Widzisz odpowiedzi znalezione dla zapytania: pies wszystko dla psa
Temat: zabawianie podczas jedzenia
jeszcze rok temu zgodziłabym się z osobami pszacymi ze problem z
dzieckiem to wyłacznie błędy rodziców
dziś mogę uderzyć sie w piersi
od najwczesniejszych dni starałam się nie popełniac błedów
wychowawczych tj głónie nie wprowadzać złych nawyków. W większosci
wygrałam: sama zasypia, bez bujania, husiania, nie ssie smoczka,
jest grzeczna, nie ma napadów złości, wie że nie to nie, a nie wolno
to nie wolno...
ale nauczyć jeśc "po ludzku" nie potrafię
nie przejmowałabym się absolutnie ze moje dziecko słabo je gdyby nie
fakt ze fatalnie przybiera na wadze: ma ponad półtora roku a wazy
8700. Przyznajcie ze większosc Waszych rocznych dzieci waży więcej.
Szczęśliwie udaje się unikać anemii
Pierś jadła dobrze do ok13 miesiaca, od 6 miesiaca zaczełam
wprowadzać nowości, małymi kroczkami, co kilka dni coś nowego,
zawsze w kzresełku (na poczatku leżaczku) gadanie tylko o pysznym
jedzeniu, ppchwały, zero rozpraszania... niestety. Okazało się
bardzo szybko ze moja córka po prsou nie cierpi czynnosci zwanej
jedzeniem. Przy każdej próbie czegokolwiek był płacz i lament (a ona
nigdy nie płacze, jest zawsze b. wesoła). Na widok łyżeczki czy
miseczki histeria, odczekanie pół godz nic nie dawało, znów płacz,
niezaleźnie od tego co było podawane na talerzyku (słone, słodkie,
grudki, papka, kawałki, kolorowe czy szarobure), niezależnie od tego
czy podawałam słoiczki czy sama gotowałam (albo na zmianę babcie nie
wierzące że dziecko moze nie zjeśc ich pysznego rosołku czy
krupniczku)...
i tak jest od blisko roku, kazdy posiłek (zawsze w krzesełku!! nigdy
nie biegałam za nią, nie karmiłam na podłodze wśród zabawek) to
męka. Po wielu miesiącach prób i błędów stwierdziłąm, że najbardziej
pomaga odwracanie uwagi od samego faktu jedzenia tzn karmię ją a w
tym czasie opowiadam o czymś super ekscytujacym co dziś robiłyśmy
lub bedziemy robić, wtedy jest w stanie zjeść ok 10 łyzeczek kaszki
czy zupy na raz. Czasem pomagają też książeczki, jak sie
zainteresuje jakimś zwierzakiem to potarfi sama z siebie otworzyć
paszczę. Po każdym "posiłku" robimy ok 4 godz przerwę (w tym czasie
pije tylko wodę, zresztą soków i mleka nie ruszy...), czasem tuż po
posiłku daję jej kawałek skórki od chleba, ale tylko ssie a
wymemłane kawałki odkłąda na bok. U ans podjadanie nie wchodzi w
grę...
W sumie przez cały dzien jada ok 120 ml kaszki na mleku (na dwa
posiłki) i dwa razy po te 10 łyżezcek zupy (warzywa zmiksowane z
miesem czasem słoikowe, to taki sredni słoik mamy na półtorej dnia)
i czasem uda się wcisnąc mały słoiczek owoców na dwa, trzy razy...
ale to czasem. Zresztą już po kilku łyżkach jedzenia ona zaczyna
udawać ze się dławi krzytusi, ze ją naciąga na wymioty i czasami
faktyczie zwraca. Czasem myślę, ze to jakaś anoreksja niemowlęca,
naprawdę!!!
Efektem jest ta słaba waga i do płaczu doprowadzają mnie prośby
lekarzy zeby dawać jej wiecej jesc i bardziej kalorycznie. Pomarzyc
mogę o nowych smakach czy konsystencji... acha czekolady i ciastek
też nie ruszy, nie raz próbowałam, zeby sprawdzić czy ma jakiś
ulubiony smak, ale nic z tego, brzydzi się, oddaje mi wszytsko i aż
ją otrzepuje...
