myślę, że nowy język jest trochę mądrzejszy, myślenie trafniejsze, działanie
sensowniejsze. Ale nie wiem, czy się z tego cieszyć. Bo dla Polski to nie musi
być dobre. Nie dlatego że mamy szczególne interesy, choć je (jak każdy kraj)
mamy. Dlatego że od sześciu lat mamy przed oczami niemal wyłącznie kolejne wybory.

Polskie wybory zawsze oznaczają ogólne odmóżdżenie. Ale tym razem bardziej. I
dużo dłużej. Dlatego nie doceniamy zmian zachodzących wokół. To nie są nasze
zmiany. My ich nie współtworzymy. Oni się zmieniają. My co najwyżej się
dostosowujemy. Nawet nie bardzo staramy się ich zrozumieć. Świat robi wielki
skok w XXI wiek. My mentalnie trwamy w dwudziestowiecznych kontuszach.
Przespaliśmy sporą część tej zmiany. Grozi nam, że - zatopieni w
partyjno-wyborczych swarach - resztę też prześpimy. Jak reformację, oświecenie,
pierwszą ponowoczesność.

Kilka epokowych zwrotów, które Polska w przeszłości z różnych przyczyn
przespała, zbudowało mentalną barierę między nami a jądrem Zachodu. Nie
geopolityka, ale historyczne drzemki skazały nas na peryferyjność, wieczne
imitacje, nieustanne doganianie innych. We krwi mamy polski konserwatyzm, więc
trwanie wychodzi nam lepiej niż zmienianie. Zwłaszcza trwanie przy poglądach,
rolach i idolach. To Polsce ciąży od wieków i różni nas od Zachodu. Kiedy Zachód
dreptał sobie w miejscu, my się do niego stopniowo zbliżaliśmy. Kiedy zrywa się
do kolejnego skoku, my znów zostajemy z tyłu. Pocieszamy się, że chwilowo mamy
trochę większy wzrost albo wolniej rosnący dług. Nie zauważamy, że mentalnie od
metropolii znów dzieli nas coraz większy dystans. Znów stajemy się coraz głębszą
prowincją, za co zawsze po jakimś czasie musieliśmy słono płacić.

Następny rok zdecyduje, czy jeszcze raz ten polski błąd powtórzymy. Więc gdybym
miał państwu oraz sobie czegoś na nowy rok życzyć, życzyłbym głównie mniej
upartego trwania na zajmowanych od dawna pozycjach, mniej zaabsorbowania walką
Donalda z Kaczorem, a więcej uwagi, odwagi i determinacji w poszukiwaniu z
innymi nowej wspólnej drogi.

PS W wigilijnej "Gazecie" Aleksandra Klich ogłosiła polemikę z moim poprzednim
komentarzem poświęconym kultowi Leszka Balcerowicza. Objętość tego komentarza
nie pozwala bym na nią poważnie odpowiedział. Zrobię to niebawem w osobnym tekście.

Jacek Żakowski, Tygodnik "Polityka"

wyborcza.pl/1,75968,7400186,Polski_blad.html Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: czy mam szanse na dobrego loda?
Ach ta Glam... wywołuje do tablicy... ;-).
No to wtrącę swoje 3 grosze.

Wg mnie, problem dobrego loda to tak naprawdę wierzchołek góry lodowej.
Tu nie chodzi o loda. Nawet jakbyś dostał tego loda, to po lodzie będziesz chciał analu, później by Cię związała albo ty ją i tak dalej. Po prostu twoja seksualność ciągle się rozwija, ale tak sama z siebie. Jej seksualność rozwija się tylko pod Twoimi naciskami i to w dodatku z dużymi oporami. Kosmiczna wręcz różnica. Im dalej będzie to trwało tym rozdźwięk między wami będzie rósł.

Tu chodzi o podejście i zaangażowanie w łóżku. Chodzi o to jak czujesz że ona Cie odbiera jako mężczyznę, samca, takie ciacho do zerżnięcia. Bo to, że cię kocha nie mam wątpliwości. Pytanie czy ma ochotę cię zwyczajnie zerznąć, przelecieć ? Miewa ? Chodzi o to, że chcesz odkrywać nowe zakazane rewiry, ale nie masz z kim. Lodzik to tylko symbol.

Glam nma rację że to wypisz wymaluj jak u mnie.
Powiem Ci tak, ja nauczyłem żonę robić tego cholernego loda. Do samej czynności przekonywałem ją stopniowo. Zacząłem od prysznica by zneutralizować zapach i smak. Pokazałem, że można użyć własnej śliny jak smak nie odpowiada. Po chwili jak się porządnie napluje (sory za określenie) to nie czuć prawie nic. Później pokazywałem czego ma unikać, gdzie są czułe punkty, wędzidełko, jak się obchodzi z żołądziem i cały instruktaż. Cierpliwie zaciskałem żeby jak zahaczała i się uczyła. No ale w końcu jakoś nawet się wytrenowała. Nawet z finałem z ustach przechodzi. Technicznie.... zupełnie nieźle.

I po tym jak osiągnąłem niby sukces postało pytanie: "Dlaczego mnie to nie cieszy ??????????????????????".

Wtedy odkryłem coś najważniejszego wg mnie w seksie dwojga ludzi. ZAANGAŻOWANIE !!!!

Można nawet technicznie nieźle odwalić robotę. Ale nijak się to ma do tego samego loda robionego przez kobietę, która tego pragnie sama z siebie. Która garnie się do fiuta z naturalnym zapałem i ciekawością. Która uwielbia jego smak i zapach i daje ci o tym znać na każdym kroku. Która robi to i ma frajdę z tego, że facet wije jej się jak niemowlak gdy go ma w ustach ;-).

Widzisz wtedy właśnie zaangażowanie. Czujesz że ona tego chce. Nie dlatego, że jej kazałeś. Dlatego że sama tego pragnie. Że tak naprawdę jej to tez sprawia frajdę.

Forumowiczki piszą że można się nauczyć itp. Można. Podawały powyżej różne przykłady jak do tego doszły itp. Piękne. Tylko zauważ jedna prawidłowość. To ONE same tego chciały. Nawet jak nie wiedziały co i jak, były tego ciekawe. Mały właśnie taka osobowość jak TY. Ciekawe seksu, seksualności, ciała własnego i partnera. To wg mnie klucz do sukcesu, i nie ukrywam tego właśnie, owej ciekawości w seksie partnerek ich mężom zazdroszczę. To klucz.

Jesteście ze sobą 4 lata. Ty dla niej pierwszy. Ona pierwszy raz w wieku 22 lat. Jak widać nie ciągnęło jej do tego sportu jak do tej pory. Obawiam się, że będzie Ci bardzo trudno obudzić w niej demona. Ktoś tam pisał ze nawet koło 40-stki może sę rozbudzić i wtedy z łózka nie będzie wychodzić. Pytanie tylko czy dasz rade wytrzymać 14 lat w takim układzie ? (retoryczne oczywiście :D). Nie wiem, ja to widzę w bardzo ciemnych kolorach. Najlepszym rozwiązaniem było by jakbyście dali sobie spokój na 3 lata. Niech ona zaliczy w tym czasie z 5 różnych facetów. Ty tez kilka lasek zalicz. Poznacie własne pragnienia seksualne i będzie cie wiedzieli czego oczekujecie. Oczywiście to utopia co właśnie napisałem, wiem o tym. Nie mniej, ty do tej pory nie sprawiłeś, że kobieta odleciała na Twoim punkcie. Myślę, że jeżeli w ogóle odleci .... nie to nie z tobą. Przynajmniej nie teraz. Z tobą może za owe 10-15 lat ;-).

Dlatego tak ważne jest wg mnie posiadanie odpowiedniego doświadczenia w łóżku. Z przynajmniej kilkoma partnerami.
Zrób jak uważasz.
Pzdr.
Avide.

Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Tu wyszliśmy gorzej od Polaków!
Tu wyszliśmy gorzej od Polaków!
Przynajmniej myślę dla większości...

Seks ziemi czarnej - jak kochają Ślązacy

Nagminnie zdradzają swoich partnerów, wcześnie zaczynają i
eksperymentują w łóżku – takie świadectwo wystawili Ślązakom badacze
z Akademii Medycznej w Katowicach.

Warto przeczytać:
Friends with benefits - czego chcieć więcej?
Milion Polaków uprawia seks przez internet
Więcej seksu to lepsze plemniki
Dogging, czyli seks w wielkim mieście
Jak się kochają w polskich serialach? Ślązakom trudno zaufać w
miłości. Aż 58 proc. badanych mężczyzn przyznaje się do zdrady.
Westalkami domowego ogniska nie są też Ślązaczki: aż 46 proc.
przyznaje się, że zdradza partnerów. Tymczasem ogólnopolska „średnia
zdrady&#8221; jest kilkakrotnie niższa - przyznaje się do niej tylko 10
proc. badanych Polaków. – Najwyraźniej Ślązacy chcą być macho i
dlatego z taką brutalną szczerością, a może i fantazją mówią o
swoich zdradach małżeńskich – komentuje socjolog prof. Jacek Wódz.
Wyniki badań trójki naukowców Śląskiej Akademii Medycznej, którzy
przygotowali opracowanie na temat zachowań seksualnych mieszkańców
regionu przynoszą też inne rewelacje.

Statystyczny wiek inicjacji seksualnej na Górnym Śląsku to 14 lat w
przypadku chłopców i 16 - dziewcząt. Tymczasem przeciętny Polak
przeżywa swój pierwszy raz w wieku 18 lat. Słynny reżyser filmowy,
Kazimierz Kutz swój „pierwszy raz&#8221; przeżył jako 14-latek – podczas
wojny został uwiedziony przez Niemkę, niewiele od niego starszą.
Teraz mówi, że otwartość Ślązaków na seks, może to być efektem
ubóstwa panującego w tym regionie. - Seks u plebejuszy, robotników
jest bardziej naturalny i mniej zakłamany niż w innych warstwach
społecznych. I dopowiada. - Młodzi Ślązacy zawsze chętnie wchodzili
w świat erotyki.

Raport przeczy też stereotypowi, że Śląsk jest twierdzą
tradycjonalizmu – mieszkańcy tego regionu wcale nie boją się nowości
w łóżku. Eksperymentują, śmiało zaglądają do seks shopów. Podnieca
ich seks w łazience (40 proc. kobiet i 28 proc. mężczyzn),
samochodzie (50 proc. mężczyzn i 43 proc. kobiet), a w szkole i
pracy kocha się blisko jedna piąta Ślązaków. Tu też mieszkańcy
regionu różnią się od średniej krajowej – do miłosnych igraszek w
szkole i pracy przyznaje się odpowiednio 8 i 13 proc. Polaków. -
Wygląda na to, że purytańska i konserwatywna śląska sypialnia staje
się miejscem fantazyjnych uciech - mówi dr Krzysztof Nowosielski,
współautor raportu. Ale wyniki badań naukowców idą jeszcze dalej:
Śląsk jest polską stolicą seksu grupowego – aż 46 proc. mężczyzn i
17 proc. kobiet przyznaje, że ma za sobą takie doświadczenie, a
polska średnia to niecałe 10 procent.