Ona nawet w zabawie brzydzi się jedzenia: np udajemy psy chodząc na
czworakach (mama-pies i dziecko-pies), psy robią to samo: gonią,
chowaja się, nawet sikają ), ale jak mają zjeśc na niby z miski
(tak mniam mniam powietrez) to ona kręci głową i mówi: mama am i
patrzy jak ja "jem" a ona nic z tego (
Mam nadzieję, ze kiedyś z tego wyrosnie, ale coraz częsciej martwię
się ze ona całe życie moze mieć jakies problemy z łaknieniem.. .
ale teraz już wiem ze prawdziwe niejadki się zdarzają i nie
oceniałabym zbyt surowo rodzców piszacych ze stają na głwoie by ich
dziecko cokolwiek zjadło...
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: Komu pozwolić na groźnego psa
Gość portalu: tomaszxxx napisał(a):
> Gość portalu: Gość napisał(a):
>
> > Cała ta dyskusja jest bezsensowna z jednej prostej przyczyny:
> > GDZIE BYLI OPIEKUNOWIE DZIECI !
> > Od razu dodam dwa głośne wydarzenia z ostatnich dni: 8-9 marca:
> > w woj. zachodniopomorskim zginęło dwoje dzieci - jedno od
> > wybuchu niewypału, drugie utonęło w jeziorze. I kto jest winnym.
> Łuszczę w prostych żołnierskich słowach, dlaczego uważam Twój post drogi
Gościu
>
> za denny.
> Nikt nie kwestionuje konieczności zapewnienia w Polsce małym dzieciom opieki,
> rodzice mają taki obowiązek, o ile się nie mylę - jest takie prawo.
> Dyskusja ma sens, ponieważ dyskusja od pewnego czasu toczy sie nie nad
> deliberowaniem kto jest winny, tylko jak zapewnić dzieciom bezpieczeństwo.
> Unieśliśmy się już dawno ponad faktem, że nie wszyscy rodzice są w stanie
> zapewnić swoim dzieciom bezpieczeństwo. Dlaczego? Dlatego, że np leżą pijani
> tak jak ostatnio pod Redą.
>
> Dziecko nie jest winne, że ma pijanych rodziców.
> Tak jak nie masz zkompletnie wpływu na efekty postępu cywilizacyjnego
> (śmierćpod kołami), czy wypadki utonięć - tak jasne i proste jest, że kiedy
> zabierzesz nieodpowiedzialnym ludziom kije do baseball, bo używają ich nie do
> gry lecz zabijania innych, zmniejszysz liczbę ofiar.
>
> Media robią sensację z wielu spraw. W przypadku śmierci dzieciaków w
szczękach
> psów - zabawek dorosłych - większą pretensję miałbym do dziennikarzy, że o
tym
> nie mówią, niż gdy mówią i robią sobie z tego dziennikarski chleb. Nie masz
> rzeczywiści wpływu na statystyki ofiar wypadków drogowych - ale czy na pewno
> nie mamy możliwości zapobiec kolejnym zagryzieniom?
>
>
Widzisz tylko to co chcesz zobaczyć i to co Ci pokazują.
Proponuję chwilę zastanowienia - ile psów jest w większym mieście (zakładając,
że co piąta rodzina ma psa) - 1 na 20-30 mieszkańców, co daje około 20 tys.
psów w 400 tys. mieście. W małych miastach i na wsi mamy 1,5 psa na dom. Czyli
spokojnie można przyjąć, że w Polsce jest około 1-1,5 mln psów. Biorąc pod
uwagę modę, to możemy przyjąć, że psów z ras tzw. bojowych (a tych dotyczy
ustawa) mamy 10-15% czyli 200-250 tys. A ile wypadków rocznie? Odejmijmy od
razu te, które dotyczą domowników i ich znajomych (bo w tych przypadkach trudno
mówić o szczególnej agresji psa) i co nam pozostaje ? Na cwierć miliona psów
mamy kilkanaście szczególnych wypadków. I co ? Można powiedzieć, że problem
agresywnych psów jest taki sam jak problem zboczeńców seksualnych.
Przy czym z problemem psów można sobie dużo łatwiej poradzić - wystarczy
wprowadzić OBOWIĄZKOWE TESTY PSYCHICZNE DLA PSÓW - a nie dla właścicieli.