Doktor Nowosielski nie ma wątpliwości co do wiarygodności wyników
swoich badań: - Po prostu, jesteśmy odważni w tych sprawach. Ale
inni naukowcy są dość sceptyczni – Zadziałało myślenie życzeniowe, a
fantazja przesłoniła ankietowanym rzeczywistość - śmieje się dr
Krzysztof Łęcki. - Dla wielu mężczyzn, którzy zadeklarowali taką
aktywność, stosunek z żoną przy włączonym filmie pornograficznym też
będzie seksem grupowym. Jednak w raporcie znalazła się też
informacja, która do wycieczek na Śląsk może zniechęcić osoby
spragnione mocnych erotycznych wrażeń. To wynik badań dotyczących
częstotliwość łóżkowych kontaktów. Przeciętny Ślązak przyznaje się
do zaledwie 51 stosunków seksualnych w roku i jest pod tym względem
dwa razy mnie aktywny niż statystyczny Polak. Młodzi Ślązacy kochają
się więc rzadko. Ale za to pikantnie.

Maciej Wąsowicz

Ogólnopolskie dane pochodzą z raportu firmy Durex, śląskie
przygotowali badacze ze Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach, na
grupie stu pięćdziesięciu Ślązaków w wieku od 16 do 35 lat.
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Mamo, ja tego mundurka nie włożę!
a jednak cos wiecej jednak mozesz napisac :)

niestety krzyk sie podniesie (przynajmniej z mojej strony)
Szkola ma PRZEDE WSZYSTKIM uczyc, uczyc i uczyc zatem jej główna rolą jest
zadanie EDUKACYJNE!!!
Zapomnij o roli wychowawczej szkoły. Jezeli twoje dziecko nie wyniesie dobrych
manier z domu to w szkole sie ich nie nauczy. Jezeli nie wyniesie z domu
szacunku do starszych to tego takze sie w szkole nie nauczy. itd itd
Rola wychowawcza szkoły umarła dawno temu.
Przeladowany, niejednokrotnie bezsensowny material nauczania, powoduje iz
nauczyciele nie nadazaja z nim. gdzie chcesz zeby wcisneli jeszcze wychowanie
jak kombinuja jak przerobic material w tak krotkim czasie (i jeszcze zeby cos
mlodziez zrozumiala choc z tym tez jest problem bo niejednokrotnie nie chca
zrozumiec). pomijam brak autorytetow w szkole i brak powolania nauczajacych (tu
akurat sie nie dziwie - polecam monolog w "Dnia Świra" przy odbiorze wyplaty
przez Pana Adasia)


> Szkoła ma uczyć pewnych form zachowań.

> Przykład:
> Byłem 3 lata temu w pewnym powiatowym biurze Agencji Restrukturyzacji i
> Modernizacji Rolnictwa.
> Widziałem tam "praktykantki" żywcem ze szkoły wyjęte.
> Kolczyk w pępku, potargane dżinsy, ażurowe coś tam (sweterek?), ...
> Dobrze, że identyfikatory były na smyczach:)


Myslisz ze jakby te Panny mialy mudnurki w szkolach to teraz by tak nie
chodzily w pracy ?? eeeeee nie wydaje mi sie. Natomiast wydaje mi sie ze po
prostu maja beznadziejnego szefa. Na rozmowe kwalifikacyjna tez tak poszly ? to
kto je zatrudnil.....


> Każde miejsce ma swój klimat.


masz racje ale to nie szkola tego ma nauczyc....

> Ja nie myślę, żeby mundurek był wymagany na dyskotece szkolnej.
>
> A na lekcjach wychowania fizycznego, to nikomu nie przeszkadza, że jednakowo
> wszyscy?

Pewnie nie jest wymagany na dyskotece (choc kto wie :) )
Dlaczego uwazasz ze na WFie sa wszysce tak samo....
jeden bedzie w dresach, inni w spodenkach, jeszcze inni w leginsach nie
wspominajac ze jeden bedzie mial czerwony tshirt, inny niebieski a jeszcze inni
beda w bluzach....
i jakos to tez nikomu na razie nie przeszkadza. jeden bedzie mial spodenki
nike, adidas a inni z lumpeksu..... i co na wf tez wprowadza mudnurki??
powtarzam różnic nie da sie zatrzec, nalezey sie nauczyc z nimi zyc i
akceptowac pokazujac ze nie jest to wyznacznik oceny czlowieka


> LUDZIE!
> Opamiętajcie się.
> Dajcie szansę dzieciom.
> Niech porozmawiają, o poezji, sporcie, trygonometrii jak kto lubi...
> Nie zabierajcie im dzieciństwa!
> Kiedy porozmawiają o Kubusiu Puchatku, jeżeli teraz najbardziej absorbujące
> będą rozmowy o lakierach do paznokci i o tym, która jest większą zdzirą!
> To takie proste wydaje się być, takie proste...

hmmm, moim zdaniem dziecko wynosi podstawowe nawyki z domu, jest czas na
Kubusia puchatka, sport , trygonometrie ale jest takze czas na lakier do
paznokci i jezeli myslisz ze twoja corka pomaluje sie pierwszy raz w wieku 23
lat to mysle ze zyjesz w innym swiecie. dzieci teraz szybciej dojrzewaja i
inaczej reaguja na rozne rzeczy. Sek w tym zebys umial wyslac corke do szkoly
bez makijazu (albo w bardzo delikatnym), w dzinsach/spodniczce i spokojnej
bluzce ale po poludniu pozwolic jej isc w mini do kolezanki (BO POWIEDZ MI
DLACZEGO NIE????? )
pozdrawiam Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: dobro i zło Padlewski i Bałuncew
Krótko teraz nakreślę dalszy przebieg życia mego do chwili w której to piszę.
Przyjechałem do Poznania w chwili osieroconej stolicy arcybiskupiej po śmierci
X. arcybiskupa Przyłuskiego, który mi udzielił pozwolenia na 2 lata do Płocka.
Zarządzał dyecezyą jako administrator X. prałat Józef Brzeziński. Chciałem
pozostać w Poznaniu w szczególności przy zakładzie X. Jana Koźmiana. Lecz
ponieważ za świeże jeszcze było wobec rządu wydalenie moje z Polski, a na
zakład X. Koźmiana pilne a nieprzyjazne oko rządu było zwrócone, przeto radził
mi X. prałat Koźmian, abym tymczasowo przyjął kapelanię przy zakładzie chorych
u Przemienienia Pańskiego zostającym pod kierownictwem Sióstr Miłosierdzia św.
Wincentego a Paulo. Spowodował mnie jednak przyjaciel mój X. Karkowski będący
zatrudniony w zakładzie X. Koźmiana abym się zaraz do niego przeniósł i abym
oba instytuta obrabiał. Niechętnie się temu poddałem, wszakże wkrótce poczułem,
że nie jestem w stanie wydołać dwom obowiązkom różnego rodzaju, z których jeden
już wymaga dosyć czasu i pilności. Pół roku więc przepędziłem w Poznaniu jako
kapelan Zakładu Przemienienia i jako korepetytor pensyonatu X. Koźmiana razem z
X. Wartenbergiem, który się następnie piórem swem jako teolog wsławił i w
Rzymie promował na doktora obojga praw. I to pośrodku nie było bez korzyści dla
mnie, bo mając do czynienia ze samymi chorymi różnego rodzaju poznałem z bliska
nędzę ludzką i nauczyłem się niewiele wartości przykładać do sił, do zdrowia,
do rzeczy doczesnych, które w jednej chwili ręka boża odebrać może i rozwiać
jako mgłę.
Ponieważ w zakładzie X. Koźmiana utrzymać się nie mogłem dla przeszkód od rządu
stawianych, który kazał mnie z zakładu wydalić als politischt unverdächtig , a
to tylko wskutek wydalenia mnie z Królestwa, a przy samym Kościele
Przemienienia Pańskiego jako kapelan chorych dla szczupłej pensyi ostać się nie
było podobna, przeto prosiłem o wskazanie mi innej posady. Na prośbę mą
przeznaczyła mnie władza w roku 1865 do Kościana na III mansyonarza i
wikaryusza do pomocy Wujowi mojemu X. Szymonowi Lewandowskiemu, będącemu tamże
proboszczem. W Kościanie pobyłem rok, w którym to przeciągu czasu pisywałem do
Szkółki Niedzielnej zostającej pod redakcyą X. Słomińskiego. Napisałem wtedy
artykuł wstępny z okazyi dwudziestopięciolecia Towarzystwa Naukowej Pomocy o
wolności w Królestwie Włoskiem pod królem Wiktorem Emanuelem i kilka jeszcze
mniejszych rzeczy. Zaprowadziliśmy także wtenczas z X. Słomińskim i Perużyńskim
kolendę, odbyliśmy ją po pierwszy raz od wieku przeszło. Najstarsi ludzie jej
nie pamiętali, a poczciwi ludziska płakali z radości. Jedna kobieta, uboga
wyrobnica nie mogąc inaczej swej radości okazać, pogłaskała mnie po twarzy
mówiąc: "Mój robaczku kochany!&#8221;. Zebraliśmy dużo na tej kolendzie, bo pieniędzy
przeszło 200 talarów, zboża kilkadziesiąt szefli. Zboże i przeszło talarów sto
ofiarowaliśmy na sieroty będące w domu Sióstr Miłosierdzia, a resztę
podzieliliśmy na czytelnie parafialną, na Towarzystwo św. Wincenteo a Paulo i
sprawiliśmy stuły, korporały, puryfikarze do Kościoła, a do kaplicy Sióstr
Miłosierdzia mszał i trybularz. Także wyprosiłem do kaplicy Sióstr Miłosierdzia
błogosławieństwa cum Sanctissimo na wszystkie niedziele i święta całego roku.
Po śmierci mojego Wuja proboszcza przeniesiony zostałem do Buku w roku 1866 na
mansyonarza i administratora majątku kościelnego. Tam założyłem Towarzystwo
Czeladzi Katolickiej i trudne położenie miałem tam.
Po trzech kwartałach pobytu w Buku otrzymałem prezentę na benefiyum Oporowskie
od X. Wojciecha Morawskiego, właściciela dóbr Oporowskich, kanonika honorowego
kamienieckiego w roku 1867. na toż zostałem zaraz przed objęciem instytuowany
przez X. prałata Janiszewskiego za rządów dyecezyą JE X. arcybiskupa
Mieczysława hr. Ledóchowskiego. Na temże beneficyum zostaję i w tejże parafii
pracuję lat trzy i czwarty, gdy to piszę.
koniec Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: CUDZY CYNIZM I NASZ SERWILIZM
CUDZY CYNIZM I NASZ SERWILIZM
Szanowni Państwo,
mimo podeszłego wieku pierwszy raz w życiu widziałem program informacyjny
(Wiadomości, pr.I TV,11-10-2002),w całości poświęcony tylko jednemu
doniesieniu. Czczeniu rocznicy. Naturalnie ważnej informacji przypominającej
śmierć 2901 osób, które zginęły w zamachu terrorystycznym w NY rok temu.
Lecz - myślę - czyż tego dnia nie byliśmy też świadkami pewnego zaburzenia
proporcji? Wagi tej informacji nie kwestionując. Jedynie proporcje.
Czy nie mieliśmy do czynienia z propagandowa farsą cynicznie wykorzystującą
śmierć niewinnych ofiar ?
Zastanawiając sie nad celem przyswiecającym tej zmasowanej akcji
propagandowej uzmysłowiłem sobie, iż chodzi tu przecie o obrzydliwe
wykorzystanie tragedii sprzed roku do nowych aktów gwałtu, do
usprawiedliwienia wywołania nowej wojny (przeciw irakowi), nowych aktów
barbarzyństwa.
Po zamachach z 11 wrzesnia 2001 byliśmy świadkami wojny w Afganistanie.
Jaki jest jej dotychczasowy bilans ?
Około trzech tysiecy zabitych mężczyzn, kobiet i dzieci. To ofiary, o których
nikt nie wspomina, tak jakby ich życie nie było warte ułamka nawet tego co
ofiar w NY.
Nikt o nich nie wspomina i nie planuje stawiania im pomników.
Natomiast główny cel USA - ujęcie Usamy bin Ladena i jego towarzyszy "żywych
czy umarłych" nie został osiągnięty.
16 czerwca br. NYT cytował wypowiedzi urzędników CIA i FBI "
"...obecnie prowadzone analizy o zagrożeniu ze strony al-Qaidy dowodzą, iż
wojna w Afganistanie nie spowodowała obniżenia zagrożenia grożby ataków
przeciw USA".