Dodam jeszcze jedno - pies, który jest jak napisałeś "zabawką dorosłych" nie
stanowi problemu. Problemem są psy pseudo-pracujące, trzymane przez ludzi
(notabene nie mających pojęcia o psychice psa) na działkach, czy podwórkach,
których zadaniem jest pilnowanie. Właśnie te psy, a nie trzymane w blokach,
stanowią istotny problem, gdyż z założenia mają być agresywne. Te psy, nie
szkolone, słabo zsocjalizowane, atakują wszystko co się rusza. Są to psy "chore
psychicznie" i generalizowanie takich przypadków na wszystkie psy ma takie same
podstawy jak w przypadku ludzi - szaleniec z siekierą zaatakował dziecko - to
wprowadzamy zakaz posiadania siekiery (albo pozwolenie na siekierę). Dodam
jeszcze, że człowiek, który kupi rottweilera do pilnowania działki, może być
spokojnym, zrównoważonym i pewnie otrzyma pozwolenie. A to, że pies trzymany w
izolacji staje się powoli psychopatą, który (całkiem przypadkiem) zaatakuje i
zabije - takiemu właścicielowi nie przyjdzie na myśl, bo jemu pies będzie "jadł
z ręki". Zresztą wypadek z dzieckiem, które wyszło na spacer z psami, miał
podobne (prawdopodobnie) podłoże. Gdy podbiegł obcy pies, psy stanęły w obronie
dziecka i ono stało się zupełnie przypadkową ofiarą.
I zamiast wymyślania, które psy są agresywne należy wprowadzić mechnizmy (i
egzekwować), które mają na celu wychwycenie tych z nieprawidłową psychiką.
I dodam jeszcze, że według kanadyjskiego eksperta od psów Jamesa O'Heare
następujące rasy stanowią zagrożenie dla dzieci (inaczej mówiąc psy tych ras z
trudem tolerują aktywność dzieci): dalmatyńczyk, pit bull, shar pei, chow chow,
akita, rottweiler, komondor - na liście ministerialnej są tylko pit bull i
rottweiler.
Więc jeszcze raz powtórzę, w jaki sposób można według mnie, rozwiązać problem
agresywnych zwierząt: wprowadzić obowiązkowe test psychiczne dla wszystkich
psów (i to trzykrotne: 4-5 miesięczne, 1-1,5 roku, oraz po ukończeniu przez psa
3 lat). Ocena testu powinna stanowić podstawę do dalszego postępowania z psem
(łacznie z koniecznością uśpienia w szczególnych przypadkach). Ponadto
wszystkie psy przeznaczone do stróżowania powinny mieć ukończone szkolenia.
Dodatkowo należy wprowadzić koncesję na prowadzenie szkoleń dla psów.
Tylko tyle, aby nasze dzieci mogły być bezpieczne.
Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Temat: Bestialsko zamordowany pies !!!
Bestialsko zamordowany pies !!!
Bestialsko zamordowany pies !!!
Poniedziałek, 21 sierpnia 2006r.
Zamieszczono na prośbę Klubu Miłośników Goldena i osób zajmujących się tą
drastyczną sprawą.
Ludzie, dobrzy ludzie, robią wszystko by ratować życie naszych psich przyjaciół.
Źli ludzie zabijają je, bestialsko.
Golden Ozzy, znaleziony przez dziewczynę z dogomanii, trafił do domu
tymczasowego. Był zabiedzony, brudny, okazało się także, że najprawdopodobniej
miał raka jąder, miał jednak wielką wolę życia i wszystko wskazywało na to, że
pod dobrą opieką dojdzie do siebie....
W wyniku ogłoszenia do GW zgłosiła się osoba, która chciała Ozziego przygarnąć
na stałe, dla rodziców, którzy ponoć stracili takiego samego psa w wypadku.
Ozzy więc pojechał do nowego, wydawało się, wspaniałego domu.......
Ponieważ nowa właścicielka psa nie przekazywała o nim żadnych informacji,
dziewczyny zaczęły się niepokoić - potrzebne były konsultacje weterynaryjne i
dalsza specjalistyczna opieka. Po wielu telefonach i rozmowach,
niedomówieniach i kłamstwach, okazało się , że pies nie żyje - nowa
właścicielka stwierdziła, że "zdechł, bo nie dostał antybiotyku"...
Osoby zaangażowane w sprawę psa nie przyjęły tych wyjaśnień do wiadomości -
zmusiły tę dziewczynę, po brawurowo przeprowadzonej, utajnionej akcji, do
wskazania miejsca pochówku psa. Po odkopaniu zwłok, zawieziono Ozziego na AR
we Wrocławiu, na sekcję.