Jeśli "wojna przeciw terroryzmowi" zdestabilizowała poważnie sytuację
polityczną w południowej Azji, to w jeszcze wyższym stopniu wzmocniła pozycję
Izraela. Szaron otrzymał poparcie Busha, Cheneya i Rumsfelda w swej próbie
zniszczenia politycznej tozsamości Palestyńczyków. Czyli tego co prof.
B.Kimmerling nazywa nie ludobójstwem (genocide), lecz mordem na wspólnocie
politycznej tej grupy (politicide).
Od wrzesnia 2001 ponad 1000 000 palestyńskich uciekinierów przybyło do
Jordanii. Szaron nie usiłuje nawet ukryć, iż jego celem jest etniczna czystka
(wysiedlenie) Palestyńczyków z Zachodniego Brzegu. Politykę tę prowadzi
używając fizycznego gwałtu i czyniac życie na terytoriach okupowanych
niemożliwym do zniesienia dla jego palestyńskich mieszkańców.
I nawet jeśli te plany sie powiodą, będzie chorym żartem stwierdzenie, iż
postępowanie to pozytywnie wpływa na wojnę z terroryzmem.
Sądzić raczej należy, iż działania te podwyższają ryzyko masywnego poparcia
dla grup terrorystycznych w świecie islamu. Dzieje się tak, gdyż
prześladowania Palestyńczyków świat arabski widzi jako możliwe tylko dzięki
amerykańskiemu poparciu.
Jesli więc bezwarunkowe amerykańskie poparcie dla Izraela jest jednym ze
zródeł terroryzmu - nie czas zastanowić się nad zmianą polityki w stosunku do
głównych, w tamtejszy konflikt uwikłanych aktorów ?

Euromir Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: NIE chcę być GEJEM!!!!
Dzięki Wam za przykłady i pomoc.

Moja sytuacja nie jest taka prosta.
Zaczęło sie od tego gdy pierwszy raz w wieku oko 14 lat dostałem internet,
wszedłem na stronę porno, wchodziłem na czat, aż w wieku 16 lat umówiłem się z
facetem na sex (Dlaczego? - trochę mnie to kręciło, trochę fascynacji a
jednocześnie ciekawości).

Stwierdziłem, że lepiej zrobić i żałować niż, żałować, że sie nie zrobiło. Chyba
do końca nie zdawałem sobie sprawy, że to nie jest spróbowanie papierosa czy
piwa tylko poważna sprawa mająca wpływ na moja psychikę.

Doszło do spotkania (nie wiem skąd u mnie taka odwaga, że spotkałem się),
przyznam, że mi sie podobało, było całkiem przyjemnie.

Miałem wielkie wyrzuty sumienia, całe święta sobie myślami o tym zniszczyłem. Po
prostu czułem się jak szmata. Bardzo żałowałem, że to zrobiłem. Wymazałem
wszelkiego rodzaju kontakty (telefon, mail gg itd) tego faceta, psychicznie b.
źle się z tym czułem.

Po paru mies. zacząłem wspominać tamten dzień, niesamowite ale mój stosunek sie
do tego zmienił o 180'. Myśl o tym dniu zaczęła mnie podniecać, miałem do tego
różne fantazje seksualne, nawet zamierzałem odnowić kontakt, co noc o tym myślałem.