Dziś nadeszły wyniki - pies został bestialsko zakatowany tępym narzędziem,
miał rozległe obrażenia wewnętrzne, mnóstwo złamań. Po skatowaniu żył jeszcze
kilka godzin, nie wiadomo, czy nie został pochowany żywcem. Tyle suche fakty.
Cała historia rozegrała się w przeciągu jednego tygodnia. Osoba, która psa
zaadoptowała, nie wykazała cienia skruchy, odrobiny jakichkolwiek ludzkich
uczuć, oczywiście twierdząc cały czas, że pies nie przeżył, bo nie podano mu
leków. W tej chwili trwa akcja nagłaśniania tej sprawy w mediach, zawiadomiono
również Prokuraturę i policję, oraz TOZ.
...
Kraśnik- 20letnia, drobna dziewczyna, ale z poważnym wyrazem twarzy, zero
skruchy. W drodze pada tylko jedno moje pytanie: jak to było tak naprawdę z
tym psem, odpowiedz- nie dostał antybiotyku wiec umarł.
Dojeżdżamy do Lubina, kupujemy łopatę, worki, rękawiczki. Mamy nadzieje, iż to
nie będzie potrzebne. W momencie kiedy jednak Agnieszka W. widzi łopatę i nie
mówi, iż psa tam nie ma, iż to było kłamstwo wiem, iż czeka nas najgorsze.
Dojeżdżamy do miejsca pochówku, okolica między działkami a garażami, coś w
stylu nieużytku, jakieś 2-3 km od jej miejsca zamieszkania. Teren dość trudny
do kopania. Agnieszka pokazuje nam mniej więcej jak jest położone ciało po
czym oświadcza, iż ona chyba już tu nie będzie potrzebna więc czy może sobie
iść. Mamy inne w tym momencie problemy wiec puszczamy ją zwłaszcza, iż jej
zachowanie i obojętność działa na nas w negatywny sposób.
Po około 30 minutach udaje się odkopać ciało, rozrywamy worek, aby sprawdzić
czy jest to Ozzy. Tak to on. Około kilku minut zajmuje nam przeniesienie zwłok
do auta, przy czym pomaga mi Ulv, bo sam nie daje w ostatniej fazie rady, to
mniej więcej pokazuje skalę problemu jaka musiała być przy zakopywaniu ciała.
Udajemy się do Wrocławia, tam oddajemy ciało do AR, płacimy za sekcję zwłok,
której wyniki dzisiaj doskonale już znamy. Przyjmujący ciało od razu mówi nam,
iż zgon nastąpił około 3 dni temu.
...
Przyczyną śmierci były generalnie obrażenia wewnętrzne, orientacyjny moment
zgonu: sroda
Pies został skatowany tępym narzędziem, być może była to łopata, być może inne
narzędzia.
Wylewy widoczne na zdjęciach to nie sprawa rozkładu ciała, tylko skutek
wylewów wewnętrznych, Ulv zwracała uwagę, iż Ozziemu leciała krew z mordki w
czasie jego przyjmowania w prosektorium. Nie wymieniając zapewne wszystkiego
pies ma największe obrażenia oraz złamania: mostku, grzbietu, miednicy,
podudzia kończyn, przedramię kości lewej, nie wiem czy to wszystko bo wiecie
jaka człowiek ma świadomość jak słucha czegoś takiego.
Przy tak rozległych obrażeniach zapytałem o możliwość wypadku, lekarz raczej
wyklucza taką ewentualność, powtarzając, iż pies został skatowany celowo tępym
narzędziem.
Wszystkie obrażenia wyglądają na zadane tym samym czasie, czyli typowa
egzekucja a nie powolne wykańczanie.
Teraz chyba najgorsze!
Ozzy przeżył tę egzekucję, według lekarza żył jeszcze kilka godzin. Chyba
zdajemy sobie sprawę jak cierpiał przy takich obrażeniach. Widać że psiak
chciał dalej żyć nawet po takiej katordze, umarł kilka godzin później
najprawdopodobniej na wskutek wylewów, być może został dobity, a być może
poddał się jak zobaczył worek i kopany grób, albo co jeszcze gorsze umarł
dopiero po zakopaniu.
Całość tekstu na stronie Klubu Miłośników Goldena . Przeglądaj wszystkie wypowiedzi z tego tematu
Strona 2 z 2 • Zostało wyszukane 76 wypowiedzi • 1, 2