Doszło do tego, że spotkałem się z innym, pierwszym lepszym facetem, też z
czatu, ale to nie było to co poprzednim razem to był taki szybki sex w
samochodzie. Podczas tego seksu (może dlatego, że mi się facet nie podobał - ale
to chyba nie oto chodziło) zaczęło mi sprawiać obrzydzenie pocałunek z facetem,
już nie wspominając o seksie - czekałem tylko, aż ta chwila się skończy. Po tym
zdążeniu miałem również wyrzuty sumienia i czułem do siebie obrzydzenie. Choć
przez parę nocy fantazjowałem o Tym przed snem a jak się obudziłem to miałem
przez to, że tak fantazjowałem wyrzuty. Dusiłem w sobie te homo myśli i fantazje
- ale jak mówi moja psycholog to nie ma sensu bo i tak to do mnie będzie wracać
i taka prawda po pierwszym spotkaniu wróciło to do mnie, że aż spotkałem się
znowu, a uciszanie samego siebie to tak jak bym żył w totalitaryzmie - myśli nie
da się zmienić lub na siłę nie myśleć o Tym, bo potem to wraca ze zdwojoną siłą,
to jest w pewnym stopniu oszukiwanie samego siebie. Wole żyć w totalitaryzmie -
niż mieć chore myśli i fantazje - tylko to powoduje że dusze samego siebie i
jestem strasznie nieszczęśliwym człowiekiem, lecz również bym był nieszczęśliwy
gdybym pozwalał sobie na te chore myśli i fantazje.

Minęło parę mies. odżyłem - a życie ponownie widziałem w kolorowych barwach.
Pewnego razu na dworcu, miałem pociąg za 2 godz. więc chodziłem po peronach,
zatrzymałem się na całkiem innym peronie niż ten an którym miał przyjechać mój
pociąg. Przykuła moją uwagę pewna dziewczyna stojąca z babcią, strasznie mi sie
podobała począwszy od figury, ubioru skończywszy na włosach i twarzy - nie było
to podobanie tylko ze względów estetycznych podobała mi sie jako dziewczyna,
strasznie się nią zauroczyłem, czekała na pociąg do całkiem innego regionu
Polski, na następny dzień dużo o niej myślałem, szkoda, że nie wziąłem od niej
numeru tel. nie miałem odwagi - poczułem, że jednak nie do końca jestem homo -
choć mnie to nie uspokajało. W wakacje wyjechałem na obóz, poszedłem na
wycieczkę zwiedzać miasto pod czas czasu wolnego nagle mi się przypomniało to
całe zdarzenie z sexem to był szok, znienawidziłem siebie, miałem jeszcze gorsze
wyrzuty sumienia, aż w końcu zadzwoniłem do mojej mamy i ją tym wszystkim
wytresowałem - bo nie mogłem doczekać do przyjazdu. Zaczęła mi wmawiać że to
przez okres dojrzewania, hormony buzują itd - choć moja mam podtrzymuje zdanie,
że to nienormalne i zezwierzęcenie itd itp

Choć wychowałem się bez ojca - do 10 roku życia mieszkał z nami, interesowały
mnie autobusy, kolej, historia - typowo męskie zainteresowania a o których
lubiłem rozmawiać z Tatą. A jak bawiłem się lalkami - bo w mojej grupce wspólna
była zabawa - to byłem albo bankierem albo czymś takim i odgrywałem role męża.

Tak mniej więcej to wszystko się potoczyło.

Ja już nie mam siły walczyć ze sobą. Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: CZy być z nim?
• Czy być z tym chłopakiem?
ilona1985wola 25.08.2005 16:22 + odpowiedz


Ostatnio poznałam chłopaka - pierwszy raz całowałam się z chłopakiem (mam 20
lat).
On jak zwykle mówi(jak to chłopak), że mnie kocha, dzwoni do mnie, nawet dał
mi mały prezant.
On z wyglądu jest średni, ale ma fajny charakter(kurcze gadam jak
nastolatka). Ma jednak dziewczynę od kilku lat(sam mi otym powiedział) -
spotykać się z nim dalej czy zerwać znajmość (dodam, że jego dziewczyny nie
znam), ale to trochę nie moralne mieć dziewczynę i spotykać się z drugą,
trudno mi podjąć decyzję, czuję, że tak być nie może to dziwne mieć dwie
dziewczyny na rza a ja nie lubię haremów.Proszę o poważne odpowiedzi, z góry
dziękuję za pomoc :-)znamy się od 3 dni,



• Re: Czy być z tym chłopakiem?
olla_1985 25.08.2005 16:27 + odpowiedz


Tacy sa wlasnie faceci.....maja dziewczyne, ale szukaja nowych
przygod...Zapytalas sie go po co jest ze swoja dziewczyna skoro mowi ze to
Ciebie wlasie kocha?Po co ja rano jesli nie chce z nia byc (no bo tak mi sie
wydaje skoro spotyka sie z Toba) albo moze chce zlapac naraz dwie sroki za ogon
a na szczescie wszystkiego nie moze miec i nie pozwol mu na to....Ale jesli
jednak zdecydowalabys sie z nim byc to jaka masz pewnosc ze Ciebie tez nie
bedzie zdradzac skoro zdradza swoja obecna dziewczyne.Daj sobie z nim spokoj,
pól swiatu tego kwiatu (a nawet i lepszego niz ten osobnik).Takie jest moje
zdanie,ale decyzja i tak nalezy do Ciebie bo to w koncu Twoje
zycie.Pozdrawiam.:))



• dzięki za odpowiedź IP: *.szmulki.net / *.internetdsl.tpnet.pl
Gość: ilona 25.08.2005 16:41 + odpowiedz





• Re: dzięki za odpowiedź
olla_1985 25.08.2005 16:42 + odpowiedz


nie ma za co :)) napisz jak to sie dalej potoczylo ;)))



• Re: Czy być z tym chłopakiem? IP: *.smstv.pl / *.smstv.pl
Gość: apsik 25.08.2005 18:18 + odpowiedz


glupota jest wierzyuc z efacet ktory znac ie od 3 dni ci ekocha.moze on "czegos"
chce?zazadaj zeby zerwal z tamta ale i pamientaj z ejak ja zdradzil to zdradzi
i ciebie.



• Re: Czy być z tym chłopakiem?
martalek 25.08.2005 20:16 + odpowiedz


Olej go, 3 dni i milosc ehh, pewnie cie ma dla rozrywki.. bo jakos trzeba
urozmaicic kilkuletni zwiazek. Chociaz ty badz madra i nie pchaj sie w cudze
zwiazki:)



• Re: Czy być z tym chłopakiem? IP: *.tvkdiana.pl
Gość: biedronka 25.08.2005 21:34 + odpowiedz


nigdy nie wierzyłam w miłośc od pierwszego wejrzenia.seksu chce i tyle,
szczególnie jak wie ze jestes niedoświadczona



• Bądź mądra IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl
Gość: DOBRA (zd)RADA 25.08.2005 21:44 + odpowiedz


Rozbijanie czyjegokolwiek związku, niezależnie od przyczyny jest złe a Ty
dodatkowo chcesz stworzyć po kilku dniach znajomości
swój pierwszy.
Nie zaczynaj od używanego przed chwilą i jeszcze zajętego towaru, no chyba że
masz niską samoocenę i nie jesteś zbyt
atrakcyjna lub nie masz zbyt wiele do zaoferowania.
Wierzę, że jesteś na tyle mądra by nie robić głupstw.
Głosuję za opcją NIE ANGAŻUJ SIĘ bo to się źle skończy.

Pozdrawiam



• Re: Czy być z tym chłopakiem? IP: *.internetdsl.tpnet.pl
Gość: kiciunia_kicia 25.08.2005 21:47 + odpowiedz


Raczej niemoralne jest calowanie sie pierwszy raz w wieku 20 lat,niz posiadanie
dziewczyny i spotykanie sie z drugą....takie czasy nastały,niestety...



• Re: Czy być z tym chłopakiem? IP: *.range81-159.btcentralplus.com
Gość: pure_kott 25.08.2005 21:49 + odpowiedz


Ojej, to ty w sprawach damsko-meskich dopiero raczkujesz...Pamietaj nie daj sie
wykorzystac, mysl racjonalnie.po trzech dniach nie mozna kogos kochac, ale
mozna miec sex, i mysle tego chce twoj znajomy. Wyczul latwy kasek. A pomysl
skoro ma dziewczyne i spotyka sie z toba to chyba niewiele jest wart klamczuch.
Jezeli zerwie z dziewczyna i bedzie sie o ciebie staral tak dlugo jak bedziesz
tego potrzebowala to sie dopiero wtedy angazuj. Tylk z nim nie spij od razu, bo
sie mozesz zalamc jak cie oleje. Pierwsze doswiadczenie wiele warunkuje.Faceci
potrafia zniszczyc kobiete. Nie myl uczucia z seksem bo zostaniesz nazwana
popularnym tu na forum slowem 'szmata' ewentualnie 'zdzira'.Pozdro.
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Co myslicie o spaniu dzidzi w Waszym lozku?
> Wiem, że nie każdy ma tyle samozaparcia co ja

Nie wiem, czy to chodzi o samozaparcie. Ja wstawałam przez pierwsze miesiące.
Córka jadła zwykle godzinę, synek przez 5 minut. Córkę wzięłam do łóżka jak w
wieku 8 miesięcy zaczęła znianacka budzić się zamiast trzech - siedem razy w
nocy. Synek dla odmiany też znienacka w tym wieku (a wcześniej przesypiał noce)
potrafił nie spać godzinę-dwie, potem drzemał i znowu pobudka. Nie chciałam go
zostawiać płaczącego samotnie w łóżku. Po dwóch tygodniach poddałam się - pracę
mam wymgającą myślenia i nieprzespane noce zaczęły mi przeszkadzać. Wzięłam
chłopaka do mojego łóżka. Sapnął szczęśliwy, odwrócił się na drugi bok i
spokojnie zasnął. Oddtąd budził się góra dwa razy, ssał góra 5 minut, a do
szczęścia potrzebował tylko mojej bliskości. Pomyślałam wtedy, że nie warto
walczyć o jakieś ideały samodzielnego spania

>, ale miałam dobry
> przykład mojej bratanicy, która teraz ma 4 latka i dalej ją usypiają.

Myślę, że jeśli jej to _naprawdę_ by przeszkadzało, to pewnie by ją od tego
odzwyczaiła Ja usypiałam córę też dość długo (choć spała w swoim pokoju) -
ale przyznam, że choć czasem wolałabym mieć więcej czasu dla siebie, to lubiłam
te chwile wieczornego przytulania i wieczornych rozmów

> Nikt mnie nie przekona, że spanie z dzieckiem to super sprawa.

Dla Ciebie pewnie nie. Ale u mnie sprawdziło się dwukrotnie.

> Teraz moja
> córcia ma 20 miesięcy, sama zasypia w swoim pokoiku

Mój synek też to już robił w tym wieku )) /* pierwszy raz mnie zupełnie
zaskoczył, dostał swoje łóżko i niedługo potem wieczorem po prostu poszedł,
ułożył się i zupełnie sam zasnął */

>, jak jej się nie chce spać
> to bawi się w łóżeczku tak długo, aż "padnie", ale wie, że po wieczornych
> rytuałach i pieszczotach z rodzicami idzie spać do siebie.

Mój synek też Tylko wiedział, że zawsze, jak będzie się bał, będzie mu
smutno, przyśni mu się zły sen, albo po prostu zatęskni, może przyjść do naszego
łóżka

> Rankiem tylko
> przychodzi nas budzić.

A mój już nie przychodzi... Ma pięć lat i tylko cichutko sprawdza, czy
wstaliśmy, a potem wraca do swojego pokoju i bawi się zabawkami )) Trochę mi
smutnawo Ww nocy też do nas już od bardzo dawna nie zagląda...A wieczorem mam
szczęście, jak uda mi się go przytlić przed snem Cóż dzieci rosną i
usamodzielniają się

> Wszyscy moi znajomi, którzy mają małe dzieci najbardziej narzekają właśnie na
> to, że dziecko z nimi śpi, że trzeba je usypiać i że ciągle nie są wyspani.

Ja nigdy nie narzekałam. Owszem, bywałam niewyspana. Ale dużo bardziej niż w
okresie, gdy odkładałam je do łóżeczka. No i ja karmiłam długo piersią, to też
ma znaczenie w przypadku nocnych pobudek. I wcale tego nie żałuję ))) A jakbym
miała trzecie dziecko, to od początku spałabym razem ))
Pewne znaczenie ma też szerokość łóżka. Polecam co najmniej 160cm (my mamy
jakieś 140cm - też nieźle). Dzieci spały zawsze z brzegu i miały swoją poduszkę
i kołderkę. Zresztą u nas ten kąt łóżka i tak zazwyczaj jest niewykorzystany )

Pozdrawiam
Jola Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu



Temat: Szukam rodziców dzieci z nadpobudliwością n/t
Sprawa rzeczywiście nie jest prosta. Też mam w domu takiego "nadpobudliwca".
Byliśmy u kilku psychologów, pierwszy raz w wieku 4 lat, bo pani z przedszkola
określiła syna jako "skręconego" (pomysłowość określenia pozostawiam Waszej
ocenie) i polecila wybrać się do psychologa (bo nie słucha, ciągle biega
zamiast chodzić, nie patrzy przed siebie, potrąca etc.). Pani psycholog
powiedziała, że jest o.k. Następna pani psycholog pracowała w przedszkolu syna
(nowe przedszkole po przeprowadzce) i współpracowała ze mną i nauczycielkami.
Bez szczególnych rezultatów, chociaż się starałam. Syn też czasem. Miewa lepsze
i gorsze dni. Będąc najbardziej "postrzelonym" dzieckiem w grupie, jednocześnie
najszybciej nauczył się czytać i okazało się w pewnym momencie, że jest
intelektualnie do przodu w stosunku do rówieśników. Bardzo mnie to cieszyło,
jednoczesnie martwiłam się, bo miałam wrażenie, że dziecko rozwija się
nierównomiernie: intelektualnie do przodu, emocjonalnie - w miejscu lub wstecz.
Żaden z psychologów nie mówił nam o ADHD, sama sobie to znalazłam czytając
różną literaturę, bo jak człowiek widzi, że to i tamto nie pomaga, i lekarz nie
pomaga, to sam zaczyna szukać. Wiele rzeczy podpadało mi pod ADHD, ale np. z
tym skupieniem jest tak, jak napisała konkubinka: jak go coś interesuje,
potrafi się skupić. Ma 7 lat i czyta czasem przez godzinę bez przerwy
(zmieniając tylko książeczki, bo krótkie na razie woli), więc ten problem z
koncentracją... nie wiadomo, z drugiej strony: czasem, jak powie dwa zdania, to
wypowiedziawszy drugie, pyta mnie, o czym on mówił, jest rozkojarzony na pewno.
Czy to ADHD? Nie wiem, szczerze: boję się sprawdzać, poza tym jestem na etapie
zmęczenia lekarzami i psychologami (alergia, astma i jeszcze te problemy, które
na dodatek mogą np. wynikać z alergii, to też mozliwe!), byłam u wielu, każda
wizyta coraz głębiej zanurzała mnie we frustracji, bo miałam wrażenie, że nikt -
mimo chęci - nie potrafił mi pomóc. Jakoś tak trafiałam... Teraz, cóż, mam
nadzieję, że to minie, bywa lepiej, choć wiele rzeczy jeszcze jest takich,
które odróżniają nasze dziecko od tych spokojnych i grzecznych. ADHD jest o
tyle trudne do zdiagnozowania, że ma kilka symptomow, które - po pierwsze - nie
muszą występować wszystkie na raz, po drugie - jedne mogą występować w większym
nasileniu, inne w mniejszym lub być niewidoczne prawie. U dziewczynek częściej
ADHD sie objawia rozkojarzeniem (nie muszą podobno być takie rozbiegane przy
ADHD nawet, dlatego często ADHD diagnozuje się u nich późno, kiedy się
pojawiają kłopoty w nauce), u chłopców częściej nadruchliwość, ale jak jest z
każdym dzieckiem z osobna, to sprawa dla specjalisty. Ja w każdym razie
chwilowo odpoczywam od lekarzy, może wyrośnie?...
Pozdrawiam!
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl



  • Strona 3 z 4 • Zostało wyszukane 258 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4